Nigdy nie rozumiałam koleżanek, które zachwycały się naszymi rówieśnikami. Mało tego – część z nich nie miała nawet nic przeciwko młodszym chłopakom. Ja natomiast wyraźnie dostrzegałam męską niedojrzałość. Matko, jakie oni mieli żenujące tematy! Kiedy z jakimś gadałam, czasami wydawało mi się, że rozmawiam ze swoim siedmioletnim kuzynem! I co gorsza, oni naprawdę potrafili się ekscytować jakimiś gierkami i zabawami na poziomie podstawówki!
Nic nie mogłam poradzić na to, że kiedy poszłam na studia, do każdego nowo poznanego chłopaka w podobnym wieku podchodziłam z rezerwą. Za to po cichu podkochiwałam się w trzech profesorach, którzy jawili mi się jako ci dojrzali, inteligentni i doskonali do prowadzenia każdej, nawet tej niezobowiązującej rozmowy. Potem, gdy byłam na stażu, spodobał mi się jeden z pracowników tamtejszej firmy. Nawet sporo rozmawialiśmy, ale on niestety traktował mnie jak córkę, co było dość irytujące. Wzdychałam więc po cichu do niego i kilku innych atrakcyjnych, starszych facetów, a przy tym byłam nieszczęśliwa, bo zupełnie niespełniona.
Próbowałam z tym walczyć
W końcu uznałam, że nie mogę liczyć na związek z dużo starszym mężczyzną. Co więcej, rodzice nie chcieli o tym słyszeć, a zwłaszcza mama, z którą zawsze byłam dość blisko i po prostu bałam się ją zawieść. Dla świętego spokoju postanowiłam więc poszukać kogoś w podobnym wieku.
Spotykałam się z wieloma chłopakami, ale każde takie wyjście, które moje znajome szumnie nazywały randką, kończyło się totalnym niewypałem. Zwykle szybko kończyły nam się tematy, a wtedy taki facet z natury zaczynał rzucać jakimiś głupimi tekstami, które pewnie miały mi zaimponować. Po drodze wychodziło też, jaki jest płytki i dziecinny, a potem w ogóle nieskupiony na tym, co mówię. Właściwie to moi rówieśnicy nie mieli żadnych planów na przyszłość i w zasadzie, to nie widzieli potrzeby zastanawiania się nad tym, co będzie jutro.
Nie mogłam się na to godzić. Sama planowałam wszystko w najdrobniejszych szczegółach i miałam jasne oczekiwania wobec przyszłości. Dlatego też wyjątkowo czarno widziałam swój ewentualny związek z mężczyzną, którego zaakceptowałaby moja rodzina. I powoli się poddawałam.
Paweł był w porządku
Niespodziewanie jednak poznałam Pawła. Chłopak, który przyczepił się do mnie kiedyś przypadkiem, gdy kupowałam bilet na miejski autobus, wbrew wszelkim przewidywaniom nie działał mi na nerwy aż tak bardzo, jak wszyscy pozostali. Był raptem rok starszy ode mnie, pracował w sklepie z elektroniką i nie miał aż takich dziecinnych pomysłów czy hobby, jak inni młodzi mężczyźni. Jedyne co, to nie opuszczał żadnego meczu piłki nożnej swojej ulubionej drużyny, której nazwy i tak nie zapamiętałam. Zwykle spotykał się wtedy z kolegami przy piwie i razem oddawali się sportowym emocjom.
Ostatecznie starałam się być dla niego miła i dałam się zapraszać na liczne kolacje i spacery. W końcu, ku uciesze rodziców, przyjęłam oświadczyny i stanęłam z nim przed ołtarzem. Sęk w tym, że nogi uginały się pode mną za każdym razem, gdy w pobliżu znalazł się jego ojciec, Tadeusz i to w jego stronę uciekało moje spojrzenie. Co mogłam poradzić na to, że był aż tak pociągający, a przy tym tak bardzo w moim typie!
Fantazjowałam o jego ojcu
Choć trochę mnie to z początku martwiło, regularnie o nim fantazjowałam. Tadeusz był taki męski i dojrzały. Pracował jako analityk finansowy i zawsze miał bardzo dużo do powiedzenia. Uwielbiałam popołudnia, które spędzaliśmy w rodzinnym domu Pawła, bo właśnie wtedy mogłam poznawać kolejne wciągające opowieści teścia, jednocześnie wsłuchując się w cudowne brzmienie jego głosu.
Choć Tadeusz był blisko sześćdziesiątki, wciąż przyciągał wzrok swoim wyglądem i niewymuszoną elegancją. Lubiłam prowadzić z nim długie dyskusje, aż Paweł się podśmiewał, że jestem ukochaną rozmówczynią jego taty. Cóż, miał rację. Nie wiedział jednak, że nie zamierzałam na tym poprzestać.
Zastawiłam na niego pułapkę
Nadeszła taka chwila, że po prostu nie mogłam już dłużej ze sobą wytrzymać. Budziłam się i myślałam o teściu. Siedziałam w pracy i zamiast skupić się na wykonywaniu obowiązków zastanawiałam się, jakby to było, gdyby udało mi się zaciągnąć go do łóżka. I w końcu, po wielu miesiącach oczekiwania, nadarzyła się idealna okazja.
Teściowa nosiła się z zamiarem wyjazdu na weekend do przyjaciółki, która miała jakieś poważne problemy. Mimo wszystko, nie chciała zostawiać Tadeusza samego. Tymczasem tak się złożyło, że Paweł jechał gdzieś z kolegami i miał wrócić dopiero późnym wieczorem w niedzielę. Przekonałam więc jego matkę, że mogę dotrzymać towarzystwa jej mężowi i przy okazji zająć się domem.
Kiedy już znalazłam sam na sam z jego ojcem, nie wierzyłam we własne szczęście. Wyczekałam moment i przyszłam do niego do salonu w obcisłej, czerwonej sukience. Zadbałam też o dosyć mocny makijaż oraz delikatny, artystyczny nieład na głowie.
– Nie myślałeś czasem o tym, żeby trochę zaszaleć? – spytałam, opierając się o ścianę. – No wiesz, pójść na całość? Zrobić coś szalonego?
Uniósł wzrok.
– Co masz na myśli, Amelio? – spytał powoli.
– No nie mów, że nadal kręci cię żona – mruknęłam. Przechyliłam lekko głowę i posłałam mu uwodzicielskie spojrzenie. – Jesteś przystojnym, bardzo wartościowym mężczyzną, Tadeuszu. A ja potrafiłabym to znacznie lepiej wykorzystać.
Trochę się wahał
Tadeusz patrzył na mnie w zdziwieniu, ale ja nie rezygnowałam. Uśmiechnęłam się szeroko na potwierdzenie swoich słów. Miałam nadzieję, że mi ulegnie, bo bezustannie wyobrażałam sobie, jak baraszkujemy w jego łóżku. W tamtej chwili nie myślałam o swoim mężu. Wiedziałam, że potrzebuję czegoś zupełnie innego. Nowego i trochę zakazanego.
– A… jeśli się dowiedzą? – Odchrząknął, jakby zaschło mu w gardle. – Żona mi tego nie wybaczy. No i jest jeszcze Paweł…
Puściłam do niego oko.
– Nikomu nic nie powiemy – stwierdziłam spokojnie. – Oboje są daleko i nie mają szans się dowiedzieć. A jeśli nie będą wiedzieć, nie poczują się też zdradzeni, prawda?
Lekki błysk w oczach teścia podpowiedział mi, że jest już mój. Reszta zależała tylko ode mnie i od tego, jak wykorzystam swoje możliwości.
Wcale tego nie żałuję
Ten pierwszy raz z Tadeuszem był niezwykły. I choć do dziś wspominam go z uśmiechem na ustach, to oczywiście nie znaczy, że nie było kolejnego. Sypiamy ze sobą regularnie, choć nie za często, by nikt nie nabrał podejrzeń. Mam wrażenie, że dzięki temu oboje odżyliśmy, znaleźliśmy coś, co nas uszczęśliwia i w jakiś sposób nadaje sens naszemu życiu.
Ani Paweł, ani jego matka nadal o niczym nie wiedzą. Myślę, że byłoby zbrodnią z naszej strony wyjawić im prawdę. W końcu ja autentycznie lubię swojego męża, a Tadeusz jest silnie związany ze swoją żoną. Oboje zasługują na szacunek i same najcieplejsze uczucia. Ich traktujemy jak najbliższych przyjaciół, bratnie dusze, a siebie nawzajem jak kochanków, którzy dzielą się gwałtowną namiętnością
Nasz obecny układ uważam za doskonały. Tadeusz także wyraźnie odetchnął, odkąd zaproponowałam mu tę odrobinę szaleństwa.
Aktualnie wszyscy są szczęśliwi, nikt nikogo o nic nie podejrzewa i, co najważniejsze, nikt nikogo nie zaniedbuje. Czy naprawdę warto niszczyć to wszystko prawdą, która w rzeczywistości mogłaby skrzywdzić co najmniej dwie osoby?
Czytaj także: „Za ładną sumkę zostałem narzeczonym na niby. Szybko się okazało, że mogę na tym układzie zyskać o wiele więcej” „Ciotka dała nam dach nad głową, gdy straciłyśmy rodziców. Z czasem, w jej domu pojawił się ktoś, kto był ważniejszy” „Ojciec na siłę wydał mnie za mąż za swojego wspólnika, bo zależało mu na interesach. Moje zdanie nie miało znaczenia”