„Ślicznotka z baru miała być moim trofeum, za wszelką cenę chciałem ją zdobyć. Udało się, lecz straciłem więcej niż zyskałem”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„Początkowo nie niepokoiło mnie to aż tak bardzo. Ale po jakimś czasie zacząłem zauważać w zachowaniu Joli zmiany. Już nie była to cicha dziewczyna, lecz kobieta w pełni świadoma własnej atrakcyjności. Zaczęła sobie pozwalać na coraz bardziej otwarte flirty z facetami. Nawet przy mnie!”.
/ 06.08.2022 11:15
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Zawsze uchodziłem za duszę towarzystwa. Kogoś, kto jest w stanie wszystkich rozśmieszyć i rozkręcić każdą imprezę. Dlatego otaczało mnie dość rozrywkowe grono, które lubiło się zabawić. W jego ramach tworzyło się wiele związków damsko-męskich, ale nie były one zbyt trwałe, szybko się rozpadały.

Zobaczyłem ją i oniemiałem

Stały partner był bowiem zawsze jakąś tam przeszkodą w fajnej zabawie. Dlatego ja sam nie miałem ochoty nawiązywać bliższych znajomości z kobietami z mojego towarzystwa, bo uważałem, że nie są warte uwagi. Ale z drugiej strony, ponieważ większość czasu spędzałem z nimi, trudno mi było poznać kogoś innego, wartościowego. A latka leciały i coraz mniejszą ochotę miałem na imprezy, a coraz większą na stabilizację.

Kiedy więc zobaczyłem któregoś dnia w jednym z lokali, gdzie zwykle się bawiliśmy, szczupłą, śliczną blondynkę, która siedziała cichutko przy jednym ze stolików, popijając herbatę z oczami wlepionymi w książkę, pomyślałem, że to może być okazja, by wreszcie poznać kogoś innego. Zerknąłem tylko kątem oka, co czyta blondynka i podszedłem do niej.

– Czytałem to – rzuciłem na powitanie. – Przereklamowane. Lepiej sobie odpuścić.

– Mnie się podoba – odpowiedziała blondynka i wróciła do lektury.

– Koniec cię rozczaruje…

– A może ja lubię rozczarowujące końce? A za to nie przepadam za tanimi podrywaczami?

– Ty też? – uśmiechnąłem się. – Podejdzie taki do ciebie w barze i zaczyna się mądrzyć na temat książki, której w ogóle nie czytał ani nawet o niej nie słyszał…

Przysiadłem się i zaczęliśmy rozmawiać

Roześmiała się i zamknęła książkę. Zaraz też staliśmy się obiektem zainteresowania moich znajomych, którzy machali zachęcająco, abyśmy się do nich dosiedli. Nie zwracałem uwagi na te zaczepki, ale zauważyła je moja rozmówczyni.

– Nie chcesz się przysiąść do swoich znajomych?

– Siedzę z nimi codziennie. Chyba że ty masz ochotę ich poznać?

– Nieszczególnie. Gdy widzę, jak patrzą na mnie twoje znajome, oblewa mnie zimny pot. Najchętniej by mnie udusiły. Wszystkie się w tobie kochają?

– Chyba tak.

– Nie grzeszysz skromnością.

– Pytasz, to odpowiadam. A szczerze mówiąc, nie zauważyłem, żeby któraś była we mnie naprawdę zakochana. Są raczej złe, że się nimi nie interesuję – blondynka wstała. – Idziesz już?

– Tak. Obiecałam mamie, że nie wrócę zbyt późno.

– Jesteś już dużą dziewczynką…

– I dlatego wiem, że niepotrzebne niepokojenie rodziców to dziecinada.

– Dasz mi swój numer telefonu?

– Za słabo się znamy – pokręciła głową.

– Mam na imię Czarek. A ty?

– A ja już muszę iść…

– Przyjdziesz tu jeszcze?

– Raczej nie. Wpadłam tu przypadkiem, bo zmarzłam i chciałam się napić herbaty.

– To już się nie zobaczymy?

– Zawsze możemy gdzieś kiedyś na siebie wpaść przypadkiem – wzruszyła ramionami i odeszła.

To nie był pierwszy raz, kiedy dostałem kosza

I nie chodziło mi o to, że znajomi przy stole zaczęli się ze mnie podśmiewać. Po prostu czułem, że tym razem nie mogę odpuścić. A ponieważ byłem w tym barze stałym bywalcem, nie miałem problemu, żeby wyjść służbowym wyjściem.

Pobiegłem tamtędy jak najszybciej, potrącając dwóch kelnerów. Nie mogłem sobie pozwolić na to, że blondynka gdzieś zniknie. Kiedy wybiegłem na zewnątrz, dopisało mi szczęście, bo zobaczyłem, że dziewczyna idzie akurat w moją stronę. Wyrównałem więc oddech i ruszyłem spacerem naprzeciw niej. Kiedy już byłem dwa metry od niej, udałem zaskoczenie.

– No cześć! Dawno się nie widzieliśmy. Pewnie mnie nie pamiętasz, poznaliśmy się kiedyś w barze. Kto by pomyślał, że na siebie wpadniemy. Mogę cię odprowadzić? Twoja mama się pewnie niepokoi, że tak późno wracasz sama – paplałem, nie dając jej dojść do słowa.

Moje zabiegi chyba sprawiły jej przyjemność, bo pozwoliła odprowadzić się do domu. Dowiedziałem się też, że ma na imię Jola. Numeru telefonu jednak nie poznałem, a pożegnaliśmy się zwykłym podaniem sobie ręki. Nie przejmowałem się tym, bo wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, jak dopnę swego.

Ba, nawet podobało mi się, że to będzie trwało dłużej, bo do tej pory miałem wrażenie, że wszystko dzieje się zbyt szybko. Że świat pozbawiony konwenansów, zalotów, nie stał się przez to bardziej otwarty, ale uboższy. Dlatego stąpałem dalej małymi kroczkami, powoli zmierzając do celu. Osiągnąłem go po trzech miesiącach, kiedy Jola zgodziła się na nieśmiały pocałunek. Ten drobny gest tak mnie ucieszył, że zacząłem myśleć o małżeństwie. Ale wtedy popełniłem ten fatalny błąd…

Stąpałem dalej małymi kroczkami

Od czasu gdy poznałem Jolę, moje kontakty z dawnym towarzystwem stały się rzadsze. Zawsze spotykałem się z nimi bez mojej dziewczyny. Nie bardzo chciałem, żeby ich poznała, bo mogłoby to ją zrazić do mnie. Ona bowiem była całkowitym zaprzeczeniem mojego towarzystwa.

Cicha, stonowana, nawet trochę wycofana. Wolałem rozdzielić te dwa światyAle któregoś dnia Jola zapytała mnie, czemu nie widujemy się z moimi znajomymi. Próbowałem ją zbyć żartem, ale ona była nieustępliwa.

– Wiesz, trochę się ich wstydzę – wyznałem w końcu. – To takie wieczne dzieciaki. Mają już czasem po trzydzieści lat i tylko im imprezowanie w głowie.

– Przecież ty też niedawno taki byłeś.

– Ale już nie jestem. I wiem, że nie chcę już taki być. Ze względu na ciebie…

– A ja myślę, że ty się mnie po prostu wstydzisz i nie chcesz mnie im pokazać.

Wyśmiałem jej podejrzenia, ale Jola była uparta i chciała, żebym jej udowodnił, że się jej nie wstydzę. Dla świętego spokoju zgodziłem się więc, że przedstawię ją znajomym. Byłem pewien, że to towarzystwo jej się nie spodoba i wkrótce zrezygnuje ze wspólnych wypadów. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Jola zaczęła się czuć z moimi znajomymi świetnie a i oni ją polubili. Po miesiącu zaczęła się z nimi widywać nawet wtedy, gdy ja nie mogłem.

Początkowo nie niepokoiło mnie to aż tak bardzo

Ale po jakimś czasie zacząłem zauważać w zachowaniu Joli zmiany, które mi się nie podobały. Już nie była to cicha dziewczyna, lecz kobieta w pełni świadoma własnej atrakcyjności. Nawet przy mnie zaczęła sobie pozwalać na, nieśmiałe z początku, a potem coraz bardziej otwarte flirty z innymi mężczyznami. Trudno to było nazwać zdradą. Na pewno jednak nie mogłem tego zaakceptować.

– Jolu, musimy poważnie porozmawiać. Zmieniłaś się ostatnio... – zacząłem, ona jednak przyjęła to jako komplement.

– Wiem. Czuję, że odżyłam…

– Mam wrażenie, że aż za bardzo. I nie podoba mi się to.

– Dlaczego?

– Nie gniewaj się, ale jak na mój gust stałaś się trochę za bardzo rozrywkowa.

– I kto to mówi? Bawiłeś się przez kilkanaście lat a ja pół roku! – wściekła się.

– Ja się bawiłem wcześniej i teraz już nie mam ochoty.

– Za to ja mam! I jeśli ci się to nie podoba, to możemy się rozstać!

– Słucham?! Chyba nie mówisz serio?

– Nie pozwolę się ograniczać, bo ty uważasz, że czas na zabawę się skończył!

W ten sposób rozstałem się z Jolą. Nie tylko zresztą z nią, ale z całym moim dawnym środowiskiem. Po prostu przestałem do nich pasować. Za to Jola pasowała do nich coraz bardziej.

Czytaj także:
„Rodzice wzięli ślub, bo mama była w ciąży. W domu były ciągle awantury i latały talerze, ale byli razem dla mojego >>dobra<<”
„Przez zdradę męża, wrzuciłam wszystkich facetów do worka z napisem >>drań<<. Nie zasługiwali na miłość mojej córki”
„Szukając miłości, tata trafił na sanatoryjną pijawkę. Łasy na kasę babsztyl zarzucił wędkę na jego portfel i serce”

Redakcja poleca

REKLAMA