„Miałam idealne życie. W domu czekał oddany mąż, a za rogiem gorący kochanek. Jednak zakazany owoc okazał się trucizną”

Kobieta zdradza męża fot. Adobe Stock, New Africa
„Starałam się zapomnieć o Igorze, i nie mogłam. Jego pocałunek obudził we mnie dawno zapomniane uczucia: podekscytowanie i euforię, jakich już nie doświadczałam z mężem. Czułam powiew świeżości, możliwość bycia kimś innym niż nudną, starzejącą się mężatką”.
/ 17.07.2022 12:30
Kobieta zdradza męża fot. Adobe Stock, New Africa

Poznałam mojego męża, kiedy jeszcze oboje byliśmy bardzo młodzi. Początki naszego związku były bardzo burzliwe: dużo namiętności i zazdrości, dużo kłótni i czułych pojednań. Kilka razy się rozstawaliśmy i schodziliśmy, aż wreszcie zrozumieliśmy, że nie umiemy bez siebie żyć, i wzięliśmy ślub.

Po kilku trudnych latach i wypracowaniu kompromisów udało nam się wreszcie niemal idealnie dopasować. Byliśmy nie tylko kochankami i partnerami, ale także przyjaciółmi i bratnimi duszami. Uwielbialiśmy razem spędzać czas. We dwoje wszystko było lepsze.

Długo staraliśmy się o dziecko, na tyle długo, że zrobiliśmy badania i okazało się, że jestem bezpłodna. Bałam się wtedy, że Arek mnie zostawi, że odejdzie szukać „prawdziwej” kobiety, bo ja czułam się wybrakowana i bezwartościowa.

Nie doceniłam go. Nie odszedł, przeciwnie, bardzo mnie wspierał. Powtarzał, że mnie kocha i zawsze będzie kochał, że ja mu całkowicie wystarczam. Ale poprze każdą moją decyzję, czy to dotyczącą in vitro, czy adopcji. Dokładnie przemyślałam wszystkie argumenty za i przeciw i zrezygnowałam z macierzyństwa.

Arek, tak jak obiecał, uszanował i zaakceptował mój wybór. Kolejne lata mijały szczęśliwie i spokojnie. Może zbyt spokojnie?

Zgasł w nas ogień, stabilizacja uśpiła zmysły…

I stało się. Nagle, po szesnastu latach dobrego, zgodnego małżeństwa, zakochałam się w innym mężczyźnie. Nie mogłam uwierzyć, że mi się to przytrafiło. Właśnie mnie! Nie szukałam przygód, nigdy, samo się stało.

Igora poznałam na siłowni i długo nie zdawałam sobie sprawy, że mu się podobam. Po prostu gawędziliśmy ze sobą niezobowiązująco, trochę żartowaliśmy, może flirtowaliśmy, ale to wszystko. Któregoś razu zaproponował mi piwo, a ja się zgodziłam, bo myślałam, że to takie niewinne, koleżeńskie wyjście.

Kiedy mnie pocałował, byłam w szoku, ale… jeszcze bardziej zszokowało mnie, że mi się spodobało. Odepchnęłam go, ale nie od razu…

Zmieniłam siłownię, starałam się zapomnieć o Igorze, i nie mogłam. Jego pocałunek obudził we mnie dawno zapomniane uczucia: podekscytowanie i euforię, jakich już nie doświadczałam z mężem. Te słynne motyle w brzuchu, które trzepoczą skrzydełkami tylko na początku, w fazie zakochania.

Ale było w tym coś więcej: powiew świeżości, możliwość bycia kimś innym niż nudną, starzejącą się mężatką. Jakbym znowu była młoda i miała całe życie przed sobą. To były tak zaskakujące i piękne emocje, że pragnęłam znów je przeżyć.

Zakochał się we mnie na całego!

Walczyłam sama ze sobą, starałam się to w sobie zdusić. Niestety, przegrałam. Może za słabo się starałam, powinnam bardziej.

Wróciłam na dawną siłownię, licząc, że zastanę tam Igora. Po co? Nie myślałam, nie zastanawiałam się, po prostu przyszłam. A on tam był i kiedy mnie zobaczył, jego mina powiedziała mi wszystko. Ja byłam zauroczona, zafascynowana, ciekawa, on zaś… On zakochał się we mnie na całego! To mnie uwiodło. Fakt, że się we mnie zakochał.

Zaczęliśmy się spotykać. Zrezygnowałam z treningów na siłowni, z wyjść do spa, z zakupów z koleżankami – wymieniłam je na czas spędzany z Igorem, w jego domu. Mój mąż się nie zorientował, bo pilnowałam się, żeby wychodzić i wracać o tych samych porach, i tak samo często jak zwykle.

Świetnie kłamałam. Nie wiedziałam, że jestem w tym tak dobra. Prowadziłam podwójne życie i perfekcyjnie się z tym kryłam. Jednak nie ma nic za darmo. Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. Potem sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały, bo Igor zaczął nalegać, bym zostawiła męża.

– Nie macie dzieci, nie kochasz go. Powinnaś od niego odejść, zamiast grać tę komedię – przekonywał mnie.

Nie umiałam mu powiedzieć, że się myli. Nadal kochałam Arka. W ten sposób oszukiwałam ich obu. Na obu mi zależało i nie potrafiłam wybrać. Byli zupełnie różni, dawali mi co innego. Mąż – przyjaźń, spokój, czułość i poczucie bezpieczeństwa; kochanek – namiętność, szaloną radość, romantyzm.

Pewność siebie mnie zgubiła

Wiedziałam, że nie mogę przeciągać podjęcia decyzji w nieskończoność, ale nie umiałam się zdecydować. Myślałam, że mam czas, że to ja rozdaję karty. Pewnego wieczoru, przy kolacji, mąż znienacka oświadczył:

– Wiem o wszystkim.

Patrzyłam na niego w milczeniu, modląc się w duchu, żeby chodziło o coś innego. Te drogie perfumy…

– Wiem o tamtym facecie – uściślił. – Najpierw miałem tylko podejrzenia, potem wynająłem detektywa, żeby się upewnić. Nie wypieraj się, mam wasze zdjęcia.

Kompletnie mnie zatkało. Było mi wstyd, potwornie, ale byłam też zła na Arka i rozczarowana tym, że mnie szpiegował, że wysłał za mną najemnego łapsa. Pogmatwane, gubiłam się w tym, we własnych emocjach, we własnej głowie.

Nie miałam prawa być zła. Ja go zdradzałam, moja wina była większa, ale on też mnie oszukiwał. Udawał, że mi wierzy, a potajemnie kazał mnie śledzić! Byłam niewierną żoną, co zabijało we mnie szacunek do samej siebie.

Okazało się, że byłam też ślepa i zbyt pewna siebie, a mój sprytny mąż potrafił grać i kłamać lepiej niż ja. Bo ja się nie zorientowałam, a on tak. To wszystko oszołomiło mnie do tego stopnia, że już nie wiedziałam, co myślę, co czuję, czego chcę, a czego nie, i co powinnam zrobić.

– Powiedz mi tylko jedno: dlaczego mnie oszukiwałaś, zamiast się rozstać? Nie rozumiem… Dlaczego? – Arek z kolei wydawał się bardziej smutny niż wściekły, co łamało mi serce.

– Bo cię kocham. Nie potrafiłam cię zostawić.

Wreszcie nie musimy się ukrywać!

Skrzywił się z niesmakiem.

– Więc z tamtym to tylko seks?

– Nie. Jego też kocham.

Znowu się skrzywił, tym razem, jakby coś go zabolało. Zdawałam sobie sprawę, że moje słowa go ranią, ale miałam już dosyć kłamstw.

– Musisz wybrać: ja albo on. Możemy naprawić nasze małżeństwo albo zakończyć je z klasą, ale na pewno nie zgodzę się na bycie tym drugim.

Miał rację, ale nie potrafiłam w tamtej chwili niczego postanowić.

– Potrzebuję więcej czasu – powiedziałam. – Wyprowadzę się, żeby to sobie w spokoju poukładać.

– Jak chcesz, nie będę cię zatrzymywał – odparł. – Tylko nie zdziw się, jak już nie będziesz miała do czego wracać.

Zamierzałam zatrzymać się w hotelu, ale kiedy Igor dowiedział się, że „odeszłam” od męża, był wniebowzięty i nalegał, żebym zamieszkała u niego.

To była fatalna pomyłka

– Kocham cię i wreszcie możemy być razem! Chcę cię mieć przy sobie, już nie musimy się ukrywać – przekonywał mnie.

Zgodziłam się. W końcu to dla niego rozwaliłam swoje wieloletnie małżeństwo. Wprowadziłam się do Igora i zaczęliśmy żyć jak prawdziwa para, a nie jak potajemni kochankowie.

Bardzo się starał: robił mi śniadania do łóżka, przygotowywał romantyczne kolacje przy świecach, masował stopy. A mimo to, z każdym kolejnym wspólnym dniem, coraz wyraźniej docierało do mnie, jak fatalną pomyłkę popełniłam.

Byłam z Igorem, a nie mogłam przestać myśleć o Arku! Wciąż zdumiewało mnie, jakim cudem udało mu się wywieść mnie w pole. Jakbym go wcale nie znała…

Wciąż czułam urazę, że mnie oszukiwał i śledził, co przecież nie miało za grosz sensu, bo to ja pierwsza zaczęłam kłamać, co gorsza go zdradzałam. Ale oprócz irracjonalnych pretensji do męża były we mnie także inne emocje: podziw dla jego sprytu i opanowania, a także… tęsknota.

Już po kilku dniach pobytu u Igora złapałam się na tym, że brakuje mi Arka: oglądania serialu na kanapie, spania razem w łóżku, jedzenia przegryzek o północy. Igor… Kiedy mogłam go mieć bez ograniczeń, kiedy przestał być owocem zakazanym oraz nowością, kiedy zaczęło się zwykłe życie, okazał się mało fascynujący. Tak naprawdę wcale go nie kochałam.

Zrozumiałam to ostatecznie, kiedy zaczęłam się wykręcać od seksu. I kiedy popłakałam się z tęsknoty za domem i Arkiem. I kiedy byłam zawiedziona, że mój mąż nie okazał zazdrości, nie huknął pięścią w stół, nie obił rywalowi twarzy, tylko pozwolił mi się do niego wyprowadzić.

Powiedziałam Igorowi, że nic tego nie będzie, i choć błagał, nalegał, spakowałam się i przeniosłam do hotelu. A potem umówiłam się na rozmowę z moim mężem.

Staliśmy naprzeciwko siebie, milcząc

Szłam na spotkanie w parku jak na ścięcie, przejęta, zlękniona i niepewna. Czego mogę się spodziewać? Czy mam w ogóle prawo prosić go o wybaczanie? Czy wolno mi pragnąć, by wciąż mnie kochał i dał mi szansę? Co mam powiedzieć?

Kiedy go zobaczyłam, łzy stanęły mi w oczach, a słowa popłynęły wraz z nimi.

– Nigdy nie byłeś „tym drugim”. Zawsze byłeś pierwszym, najważniejszym i jedynym, ale musiałam cię stracić, żeby to zrozumieć. To taki banał, że aż się rumienię. Przepraszam, bardzo cię przepraszam.

Arek nic nie mówił, tylko patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Zaczął padać śnieg, a my staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy i milcząc. 

– Powiedz coś – poprosiłam.

Nic nie powiedział, tylko zbliżył się, pogłaskał mnie po policzku, a potem mocno przytulił. Zeszliśmy się z powrotem. Moja zdrada nie zniszczyła naszego małżeństwa. Była trudnym testem, musieliśmy wspomóc się terapią, ale dzięki temu zaczęliśmy dbać o naszą miłość i bardziej doceniać siebie nawzajem. Cóż, widać to prawda, że co cię nie zabije, to cię wzmocni…

Czytaj także:
„Szef obiecał mi awans, jeśli pójdę z nim do łóżka. Wyznałam wszystko mężowi, a on... wziął sprawy w swoje ręce”
„Pewien staruszek pomylił numery telefonu i zamiast do swojego syna, napisał sms-a do mnie. Tak poznałam miłość swojego życia”
„Dzieci rozjechały się po świecie. Mają swoje życie i swoje sprawy. Mąż zalega przed telewizorem, a ja czuję się samotna”

Redakcja poleca

REKLAMA