Pomiędzy mną a moją starszą siostrą Anetą są niespełna dwa lata różnicy. Nic więc dziwnego, że kiedy byłyśmy dziewczynkami, prawie się nie rozstawałyśmy. Chodziłyśmy, co prawda, do różnych klas i każda miała swoje towarzystwo w szkole, jednak przynajmniej raz dziennie Aneta sprawdzała, czy u mnie wszystko w porządku. Odnajdywała mnie na dużej przerwie i wypytywała, co i jak. A gdy trzeba było, stawała w mojej obronie.
Pamiętam, jak któregoś dnia poskarżyłam się, że koleżanki z klasy mi dokuczają. Wzięła je na bok i wybiła im te docinki z głowy. Prawie dosłownie. Od tamtej pory były dla mnie bardzo miłe…
Razem z siostrą szłyśmy do szkoły, razem wracałyśmy
Ponieważ Aneta zawsze była bardzo odpowiedzialna, mama w pełni jej ufała. Z czasem wszyscy przyzwyczaili się do tego, że to ona się mną opiekuje, dba o mnie. A Aneta rzeczywiście starała się wywiązać z obowiązków. Lata mijały, poszłyśmy do liceum. Oczywiście to Aneta podjęła decyzję, do jakiego. Nie protestowałam. Chciałam, żeby była blisko mnie.
Rozdzieliłyśmy się dopiero na studiach, bo ona wolała przedmioty ścisłe, a ja byłam urodzoną humanistką. Nie oznacza to jednak, że przestała się mną opiekować. Pilnowała, żebym się wysypiała, zjadła obiad, dbała o to, żebym podczas sesji miała spokój.
W sumie zawsze żyłam pod dyktando Anety
Gdy poznałam Piotra, swojego przyszłego męża, siostra była pierwszą osobą z rodziny, której go przedstawiłam. Nie mamie i tacie, ale właśnie jej. To ona zorganizowała mi wesele, a gdy zaszłam w ciążę, znalazła mi odpowiedni szpital, umówiła położną. Potem pomagała mi w wyborze imienia, w opiece nad synkiem. Nie musiałam nawet dzwonić, prosić. Sama przyjeżdżała, prawie każdego dnia. Bawiła się z Adasiem, karmiła go, przewijała. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Cieszyłam się, że mam taką dobrą i oddaną siostrę.
Niestety, Piotr nie podzielał mojego entuzjazmu. Twierdził, że Aneta zbyt często do nas przyjeżdża i najzwyczajniej w świecie rządzi się w domu. Nieraz uszczypliwym tonem pytał, czy Aneta nie ma własnego życia, przypominał, że ożenił się tylko ze mną, a nie z nami dwiema. Potwornie mnie to denerwowało. Nie rozumiałam, dlaczego jest taki niesprawiedliwy i złośliwy. Broniłam siostry jak lwica, więc często dochodziło między nami do ostrych kłótni.
Jednak z upływem czasu i ja zaczęłam dostrzegać ciemne strony tej troskliwości i opiekuńczości. Owszem, Aneta była szalenie pomocna i wiem, że w wielu sytuacjach bym sobie bez niej nie poradziła. Jednocześnie czułam się jednak jakby ubezwłasnowolniona. W pewnym momencie dotarło do mnie, że wszelkie decyzje konsultuję z siostrą. I robię to, co ona uważa za słuszne. Niby ze mną rozmawiała, pytała o zdanie, ale i tak zawsze stawiała na swoim.
To ona wybrała mi nowe meble do salonu, kolory ścian w mieszkaniu, to ona zdecydowała, gdzie pojedziemy na wakacje, na jakie zajęcia dodatkowe powinien chodzić Adaś. I tak dalej, i tak dalej… Byłam tym wszystkim coraz bardziej zmęczona i rozdrażniona.
– Wiesz, chyba masz rację. Aneta za bardzo wtrąca się w nasze sprawy. Trzeba z tym skończyć – powiedziałam pewnego wieczoru do męża.
– Uff, wreszcie przejrzałaś na oczy. A już myślałem, że to nigdy nie nastąpi – odetchnął z ulgą.
Pewnie liczył na to, że w końcu postawię się Anecie
Jednak mijały kolejne miesiące i w naszym życiu nic się nie zmieniało. Nie miałam odwagi pogadać z siostrą. Kilka razy zbierałam się w sobie, ale w ostatniej chwili rezygnowałam. Bałam się, że się obrazi. Miesiąc temu dostałam świetną propozycję pracy. W nowym, dynamicznie rozwijającym się wydawnictwie. Bardzo się ucieszyłam. W swojej obecnej pracy nie mam szansy na rozwój, awans. A tam wszystkie drzwi stoją przede mną otworem. Oczywiście natychmiast opowiedziałam o tym Anecie.
– Chyba nie przyjęłaś tej propozycji? – zapytała.
– Jeszcze nie. Ale poważnie się nad tym zastanawiam. Druga taka okazja może mi się nie trafić – przyznałam.
– Okazja? Nie żartuj! Przecież to kompletna głupota – prychnęła.
– A to dlaczego? – zdziwiłam się.
– Nikt przy zdrowych zmysłach nie rzuca roboty w znanym i szanowanym wydawnictwie. Ci nowi nie mają szans na rynku. Ani się obejrzysz, a zbankrutują i wylądujesz na zielonej trawce. A powrotu nie będzie.
– No, nie wiem… Z tego, co zdążyłam się zorientować, idzie im całkiem nieźle – próbowałam protestować, ale Aneta szybko mi przerwała.
– No właśnie, nie wiesz. I w tym tkwi cały problem. Jesteś bezradna i nierozsądna jak małe dziecko. Ale na szczęście masz siostrę, która jak zwykle uchroni cię przed popełnieniem błędu. Zapomnij więc o nowej pracy i zostań tam, gdzie jesteś. Tak będzie najlepiej, uwierz mi – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Próbowałam ją jeszcze przekonać do swojego pomysłu, lecz ona uparcie trwała przy swoim. Poszła sobie dopiero wtedy, gdy obiecałam jej, że i tym razem posłucham jej rady.
– Matko Boska, czy to się wreszcie kiedyś skończy? – westchnął mąż, gdy za siostrą zamknęły się drzwi.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – udawałam zdziwioną, choć dokładnie wiedziałam, co ma na myśli.
– Naprawdę? No to ci przypomnę. Miałaś powiedzieć siostrze, żeby nie wtrącała się do naszego życia. A ty co? Nie dość, że nie dotrzymałaś słowa, to i w kolejnej sprawie jej uległaś.
– Ale Aneta ma rację… Lepiej nie ryzykować z tą pracą…
– Akurat! Wiesz co, mam już tego naprawdę dosyć. Albo szybko z nią porozmawiasz, postawisz granice, albo… – zawiesił głos.
– Albo co? – dopytywałam się.
– Albo się rozstaniemy – wypalił i zamknął się w sypialni.
Kiedy po chwili tam za nim poszłam, udawał, że śpi. Nie wiem, co mam robić. Czuję, że Piotr nie żartuje, że jeśli szybko nie pogadam z siostrą, naprawdę odejdzie. Tylko jak mam to zrobić, co jej powiedzieć? Boję się, że jak tylko zacznę temat, poczuje się urażona i skrzywdzona. A tego nie chcę. Przecież Aneta poza tym, że jest zbyt troskliwa i zaborcza, naprawdę nie ma złych intencji. Chce tylko pomóc. I tyle jej zawdzięczam. A więc jak?
Czytaj także:
Maks to szkolny kryminalista, a ojciec zawsze go broni
Mąż pracuje za granicą. Gdy przyjeżdża, pozwala dzieciom na wszystko
Po 10 latach starań, Gabrysia postrzegała mnie już tylko jako dawcę nasienia