„Siostra znosiła męża tyrana, bo bała się plotek. W końcu poszła po rozum do głowy i uciekła z prawdziwą miłością”

Kobieta, która ochrania siostrę fot. Adobe Stock, JackF
„Przed ślubem był do rany przyłóż. Obsypywał Elkę kwiatami, obiecywał złote góry. Ale potem pokazał swoją prawdziwą twarz. Zaniedbywał pracę i dużo pił. Siostra harowała, a on całe dnie spędzał z kolesiami. Godziła się na wszystko, bo >>taka powinność żony<<”.
/ 22.04.2022 05:41
Kobieta, która ochrania siostrę fot. Adobe Stock, JackF

Elka – starsza, troszkę przy kości, szatynka. Ja – szczupła, długonoga blondynka. Ona nieśmiała, spokojna, cicha. Ja szalona, pyskata i przebojowa. No i ona bała się wyściubić nos poza naszą rodzinną wioskę, ja natomiast koniecznie chciałam się z niej wyrwać i to najlepiej jak najdalej.

Od początku było więc jasne, że ona zostanie z rodzicami na wsi, na gospodarstwie, a ja ucieknę w świat. I tak się stało. Dziesięć lat temu pojechałam na studia do Warszawy i już nie wróciłam na wieś.

W mieście czułam się jak ryba w wodzie

Wszystko wspaniale mi się układało. Po studiach szybko znalazłam dobrą pracę, awansowałam. Po drodze wyszłam szczęśliwie za mąż, urodziłam synka. Oboje z Arturem dobrze zarabialiśmy, więc żyło nam się całkiem wygodnie.

Tymczasem Elka z trudem mierzyła się z problemami dnia codziennego. Wyszła za mąż za Tadka, chłopaka z sąsiedniej wsi. Przed ślubem był do rany przyłóż. Obsypywał Elkę kwiatami, obiecywał złote góry. Ale potem pokazał swoją prawdziwą twarz.

Zaniedbywał pracę na gospodarstwie, dużo pił. Siostra harowała, a on całe dnie spędzał z kolesiami. Na dodatek, gdy pijany wracał do domu, bił ją i wyzywał od najgorszych. Nieraz, gdy przyjeżdżałam w odwiedziny w rodzinne strony, widziałam jej posiniaczone ręce, plecy, twarz.

Nie potrafiłam tego zrozumieć. Gdyby mój Artur choć raz podniósł na mnie rękę, wyrzuciłabym go z domu. A ona godziła się na wszystko. Któregoś dnia, gdy znowu zobaczyłam ją z podbitym okiem, nie wytrzymałam i wzięłam ją na rozmowę.

– Elka, jak możesz tak żyć?! Przecież Tadek to padalec i szuja! Zostaw go w cholerę! – wypaliłam zdenerwowana. Spojrzała na mnie przerażona.

– Mówisz o rozwodzie? – wykrztusiła.

– A o czym?! Przecież jesteś jeszcze młoda! Możesz ułożyć sobie życie z kimś innym!

– Co? To niemożliwe. Rodzice nigdy by mi nie wybaczyli takiego wstydu. Przecież przed ołtarzem przysięgałam. A ksiądz proboszcz zawsze powtarza, że choćby nie wiem co, przysięgi danej przed Bogiem złamać nie wolno. Trzeba pogodzić się z losem i z pokorą dźwigać swój krzyż – westchnęła.

Gdy to usłyszałam, mało mnie szlag nie trafił. Jestem wierząca, ale akurat ten argument zawsze uważałam za krzywdzący i niesprawiedliwy. Zmuszać kobiety do trwania w małżeństwie, nawet gdy są katowane i poniżane? Przecież to nieludzkie! Jakoś się jednak opanowałam.

– No dobra, rozwodzić się nie chcesz. To dlaczego przynajmniej nie doniesiesz na Tadka na policję? Jakby zamknęli go parę razy na dołku, przejechali po plecach pałą, to może by się wreszcie uspokoił – ciągnęłam.

– Telefon na policję? Zwariowałaś? Przecież to nic nie da. Mundurowi to jego kuple. Razem w gospodzie wieczorami piją. Prędzej więc już ja dostanę po plecach niż on. A zresztą zapomniałaś już, co u nas ludzie mówią? Że jak chłop żony nie bije, to jej wątroba gnije. Wolę już więc siedzieć cicho, niż na pośmiewisko się wystawiać – odparła

– Boże, nie mogę tego słuchać! To jakaś totalna bzdura, średniowieczne przesądy! – zdenerwowałam się.

– Może w tej twojej Warszawie to bzdura i przesądy. A tu nic się nie zmieniło. Żyje się po staremu. Trzeba trzymać się zasad, uważać, by się na języki nie dostać. Bo ludzkie gadanie boli bardziej niż baty – popatrzyła na mnie ze smutkiem.

Do Elżbiety nie docierały żadne argumenty

Nie poddałam się po tamtej rozmowie. Jeszcze ze dwa razy wróciłam do tematu. Niestety, nic to nie dało. Upierała się przy swoim jak oślica. W końcu skapitulowałam. Uznałam, że tylko sobie język niepotrzebnie strzepię i ciśnienie podnoszę.

Bo Elka najwyraźniej nigdy nie zmieni poglądów i będzie trwać w tym beznadziejnym związku do końca życia. A skoro chce być nieszczęśliwa, to jej sprawa.

Dwa miesiące temu dostaliśmy z mężem zaproszenie na wesele mojej kuzynki Krysi. Artur musiał niespodziewanie wyjechać w delegację, za granicę, więc wybrałam się sama. Ostatnio rzadko jeździłam do domu i chciałam zobaczyć rodzinę w komplecie.

Byłam też ciekawa, co naprawdę słychać u Elki. Co prawda często do siebie dzwoniłyśmy, ale nigdy nie rozmawiałyśmy o jej małżeństwie. Zbywała mnie, mówiąc, że wszystko jest w porządku, że dobrze im się z Tadkiem układa. Jakoś wierzyć mi się w to nie chciało. Miałam nadzieję, że na miejscu dowiem się od weselnych gości czegoś więcej.

Ślub był przepiękny, przyjęcie huczne. Bawiłam się świetnie. W pewnej chwili zauważyłam, że przy Elce kręci się bardzo przystojny mężczyzna w średnim wieku. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Zaprosił ją do tańca, a potem razem wyszli na dwór, żeby się przewietrzyć.

Rozejrzałam się za Tadkiem. Jak zwykle szybko się upił i spał na kanapie, w rogu sali. Wyglądał żałośnie. Zaciekawiona podeszłam do kuzynki.

– Słuchaj, co to za facet kręci się przy Elce? To ktoś z rodziny twojego ślubnego?  – zapytałam.

– Nie, to nowy nauczyciel matematyki Stefan. Anka poszła na macierzyński i na zastępstwo go przysłali.

– Poważnie? Nieźle wygląda.

– No! A do tego kawaler. Baby już okrzyknęły go najlepszą partią we wsi. Wszystkie panny za nim oczy wypatrują. Ale ludzie gadają, że niepotrzebnie się tak starają. Bo on już sobie jedną wybrał. Tyle że nie pannę… – uśmiechnęła się tajemniczo.

– Tak, a kogo?

– No przecież to jasne, Elkę! Na pierwszy rzut oka widać, że ciągnie ich ku sobie.

– Mówisz o mojej siostrze? – wybałuszyłam oczy.

– No przecież nie o swojej! Mówię ci, coś się szykuje. Kto wie, może odfruną razem w siną dal. Stefan ma kontrakt tylko do końca roku szkolnego… A potem… Wszystko się może zdarzyć…

– Chyba ci się w głowie pomieszało! Elka nigdy w życiu nie zdradzi Tadka. A o ucieczce to nawet nie pomyśli. To tylko jakaś durna plotka niewarta uwagi – machnęłam ręką.

– Nie byłabym tego taka pewna! Nikt ich, co prawda, razem w łóżku nie złapał, ale nie na darmo mówią, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy – mrugnęła do mnie porozumiewawczo i wróciła na parkiet. Po chwili bawiła się świetnie wśród innych par.

Do końca przyjęcia nie ruszyłam się już z miejsca. Siedziałam na krześle i kątem oka przyglądałam się Elce i Stefanowi. Niby nie robili nic podejrzanego. Zatańczyli ze sobą kilka razy, porozmawiali, wyszli na dwór, usiedli za stołem. Jak to weselni goście.

Ale z ich ukradkowych spojrzeń, niby przypadkowych gestów rzeczywiście można było wyczytać, że coś ich łączy.

Może więc kuzynka mówiła prawdę?

Byłam zachwycona. Pomyślałam, że może wreszcie siostra wzięła sobie moje rady do serca i postanowiła ułożyć sobie życie od nowa. Że spotkała swoje szczęście, wielką miłość. Już nawet chciałam do niej podejść, zaciągnąć ją do kącika i zapytać wprost, czy ma romans z nauczycielem.

Ale nie zdążyłam. Nagle na środku sali pojawił się Tadek. Ledwie trzymał się na nogach.

– Eeeeelka, gdzie jesteś, cholero?! Zbieramy się do domu! Zmęczony jestem! Jak mnie zaraz nie zatargasz do łóżka, to popamiętasz! – wrzasnął.

Siostra zerwała się na równe nogi i podbiegła do męża. Chwyciła go pod ramię i ruszyła z nim w stronę drzwi.

– Tak, tak, kochanie, już wychodzimy – powiedziała do niego czule. Nawet nie spojrzała w stronę Stefana. Gdy wyszli, pomyślałam ze smutkiem, że jednak miałam rację, mówiąc kuzynce: o żadnym romansie nie może być mowy. Wtedy nawet nie podejrzewałam, że jednak się mylę.

To było trzy dni temu. Właśnie szykowałam się do pracy, gdy odezwała się komórka. W słuchawce usłyszałam przerażony głos mamy.

– Był u nas Tadek… Co za nieszczęście, co za nieszczęście! – zaczęła biadolić.

– Co się stało?

– Ela… Ela uciekła!

– Że co? Możesz powtórzyć?

– No tak. Spakowała swoje ubrania i zniknęła. List zostawiła, że odchodzi i żeby jej nie szukać. Nauczyciela też nie ma! Pożegnał się z dziećmi na zakończeniu roku szkolnego i tyle go widzieli. Wyobrażasz to sobie? Jak ja teraz ludziom w oczy spojrzę! I księdzu proboszczowi!

– Jak nie chcesz patrzeć, to odwróć wzrok – przerwałam jej i się rozłączyłam. Nie miałam ochoty znowu słuchać o ludzkim gadaniu…

Nie wiem, gdzie jest teraz Elka. Na razie nie odbiera ode mnie telefonów. Przysłała tylko SMS–a, że jest ze Stefanem i jak sobie wszystko poukłada, to się odezwie. Odpisałam, że trzymam za nią kciuki. I cieszę się, że wreszcie podniosła głowę i zrzuciła sobie z ramion ten krzyż…

Czytaj także:
„Dopiero po zdradzie Darka i rozwodzie połączyła nas prawdziwa namiętność. Mój eks wyrobił się przy młodszych”
„Odkąd jestem matką, zrezygnowałam z własnych hobby. Nudzę się, kiedy dzieci wyjeżdżają na wakacje”
„Każda sekunda spędzona z Angelą była katorgą. Robiła z siebie męczennicę, a jej rozwydrzone dzieci roznosiły mi dom”

Redakcja poleca

REKLAMA