„Siostra z sympatycznej dziewczyny, zamieniła się w zimną jak ryba panią prezes. Oto co kariera i pieniądze robią z ludźmi”

kobieta, która zrobiła karierę fot. iStock by Getty Images, Compassionate Eye Foundation/Robert Daly
„Próbował dzwonić kilka razy, lecz Hanka wszystkie połączenia odrzucała. Wreszcie odebrała za którymś razem, ale nie chciała rozmawiać. Gdy usłyszała, że tata się chce pożegnać, że umiera, powiedziała tylko, że wszystko będzie dobrze, a ona nie może rozmawiać, bo ma spotkanie. Godzinę później tata odszedł”.
/ 28.04.2023 15:15
kobieta, która zrobiła karierę fot. iStock by Getty Images, Compassionate Eye Foundation/Robert Daly

Stoję przy grobie ojca i chociaż bardzo staram się skupić na modlitwie i na nim samym, to myślami uciekam do swojej siostry. Łapię się na tym, że rozglądam się wokół, wypatrując jej niecierpliwie. Naiwnie mam nadzieję, że się pojawi… Że wreszcie kiedyś zrozumie, jak ważna jest rodzina.

Hania kiedyś była inna. Jeszcze, jako dziecko i potem, jako młoda kobieta. Między nami jest niewielka różnica wieku i zawsze świetnie się dogadywaliśmy, chociaż dzieliła nas płeć. Trzymaliśmy sztamę, gdy trzeba było ocyganić rodziców w jakiejś sprawie. Ja kryłem ją, gdy wychodziła na randki, ona czasami podpisywała za mamę moje uwagi w dzienniczku. Jako siostra była naprawdę fajna i koledzy mi zazdrościli, że jest taka równa i nie kabluje, jak ich rodzeństwo.

Pamiętam, że jeszcze na studiach, chociaż wyjechała do innego miasta, dzwoniliśmy do siebie, i nawet byłem u niej kilka razy w wynajmowanym mieszkaniu. Potem kontakt się nieco urwał, bo Hanka wyjechała za granicę. Tam podszkoliła język, zrobiła kursy, skończyła jeszcze jakąś uczelnię. Nawet myśleliśmy, że już nie wróci, bo właściwie po co? Tu ją nic nie trzymało, a tam bez problemu znalazła pracę.

Ale po dwóch latach okazało się, że jej niemiecka firma otwiera filię w Polsce. Hanka była już wtedy menadżerką i zaproponowali jej awans. Miała zostać prezesem polskiego oddziału. Była dobra, no i znała język.

Powiedziała, że nie obchodzą jej święta

Pamiętam, jak się cieszyliśmy z rodzicami, że jednak wraca. Tata odmalował jej pokój, mama uszyła nowe zasłony. Zastanawialiśmy się, czy od razu zamówić nowe meble, ale doszliśmy do wniosku, że pewnie będzie chciała urządzić się po swojemu. Ale jej decyzja nas zaskoczyła.

Nie będę mieszkać z wami – oznajmiła już pierwszego dnia po przylocie. – Firma wynajęła mi mieszkanie, nie muszę za nic płacić. A jako pani prezes nie mogę przecież mieszkać z rodzicami w takiej klitce!

Zabolało nas to. Może nie mieliśmy apartamentu, ale do tej pory nie przeszkadzał jej metraż naszego mieszkania. Niby rozumieliśmy, dlaczego się wyprowadza, ale forma, w jakiej nam to oznajmiła… Chyba najbardziej przykro zrobiło się mamie. Tata zwyczajnie się wkurzył.

– No wiesz, nie stać nas na luksusy – powiedział ostro. – Wszystkie oszczędności poszły na szkoły, twoją i Marka. Mamy przynajmniej nadzieję, że skorzystacie z tego!

To chyba wtedy zaczęły się te nieporozumienia pomiędzy moją siostrą, a ojcem. I prawdę mówiąc, wcale mu się nie dziwę, że nie podobało mu się zachowanie Hanki i je krytykował. Bo Hanka naprawdę bardzo się zmieniła. Wiem, że była starsza, miała pozycję, była poważną panią prezes. Nie oczekiwałem, że znowu, jak kiedyś, będzie siedzieć ze mną na wersalce i oglądać amerykańskie komedie. Ale ona jakby zapomniała, że ma rodzinę. Jakby wartości, które wpajali jej rodzice, przestały być ważne.

Pierwszy raz zszokowała nas, kiedy okazało się, że nie spędzi z nami Bożego Narodzenia. Pierwszego po swoim powrocie do kraju, tak naprawdę pierwszego od lat!

– Szkoda mi czasu, mam tak mało wolnego – odpowiedziała na nasze zdumione pytania. – A w tym roku święta wypadają akurat tak, że razem z weekendem będzie cztery dni. Dobrałam jeszcze dwa i wykupiłam wycieczkę. Lecę na Cypr, tam powinno być ciepło.

– Ależ, córciu, a Wigilia? – mama kompletnie nie mogła tego zrozumieć. – Chyba spędzisz ją z nami?

– Wieczorem, dwudziestego czwartego, mam samolot – Hanka pokręciła głową. – Muszę się spakować, no i dojechać na lotnisko. Nie dam rady.

– To może zrobimy kolację wcześniej? – tata też wyglądał na zszokowanego. – No bo jak to? Święta, ty w kraju i mamy je spędzić bez ciebie?

– A co to za różnica, czy święta czy nie – Hanka wzruszyła ramionami.

– Wpadnę do was jakoś w tygodniu, na przykład w niedzielę na obiad.

– Ale jak to, co to za różnica! – tata nie wytrzymał i podniósł głos. – To czas dla rodziny! Tradycja

– Tradycja to relikt – przerwała mu moja siostra. – A zresztą, podjęłam już decyzję. Naprawdę, nie bawią mnie choinki i stroiki, a karpia nie lubię. Więc darujmy sobie to przedstawienie.

Jak to, przedstawienie? – mama wyglądała na zupełnie przybitą.

– Córeczko, co ty mówisz?! Przecież rozmawiamy o Bożym Narodzeniu, o kolacji wigilijnej, o rodzinie.

– Mamo, sorry, ale naprawdę muszę odpocząć, pomyśleć o sobie – moja siostra była niewzruszona. – Dawno już wyrosłam z tych wszystkich tradycji i innych zabobonów.

Moje argumenty do niej nie docierały

Nie pamiętam, co tata jej wtedy powiedział, ale Hanka nie odzywała się do nas przez kilkanaście dni. Zadzwoniła tylko tuż przed świętami, żeby się pożegnać, nawet nie wpadła na ten obiad w niedzielę. Nie złożyła nam też życzeń. Przez cały pobyt na Cyprze odezwała się tylko raz – przysłała SMS-a z lotniska, że jest na miejscu.

Potem było już tylko gorzej. Właściwie w ogóle się do nas nie odzywała, dzwoniła dosłownie raz na miesiąc. Nie przyjeżdżała wcale! Przez dwa lata pojawiła się tylko raz na imieninach mamy i raz na imieninach taty. Tłumaczyła się nawałem pracy, brakiem czasu, zmęczeniem.

Wiem, jak wygląda robota w dużych firmach, sam mam problem z wzięciem dnia wolnego i nieraz zdarza mi się wyjść po godzinach. Ale przecież nie zawsze! Ja jakoś znajduję czas dla rodziny i Hanka też na pewno by znalazła, gdyby chciała. Ale zdaje się, że z tymi chęciami nie jest najlepiej.

Próbowałem z nią porozmawiać, wytłumaczyć, bo widziałem, jak mama to wszystko przeżywa. Ale ona kompletnie nie rozumiała, o co mi chodzi.

– Marek, jaki ty jesteś staroświecki, nie znałam cię z tej strony – zbywała moje argumenty. – Rodzina rodziną, ale przecież każdy z nas ma swoje życie i rodzice powinni to zrozumieć. U nas w ogóle za dużo robi się z tym ceregieli. Na zachodzie młodzi żyją sobie, starzy sobie i nikt do nikogo nie ma pretensji. Tylko u nas wszystko jak za króla Ćwieczka. Sorry, brat, ale dla jakiejś tradycji i malowania pisanek nie zrezygnuję z kariery!

– Ale ja nie mówię o pisankach, tylko o rodzicach – protestowałem. – Czy ty nie widzisz, jak oni się gryzą? Jak się martwią? Tęsknią za tobą!

– Przecież nigdzie nie wyjeżdżam i nic złego się ze mną nie dzieje – denerwowała się. – Zbędne sentymenty.

Machnąłem ręką i darowałem sobie wszelkie dyskusje. Po co mam się wysilać, skoro do niej nic nie dociera?

Rodzice chyba też się już poddali, pogodzili z tym, że Hanka żyje po swojemu, z dala od reszty. Ale kiedy trzy lata temu mama zachorowała i wylądowała w szpitalu, a Hania nie znalazła czasu, żeby chociaż raz ją odwiedzić, tata nie wytrzymał.

– Inaczej cię wychowaliśmy – oznajmił jej przez telefon, wzburzony. – Ja pomijam, że mama zwyczajnie potrzebuje wsparcia i pomocy, ale nie rozumiem, jak możesz się w ogóle nie interesować jej stanem zdrowia?!

Opowiadał mi później, że Hanka nawet nie próbowała się tłumaczyć. Naskoczyła na niego, że przesadza, że ciągle się jej czepia, że nie rozumie jej pozycji. Wykrzyczała mu, że mama była w szpitalu, więc miała fachową opiekę, ona nie była tam potrzebna. Argument taty, że mama była ciężko chora i przez chwilę obawialiśmy się o jej życie, skwitowała stwierdzeniem, że jest przewrażliwiony.

Tata wtedy nie wytrzymał. Powiedział, że jest nią zawiedziony i już nie ma córki. Może go trochę poniosło, ale szczerze mówiąc, nie dziwię mu się. Hania przestała się do nas odzywać. Kilka razy do niej dzwoniłem, ale wszelkie próby dyskusji na temat relacji z rodzicami ucinała w zarodku. Wreszcie darowałem sobie. Może to głupie , ale pomyślałem tak samo, jak ojciec – ja już nie mam siostry.

Najbardziej chyba żal mi naszej mamy

 Dwa lata temu tata miał zawał. Ciężki, lekarze go odratowali, ale uprzedzili, że nie wiedzą, jak będzie. Zadzwoniłem wtedy do Hanki.

– Jak go odratowali, to przeżyje – stwierdziła. – Nic mu nie będzie. Ja teraz mam trzy dni szkoleń.

Dwa dni później tata poczuł się gorzej. Chyba przeczuwał, że to koniec, bo postanowił zadzwonić do Hanki.

– Podaj mi, synu, telefon – powiedział słabym głosem. – Nie odejdę w gniewie, pierwszy wyciągnę rękę.

Próbował dzwonić kilka razy, lecz Hanka wszystkie połączenia odrzucała. Wreszcie odebrała za którymś razem, ale nie chciała rozmawiać. Gdy usłyszała, że tata się chce pożegnać, że umiera, powiedziała tylko, że wszystko będzie dobrze, a ona nie może rozmawiać, bo ma spotkanie. Godzinę później tata odszedł. Hania przyjechała na pogrzeb, ale na stypie nie miała czasu zostać. Nie chciała słuchać, że mama teraz jej potrzebuje.

Od tamtej pory się do nas nie odzywa. Mogę się tylko domyślać, co przeżywa mama. Widzę, jak na każdy dźwięk telefonu podrywa się z nadzieją w oczach, jak smutnieje, gdy okazuje się, że to nie jej córka dzwoni. Na cmentarzu rozgląda się wokół. Liczy znicze, kwiaty, ale są tylko te od nas. Od Hani nie ma nic… Może to głupie, ale ja nadal mam nadzieję, że Hanka wreszcie do nas wróci, że znowu będzie córką i siostrą. 

Czytaj także:
„Kasa i pęd do kariery przesłoniły mi cały świat. Żona i syn poszli w odstawkę, liczył się prestiż, samochód i duży dom"
„Zajęta karierą ignorowałam, że mąż romansuje z moją przyjaciółką. Latami tkwiłam w chorym układzie, a moja córka cierpiała”
„Gdy żona została menedżerką w dużej firmie, zaczęła mną gardzić. Wyśmiewała moje zarobki i krytykowała wszystko, co robię”

Redakcja poleca

REKLAMA