Marta wróciła do domu i mama, pełna troski, od razu obsypała ją pytaniami. „A czy nie zmarzła, czy nie jest głodna, czy zje teraz?” Niedobrze mi się od tego robiło. Jak ja wracam ze szkoły, to słyszę tylko jedno: „Jak tam lekcje?” No dobra, może czasem mama się interesuje, co słychać, ale doprawdy, odbieram to inaczej niż jej zainteresowanie Martusią. Bo przecież ja nie jestem taka pilna, taka mądra, taka zdolna…
Marta jest starsza ode mnie o dwa lata. I ma kompletnie inny charakter i temperament niż ja. Ja zawsze lubiłam wdrapywać się na drzewa i szaleć na rowerze, ona grzecznie bawiła się lalkami. Jak byłam mała, to mama ciągle powtarzała, że Marta w moim wieku tak się nie zachowywała. Zawsze stawiali mi ją za wzór. To właśnie słyszę od urodzenia. A ja, szczerze mówiąc, nawet próbowałam być tak grzeczna i poukładana, jak moja starsza siostra. Ale nigdy mi się to nie udało.
Moje ubrania jakoś dziwnie same się darły i brudziły, w pokoju wiecznie miałam bałagan, a włosy, pieczołowicie rano uczesane przez mamę, już po dwóch godzinach przypominały stóg siana. Nigdy też nie umiałam usiedzieć w jednym miejscu. Podczas gdy Marta w trakcie rodzinnych przyjęć robiła przy stole za aniołka, ja zawsze coś zdążyłam stłuc, zrzucić albo pobrudzić. I pamiętam te nieustanne westchnienia mojej mamy! Naprawdę chciałam ją zadowolić, ale jakoś mi to nie wychodziło.
Wciąż stawiają mi ją za wzór
Jeszcze gorzej było, gdy poszłam do szkoły. Marta, wzorowa uczennica od pierwszej klasy, była dla mnie niedoścignionym ideałem. Po pierwsze, wiele do życzenia pozostawiało moje zachowanie. Ale czy to moja wina, że zawsze mnie nosiło i nie mogłam cicho i spokojnie usiedzieć w ławce? Albo że się z kimś pokłóciłam, bo nie dałam sobie w kaszę dmuchać? Z nauką też różnie bywało. Nie miałam problemów w szkole, ale o ile lubiłam matematykę i wf, o tyle polski mnie zwyczajnie nudził.
Rodzice, przyzwyczajeni po starszej córce do świadectw z czerwonym paskiem, nie ukrywali swojego rozczarowania moją postawą. Pamiętam, że jak byłam mała, to strasznie się tym stresowałam. Naprawdę chciałam być grzeczna i pilna i przeżywałam gorzko swoją porażkę. Ale przede wszystkim chciałam, żeby zachwycali się mną tak, jak Martą. A tego się nie doczekałam.
Ja zawsze byłam besztana i krytykowana. Słyszałam, że mogłabym się bardziej postarać, że gdybym tylko chciała, że jestem leniem. Marta wiecznie była idealna. Zbierała wszystkie laury, zarówno w domu, jak i w szkole. A fakt, że ja wygrywałam mecze i przyniosłam puchar z zawodów szachowych nie zrobił na nich wrażenia. Nie przypominam sobie, żebym usłyszała chociaż oschłe „gratuluję”.
Z czasem, zamiast się jeszcze bardziej starać, zaczęłam się buntować i zamykać w sobie. Marta przyniosła szóstkę z geografii? Proszę bardzo, ja na najbliższym sprawdzianie oddałam pustą kartkę. Tylko po to, żeby zrobić rodzicom na złość. Dziś wiem, że to było głupie i dziecinne, ale w piątej klasie w ogóle o tym nie myślałam. Wkurzały mnie ich zachwyty nad moją siostrą i z premedytacją robiłam wszystko, żeby ich zdenerwować.
Dziś też wiem, że chodziło mi tylko o jedno. Żeby mnie zwyczajnie dostrzegli. Żeby w jakiś sposób okazali mi swoje zainteresowanie, swoją miłość. Teraz mam 16 lat i doskonale rozumiem emocje, które mną targają. Niestety, nadal nie umiem nad nimi zapanować. I nie wiem, jak wytłumaczyć rodzicom, że popełniają błąd.
Ostatnio Marta poszła na imprezę i wróciła nad ranem. Dwa dni później ja chciałam iść do kina z dziewczynami, a potem zostać z nimi na kręglach. Planowałam wrócić o 23.00. Niestety, nie dostałam pozwolenia. Nerwy mi wtedy puściły, wykrzyczałam im wszystko, co czuję.
– Marcie na wszystko pozwalacie, a ja nic nie mogę – darłam się. – Jak była w moim wieku, to mogła chodzić z dziewczynami do kina i nocować u koleżanek. A ja nie mogę!
– Ale Marta zawsze była grzeczna i wiedzieliśmy, że możemy jej ufać – krzyknęła mama.
– A mi nie możecie?! Co ja takiego robię? Piję, narkotyzuję się, palę? Dobra, nie uczę się tak świetnie, ale nie jestem jakimś wyrzutkiem.
– Karolina, chyba zdajesz sobie sprawę, jak wyglądają twoje oceny z zachowania, prawda? – zapytał tata. – Marta naprawdę nigdy nie sprawiała nam żadnych problemów, czego niestety o tobie nie można powiedzieć.
Jeszcze się cieszy z mojej porażki, małpa!
Poryczałam się wtedy. To naprawdę jest niesprawiedliwe! Dobra, nie jestem idealna, ale w życiu nie zrobiłam niczego, czego mogliby się wstydzić. Więc dlaczego mnie tak traktują? Czasem mam wrażenie, że albo mnie adoptowali i nie potrafią pokochać, albo jestem dzieckiem przypadkowym, nieplanowanym i niechcianym!
W dodatku mam też kłopot z Martą. Między nami jest przecież tylko dwa lata różnicy, ale zupełnie nie potrafimy się dogadać. Zawsze miałyśmy różne zainteresowania i charaktery, ale tu chodzi o coś innego. Ona wyraźnie wykorzystuje swoją przewagę nade mną! Za każdym razem, gdy rodzice ją chwalą albo na coś jej pozwalają, a ja w tym samym czasie dostaję burę, patrzy mnie z wyższością. Nienawidzę jej!
Może to jest i zwyczajna zazdrość – jak twierdzi Marta – ale mam to w nosie. Łatwo jej mówić. O nią się troszczą, pytają, co zje, czy aby nie jest jej zimno. Ja zawsze słyszę tylko jedno: co w szkole i dlaczego tak fatalnie. A czy ja nie mam swoich potrzeb? Dobra, nie jestem wylewna i wszelkie przytulanki mnie nudzą i złoszczą, ale to nie znaczy, że trzeba mnie ciągle tylko besztać!
Ostatnio chciałam jechać z koleżankami pod namiot. Dziewczyny z drużyny wymyśliły wypad na Mazury. Miałyśmy się rozbić na polu ciotki jednej kumpeli, więc nie byłybyśmy same. Ale nie. Rodzice się nie zgodzili. Najpierw argumentem było, że jestem nieodpowiedzialna i moje koleżanki również, potem, że nie mają na to pieniędzy.
– Ale ja wiele nie potrzebuję – protestowałam. – Mam swoje oszczędności, a poza tym ta ciotka ma szklarnie, będzie można coś zarobić.
– Powiedziałam: nie, i nie ma dyskusji – mama była nieugięta.
Oliwy do ognia dolała sama Marta. Przyszła do mnie i, uśmiechając się złośliwie, powiedziała:
– Chcę jechać z koleżankami w góry, na wędrówkę – powiedziała.– I jak sądzisz, co powiedzą rodzice?
Kazałam jej się wynosić i rzuciłam za nią książką. Marta zajrzała do mnie ponownie po pół godzinie.
– No to ja jadę, siostrzyczko – rzuciła i przezornie zamknęła z sobą drzwi.
Nie chcą się zgodzić? I tak pojadę...
W pierwszej chwili chciałam za nią wylecieć i zażądać od rodziców wyjaśnień. Ale potem doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Znowu usłyszę, że jestem nieodpowiedzialna albo coś w tym stylu. Przyszedł mi do głowy inny pomysł. Skoro uważają, że jestem nieodpowiedzialna, to taka będę! Proszę bardzo! Nie chcą mnie puścić? To pojadę bez ich zgody! Ta ciotka nie wie, którzy rodzice się zgadzają, a którzy nie i nie żąda żadnych zaświadczeń. No więc proszę bardzo. Ucieknę z domu i po prostu pojadę pod ten namiot.
Muszę tylko wymyśleć, co zrobić z ciuchami. Chyba dzień wcześniej wszystko spakuję i jak starzy będą w robocie, to wyniosę plecak do Hanki. Ona jest normalna, nie wyda mnie. Zresztą wie, jak mam w domu, nieraz się jej żaliłam. Sama też się dziwiła, kiedy musiałam – jako jedyna – wracać wcześniej do domu. Plecak mam u siebie w pokoju, swój własny, bo często używam go, jak jadę na zgrupowania sportowe. Rodzice się nie kapną, że zniknął, mogę się w niego spakować. Może nawet zadzwonię do nich, jak będę na miejscu. Ale to zobaczymy.
Szczerze mówiąc, ta perspektywa podtrzymuje mnie na duchu. Proszę bardzo, będą mieli taką córkę, za jaką mnie uważają. Zresztą, pewnie się nawet tym nie przejmą, bo tak bardzo ważna to ja dla nich nie jestem. Na razie się nie udzielam, nie pyskuję i nie wykłócam. Naprawdę cieszę się na ten wyjazd. Nienawidzę swojej siostry i mam żal do rodziców. No, to ja im wszystkim teraz pokażę!
Czytaj także:
„16-letnia matka porzuciła dziecko tuż po narodzinach. Była gotowa zostawić je na mrozie, byle tylko się go pozbyć”
„Moja siostra to anioł nie kobieta, uratowała urodziny mojej córeczki. Gdyby nie ona, wszystko by się posypało"
„Jestem prostym rzemieślnikiem, a pokochałem wykształconą ekonomistkę. Za wysokie progi na moje nogi? Niekoniecznie”