Moja młodsza siostra zadzwoniła, akurat kiedy rozwieszałam na balkonie pranie. Mokrą ręką sięgnęłam po leżący na parapecie telefon i od razu tego pożałowałam, bo na rozmowę z Iloną nie miałam najmniejszej ochoty. Wiedziałam przecież, czego chce – odzywała się do mnie tylko wtedy, kiedy miała problemy… Z drugiej jednak strony, to w końcu moja jedyna siostra. Rodzice już nie żyją i mamy tylko siebie – nie mogę ignorować jej telefonów, nawet jeśli czuję, że Ilona żeruje na moim dobrym sercu.
– Cześć, Ilona – powiedziałam niezbyt zachęcającym tonem, ale nic sobie z tego nie zrobiła.
– No cześć, sister! – wyszczebiotała radośnie i od razu przeszła do rzeczy: – Kasy potrzebuję, kochana. I tak sobie pomyślałam…
– Nie mam pieniędzy, Ilona – weszłam jej w słowo. – W tym miesiącu jestem wyjątkowo spłukana. Ledwo opłaciłam ratę za mieszkanie, dwie stówki na życie musiałam nawet pożyczyć od koleżanki.
– No coś ty? Przecież ty zawsze masz gdzieś upchane jakieś zaskórniaki – roześmiała się Ilona tym swoim irytująco perlistym śmiechem.
I zanim zdążyłam coś powiedzieć, oznajmiła mi, że wpadnie na kolację.
– Będę jakoś o dziewiętnastej, trzymaj się, pa! – zaćwierkała na koniec.
– Pa – mruknęłam, chociaż w słuchawce był już tylko sygnał.
„I diabli wzięli moje wieczorne wyjście do kina” – skrzywiłam się.
Ilona jak zwykle pojawiła się u mnie grubo spóźniona – dawno minęła dwudziesta, nim w końcu odezwał się domofon. Kiedy jej otworzyłam, nie mogłam ukryć zdziwienia – wyglądała koszmarnie! Jasne włosy ufarbowała na granatową czerń z różowymi pasemkami po bokach, a marchewkowa opalenizna rodem z osiedlowego solarium postarzyła ją o jakieś dziesięć lat.
Co? Rzuciłaś pracę?
– Cześć! – Ilona pocałowała mnie w policzek i zrzuciła z nóg buty na wysokich obcasach.
– Cześć. Tak chodzisz do księgarni? – zdziwiłam się, świetnie wiedząc, że kierowniczka sklepu, w którym przez ostatnie miesiące pracowała siostra jest bardzo konserwatywną osobą. Ilona stale się na nią skarżyła.
– Chrzanię księgarnię, miałam jej serdecznie dość. Rzuciłam tę robotę jakieś dwa tygodnie temu! – wzruszyła ramionami.
– Rzuciłaś robotę? – wyjąkałam.
– I co dalej? Nie masz oszczędności, pomieszkujesz kątem u znajomych…
– Już nie. Poznałam kogoś i właśnie się do niego wprowadziłam.
– Po paru dniach? – zdziwiłam się.
– Po tygodniu. No co tak patrzysz? Michał nie jest taki staromodny jak ty – mruknęła Ilona i rozsiadła się na sofie. – To co z tą kolacją? Umieram z głodu. Masz coś do żarcia?
– Zrobiłam sałatkę, jest bagietka i…
– Miałabym raczej ochotę na naleśniki. Usmażyłabyś? – zapytała Ilona dziecinnym tonem i zajęła się poprawianiem makijażu.
– Nie mam jajek – skłamałam i postawiłam na stole salaterkę.
Skończyły się czasy, kiedy spełniałam każdą najgłupszą nawet zachciankę swojej młodszej siostry.
– To co z tą kasą? – zapytała, kiedy kroiłam bagietkę.
– Mówiłam ci, że nie mam – powtórzyłam. – Nie pożyczę.
– No, daj spokój, przecież zawsze coś znajdujesz. Wiszę parę stówek takiemu jednemu typkowi, poza tym mój miś za tę kasę ma mi załatwić pracę, oddam ci z nawiązką, a no i jeszcze ten cholerny kredyt…
– Nie wiem, po co kupiłaś ten samochód – pokiwałam głową z politowaniem. – A żeby jeszcze rzucić pracę, to trzeba być tobą! Czemu on właściwie chce od ciebie pieniądze? Coś mi tu śmierdzi...
– Nie mogłam tam wytrzymać, rozumiesz?! Dusiłam się! – podniosła głos Ilona i z miną urażonej nastolatki zapatrzyła się w okno.
Na miejscu tej kobiety, też bym ją wywaliła za drzwi!
– Cóż, mam dla ciebie złe wieści: ja też się czasem w mojej firmie duszę. Ale coś mi się wydaje, że tak właśnie wygląda dorosłość. Masz dwadzieścia osiem lat, Ilona! Nie mogę przez całe życie ciągnąć się za rączkę!
– Coś taka drażliwa? Zły dzień? Odkąd zerwałaś z Adamem, słowa się nie da z tobą zamienić. Chłopa sobie znajdź, to ci się humor poprawi – poradziła mi siostra i nie czekając, aż siądę przy stole, nałożyła sobie na talerz porcję sałatki. – Niedobra, za dużo przypraw… – mruknęła chwilę później i niczym rozkapryszone, pięcioletnie dziecko, rzuciła widelec na talerz i wstała od stołu.
– Co u ciebie? – zapytałam ugodowym tonem. – Tak poza tym, że masz kogoś nowego, brakuje ci kasy i rzuciłaś pracę w księgarni…
– A co ma być? – wzruszyła ramionami. – Michał obiecał, że znajdzie mi jakąś robotę w pubie swojego znajomego, a poza tym stara bieda. Dorobiłam sobie ostatnio, malując taką jedną lalę, ale w końcu zapłaciła mi tylko połowę, bo podobno makijaż mi nie wyszedł. Wyobrażasz sobie w ogóle, jacy ludzie bywają bezczelni?! Jadę przez całe miasto i to w sobotę, o dziewiątej rano! Skaczę koło niej przez ponad godzinę, a ta mi mówi, że makijaż jej się nie podoba! – obruszyła się Ilona, skubiąc kawałek bagietki.
– Nie miałam pojęcia, że zrobiłaś kurs wizażu…
– Żartujesz? Na cholerę mi coś takiego? Jestem kobietą, nie? Maluję się od lat, w czym problem – roześmiała się Ilona i złapała za kolejny kawałek bułki. – W każdym razie straszna z tego była afera, tam u tej baby, bo ona w ogóle nie chciała mi zapłacić. Dopiero kiedy przyjechał Michał i zagroził jej wezwaniem glin, rzuciła mi parę groszy i wywaliła nas za drzwi.
– A dziwisz jej się? – wzruszyłam ramionami. – Zabierasz się za coś, na czym kompletnie się nie znasz, a potem masz pretensje! Ludzie nie są tacy naiwni, jak ci się zdaje.
– Ty zawsze masz w zanadrzu jakiś morał! – mruknęła siostra obrażonym tonem. – Czyli co, nie pożyczysz mi nawet paru głupich stówek?
– Nie oddałaś mi jeszcze tych sześciuset złotych, które wzięłaś ode mnie w maju – przypomniałam jej.
– A to… No racja, ale i tak teraz nie mam. To co? Chociaż stówkę daj, no nie bądź taka – przymilała się siostra.
– Nie mam – powtórzyłam konsekwentnie, a Ilona nawet nie ukrywała rozczarowania.
– Dzięki! Nie ma to jak rodzinka! Jeszcze będziesz czegoś ode mnie chciała, zobaczysz! – syknęła i nie żegnając się ze mną, ruszyła w stronę przedpokoju.
Kiedy wyszła, rozpłakałam się
Nie mogłam pojąć, jak to się dzieje, ale siostra zawsze potrafiła tak pokierować rozmową, że czułam się winna. Naprawdę nie miałam w tym miesiącu kasy, a jednak zostawiła mnie w poczuciu, że ją zawiodłam, i popsuła mi cały wieczór.
Cóż, nie pierwszy raz… Wielokrotnie ratowałam ją z najprzeróżniejszych obsesji, a ona odwdzięczała mi się wyrzutami. Kiedy była młodsza, sporo piła. W duchu starałam się ją usprawiedliwiać naszą rodzinną sytuacją – rodzice zginęli na półtora roku przed jej maturą, co bardzo przeżyła. Jednak mijał czas, a ona w ogóle się nie zmieniała, wciąż była zbuntowaną, wściekłą na cały świat nastolatką. Lata mijały, a ludzie odbierali jej wyskoki z coraz mniejszym zrozumieniem…
W ponurym nastroju zebrałam ze stołu brudne talerze. Komórka zadzwoniła, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki. Myślałam, że to mój przyjaciel, który miał się odezwać koło dwudziestej pierwszej, ale to znowu była Ilona.
– Słuchaj, to może chociaż pożyczysz mi tę czarną kieckę, którą rok temu kupiłaś sobie w Niemczech? Mam parę rozmów o pracę i…
– Mówiłaś, że ten twój Michał miał ci coś załatwić.
– Tak, ale to nic pewnego. A pojutrze idę na rozmowę w sprawie pracy sekretarki w kancelarii adwokackiej…
– Sekretarki w kancelarii? Ty umiesz chociaż obsługiwać komputer, ksero? Dziewczyno, to jest odpowiedzialna praca, dla zorganizowanej, pedantycznej osoby. I jeszcze te twoje idiotyczne, różowe pasemka. Naprawdę wierzysz, że ktoś cię zatrudni w takim miejscu? Nie masz studiów, nie mówisz w żadnym obcym języku, ledwo się znasz na czymkolwiek – powiedziałam zmęczonym tonem.
– Jasne! Ty to zawsze podetniesz mi skrzydła! Po kieckę wpadnę jutro, bądź w domu wieczorem!
– Wieczorem wychodzę, mam już bilety do teatru – powiedziałam, jednak siostra już się rozłączyła.
Następnego dnia zmiękłam i zostawiłam jej tę kieckę u sąsiadki. Wiedziałam, co prawda, jak będzie – Ilona włoży moją nową, ulubioną czarną sukienkę nie tylko na rozmowę o pracę, ale jeszcze przynajmniej dwa razy, a później odda mi ją niepraną i będzie udawać, że nie stało się nic wielkiego. Zawsze tak robi…
Prawie się obraziłam na Filipa, ale miał rację
Czasem myślę sobie, że trafiła mi się naprawdę niewdzięczna siostra. Ilona nigdy nie pyta, co u mnie, w ogóle się mną nie interesuje. Kiedy tej zimy miałam grypę, nie zrobiła mi nawet zakupów. Podobno była akurat za miastem, chociaż wcale w to nie wierzyłam. Mój przyjaciel Filip powiedział mi ostatnio, że to po części moja wina.
– Kiedy nagle zmarli wasi rodzice, przejęłaś ich obowiązki, wychowywałaś ją, rozpieszczałaś, starałaś się chronić. Tyle że ona dorosła, a ty wciąż jej matkujesz, nie oczekując niczego w zamian. Weszła ci na głowę i wciąż tam siedzi, ale nie potrafisz wyznaczyć żadnych granic, nie masz pojęcia, jak zrównoważyć wasze relacje – podsumował wtedy.
Prawie się na niego obraziłam, bo uważałam, że przesadził, ale teraz, kiedy o tym myślę, zaczynam rozumieć, że po części miał rację.
„Ilona stale na mnie żeruje, bo jej na to pozwalam” – pomyślałam.
I jeszcze tego samego dnia napisałam jej SMS-a: „Kieckę oddaj do czyszczenia i odnieś mi w piątek rano – potrzebuję jej na wieczór, idę na firmową imprezę. Powodzenia na rozmowie! Pozdrawiam!”.
Ku mojemu skrajnemu zaskoczeniu, Ilona chyba po raz pierwszy od lat zrobiła to, o co ją poprosiłam – oddała mi w terminie czystą sukienkę. „Więc to takie proste? – zdziwiłam się. – Wystarczy zacząć wymagać?”.
Czytaj także:
„Miałam dość bycia kochanką dusigrosza. Andrzej sypiał ze mną, wyznawał mi miłość, ale rozliczał nawet za waciki”
„Mąż odtrącił przyjaciela, bo ten >>ukradł mu kobietę<<. Dureń nie docenia, że dzięki temu ma codziennie obiad na stole”
„Kobieta mojego życia rzuciła mnie, bo nie dojrzałem do założenia rodziny. Dziś już jestem gotowy i poluję na jej córkę”