„Siostrze stuknie zaraz 40-stka, a wciąż mieszka z rodzicami. Powinna się wstydzić, że tak na nich żeruje”

kłótnia kobiet fot. Getty Images, Romilly Lockyer
„– Pomyśl tylko, żyję sobie jak w bajce. Zawsze mam pełną lodówkę i ciepły obiad. Nie muszę sprzątać, prać i prasować. Żyć nie umierać – powiedziała. – I naprawdę nie jest ci głupio? – Nie, bo niby dlaczego. Rodzice cieszą się z mojego towarzystwa. Gdyby nie ja, zanudziliby się na śmierć. A tak, przedłużam im młodość – powiedziała z dumą”.
/ 02.04.2024 07:15
kłótnia kobiet fot. Getty Images, Romilly Lockyer

Gdy patrzę na moją starszą siostrę, wprost nie mogę uwierzyć, że mamy tych samych rodziców. Powinna być dla nich wsparciem, a dla mnie – przykładem. Tymczasem ona bezwzględnie żeruje na nich i wykorzystuje ich rodzicielską miłość. Powinna się wstydzić, ale zamiast tego rozpiera ją duma. Dosyć tego! Czas otworzyć im oczy, zanim ta pijawka przyssie się do nich na dobre.

Miałyśmy wspaniałe dzieciństwo

Mówi się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jeżeli to prawda, to Andżelika musi być adoptowana, albo pielęgniarki w szpitalu pomyliły dziecko. Moi rodzice to pracowici ludzie, którzy sami do wszystkiego doszli. Ojciec harował na kopalni, żeby zapewnić byt rodzinie, a mama nie siedziała w tym czasie w domu (choć miała taką możliwość, bo tata zarabiał wystarczająco). Sama też ciężko pracowała, wpajając matematykę dorastającej młodzieży. Oboje byli zapracowani, ale starczało im czasu, by być wzorowymi rodzicami.

Dzieciństwo wspominam z wielkim sentymentem. Gdy wracali z pracy, mama i tata byli tylko dla nas. Pomagali nam w lekcjach, rozmawiali z nami, zabierali na spacery i wycieczki. Nigdy nie usłyszałyśmy od nich wymówek w stylu „nie mam czasu”, „jestem zajęta” czy „teraz robię coś innego”. W skrócie, jako rodzice odwalili kawał dobrej roboty.  To nie ich wina, że Andżelika wyrosła na leserkę bez krzty ambicji.

Byłyśmy całkiem inne

Matka i ojciec kochali nas tak samo mocno i poświęcali nam tyle samo czasu. Tym bardziej nie rozumiem, co się stało, że moja siostra tak bardzo różni się od reszty rodziny. Gdy ja w szkole dawałam z siebie wszystko, Andżelika polegała wyłącznie na sprycie. Kiedy ja planowałam studia, ona rozmyślała nad kreacją na kolejną imprezę. Ja poszłam do pracy, by rodzice nie musieli płacić za moją dalszą edukację, a ona ogłaszała wszem i wobec, że szlachta nie pracuje. W niczym nie przypominam mojej starszej siostry. I bardzo dobrze! Gdybym była choć trochę podobna do niej, spaliłabym się ze wstydu.

Po studiach znalazłam pierwszą poważną pracę i do spółki z moim chłopakiem wynajęłam mieszkanie. Dwa lata później wzięliśmy ślub cywilny. Nie chodzi o to, że w ten sposób chcieliśmy sobie udowodnić miłość i oddanie. Dla mnie to tylko papier. Papier, który nic nie znaczy w kontekście prawdziwego uczucia. Wiadomo jednak, że Polska biurokracją stoi, a akt ślubu otwiera wiele drzwi. Choćby do banku. Bo związki partnerskie nie istnieją dla tych instytucji, a młodej, samotnej kobiecie nikt nie da kredytu hipotecznego. Wzięliśmy więc ślub i osiągnęliśmy swój cel. W wieku 27 lat miałam już swoje mieszkanie.

Nie chciała dorosnąć

A starsza ode mnie o trzy lata Andżelika? Nadal mieszkała z rodzicami. Od czasu do czasu pracowała jako hostessa lub barmanka. Nigdzie jednak nie zagrzała miejsca na dłużej. Gdy praca jej się znudziła (czasami po kilku miesiącach, a czasami nawet po kilku tygodniach), po prostu składała wypowiedzenie. Nie myślała o swojej przyszłości. Nadal mieszkała z rodzicami i było jej z tym dobrze.

– Nie myślałaś, żeby pójść na swoje? – zapytałam ją pewnego dnia.

– Na swoje? – zapytała, jakbym przypadkowo przemówiła do niej w obcym języku. – A po co miałabym iść na swoje?

– No wiesz, ambicja i te sprawy... to chyba naturalne, że pisklęta w końcu opuszczają gniazdo, a ty, moja droga, nie jesteś już pisklakiem, tylko dorodną trzydziestoletnią sikorką.

– Nigdzie nie będzie mi lepiej. Pomyśl tylko, żyję sobie jak w bajce. Zawsze mam pełną lodówkę i ciepły obiad. Nie muszę sprzątać, prać i prasować. Żyć nie umierać.

Nie widziała problemu

– I naprawdę nie jest ci głupio, że w tym wieku nadal żerujesz na rodzicach?

– Nie, bo niby dlaczego. Oni cieszą się z mojego towarzystwa. Gdyby nie ja, zanudziliby się na śmierć. A tak, przedłużam im młodość – powiedziała z dumą.

– Raczej skracasz im życie – odbiłam piłeczkę. – Andżelika, ty naprawdę nie widzisz, że oni akceptują ten stan rzeczy tylko dlatego, że jesteś ich córką?

– O co ci chodzi? – zezłościła się.

– O nic, ja tylko...

Zazdrościsz mi!

– Jakbym miała czego – prychnęłam.

– Sama też chciałabyś mieć luz, ale wpakowałaś się w małżeństwo, a pewnie niedługo wpakujesz się w pieluchy!

– Pewnie ta. A wiesz, dlaczego? Bo tak robią dorośli ludzie. Opuszczają dom i zakładają swoją rodzinę.

– Ja mam na siebie inny pomysł i tobie nic do tego.

Musiałam coś z tym zrobić

Tak wyglądała każda nasza rozmowa. Lata mijały, a w moim rodzinnym domu nadal nic się nie zmieniło. Andżelika uczepiła się rodziców jak rzep psiego ogona. Skoro do niej nic nie docierało, musiałam interweniować u rodziców. Chciałam otworzyć im oczy, by w końcu zrozumieli, że nie są odpowiedzialni za niemal czterdziestoletnią kobietę. Mama sama stworzyła mi doskonałą  okazję do odbycia tej rozmowy.

– Uleńko, możesz podjechać po pracy? – zapytała mnie mama przez telefon.

– No jasne. A czy coś się stało?

– Nie, nic. Chciałam tylko omówić z tobą plany na przyjęcie urodzinowe Andżeliki. Pamiętasz, że w przyszłym tygodniu kończy czterdzieści lat.

– Będę o szesnastej – powiedziałam i pożegnałam się z mamą.

Wprost nie mogłam w to uwierzyć. Przyjęcie urodzinowe! Dla starzejącej się baby, która wykorzystuje ich dobre serca. Musiałam powiedzieć, co o tym myślę.

– Myśleliśmy z tatą, żeby wynająć duży namiot ogrodowy i...

– Mamo, daj spokój z tym przyjęciem – przerwałam jej.

– O czym ty mówisz? A niby dlaczego?

– Czy wy naprawdę nie widzicie, że ona was wykorzystuje?

– Córciu... wiem, że Andżelika nie jest taka rezolutna, jak ty, ale kocham ją tak samo mocno. Przecież nie mogę zostawić jej samej. Miałabym własne dziecko wyrzucić na bruk?

Mama przyznała mi rację

– Mamo, w ten sposób tylko ją krzywdzisz. Andżelika ma prawie czterdzieści lat, a w swoim życiu łącznie przepracowała najwyżej dwa lata. Ty i tata nie będziecie żyć wiecznie. Pomyślałaś, że robicie jej krzywdę? Jeżeli teraz się nie usamodzielni, nigdy tego nie zrobi.

– Wiesz, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale masz rację. Tylko co ja mogę zrobić?

– Na początek daj jej ultimatum. Jak chce dalej u was mieszkać, niech płaci wam czynsz i dokłada się do rachunków i zakupów. Będzie musiała znaleźć stałą pracę. Przestań jej prać i gotować. Każ jej pomagać ci w pracach domowych. Zobaczysz, sama uzna, że lepiej mieszkać na swoim.

– To chyba świetny pomysł. Muszę jeszcze porozmawiać z tatą, ale chyba skorzystam z twojej rady.

Zadziałało bezbłędnie. Nie minęło pół roku, a Andżelika w końcu wynajęła sobie mieszkanie. Wciąż ma do mnie pretensje, że wykurzyłam ją z jej ciepłego gniazdka, ale trudno. W końcu zrozumie, że zrobiłam do dla jej dobra. Jej i rodziców.

Czytaj także: „Chciałabym choć raz usłyszeć od męża komplement. Od 40 lat czuję się jak jego służąca, która gotuje i pierze gacie”
„Gdy zamieszkałam z facetem, czar prysł. Garów nie tyka, pralki nie potrafi włączyć, bo mówi, że to babski obowiązek”
„Po 30 latach zostawiłem żonę dla kochanki. Po co mi w łóżku stare próchno, jak mogę mieć rumianą Słowiankę?”

Redakcja poleca

REKLAMA