– Kobieto, nie teraz! Zajęty jestem, mam wojnę. Wyjdź stąd! – syknął Dawid, nawet nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
Chwilę stałam w progu, nie wiedząc, co ze sobą począć. Wobec jego jawnego chamstwa brakowało mi argumentów czy ciętych ripost, za to szloch dusiłam w gardle… Wycofałam się. Nie chciałam przy nim płakać. Zresztą, na nic by się to zdało. Był równie nieczuły na matczyne łzy co na prośby czy groźby.
Dawid, który skończył 18 lat, teoretycznie był już pełnoletni i takiego traktowania się domagał. Niestety, brał z dorosłości tylko to, co mu odpowiadało. Kompletnie nie liczył się z moim zdaniem ani nerwami. Swoje obowiązki wypełniał niechętnie lub wcale. Uczył się kiepsko, wolał grać na łączach. A przecież matura za pasem!
– Dorosłość polega na braniu odpowiedzialności za własne czyny, tylko dzieci wciąż się bawią – wytykałam mu.
Co się z nim porobiło? Czemu tak mnie traktował? Jak wroga. Nie prosiłam o wiele, tylko by raczył wyjść z Brutusem. Przecież to on chciał psa! A teraz, kiedy staruszek potrzebował częstych wyjść – wykręcał się. Chciałam wierzyć, że nie z lenistwa, tylko dlatego, że ciężko mu było patrzeć na cierpienia psiny. Ale jednak byłam realistką...
Kocham tego faceta, chcę z nim być
Dobrze, że jest Sławek! On sprawiał, że mimo wszystko świat nie wydawał mi się taki zły. Nie liczyłam na uczucie po czterdziestce. Po rozwodzie obiecywałam sobie, że już nigdy nikomu nie zaufam. Uznałam, że mogę żyć bez faceta i bez miłości – bo tak bezpieczniej. Jednak niepostrzeżenie czas uleczył rany i kiedy dwa lata temu poznałam sympatycznego, szpakowatego weterynarza, okazało się, iż jestem gotowa na nowy związek. A połączył nas Brutus, jego problemy ze stawami i kamicą.
Sławek też był rozwodnikiem. Żalił się, że żona od lat była zazdrosna o jego pracę, która wymaga poświęceń. Zarabiał dobrze, ale coś za coś. Klinika działała w trybie całodobowym i miewał dyżury również w nocy. Po pracy też musiał być pod telefonem, na wszelki wypadek. Mnie to nie przeszkadzało. Ceniłam u mężczyzn pasję. Mój mąż jej nie miał, ograniczając zainteresowania do piwa z kolegami, telewizji i przygodnych zdrad… Toteż z góry uprzedziłam Sławka, że jeden skok w bok i z nami koniec. Zareagował śmiechem:
– Tyle pracuję, że nie mam czasu na zdrady! Najwyżej mały flirt z klientką – puścił do mnie oko, ale widząc moją minę, spoważniał. – Wybacz. Za dużo przebywam ze zwierzętami i czasem brak mi wyczucia… Zresztą za krótko się znamy. Skąd masz wiedzieć, że jestem uczciwy?
– Po prostu nie chcę przechodzić przez to jeszcze raz.
– Rozumiem. Ale ja nie zwykłem działać na dwa fronty. Póki jesteśmy razem, oby jak najdłużej, obiecuję, że będziesz jedyna. Czy taka gwarancja ci wystarczy? Wystarczyła. W zupełności!
I jak dotąd Sławek nigdy nie dał mi podstaw do podejrzeń. Trafił mi się los na loterii! Porządny facet bez nałogów, który każdego dnia dowodził, że mnie kocha i jestem dla niego ważna. Ach, gdyby jeszcze synalek nie przysparzał mi tylu trosk! Na przykład absolutnie nie zgadzał się na to, byśmy zamieszkali we trójkę…
Sławek humory Dawida znosił ze stoickim spokojem. Nie dawał się sprowokować, choć często musiałam się rumienić za zachowanie syna. Bo Dawid potrafił być nieprzyjemny, bezczelny. Ignorował przyjacielskie próby zawarcia rozejmu. Na każdym kroku dawał Sławkowi odczuć, że go nie lubi. Nie mówił o nim inaczej jak „ten twój gach”.
Stanął w mojej obronie
Ostatecznie właśnie ten mój gach wziął wilczura na ręce, zniósł po schodach i poczekał, aż psina wydusi z siebie kilka kropel. Potem wrócił, spojrzał w moje załzawione oczy i spytał:
– Mam porozmawiać z gagatkiem? Jak facet z facetem. Za dużo sobie szczeniak pozwala. Rozumiem, że na mnie warczy, próbuje gryźć. Dotąd był tu jedynym samcem, więc walczy o przywództwo w stadzie. Ale sposób, w jaki się odzywa do ciebie, jest skandaliczny, więc…
– Nie! – wystraszyłam się. – Tylko zaostrzyłbyś sprawę. Jemu nie podoba się… – urwałam.
– Że matka ma własne życie? – dokończył. – Że nie jest już na każde jego skinienie?
– To nie jest zły chłopiec, po prostu ciężko przeżył rozwód…
– Rozwiodłaś się pięć lat temu! – prychnął. – Chłop jak byk, a ty go obsługujesz. Nie pomagasz mu w dorośnięciu, Kasiu.
– Nie kłóćmy się – wycofałam się, bo to, co mówił Sławek, boleśnie trafiało w sedno. – Wiem, że fatalnie go wychowałam.
– Nie fatalnie, raczej mało konsekwentnie. A mnie chodzi tylko o ciebie. Widzę, jak przeżywasz chamskie odzywki gnojka. Ale okej, zmieniam temat – ugodowo uniósł ręce. – Dziś niedziela, mam wolne, co robimy?
– Może pójdziemy do kina?
– Świetnie! Usiądziemy sobie w ostatnim rzędzie i poobmacujemy się jak para nastolatków.
– Mówiąc do kina, miałam na myśli film, świntuchu! Poza tym… moglibyśmy zabrać Dawida? Na zgodę. Co ty na to?
– Zostawiam decyzję tobie.
W dobrym humorze udałam się do pokoju syna.
– Dawidku, wybieramy się do kina. Pójdziesz z nami?
Obrócił się wraz z krzesłem, spojrzał zimno i wycedził:
– Daj mi spokój! Gram i mam gdzieś kino i bratanie się z twoim gachem! Czego nie chwytasz, kobieto? Które słowo ci umyka?
Zatkało mnie. Stałam bez ruchu, niezdolna do żadnego gestu. Jego okrutne słowa sparaliżowały mnie… Ale nie Sławka! Wparował do pokoju, podszedł do chłopaka, złapał go za koszulę na karku, potrząsnął jak niesfornym szczeniakiem.
– Jeszcze raz zasuniesz takim tekstem… – zaczął groźnie.
– To co mi zrobisz?! – Dawid próbował się wyrwać z uścisku, ale Sławek mocno go trzymał. Mimo to stawiał się dalej: – Nie twój interes, jak się odzywam do własnej matki! Mamo, nie stój jak żona Lota. Zrób coś!
– Teraz ze mną gadasz – wysyczał Sławek. – Jak się odnosisz do matki, to faktycznie tylko twoja sprawa i twojego sumienia. Ale jak się odnosisz do mojej kobiety, to już moja sprawa! – przygiął hardy kark do stołu, aż Dawid dotknął czołem blatu. – Chcesz być traktowany jak mężczyzna? Proszę bardzo. Po męsku oświadczam ci, że jeszcze raz odezwiesz się takim tonem i takim słowami do mojej kobiety, a dostaniesz po pysku! I mamusia ci nic nie pomoże, zapamiętaj to sobie – puścił go.
Wreszcie poczuł przed nim respekt
Sponiewierany Dawid odskoczył, odsuwając się razem z fotelem. W jego oczach dostrzegłam gniew, niedowierzanie, strach i coś jakby respekt.
– Tylko spróbuj mnie uderzyć! Na policję doniosę! – warknął.
– Trudno. Jak dorosły facet poniosę konsekwencje – oświadczył Sławek, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Zerknęłam na syna. Unikał mojego wzroku. Nie dziwota, został upokorzony. Co też Sławka napadło?! Teraz już nigdy się nie dogadają. Dawid mu nie daruje, a mnie przy okazji…
Oczywiście nie poszliśmy do kina. Przerażona i skołowana, kazałam Sławkowi wyjść z mojego domu… Czyżby to był koniec naszego związku?
Po paru dniach Dawid, jak gdyby nic się nie stało, zapytał:
– A co z twoim gachem? Coś go nie widziałem ostatnio. Taki jest zarobiony?
– Nie, znaczy, no wiesz, trochę się pokłóciliśmy…
– Ale go nie rzucasz? Byłoby szkoda. Spoko koleś. Szanuje cię. Nie to, co ojciec. I uchwyt ma niekiepski. Wkurzył mnie, ale po namyśle muszę mu przyznać rację. Gdyby do mojej dziewczyny ktoś się tak odezwał jak, no wiesz, też mógłby zarobić po gębie. Sorry, mama. Poniosło mnie. Zadzwoń do… Sławka. Niech wpadnie. Będę grzeczny.
Chyba nigdy nie zrozumiem facetów! Ich świat rządzi się jakimiś wilczymi prawami. Stary wilk usadził młodego, skarcił go i… odtąd żyli w zgodzie. Ale przecież o to mi chodziło – by dwaj mężczyźni, których kocham, znaleźli wspólny język. Udało się i nie będę się czepiać.
Czytaj także:
„Syn wyjechał za kasą i zostawił mnie samą na pastwę losu. Martwił się o swój tyłek, nie pomyślał o starej matce”
„Zamiast na plażach Hiszpanii, wylądowałam na zapadłej wiosce. I całe szczęście, bo dzięki temu spotkałam miłość”
„Zazdrościłam siostrze podróży i światowego życia. Po wizycie za oceanem uznałam, że nic nie zastąpi mojego grajdołka”