„Sprzedałam dziewictwo za 20 tysięcy złotych. Brzydzę się sobą i boję się spojrzeć w oczy rodzicom"

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Evrymmnt
„Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby się dostać na medycynę. Cyprian wszystko zaplanował. Gdy było po wszystkim, kilka godzin błąkałam się po mieście, zanim odważyłam się stanąć twarzą w twarz z rodzicami. Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, że to, co zrobiłam, było straszne i obrzydliwe".
/ 12.08.2021 15:55
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Evrymmnt

Uważam, że jeśli człowiek w dzisiejszych czasach chce do czegoś dojść, musi za to słono zapłacić. Taka matura chociażby. Chcę ją zdawać z biologii. Niby powinnam być dobrze przygotowana. 

W końcu parę ładnych lat uczono mnie tego przedmiotu. Tyle tylko, że w gimnazjum pani od biologii była ciągle na zwolnieniach lekarskich i lekcje prowadzili z nami, a to wuefista, a to historyczka, a wszyscy bez talentu pedagogicznego i umiejętności ujarzmienia mojej klasy. Albo w liceum – niby klasa biologiczno-chemiczna, ale ciągle coś wypadało i nie zrealizowaliśmy nawet całego programu, nie mówiąc o czymś dodatkowym!

A ja nie chcę bazować na minimum!

Od dziecka marzy mi się medycyna. Po prostu nie wyobrażam sobie, że mogłabym studiować cokolwiek innego. Dlatego właśnie wyszperałam z Internetu tamten kurs przygotowawczy. Był bardzo intensywny – zajęcia we wszystkie weekendy przez cały rok. Dzięki niemu miałabym jakieś szanse na to, żeby dostać się na wymarzony kierunek. Niestety, rodzice szybko sprowadzili mnie na ziemię:

– 3 tysiące złotych?! – mama aż się za głowę złapała, kiedy poinformowałam ją o moich planach. – Dziecko, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, ile teraz kosztuje życie, i ile ja i Marcin zarabiamy. To dla nas ogromna suma. Przykro mi, ale nie będę mogła ci pomóc – stwierdziła stanowczo, tym samym ostatecznie pozbawiając mnie wszelkich złudzeń.

W sumie mogłam się tego spodziewać. Nie byliśmy bogaci. Może nie brakowało nam na chleb i pewnie nawet w naszym mieście można by znaleźć ludzi, którzy byli w gorszej sytuacji, ale to żadna pociecha. Mama pracuje jako kierowniczka niewielkich delikatesów – fucha jak każda inna, ale kokosów z niej nie ma. Marcin, mój ojczym, składa meble. Mam jeszcze malutkiego przyrodniego brata, który chodzi do przedszkola.

Wiadomo, wszystko kosztuje. Nie miałam do nich żalu, ale trudno mi było zrezygnować z marzeń o medycynie.

Trudno znaleźć robotę. Nawet taką dorywczą…

I jeszcze te komentarze Marcina. Mam z nim całkiem dobre relacje, ale czasem doprowadza mnie do szału. Na przykład gdy opowiada, że kiedyś chciał zostać architektem, ale potrzebne były pieniądze, więc poszedł do pracy. I co z tego ma? Składa meble jak zwykły fizyczny! Nie, nie chcę tak skończyć! Muszę już teraz zrobić wszystko, żeby dostać się na ten kurs. Tylko skąd wziąć pieniądze?

Oczywiście, trzeba je zarobić. Praca popołudniami nie wchodziła w grę. W klasie maturalnej miałam tyle nauki, że nie radziłam sobie nawet z bieżącymi obowiązkami. Pozostawało więc znalezienie zatrudnienia w weekendy. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to kluby i kawiarnie. Podobno jestem niebrzydka, poza tym znam angielski i łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi.

Postanowiłam więc zostać barmanką. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała moje plany. Okazało się, że nawet o taką dorywczą pracę jest trudno.

– Niestety, mamy komplet. Proszę spróbować za dwa, trzy miesiące, może coś się zmieni – słyszałam.
Skończyło się na tym, że zmarnowałam dwa dni, zostawiłam kilkanaście CV i… cisza.

Po dwóch tygodniach zrozumiałam, że to ślepa uliczka. Internet „pękał w szwach” od ogłoszeń młodych dziewczyn, które chciały sobie dorobić za barem. Mimo że stawki były żałosne, przed każdą kawiarenką stała kolejka kandydatek do pracy. A ja nie mogłam czekać. Kurs zaczynał się lada moment.

Wywiesiłam na wszystkich okolicznych płotach ogłoszenia, że zajmę się dzieckiem, pomogę w lekcjach, posprzątam… Ogólnie zrobię wszystko, żeby w krótkim czasie zarobić kilka groszy.

Odezwała się jedna osoba. Zaproponowała pięćdziesiąt złotych za uprzątnięcie piwnicy. Zdawałam sobie sprawę, że to marne grosze, nie zarobek, ale nie kaprysiłam. Na początek dobre i to. Posprzątałam tę piwnicę i czekałam na następny odzew. Niestety – znowu cisza.

Moje kolejne pomysły również nie przyniosły oczekiwanego skutku. Nie znalazłam chętnych na korepetycje z matematyki i chemii. Nikt nie był także zainteresowany zatrudnieniem mnie do przepisywania tekstów czy odbierania telefonów w biurze. Ba, nawet posada stróża nocnego na osiedlowym parkingu okazała się nie dla mnie!

Moja desperacja rosła. Rodzice widzieli, jak się męczę, i starali się mnie wspierać. Marcin zaoferował nawet, że weźmie pożyczkę w banku, ale po sprawdzeniu okazało się, że jego zdolność kredytowa nie pozwala na pożyczenie tylu pieniędzy. Byłam mu jednak wdzięczna, że zaoferował mi pomoc.

Wiedziałam też, że jeśli szybko nie zarobię wymaganej sumy, mogę się pożegnać z wymarzonymi studiami.

I wtedy z pomocą przyszedł mi Cyprian…

To jeden z tych chłopaków, których żadna matka nie chciałaby widzieć u boku swojej córki. Niby niebrzydki, niegłupi, zadbany, znający swoją wartość i z bogatego domu, ale oprócz tego nieodpowiedzialny imprezowicz, cyniczny, niemoralny… Mam wymieniać dalej?

W sumie nie wiem, właściwie dlaczego byliśmy przyjaciółmi. Jesteśmy zupełnie inni. Ja – poukładana, wiem, co jest w życiu ważne, do tej pory nie byłam nigdy z żadnym chłopakiem. On – rozrywkowy, nieodpowiedzialny, ciągle zmienia szkoły i dziewczyny. Po prostu ogień i woda. Ale jakoś się dogadywaliśmy. Cyprian był zresztą osobą, której najczęściej zwierzałam się ze swoich problemów. Tym razem też tak było.

– Znam tylko dwie branże, w których szybko można zarobić takie pieniądze – stwierdził po chwili zastanowienia. – Jedna jest nielegalna i nawet nie chcę cię w to wciągać. Ale druga… W końcu niebrzydka z ciebie dziewczyna, no i najważniejsze, że cnotliwa.

– Cyprian, chyba żartujesz! – aż podskoczyłam z oburzenia. – Chcesz, żebym się zatrudniła w domu publicznym?!

– Zatrudnić? Nie! – mój kolega roześmiał się głośno. – Chodzi o jednorazową akcję. Powiedzmy, że nakręcę ci faceta, który zapłaci za możliwość przeżycia upojnej nocy z dziewicą. Bo ty jeszcze nigdy z nikim nie…? – upewnił się.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię! Nie chciałam omawiać z Cyprianem mojego życia intymnego!
Owszem, szanowałam się. Czy jest w tym coś złego? Teraz dziewczyny wskakują pierwszemu lepszemu do łóżka pod byle pretekstem. Ja byłam inna. Zamierzałam zachować dziewictwo aż do ślubu i to do ślubu z człowiekiem, którego kocham.

Jak Cyprian śmiał mi coś podobnego zaproponować! To po prostu obrzydliwe! Za kogo on mnie uważa?!
Mój kolega chyba zorientował się po mojej minie, że zabrnął za daleko.

– Myślałem, że bardzo potrzebujesz pieniędzy – wzruszył ramionami. – Jak nie, to nie. Sorry, że o tym wspomniałem.

Nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać. Pożegnałam się chłodno i obrażona szybko wróciłam do domu.

Tego wieczoru nie mogłam jednak przestać myśleć o propozycji przyjaciela. Początkowo wydawała mi się ona zupełnie nie do zaakceptowania, ale po czasie… Cyprian powiedział, że można zarobić naprawdę dużo. Więcej niż trzy tysiące. A przecież nawet jeśli dostanę się na wymarzone studia, dalej będę potrzebować pieniędzy. Rodzice nie będą mi mogli zbytnio pomóc, a studenckie utrzymanie sporo kosztuje…

Biłam się z myślami całą noc

Rano nie poszłam do szkoły. Poczekałam, aż mama i Marcin wyjdą do pracy, i natychmiast zadzwoniłam do Cypriana:

– Wiesz, wiele myślałam o tym, co powiedziałeś – wyjąkałam. – I chyba… się zgodzę. Tylko jak miałoby to wyglądać?

Jeszcze tego samego dnia spotkałam się z Cyprianem. Przyjaciel wyglądał na wyraźnie podekscytowanego swoją rolą. Powiedział, że zredaguje moje ogłoszenie i zamieści je w gazecie, bo jak twierdził – to pewniejsze, niż Internet. I mniejsza szansa na spotkanie wariatów.

Na wzmiankę o wariatach, zbladłam. Cyprian chyba to zauważył, bo natychmiast pośpieszył z uspokajaniem mnie:

– Spokojnie, osobiście zajmę się selekcją kandydatów, więc nic ci nie grozi. I żeby było jasne – ja nic nie będę z tego miał, bo po prostu chcę ci pomóc.

Jakoś nie byłam wzruszona. Cały ten proceder wydawał mi się przerażający, ale łudziłam się jeszcze, że może nikt się nie zgłosi i po prostu sprawa rozejdzie się po kościach. Niestety, pomyliłam się.

Już dwa dni po wystawieniu mojego ogłoszenia, zadzwonił do mnie Cyprian.

– Robisz furorę, mała! Nigdy nie zgadniesz, ile za ciebie dają – krzyczał do słuchawki. – Wyhaczyłem już dwóch odpowiednich facetów. Teraz tylko ich sprawdzę i wybierzesz, którego wolisz. Potem się spotkamy i spiszemy warunki. Zobaczysz, jeszcze mi podziękujesz za to, co dla ciebie robię!

Nie sądziłam, abym była w stanie Cyprianowi podziękować, ale doceniałam, że tak się zaangażował w moją sprawę. Ufałam mu i zdałam się na niego całkowicie. Jak się powiedziało A, trzeba umieć powiedzieć i B. Moja życiowa szansa na dobrą pracę w przyszłości nie będzie czekała w nieskończoność…

A przecież chodzi tylko o kilka minut, no, może pół godziny. Zacisnę zęby i pomyślę o czymś wesołym. Jakoś to przetrwam, dam radę. A potem wymażę całą sprawę z pamięci. Zabronię Cyprianowi wspominać o tym, co się stało, spotkam normalnego faceta i założę z nim szczęśliwą rodzinę. Będzie zwyczajnie.

Po dwóch tygodniach mój kolega poinformował mnie, że spotkał się z jednym z mężczyzn. Facet wydawał się w porządku. Miał około czterdziestu lat, jasne włosy, był dosyć dobrze zbudowany i wyglądał trochę na intelektualistę. Obiecał także użyć prezerwatywy…

Nie słuchałam Cypriana zbyt dokładnie. Właściwie było mi wszystko jedno, co to będzie za mężczyzna. Marzyłam tylko o tym, by mieć to wszystko za sobą. Poprosiłam kolegę, by umówił nas na sobotnie popołudnie do hotelu w okolicy.

– Gdyby cokolwiek było nie tak, od razu dzwoń – nakazał mi Cyprian tuż przed spotkaniem. – Spisałem dane gościa z dowodu, więc nie wywinie żadnego numeru. Mam go jak na widelcu!

Umówionego dnia podjechałam pod hotel. Wcześniej wypiłam duszkiem dwa kieliszki wina. Nie wyobrażałam sobie, że coś takiego można zrobić zupełnie na trzeźwo. Przez chwilę miałam nadzieję, że mężczyzna się nie pojawi. Albo Cyprian nie da mi znaku, że gość wpłacił na konto dwadzieścia tysięcy złotych, na które się umówiliśmy. A wtedy… będę się mogła wycofać. Niestety.

Pieniądze szczęścia nie dają. Teraz już to wiem

Wszystko poszło dokładnie tak, jak było zaplanowane. Cyprian wysłał mi SMS-a, że pieniądze są. Dostrzegłam wielki samochód mężczyzny, a potem jego wysportowaną sylwetkę.

– Ty jesteś Patrycja? Miło cię poznać – użył umówionego hasła.

Potem wszystko poszło bardzo szybko. Może to dziwne, ale teraz nie potrafię już odtworzyć w pamięci wydarzeń tamtego popołudnia. Zupełnie, jakbym podświadomie je stamtąd wymazała. Jak przez mgłę pamiętam jedynie ból i głośny rozdzierający krzyk. Potem już nic.

Kiedy wyszłam z hotelu, nie pojechałam od razu do domu. Zadzwoniłam tylko do Cypriana, że nie było żadnych problemów. Podobno miałam dziwny, zmieniony głos, ale zapewniałam go, że wszystko w porządku i nie musi po mnie przyjeżdżać. Kilka godzin błąkałam się po mieście, zanim odważyłam się stanąć twarzą w twarz z rodzicami. Czy zauważą, że jestem teraz inną osobą. Bałam się tego. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na zmianę, jaka się we mnie dokonała.

Zapisałam się na kurs, ale jakoś nie daje mi on tyle satysfakcji, ile się spodziewałam. Tak jakby ktoś przekłuł balonik z moim zapałem. Coraz częściej mam ochotę zamknąć się w czterech ścianach i już nigdy nie wychodzić z domu. Z Cyprianem zupełnie zerwałam kontakty.

Właśnie zaczyna do mnie docierać, że to, co zrobiłam, było straszne. Ale czasu już nie cofnę. Nigdy nic nie będzie takie, jak dawniej. Powiem wam jedno – pieniądze naprawdę nie dają szczęścia. Przynajmniej zdobyte w taki sposób.

Czytaj także:
„Zdradziłam męża i nie mam zamiaru mu o tym nigdy powiedzieć. To była tylko przygoda na wyjeździe służbowym”
„Moja teściowa do wszystkiego się wtrąca. Wybrała nam meble i pościel, ale przegięła z wyprawkę dla mojego dziecka"
„Gdy syn miał 13 lat, odszedłem. Nie sądziłem, że aż tak zrujnowałem mu życie. Moje geny to klątwa”

Redakcja poleca

REKLAMA