– Chyba nie pojadę, Bożenko. Będę się tam się obco czuła i nie będę miała żadnych pamiątek z domu – moja siostra znalazła kolejną przeszkodę, która stała na drodze do jej szczęścia.
– Pojedziesz, Gabrysiu, zabierzesz masę zdjęć, a poza tym będziesz tu przyjeżdżać, prawda?
Chyba setny raz przytuliłam ją, próbując odpędzić złe myśli.
– To tylko 450 kilometrów! Ludzie mają krewnych za oceanem, a ty będziesz blisko. Zresztą, jeśli chodzi o pamiątki, możesz zabrać, co chcesz – przekonywałam.
Stanęło na tym, że zabierze komodę naszej mamy.
– Powiadomię Krzysztofa, żeby załatwił większe auto, bo się nie zabiorę za jednym razem – Gabrysia, ocierając łzy, znów promieniała szczęściem.
Łaził za nią jak wierny pies
Moja siostra poznała swojego przyszłego męża na weselu dawnej przyjaciółki. Uroczystość odbywała się na Wybrzeżu, w rodzinnych stronach naszego taty. Kiedy spytałam ją, jak się bawiła, spłoniła się jak nastolatka.
– Cudownie – powiedziała rozmarzonym głosem, po czym zaczęła się jąkać: – No wiesz, Bożenko, ślub jak ślub, panna młoda pięknie wyglądała, pan młody przystojny, no i w ogóle pełno ludzi, jak to na weselu… Chcesz herbaty? – nagle zmieniła temat i ruszyła do kuchni.
Od razu wiedziałam, że mojej siostrze coś się przytrafiło, bo minę miała jak mała dziewczynka, która coś zbroiła. A przecież Gabrysi stuknęło już 50 lat! Musiałam ją przycisnąć, żeby mówiła po ludzku. Kiedy zaczęła, nie sposób było jej przerwać.
Otóż na weselu Gabrysia poznała bardzo miłego pana, który nie odstępował jej na krok. Przy stole zamienił karteczki z nazwiskami, żeby koło mojej siostry usiąść! Zapraszał ją nieustannie do tańca, nawet nie miała czasu na jedzenie. Komplementował jej włosy, mówił, że ma cudownie błękitne oczy, w których można utonąć, a twarz tak harmonijną jak z obrazów Fryderyka Leightona!
– Co to za malarz? – spytałam.
– Nie mam pojęcia, ale jakie to romantyczne… – zauważyła siostra i dalej opowiadała o Krzysztofie, wzdychając co chwilę.
Była zakochana po uszy!
– Odprowadził mnie na pociąg. Dałam mu swój numer telefonu – skończyła po godzinie.
Zadzwonił, gdy smażyłyśmy z Gabrielą faworki na sylwestra. Miało przyjść kilkoro przyjaciół. Gabrysia zniknęła w pokoju na dobre kilkanaście minut. Kiedy skończyła rozmawiać, była okropnie podekscytowana.
– On chce przyjechać tutaj, poznać ciebie i Sławka, i dzieci. Mówiłam mu o was, o naszej rodzinie – zawiesiła głos.
– Tak szybko? No to chyba, siostrzyczko, coś poważnego się między wami szykuje.
Wreszcie podjęła decyzję
Bardzo przypadł naszej rodzinie do gustu ze swoją pogodą ducha, poczuciem humoru i ciekawością świata. Aż dziwne, że taki mężczyzna dotąd nie znalazł swojej drugiej połówki. Od chwili przyjazdu łaził za Gabrysią jak wierny pies. Gdy się oddalała, wodził za nią wzrokiem, w którym widać było niezmierzone pokłady miłości.
– Za co on cię tak kocha? – szepnęłam do Gabrysi, gdy na jedną chwilę zostałyśmy same.
– Skąd wiesz, że mnie kocha? – zdziwiła się siostra.
– Przecież to widać!
Gościliśmy Krzysztofa do Trzech Króli, kiedy to uroczyście poprosił mnie… o rękę Gabrysi. Sytuacja była o tyle zabawna, że ona jest moją starszą siostrą. Ani przez jedną chwilę nie miałam wątpliwości, co mam zrobić. Gdy tylko udzieliłam zakochanym błogosławieństwa i życzyłam im szczęścia, z oczu popłynęły mi łzy wzruszenia.
Dotąd zawsze miałam siostrę na wyciągnięcie ręki. Kiedy odeszli nasi rodzice, poza mężem i dziećmi była najbliższą mi osobą, moją przyjaciółką i opoką. Teraz miało się to zmienić. Gabrysia zamierzała zamieszkać z Krzysztofem w jego rodzinnym mieście.
Kilka dni po wyjeździe narzeczonego moja siostra zaczęła mieć wątpliwości. Bardzo krótko znała Krzysztofa, nigdy nie widziała jego rodziny. Poradziłam, żeby sama do nich pojechała. Po namyśle właśnie tak zrobiła. Poznała jego braci i starego ojca, zobaczyła dom, w którym mieszka, przekonała się, że to jest ten jedyny człowiek, który całe życie czekał właśnie na nią. Uspokoiła się, ale na krótko. Wciąż wynajdywała powody, dla których nie powinna wychodzić za mąż, wyjeżdżać nad morze.
Życzyłam siostrze jak najlepiej, i wiedziałam, że jeśli nie zdecyduje się na ten krok teraz, to już nigdy nie znajdzie człowieka podobnego do Krzysztofa. Wreszcie, by ją uspokoić, powiedziałam, że mogą żyć razem bez papierka, a ślub wziąć, kiedy nabiorą pewności co do swoich uczuć. Naskoczyła na mnie:
– Zawsze marzyłam, żeby wyjść za mąż, mieć dzieci, a teraz, kiedy mogę spełnić połowę swoich marzeń, ty mi każesz żyć z mężczyzną na kocią łapę?!
Potem nie rozmawiałyśmy chyba przez całe dwa dni. Na szczęście przestała się na mnie boczyć i wreszcie podjęła tę najważniejszą decyzję w swoim życiu… Jestem szczęśliwa razem z nią. Szkoda tylko, że tak długo musiała czekać na miłość.
Czytaj także:
„Kiedy mój facet zaproponował, by wpuścić do naszego łóżka 3 osobę, myślałam, że śnię. Czy ja mu nie wystarczam?”
„Chciałem dorobić do pensji, żeby moim dzieciom żyło się lepiej. Kumpel wykorzystał moją naiwność i wrobił mnie w przekręt”
„Mój syn wpadł w wir imprez, który ściągnął go na dno. Czy zawiodłam jako matka? Za bardzo go kochałam?”