„Były mąż liczył na płomienny romans w sanatorium, a ja zgotowałam mu piekło. Zapomniał, co zrobił mi 20 lat temu”

dojrzała kobieta fot. Getty Images, Morsa Images
„Nie widziałam go od sprawy rozwodowej, czyli od prawie 20 lat. Gdyby się nie odezwał, na bank bym go nie poznała. Wyłysiał, mocno przytył i – mówiąc dosadnie – zdziadział. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, bo poczułam dziką satysfakcję”.
/ 03.12.2024 21:15
dojrzała kobieta fot. Getty Images, Morsa Images

Kiedy mąż zostawił mnie dla jakiejś małolaty, mój świat legł w gruzach. Któregoś dnia chłodnym i pozbawionym uczuć głosem oznajmił, że się zakochał i z nami koniec. Nie omieszkał dodać, że to moja wina. „Strasznie się zaniedbałaś” – skwitował i wyszedł z mieszkania, jak gdyby nigdy nic.

Długo dochodziłam do siebie

Moja świętej pamięci mama zawsze mi powtarzała, że dla Andrzeja jestem za dobra i że facetowi nie można podawać wszystkiego na tacy. Ona i ojciec nie byli udanym małżeństwem – za nic nie potrafili się dogadać i nadawali na odmiennych falach. Niemniej została z nim do jego śmierci, a dwa lata później straciłam także i ją. Dziś wiem, że miała rację.

Pragnęłam Andrzejowi nieba przychylić – tak bardzo go kochałam. Byłam przekonana, że nasza love story będzie wieczna, ale stało się inaczej. Po jakimś czasie zrozumiałam, że doszło do tego, bo wcale nie mnie kochał – gdyby kochał, żadna kobieta poza mną nie miałaby do niego dostępu. Stracił głowę dla panienki, która mogłaby być jego córką. Poleciał na ładną buzię, duży biust i długie nogi. Zostawił mnie dokładnie w przeddzień moich 40. urodzin. Nie ma co, wymarzony prezent…

– A może on miał rację? – przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. – Faktycznie się zapuściłam.

– Daj spokój, to dupek. Nie wie, co stracił – prychnęła Jolka, najlepsza na świecie przyjaciółka, na którą mogłam liczyć bez względu na okoliczności.

Uważnie taksowałam twarz patrzącą na mnie z naprzeciwka. Widziałam zmęczoną i doszczętnie załamaną kobietę z podkrążonymi oczami, szarą cerą i koszmarnymi odrostami.

– Jezu, jak ja wyglądam – westchnęłam ciężko i się rozpłakałam.

Jolka podeszła i mocno mnie przytuliła. Odkąd pamiętam, miała alergię na Andrzeja i szczerze go nie znosiła, z czym zresztą wcale się nie kryła. Nie bez powodu nie podobało mu się, że się z nią przyjaźnię. Teraz została mi tylko ona. Miałam jeszcze córkę, ale przecież nie będę dziecka obciążać własnymi problemami. Pomimo że miała 18 lat, nie rozumiała, jak ojciec mógł zrobić coś takiego, a ja nie umiałam jej tego wytłumaczyć. Poza tym Ania lada dzień wyfrunie z domu, w którym zostanę sama niczym palec.

W końcu się podniosłam

Dzisiaj, jak przypominam sobie tamten dzień, nie mogę uwierzyć, że byłam w ogóle w stanie podnieść się po tak bolesnym upadku. Gdyby nie przyjaciółka, nie dałabym rady. Niemalże siłą zaciągnęła mnie na terapię. Któregoś razu niechcący usłyszałam jej rozmowę z Anią – moja córka dziękowała Jolce ze łzami w oczach za okazane mi wsparcie i pomoc.

Dwa lata po rozwodzie byłam zupełnie innym człowiekiem. Całą energię, którą przez szereg lat obdarzałam Andrzeja, skierowałam na siebie. Rzuciłam etat i założyłam własną pracownię krawiecką – coś, o czym marzyłam od dawna, ale nie miałam odwagi się tym zająć. W głównej mierze pewnie dlatego, że Andrzej się naśmiewał – uważał, iż to głupie i zachodu niewarte.

Bardzo się pomylił, bo firma prosperowała świetnie. Oprócz tego zadbałam o zdrowie i wygląd. Odzyskałam wiarę w to, że jestem atrakcyjną kobietą. Oglądali się za mną młodzi mężczyźni, ale nie miałam ochoty na romanse. Odkąd zaznałam spokoju w sercu, facet nie był mi do niczego potrzebny.

Los postawił Andrzeja na mojej drodze

Na wyjazd do sanatorium namówiła mnie Jolka – nikt inny nie byłby do tego zdolny.

– Dobrze ci to zrobi, odpoczniesz i się zrelaksujesz, bo harujesz jak wół.

To niesamowite, że lata mijały niczym szalone, a nasza przyjaźń wciąż trwała. Jolka nie mogła pojechać, bo właśnie po raz trzeci została babcią i była cała w skowronkach. Na punkcie swoich wnucząt miała kompletnego fioła. Doskonale ją rozumiałam, chociaż miałam tylko jedną wnuczkę, którą kochałam ponad wszystko. Tak czy siak, posłuchałam przyjaciółki i wykupiłam sobie turnus.

W rzeczy samej sporo pracowałam, ale naprawdę uwielbiałam to, czym się zajmowałam. Czułam jednak, że potrzebuję chwili wytchnienia. No cóż, miałam 60. na karku, PESEL dawał już nieco we znaki, aczkolwiek na ogólną kondycję narzekać nie mogłam. Jolka była stałą bywalczynią sanatoriów i była zdania, że to fantastyczna sprawa, dopóki zdrowie się całkowicie nie sypie. Postanowiłam zatem nie pierwszy raz jej zaufać, bo dotychczas sceptycznie podchodziłam do tego tematu.

– Bożena? O mój Boże, wyglądasz rewelacyjnie – głos, który właśnie usłyszałam za swoimi plecami, poznałabym wszędzie, bo należał do mojego byłego męża.

Odwróciłam się i dosłownie mowę mi odebrało. Zapamiętałam Andrzeja jako przystojnego mężczyznę o bujnej czuprynie i wysportowanej sylwetce. Po tym wszystkim pozostało już tylko odległe wspomnienie. Nie widziałam go od sprawy rozwodowej, czyli od prawie 20 lat. Gdyby się nie odezwał, na bank bym go nie poznała. Wyłysiał, mocno przytył i – mówiąc dosadnie – zdziadział. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, bo poczułam dziką satysfakcję. Kiedyś mi zarzucił, że nie wyglądam jak seksowna kocica, a teraz sam prezentował się jak wyliniały kocur. Karma jednak działa.

– Och, Andrzej, to naprawdę ty? – nie mogłam się powstrzymać od uszczypliwości. – Co tu robisz?

– Wiesz, jak to jest, w tym wieku zdrowie się sypie – sapnął, świdrując mnie wzrokiem. – Zazdroszczę, bo w twoim przypadku czas działa wyłącznie na korzyść.

– To wyłącznie moja zasługa – odparłam życzliwie, ale i stanowczo, co bardzo go speszyło.

– Może miałabyś ochotę napić się ze mną kawy? – zapytał.

– Może i bym miała, ale na pewno nie w tej chwili – odparłam i poszłam w swoją stronę, wciąż nie dowierzając, że tak mocno się zmienił wizualnie.

Liczył, że przyjmę go z powrotem

Przyjechaliśmy na ten sam turnus, nie było zatem opcji, aby się nie widywać. W końcu dałam się zaprosić na kawę. Kiedy siedzieliśmy przy stoliku, czekając na zamówienie, panowała między nami niezręczna cisza. Czekałam, aż ją przerwie. Byłam ciekawa, co ma do powiedzenia. Z nieukrywaną ulgą odnotowałam to, że nie darzyłam go już uczuciem – wyleczyłam się z miłości do niego, aczkolwiek drobny sentyment pozostał. Jak by nie patrzeć, byliśmy małżeństwem 15 lat.

– Chcę cię przeprosić – wreszcie przemówił. – Postąpiłem okropnie i do dziś mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Czy mi wybaczysz?

– Już dawno to zrobiłam – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Ani go nie kochałam, ani nie żywiłam do niego urazy.

– Na pocieszenie mogę dodać, że tamten związek okazał się niewypałem.

– Mnie pocieszać nie musisz, sam dokonałeś takiego wyboru.

– Wiem, wiem – stęknął nieporadnie. – Nigdy nie spotkałem kogoś takiego, jak ty. Byłem głupcem. Na własne życzenie straciłem prawdziwy skarb.

– Masz rację, to stało się na twoje życzenie.

Jego nadzieje były płonne

Zaczął wypytywać, jak poukładało się moje życie, bo Ania mu nie chciała o tym opowiadać. Dużo wysiłku włożył w odbudowanie relacji z córką. Z tego, co się orientowałam, mieli poprawne stosunki – można rzec, że dyplomatyczne, bo Ania nigdy nie wybaczyła mu jego występku.

– Słuchaj, mam takie pytanie… Czy jest możliwość, abyśmy spotykali się od czasu do czasu?

Posłałam mu pełne zdumienia spojrzenie.

– Andrzej, nie ma szans, żebyś wrócił do mojego życia. Ja ten rozdział zamknęłam – siedział jak zbity pies, a mnie wcale nie było go szkoda.

– Tak myślałem – w jego głosie pobrzmiewała nuta rozczarowania – ale musiałem zapytać.

Nie do wiary, że przeszła mu przez głowę myśl, że przyjęłabym go z powrotem. Przez 20 lat nie uczynił niczego w celu naprawienia popełnionego błędu, a przeprosił tylko dlatego, że spotkaliśmy się przypadkowo w sanatorium. Miała prawo tak właśnie zinterpretować zaistniałą sytuację. Nie mam pojęcia, czy się zmienił, ale szczerze powiedziawszy, nie była to już moja sprawa.

Bożena, 60 lat

Czytaj także:
„To, że mam 60 lat na karku nie oznacza, że położę się do grobu. Mam w sobie jeszcze trochę życia”
„Już teraz wiem, ile znaczyłam dla moich dzieci. Razem z oszczędnościami życia, straciłam też rodzinę”
„Córka myślała, że będę na każde jej zawołanie. Nie chcę wycierać wnukom gili, wolę rozciągać się na macie”

Redakcja poleca

REKLAMA