„Sprawiłam mężowi wyjątkowy prezent na Gwiazdkę. Tak go zaskoczył, że z pawlacza wyjął walizkę, spakował się i wyszedł”

mężczyzna z prezentem fot. Getty Images, Westend61
„– Nie tak się umawialiśmy – wycedził w końcu przez zaciśnięte zęby. Na jego twarzy nie było radości, a w głosie pojawiło się rozdrażnienie. – Co ty sobie wyobrażałaś?! – wykrzyknął”.
/ 06.12.2024 20:00
mężczyzna z prezentem fot. Getty Images, Westend61

Kiedy wychodziłam za mąż za Adama, to oboje ustaliliśmy, że nie będziemy spieszyć się z powiększeniem rodziny. Ale wraz z upływem lat zaczęłam odczuwać instynkt macierzyński i coraz bardziej zaczęłam naciskać na męża na to, aby zgodził się na dziecko. Ale on nie chciał. W końcu postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. I to był początek końca naszego małżeństwa.

Odraczyliśmy decyzję o dziecku

Kiedy poznałam Adama, to byłam w trudnym momencie swojego życia. Nie tylko rozstałam się w facetem, z którym wiązałam swoją przyszłość, ale także dowiedziałam się, że nie mam szans na awans. Co więcej – szef poinformował mnie, że ze względu na kiepską sytuację finansową firmy, jestem na liście do zwolnienia. Dlatego gdy tego dnia wracałam do domu, to miałam dosyć wszystkiego. I wtedy pojawił się Adam. Spotkałam go w bibliotece, gdy podobnie jak ja poszukiwał najnowszej powieści mojego ulubionego autora.

– Też go pani lubi? – zapytał, gdy kręciliśmy się przy półce z kryminałami. A gdy przytaknęłam, to od razu zaczął opowiadać, co go tak zafascynowało w tych opowieściach. Słuchałam go jak urzeczona, bo w końcu spotkałam osobę, która też lubiła tak dziwaczne pióro i tak poplątane historie.

– To może kawa? – zaproponowałam w końcu. I od razu się zaczerwieniłam, gdyż do tej pory nigdy pierwsza nie proponowałam facetowi spotkania. 

Adam tylko się uśmiechnął i ochoczo przytaknął. Od tego momentu już zawsze przy kawie prowadziliśmy rozmowy o przeczytanych książkach.
Kilka miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu doszliśmy do wniosku, że chcemy iść razem przez życie. Szybko ustaliliśmy datę ślubu i razem zamieszkaliśmy. Jednak zanim powiedzieliśmy sobie sakramentalne „tak”, to ja musiałam o czymś poinformować Adama.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam któregoś popołudnia. A gdy spojrzał na mnie zaskoczony, to przez myśl przeszła mi myśl, że być może właśnie teraz rozbijam nasz związek. – Nie chcę mieć dzieci. A przynajmniej nie w najbliższej przyszłości – wydusiłam z siebie.

Adam spuścił głowę, a ja pomyślałam, że właśnie stało się najgorsze. Ale myliłam się.

– Dobrze, że o tym mówisz – usłyszałam. – Bo tak się składa, że ja też nie planuję zostać ojcem – dodał po chwili. A ja przez chwilę nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.

– To dobrze – powiedziałam tylko. A potem mocno przytuliłam Adama i pomyślałam sobie, że najszczęśliwsi będziemy tylko we dwoje. I nawet do głowy nie przyszło mi to, że za kilka lat sytuacja się zmieni o sto osiemdziesiąt stopni. Ale ta zmiana będzie dotyczyła tylko mnie.

Instynkt dał o sobie znać

Przez kilka pierwszych lat małżeństwa byliśmy najszczęśliwszą parą pod słońcem. I chociaż zarówno nasi rodzice, jak i znajomi wciąż pytali nas o to, kiedy zdecydujemy się na dziecko, to my nie zmienialiśmy zdania.

– Mamy jeszcze na to czas – mówiłam za każdym razem, gdy ktoś pytał, czy nie planujemy powiększyć rodziny.

Adam był mniej dyplomatyczny i wprost informował wszystkich zainteresowanych, że nie zamierzamy starać się o potomka. A gdy ktoś okazywał zdziwienie lub oburzenie, to mój mąż od razu ucinał dyskusję i mówił, że to przecież nie jego sprawa.

– Nikt nie będzie układał nam życia – denerwował się za każdym razem, gdy musiał tłumaczyć powody naszej decyzji. A ja się z nim zgadzałam. Przynajmniej do pewnego momentu.

Doskonale pamiętam dzień, w którym poczułam, że w moim życiu jednak mi czegoś brakuje. Moja przyjaciółka właśnie urodziła synka i poprosiła mnie, abym została jego chrzestną. A kiedy spojrzałam w oczy mojego chrześniaka, to poczułam, że mięknie mi serce.

– Wciąż nie zmieniłaś zdania? – usłyszałam. I chociaż Anka nie powiedziała co ma na myśli, to ja doskonale wiedziałam.

– Nie wiem – odpowiedziałam w końcu. Ale w moim głosie pojawiła się niepewność. Bo właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że posiadanie dziecka wcale nie jest takie złe. A ja chyba dorosłam do tego, aby w końcu zostać mamą.

Postanowiłam porozmawiać o tym z Adamem. I tak szczerze powiedziawszy miałam nadzieję, że mój mąż także zmienił zdanie i doszedł do wniosku, że przyszedł czas na powiększenie rodziny. Myliłam się.

– Zwariowałaś?! – usłyszałam, gdy tylko podzieliłam się z nim swoimi przemyśleniami. – Przecież kilka lat temu coś ustaliliśmy. I w moim przypadku nic się nie zmieniło.

– Ale... – próbowałam coś tłumaczyć. Tak szczerze powiedziawszy, to byłam zaskoczona gwałtowną reakcją swojego męża.

– Nie ma żadnego „ale” – przerwał mi Adam. – Nie będziemy mieć dzieci. I tyle w tym temacie – powiedział. A potem ubrał się i poszedł na swój codzienny trening. A ja zostałam sama ze swoimi myślami. I niemal natychmiast zaczęłam opracowywać plan, który miałby zmienić nastawienie mojego męża do powiększenia rodziny.

Postawiłam go przed faktem dokonanym

Przez kilka tygodni zastanawiałam się jak namówić Adama na to, abyśmy jednak zostali rodzicami. Kilkukrotnie rozpoczynałam temat, ale mój mąż nie chciał kontynuować tej rozmowy.

– Magda, przecież coś ustaliliśmy – mówił zirytowany. – Od początku nie chciałem mieć dzieci. I nic się nie zmieniło – dodawał. I zupełnie nie przyjmował do wiadomości tego, że w moim przypadku zmieniło się bardzo wiele.

Ja po po prostu dorosłam do tego, aby w końcu zostać matką. Synek mojej przyjaciółki uświadomił mi, że przez te wszystkie lata małżeństwa czegoś mi brakowało. I tym czymś było macierzyństwo.

– Chcę mieć dziecko – żaliłam się przyjaciółce. – Ale Adam jest przeciwny – dodawałam po chwili.

Anka próbowała mnie namówić na szczerą rozmowę z mężem. Ale gdy powiedziałam jej, że Adam nawet nie chce o tym słyszeć, to wpadła na szatański pomysł.

– Postaw go przed faktem dokonanym – powiedziała mi któregoś dnia. A gdy spojrzałam na nią zaskoczona, to dodała, że to jedyne wyjście.

– Teraz mówi, że nie chce dziecka. Ale gdy okaże się, że zostanie ojcem, to oszaleje ze szczęścia – przekonywała mnie.  – Nie ma innej opcji – dodała, gdy tylko zobaczyła moje wahanie.

Ale ja nie byłam taka pewna jak ona. Znałam swojego męża i doskonale wiedziałam, że on autentycznie nie chce zostać ojcem. Ale tak bardzo chciałam zostać matką, że postanowiłam to zignorować.

– Tak zrobię – powiedziałam w końcu. A że dużymi krokami zbliżała się Gwiazdka, to postanowiłam, że potraktuję to jako swego rodzaju prezent świąteczny.

– Zobaczysz, że się ucieszy – zapewniła mnie Anka. A ja uwierzyłam w magię świąt i stwierdziłam, że mój mąż na pewno ucieszy się z podarunku, jaki mu wręczę. No cóż – byłam naiwna.

Mąż nie ucieszył się z prezentu

Przez kilka kolejnych dni jeszcze się wahałam. Podskórnie czułam, że oszukiwanie Adama nie jest najlepszym pomysłem na budowanie przyszłości. Ale w końcu się zdecydowałam. Kilka dni po podjęciu decyzji odstawiłam tabletki antykoncepcyjne. I od razu dopisało mi szczęście, gdyż kilka tygodni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. „To zmieni wszystko” – pomyślałam szczęśliwa. I faktycznie wszystko się zmieniło.

Wigilię spędzaliśmy u moich rodziców. I to był nasz ostatni wspólny wieczór. Następnego ranka wręczyłam mężowi swój świąteczny prezent.

– Dlaczego dzisiaj? – zapytał.

Bo to szczególny prezent – powiedziałam.

Z zapartym tchem obserwowałam, jak Adam rozpakowuje świąteczne pudełeczko. Gdy zobaczył, co się w nim znajduje, to ze zdziwienia nabrał powietrza. „Jednak się ucieszył” – błędnie zinterpretowałam jego reakcję.

– Co to ma znaczyć? – usłyszałam w końcu. Adam trzymał w dłoni mój test ciążowy i patrzył na mnie ze zdziwieniem.

– To co widzisz – odpowiedziałam z uśmiechem. I od razu zrobiłam krok do przodu, bo byłam pewna, że mój mąż mnie przytuli i powie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Myliłam się.

– Nie tak się umawialiśmy – wycedził w końcu przez zaciśnięte zęby. Na jego twarzy nie było radości, a w głosie pojawiło się rozdrażnienie. – Co ty sobie wyobrażałaś?! – wykrzyknął.

A kiedy spojrzałam na niego, to już wiedziałam, że mój pomysł był błędem. I nie pomyliłam się.

– Co ty robisz? – zapytałam drżącym głosem, gdy Adam zaczął się pakować.

– Wyprowadzam się – usłyszałam. – To koniec naszego małżeństwa.

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Ale mój mąż nie żartował. Kilka minut później opuścił nasze mieszkanie, a po nowym roku złożył pozew o rozwód. „Spotkamy się w sądzie” – napisał mi sms-a, gdy próbowałam się do niego dodzwonić.

Zostałam sama. I chociaż spełnię swoje marzenie o byciu mamą, to swoje dziecko będę wychowywać w pojedynkę. Czy żałuję swojej decyzji? Nie. I chociaż nie mogę pogodzić się z decyzją Adama, to uważam, że mimo wszystko postąpiłam słusznie. I cały czas mam nadzieję, że jednak będzie chciał być ojcem dla naszego dziecka.

Magdalena, 33 lata

Czytaj także:
„Nikt nie wie, że porzuciłem dziewczynę w ciąży. Nie będę sobie niszczył życia dzieckiem, którego nie chcę”
„Były mąż liczył na płomienny romans w sanatorium, a ja zgotowałam mu piekło. Zapomniał, co zrobił mi 20 lat temu”
„Mąż uwierzył, że na awans zapracowałam w sypialni szefa. Zdębiałam, gdy odkryłam, kto otworzył tę puszkę Pandory”

Redakcja poleca

REKLAMA