Adam jest starszy ode mnie tylko o 14 miesięcy. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Jak graliśmy w piłkę nożną, to razem. Potem była wspólna fascynacja NBA – więc zaczęliśmy trenować koszykówkę.
W ósmej klasie obaj po raz pierwszy się zakochaliśmy. Niestety, co było do przewidzenia, w tej samej dziewczynie. Aneta miała piękne, długie kasztanowe włosy i niezwykłe zielone oczy. To przez nią pokłóciliśmy się tak na serio po raz pierwszy w życiu. Sytuacja rozwiązała się na szczęście sama – Aneta zaczęła chodzić z Pawłem z równoległej klasy. Obaj mieliśmy złamane serce. I to nas znowu zbliżyło.
Moją wybranką była Basia, Adama – Lidka
W ogólniaku razem graliśmy w reprezentacji szkoły w koszykówce. Wspólne treningi, wyjazdy, imprezy. Ponownie zakochaliśmy się znowu w tym samy czasie, ale na szczęście tym razem w innych dziewczynach. Moją wybranką była Basia, Adama – Lidka
Basia wyjechała na studia do innego miasta – i tyle ją widziałem. Adam z Lidką był jeszcze dwa lata. Zostawił ją dla Eli, jego późniejszej żony. Pobrali się zaraz po studiach. Oczywiście byłem świadkiem na ślubie. Na weselu przedstawiłem rodzicom Ankę – moją narzeczoną. Pobraliśmy się półtora roku później.
Nasi synowie – Janek i Tomek – urodzili się w odstępie kilku miesięcy. Znowu spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Wspólne weekendowe wypady, wakacje. Dziadkowie mieli działkę za miastem. Przez całe nasze dzieciństwo stała na niej tylko szopa na narzędzia. Jeździliśmy tam na ogniska, pograć w piłkę. Jak dziadek przeszedł na emeryturę, zaczął budować domek. Ale szło to opornie.
Kiedy Janek i Tomek skończyli rok, okazało się, że dziadkowie mają dla nich prezent (no, właściwie to dla nas wszystkich). Za pieniądze odziedziczone po dalekim kuzynie zbudowali na swojej działce dwa domki letniskowe – jeden dla mojej rodziny, drugi dla brata.
– Wreszcie mam tę cholerną działkę z głowy, jest wasza – oświadczył dziadek.
Pojechaliśmy tam całą rodziną – nasi rodzice oraz Adam i ja z rodzinami – na majówkę. Domki były takie same – dwa pokoje, kuchenko-salon i mała łazienka. Jeden był pomalowany na zielono, drugi na niebiesko.
Przez kilka lat spędzaliśmy tam często weekendy, czasem nawet kawałek wakacji. Anka z Elą po trochu urządzały domki. Moja rodzina rozgościła się w zielonym, Adama – w niebieskim. Chłopcy i tak zawsze spali razem, raz w jednym domku, raz w drugim.
Pierwszy zgrzyt pojawił się 3 lata później
Ela postanowiła zorganizować na działce babską imprezę dla koleżanek z pracy. Ja nie widziałem problemu, ale Anka zaczęła się boczyć.
– No ale my chcieliśmy jechać na ten weekend, potrzebuję świeżego powietrza – oznajmiła (choć mi o tych planach wcześniej nie wspomniała). Udało mi się ją przekonać, że możemy pojechać tydzień później. Niechętnie na to przystała.
A kiedy już tam dotarliśmy, zaczęła szukać dziury w całym. Chodziła po naszym domku i zrzędziła.
– Zobacz, zarysowana ściana. I brakuje szklanki. A gdzie jest krzesło? Artur, zmieniamy zamki. Nie życzę sobie, żeby oni mieli klucz do naszego domku.
Od tamtego czasu zaczęły się kłótnie. Najpierw o działkę (okazało się, że Ela uważa, że zajęliśmy lepszy domek, bo jest w nim więcej słońca, że zużywamy więcej prądu i wody, a płacimy po równo…), a potem już o wszystko (kto powinien robić pierogi na święta, kto zawieźć dziadka do lekarza).
Kłóciły się nasze żony, ale ja i Adam nie mogliśmy udawać, że nas to nie dotyczy. Próbowaliśmy, póki się dało, łagodzić te kłótnie. Ale po śmierci dziadka i babci (zmarli w odstępie kilku miesięcy) zaczęła się prawdziwa afera. Oczywiście o pieniądze.
Okazało się, że w testamencie dziadkowie zostawili działkę Adamowi, a mi kawalerkę. Niby sprawiedliwy podział, ale nasze żony uważały inaczej. Ela uznała, że w takim razie my już wstępu na działkę nie mamy. I postanowiła poruszyć ten temat na urodzinach mamy.
Adam owdowiał kilka lat temu
– Przecież kawalerka nie jest nasza wspólna, sprzedacie ją albo wynajmiecie. To dlaczego macie korzystać z naszej działki? – krzyczała.
– My nie mamy? Do naszego własnego domu?! Tam są nasze meble i sprzęty. Już nie wspomnę, że musiałam go wyremontować, jak urządziłaś tam libację dla swoich psiapsiółek! – darła się Anka.
Od tego się zaczęło. A jak to bywa w rodzinnych sporach, potem każde najdrobniejsze nieporozumienie zamieniało się w problem nie do przejścia. Przestaliśmy się spotykać. Do rodziców na urodziny, imieniny czy święta chodziliśmy w inne dni. Ostatni raz rozmawiałem z Adamem na pogrzebie taty 27 lat temu. I to tylko o podziale kosztów. Mama już wtedy nie żyła. Nie mieliśmy już żadnego powodu, żeby utrzymywać jakiekolwiek kontakty.
Adam owdowiał kilka lat temu. Dowiedziałem się o tym od kuzyna. Ale na pogrzeb Eli nie pojechałem. Od tego samego kuzyna wiem, że kilka lat temu Tomek został tatą. Anka zostawiła mnie dla kolegi z pracy dawno temu. Nasz syn Janek wyemigrował do Australii. Jego dzieci znałem tylko z ekranu komputera. Mieli wszyscy przyjechać na wakacje dwa lata temu, ale wybuchła pandemia.
Miesiąc temu zachorowałem na koronawirusa. Siedziałem w domu dwa tygodnie, miałem dużo czasu. Zacząłem robić porządki. Znalazłem stary album i przeglądałem go przez pół nocy.
Prawie na każdym zdjęciu byliśmy z bratem razem. Z rodzicami, potem z żonami, dziećmi. Kiedy się pokłóciliśmy, mama widać straciła serce do zdjęć, bo album kończy się mniej więcej w tym czasie, kiedy przestaliśmy się spotykać.
Od razu zapytał, czy jestem umieram…
Próbowałem sobie przypomnieć, co tak naprawdę zaszło między nami. Bo przecież problem miały nasze żony. Co ciekawsze, pokłóciły się o pieniądze moje i Adama – to był nasz spadek. Dlaczego przestaliśmy rozmawiać? Nie mogłem sobie przypomnieć nic, co byłoby tak niewybaczalne, by zupełnie zerwać kontakt.
Teraz obaj byliśmy sami. I postanowiłem, że zrobię pierwszy krok. Zadzwoniłem, jak tylko wyzdrowiałem.
– Adam? Chyba pora, żebyśmy porozmawiali… – powiedziałem.
– Co się stało? Jesteś chory? Umierasz?
– Nie. Jestem zupełnie zdrów. I mam nadzieję, że ty też. Ale miałem ostatnio dużo czasu na przemyślenia. I wiesz, nie mogłem sobie przypomnieć, dlaczego przestaliśmy rozmawiać. Ale na wszelki wypadek przepraszam. Jeśli uważasz, że to moja wina, to przepraszam.
– Twoja? No skąd. To wszystko te baby… Artur. Boże, jak ja za tobą tęskniłem. Nie mam pojęcia, dlaczego nie zadzwoniłem dawno temu – Adamowi głos się załamał. – Dziękuję.
Okazało się, że brat dalej ma działkę po dziadkach. Umówiliśmy się na weekend. Przyjechałem jako pierwszy. Mój klucz do furtki sprzed 30 lat (nie wiem, czemu go nie wyrzuciłem) ciągle pasował.
Wspominaliśmy i nadrabialiśmy stracony czas
Widać było, że nikt tu ostatnio nie bywał. Płot w kilku miejscach się zawalił, z domków schodziła farba. Wśród choinek pełno było chaszczy. Ale na drzewie ciągle wisiał, choć już bez siatki, kosz do koszykówki. Zawilgotniały mi oczy.
– Pełno wspomnień, co? – Adam położył mi rękę na ramieniu. Nie słyszałem, kiedy przyjechał. – Też tu dawno nie zaglądałem. Straciłem serce do tej działki. Ale może teraz, razem, doprowadzimy ją do porządku? Bo ja ciągle uważam, że ona jest nasza. I ja też przepraszam. Ustalmy, że obaj daliśmy ciała…
Przegadaliśmy całą noc. Wspominaliśmy i nadrabialiśmy stracony czas. Śmialiśmy się i płakaliśmy. W następną niedzielę poszedłem do Adama na obiad. Poznałem jego synową i wnuczkę. Jasiek i jego żona dołączyli do nas na Skypie.
– A jak już wyremontujemy domki i ta zaraza odpuści, wszyscy spotkamy się na naszej działce – zapowiedział Adam. – Jasiek, trenuj, bo ja i Tomek wyzywamy twojego ojca i ciebie na mecz!
Czytaj także:
„Miałam idealne życie. W domu czekał oddany mąż, a za rogiem gorący kochanek. Jednak zakazany owoc okazał się trucizną”
„On dawał mi kasę, a ja jemu kobiece ciepło i rozkosz. Ten układ przestał mnie cieszyć, więc wymieniłam go na lepszy model”
„Jestem samotną matką bez pracy, za to z długami. Sama sobie zgotowałam ten los. Mogłam nie wychodzić za alkoholika”