„Zdradziłam męża i nie mam zamiaru mu o tym nigdy powiedzieć. To była tylko przygoda na wyjeździe służbowym”

Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Tylko raz w życiu zrobiłam coś głupiego. Ale zapłaciłam za to straszną cenę. Nie warto ryzykować nawet dla najlepszej zabawy! Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie tylko zdradziłam męża, ale tez naraziłam jego zdrowie. Przecież mogłam być nosicielem HIV!".
/ 11.08.2021 11:00
Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

– Musimy się spotkać. Nie, nie  w poniedziałek w pracy, zaraz! To ważne. Dla ciebie i… Jarka – kiedy usłyszałam stanowczy głos zdenerwowanego Wojtka, nogi pode mną się ugięły. Co też mogło się stać?! I dlaczego wspomniał o moim mężu?!

– Wychodzę na godzinkę do Asi, ma jakiś problem, szlocha mi do słuchawki – skłamałam Jarkowi. Spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Edyta, jest ósma wieczorem. Miałaś położyć Gabrysię spać. Przecież wiesz, że muszę na jutro skończyć projekt dla ważnego klienta – był wyraźnie zły. Cmoknęłam go w policzek.

– Wynagrodzę ci to skarbie, lecę. Paaaa – szybko wyszłam, żeby nie próbował ze mnie wyciągnąć szczegółów spotkania z Asią. Jak tylko wyszłam z domu, z samochodu zadzwoniłam do przyjaciółki.

Poprosiłam, aby mnie kryła, gdyby „niechcący” zadzwonił Jarek. Była zaskoczona. Obiecałam, że wszystko jej wyjaśnię.

Byłam pewna, że mąż nie będzie mnie sprawdzał

Ufał mi. To sprawiało, że czułam się jeszcze podlej. Nie dość, że właśnie go oszukałam, to wcześniej… zdradziłam. Zrobiłam coś, czego nie wybaczę sobie do końca życia. Poszłam do łóżka nie z tym mężczyzną, któremu przed ołtarzem przysięgałam wierność aż do grobowej deski. Co z tego, że potem cały ranek próbowałam pod prysznicem zmyć z siebie zapach tego faceta.

– Ależ to wstrętne! Jakieś obce łapy dotykały jej włosów, pieściły ciało! Dziwisz się Ryśkowi, że wystąpił o rozwód?! Zdrady nie można wybaczyć. Ja przynajmniej bym nie umiał… – po głowie wciąż tłukły mi się słowa Jarka, gdy dowiedzieliśmy się, że nasi przyjaciele, Asia i Rysiek, się rozstają.

Wojtek – facet, z którym poszłam do łóżka – był moim kolegą z pracy. Nigdy specjalnie mi się nie podobał. Miał opinię lowelasa, chętnie flirtował z dziewczynami z pracy i nie tylko. Nieraz wkurzałam się, gdy każdego dnia jakaś Isia, Monisia, Olunia czy inna panna wydzwaniała do niego na firmowy telefon. Numeru komórki żadnej z „narzeczonych” nie podał…

Nasza firma zajmuje się dystrybucją suplementów diety. Pracujemy w dziale obsługi menadżerów. Kiedy szefowa powiedziała nam o wyjeździe integracyjnym na Mazury, ucieszyłam się. Chciałam wyrwać się z domu, odpocząć – akurat z Jarkiem mieliśmy „ciche dni”, a Gabrysia spędzała weekend u dziadków.

– Tylko kochana nie zrób głupstwa. Masz fajnego męża i córkę. Przypomnij sobie, co mnie spotkało – Aśka przez wyjazdem dała mi kilka dobrych rad „doświadczonej” kobiety.

– Zaraz, zaraz… Nie jesteśmy do siebie podobne. Romansowałaś prawie pół roku. Zresztą sama powtarzałaś, że twoje małżeństwo jest skończone – uważałam, że niesprawiedliwie „wrzuca” mnie do tego samego worka.

– Edyta, pamiętaj, że to okazja czyni złodzieja. Może i Rysiek nie był idealnym mężem, ale kochałam go. Za to Rafał miał to coś, czego Ryśkowi zabrakło: umiał sprawić, że czułam się wyjątkowa.

– Ale jakoś rozwodu Ryśkowi dać nie chciałaś…

– Bo kiedy chciał mnie zostawić, zrozumiałam, że tylko jego tak naprawdę zawsze kochałam. Zresztą, dajmy temu spokój. Nie pora na wspominki. Wiesz, do czego zmierzam… – Aśka spojrzała na mnie znacząco. – Jarek to fajny facet, nawet jeśli teraz macie na pieńku. Pamiętaj o tym. A na Mazurach sama rozumiesz, alkohol, dobra zabawa, przystojni faceci...

Ale się uparła!

Ani mi w głowie, mimo ostatnich domowych kłótni, jakieś flirty czy romanse. Byliśmy z Jarkiem małżeństwem od 7 lat, a parą od 10. Pięcioletnia córeczka była ukoronowaniem naszej wyjątkowej miłości.

Jarek wprawdzie nie miał najłatwiejszego charakteru i był porywczy, ale kochał nas najbardziej na świecie.

Na Mazury pojechaliśmy w 14 osób. Wyjazd był w piątek. Szefowa starannie wszystko zaplanowała – zakwaterowanie w ślicznych, jednoosobowych pokojach, pyszne jedzenie, karnety do SPA. Od sobotniego ranka – mnóstwo atrakcji. A wieczorem ognisko i pieczenie kiełbasek.

– Edyta, zawsze wydawałaś mi się taką poukładaną, grzeczną panią zza biurka, a tymczasem jesteś… niezwykłą kobietą. – Wojtek od początku prawił mi komplementy. Może dlatego, że byłam jedną z najmłodszych w naszym gronie? – Jesteś bardzo ładna, wiesz? Pewnie w biurze nie odważyłbym ci się tego powiedzieć, no, ale tutaj… Rozumiesz, zachód słońca, tafla jeziora, ptaków śpiew...

– Czy ty mnie czasami nie podrywasz? Nic z tego nie będzie – pokazałam mu obrączkę na palcu.

– Zaraz tam: podrywasz. Chcę, abyśmy mile spędzili razem czas – udał, że się gniewa i… zanim zareagowałam, cmoknął mnie w policzek.

Przed ogniskiem poszłam do pokoju trochę odpocząć. Kiedy szykowałam się do wyjścia, mimowolnie zrobiłam „świeży” makijaż, ubrałam seksowny sweterek.

– Co ja robię najlepszego! Zachowuję się tak, jakbym szła na randkę – ofuknęłam samą siebie. Ale musiałam przyznać, że… tak właśnie się czułam. I nie wiem, czy to za sprawą kilku kieliszków wina, które wypiłam w ciągu dnia, czy tego cudownego, romantycznego miejsca.

Przy ognisku świetnie się bawiliśmy. Pyszne jedzenie, alkohol i… uwolnienie od domowych obowiązków robiły swoje. Byliśmy wyluzowani, uśmiechnięci.

– Wyglądasz nieziemsko… – Wojtek nachylił się i szepnął mi do ucha. Jego usta musnęły moją szyję.

Poczułam gęsią skórkę. Siedzieliśmy na olbrzymich konarach drzew. Było ciemno. Nikt nie widział, kiedy Wojtek objął mnie ramieniem.

– Przestań – odepchnęłam jego rękę, którą próbował włożyć mi od tyłu pod sweter. Nie zabrał jej.

– Nie robimy nic złego. Jest chłodno, ogrzewam cię – jego usta znalazły się znów tak blisko mojego ucha, że poczułam znajome dreszcze.

Ktoś zaproponował tańce. Co za ulga! Natychmiast się poderwałam, ale Wojtek chwycił mnie za rękę.

– Skoro tańce, to… czy mogę panią prosić? – uśmiechnął się. – Ale wcześniej może wypijemy po piwku? Żeby nogi nam się nie plątały.

Po tym piwku było kolejne, i jeszcze jedno… Wszyscy piliśmy dużo. Na całe szczęście – dzięki temu nikt nie patrzył, co robią inni. A działo się… Wyraźnie widziałam, że nasza księgowa Monika całowała się pod drzewem z kierowcą Michałem. Szefowa Agnieszka obściskiwała się z Romanem, moim bezpośrednim kierownikiem. Widziałam to… i wcale jakoś mi nic nie przeszkadzało.

– Pierwszy raz jesteś na takim wyjeździe? Edytko, baw się i relaksuj. Zapomnij o problemach. Ja ci w tym pomogę – Wojtek szybkim, mocnym ruchem pociągnął mnie za sobą i zaczęliśmy biec parkową alejką.

Zatrzymaliśmy się przy ławce. Ależ pachniały kwiaty na klombach. Poczułam się jak w raju. Sporo wypitego alkoholu sprawiło, że zakręciło mi się w głowie i gdyby Wojtek mnie nie złapał, pewnie wylądowałabym na trawniku.

– Puść mnie głupolu, dam sobie radę – zażartowałam, gdy trzymał mnie w ramionach.

– Nie zamierzam. Jesteśmy teraz tutaj tylko ja i ty – pocałował mnie namiętnie. A potem zaczął przez sweter pieścić moje piersi. Nie oponowałam. Całkowicie mu uległam…

Kochaliśmy się na ławce. Było cudownie. Nie pamiętam, jak znalazłam się w swoim pokoju. Wiem tylko, że… znów z Wojtkiem zaczęliśmy się kochać. Gdy obudziłam się rano, leżał obok mnie. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.

– Boże, co ja najlepszego zrobiłam. Wynoś się stąd. – obudziłam Wojtka. A kiedy zaskoczony moim wybuchem gniewu wyszedł, zalałam się łzami. W tym samym momencie zadzwoniła komórka. Jarek. Nie odebrałam. Nie mogłam w takiej chwili.

Poszłam do łazienki zwymiotować…

Wojtek zupełnie nie rozumiał, o co mi chodzi, jaki mam problem.

– To była miła wyjazdowa przygoda o której nikt nigdy się nie dowie – powiedział, kiedy autokar przywiózł nas już do Warszawy. – Nie miej wyrzutów sumienia. Przecież wszyscy tak bawią się w delegacjach…

Nieważne, jak Wojtek by to tłumaczył, ja czułam się podle. Zwłaszcza, że Jarek przywitał mnie czule, wyraźnie szczęśliwy, że jestem.

– Drugi raz cię nie puszczę! Ależ tęskniłem. Przepraszał za to przed wyjazdem. Kocham cię – mocno mnie przytulił. Udałam, że boli mnie głowa. Gdy położyłam się do łóżka, zaczęłam płakać do poduszki.

Nie rozumiałam, dlaczego Wojtek nagle chciał się ze mną spotkać w piątkowy wieczór. Siedział w kawiarni blady, nerwowo przekładał w palcach łyżeczkę do herbaty.

Zrobiłem badania na nosicielstwo. Właśnie odebrałem wyniki. Jestem pozytywny. Mam HIV – powiedział bez żadnego wstępu. Potem zamilkł. A po chwili… Złapał się za głowę, był wyraźnie zrozpaczony. – Boże, co ja zrobiłem najlepszego! Jeden jedyny raz z tą dziewczyną. I to pół roku temu. Dzwoniła do mnie przed tygodniem. Nic ci nie mówiłem, bo byłem pewien, że to niemożliwe. Ale badania nie kłamią. To po mnie...

– Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ja… Mój mąż… Przecież ja od tamtego razu na Mazurach spałam z Jarkiem. – nogi się pode mną ugięły. Zaczęłam się trząść, choć wieczór był ciepły.

– Edyta, spójrz na mnie! Wcale nie musisz być chora. Pewnie tylko ja…

– Nie muszę?! Uprawialiśmy seks bez zabezpieczeń! Jak mogłeś?!

– Nie miałem pojęcia, że tamta dziewczyna była chora. Ona zresztą też nie. Myślisz, że jak ja się czuję? Właśnie dowiedziałem się…

– Nic mnie to nie obchodzi. Jeśli przez ciebie i ja mam HIV, zabiję cię. – poderwałam się z takim impetem od stolika, że przewróciłam krzesło.

Potem pojechałam do Aśki

O wszystkim jej opowiedziałam. Nie miałam komu innemu. A komuś musiałam. To, co przed chwilą usłyszałam, sprawiło, że najchętniej już teraz rzuciłabym się pod samochód.

– Boże, Edytko… Tak mi przykro. Jutro idziesz na badania. Koniecznie. Nie wolno ci czekać. Na pewno jesteś zdrowa, zobaczysz– przyjaciółka pocieszała, jak tylko umiała.

A jeśli nie? Nie dość, że zdradziłam męża, to jeszcze mogłam na niego ściągnąć śmiertelną chorobę. Przecież na to się umiera! – szlochałam.

– Edyta, bycie nosicielem wirusa HIV, a chorym na AIDS to dwie różne sprawy. Poza tym… daj spokój. Nie myśl o tym w taki sposób. Pamiętaj, że bez względu na wszystko będę obok ciebie. Zawsze. Pójdę z tobą na te badania – Asia była niezwykła.

Jarek widział, kiedy wróciłam, że coś jest nie tak. Wykręciłam się tym, że mam… okres.

– No tak, trudne dni. Wiesz co, jak tylko oddam jutro projekt klientowi, przez weekend zajmę się Gabrysią, a ty sobie odpocznij, idź na zakupy – cmoknął mnie w czoło.

Zamiast na zakupy poszłam na badania

Aśka tak, jak obiecała, cały czas była przy mnie. Oczekiwanie na wyniki było koszmarem. Kilka dni! Poprosiłam sąsiadkę, która jest naszą lekarką rodzinną, aby wystawiła mi zwolnienie z pracy na tydzień.

– Chyba łapie mnie jakaś grypa, czuję się okropnie. Wolę posiedzieć w domu, w firmie połowa zakatarzona – skłamałam. A Jarek troskliwie się mną zajmował.

– Jak ja mu spojrzę w oczy, jeśli jestem chora? Jeśli on też jest?! – zadręczałam się wciąż tymi samymi myślami. – Chyba skoczę z mostu. Dla mnie wtedy życia już nie będzie…

Najdłuższe dni oczekiwania w moim życiu. Najgorsze. Najdramatyczniejsze. I wreszcie…

Byłam zdrowa!

Kiedy okazało się, że wyniki są ujemne... Tego dnia jakbym narodziła się na nowo. Poszłam do kościoła i klęczałam przez godzinę przed ołtarzem, dziękując Bogu, że oszczędził moją rodzinę. Po powrocie do domu zaczęłam zastanawiać się nad moim życiem. Podjęłam kilka decyzji.

Czekałam na powrót Jarka z pracy. Miałam dla niego „wiadomości”.

– Rezygnuję z pracy. Jutro złożę wypowiedzenie. Chcę zająć się Gabrysią. No i chyba przydałoby się popracować nad powiększeniem naszej rodzinki – powiedziałam wzruszona do męża. Ależ się ucieszył. Zawsze powtarzał, że powinnam więcej czasu spędzać z córeczką. No i marzył o drugim dziecku.

– Ale skąd nagle taka decyzja? Coś się stało kochanie? – spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony.

– Nic się nie stało. Po prostu kocham ciebie i Gabrysię ponad życie. Kiedy siedziałam na zwolnieniu w domu, wszystko zrozumiałam. Jesteście dla mnie najważniejsi – przytuliłam się do męża.

Nigdy nie powiem mu o zdradzie. 

Czytaj także:
„Moja przyjaciółka jest pasożytem. Żeruje na moim dobrym sercu. Załatwiłam jej pracę, a ona okradła biedną staruszkę..."
„Lilka skłamała, że się zabezpiecza. A ja naprawdę nie planowałem kolejnego dziecka, ani nawet kolejnego związku”
„Była żona mojego faceta dzwoniła do niego codziennie i sabotowała nasz związek. Czasem wisieli na telefonie 2 godziny"

Redakcja poleca

REKLAMA