Odkąd wyjechałam na studia do Warszawy, bywałam w domu dość rzadko. Nawet moją siostrę spotykałam tylko w przelocie... A Jarka, jej chłopaka, nie widziałam już prawie rok. Może to jednak nie on – tak się pocieszając, zaczęłam wolno przedzierać się w jego stronę przez wypchaną po brzegi salę klubu.
Jak zwykle w soboty panował tu niezły tłok. Za chwilę miał się zacząć koncert. Pogaszono już światła, było więc ciemno i gęsto od papierosowego dymu. Niestety, robiąc każdy kolejny krok, nabierałam pewności, że to jednak jest Jarek. Stanęłam za jednym z filarów i zaczęłam go obserwować.
Siedział przy stoliku pod ścianą. Zachwycony wpatrywał się w oczy siedzącej przed nim dziewczyny. Trzymał ją za rękę. Ale nie była to moja siostra. Nie była nawet do niej podobna! No tak, pomyślałam oburzona, wielka, zdrowa blondyna. Bardzo młoda.
Czułam się okropnie z taką tajemnicą
– Nic dziś nie mówisz? – siostra spojrzała na mnie znad talerza zupy ogórkowej – Co cię tak zamurowało? Zwykle, kiedy przyjeżdżasz, buzia ci się nie zamyka. Nie chcesz poznać najnowszych białostockich plotek?
Ani mi się śniło poznawanie ploteczek. Sama chętnie podzieliłabym się jedną, ale Renata była ostatnią osobą, której mogłam ją opowiedzieć. Ta moja siostra, taka kochana i ufna. Wcina sobie ogórkową, żartuje ze mnie i nie wie, że jej chłopak to świnia. Musiałam jak najszybciej wyjaśnić sytuację, więc, choć zupa stawała mi w gardle, spytałam:
– A co słychać u Jarka?
– Wszystko O.K., choć ostatnio trochę rzadziej się spotykamy. Pewnie myśli, że jak się zaręczył, to już nie musi się starać – Renata zaśmiała się – Tak naprawdę to ma dużo pracy. Jego kumpel wyjechał do Irlandii i szef zwalił całą robotę właśnie na niego – dodała.
Potem moja siostra z zapałem zaczęła opowiadać, jak to zaczęli z Jarkiem poważnie myśleć o ślubie. Że może na Boże Narodzenie, bo jej się marzy orszak weselny pędzący saniami przez białowieską ośnieżoną puszczę i futro takie, jakie miała Izabella Scorupco w „Ogniem i mieczem”. I jeszcze wesele w karczmie... Tylko musi urobić mamę.
– Wiesz jaka ona jest. Taki ślub wydaje jej się niepoważny. I niby, jak ja sobie wyobrażam ciocię Wandę i Irenę w saniach – siostra mrugnęła do mnie porozumiewawczo i zaczęła pokładać się ze śmiechu.
Ja też się śmiałam. Ale tak naprawdę słuchałam jej z coraz większym przerażeniem. Jak mogłam teraz wyznać, że widziałam jej narzeczonego z inną? Wróciłam do Warszawy pełna niepokoju i złości na samą siebie. Nie miałam odwagi wyznać prawdy. A tu w dodatku sesja. Zostały mi jeszcze dwa egzaminy – musiałam je zdać.
Gdybym nie zaliczyła pierwszego roku, mogłam się od razu pożegnać z prawem. Niestety, nie potrafiłam się uczyć. Myślałam tylko o Renacie. Koleżanka z pokoju radziła:
– Lepiej nic nie mów. Może to tylko jednorazowy wyskok. Po co jednym zdaniem masz burzyć spokój i szczęście swojej siostry? Poczekaj. Jeśli Renata sama powie ci, że z Jarkiem coś się nie układa, wtedy będziesz się zastanawiać.
Pomyślałam, że może ma rację. W ten sposób chciałam uspokoić swoje sumienie. Dlaczego to ja mam jej przynosić złe wieści? Renata jest tak zakochana, że na pewno będzie go bronić. A ja zamiast wyjść na lojalną siostrę okażę się tą, która wszystko niszczy.
Musiałam coś zrobić...
Odpuściłam więc. Zajęłam się książkami do prawoznawstwa i logiki. Może one mi w czymś pomogą? – uśmiechnęłam się gorzko do siebie. Egzaminy zdałam. Nie jakoś wybitnie, ale miałam to już za sobą. Wspomnienia wydarzeń sprzed kilku tygodni „rozwodnił” trochę czas. O narzeczonym mojej siostry i o tamtej dziewczynie myślałam coraz rzadziej. Miałam ferie. Mogłam więc pojechać do Białegostoku. Moją siostrę owładnęła gorączka wyprzedaży. Ciągała mnie po wszystkich sklepach, twierdząc, że to najlepsza okazja, żeby kupić fajne zimowe rzeczy.
– Przecież na jesieni i zimą wciąż będą modne – przekonywała – Może właśnie teraz kupisz sobie jakąś ekstraciepłą kurtkę dla druhny?
Widząc, że przewracam ze zniecierpliwienia oczami, wzięła mnie pod rękę i wprowadziła do kolejnego sklepu.
– Chodź, jeszcze zajrzymy do działu męskiego. Może wreszcie znajdę jakąś marynarkę dla Jarka. Jeśli nie, będę musiała pojechać do Warszawy. Tutejsze sklepy nie uwzględniają faktu, że niektórzy mężczyźni mają dwa metry wzrostu.
W tym sklepie też tego nie uwzględnili. Dlatego przed następną galerią handlową stanęłam i zaparłam się jak osioł.
– Nie idę! Siadam na przystanku. Jeśli zaraz nie rozsznuruję butów, będziesz mi je w domu rozcinać. Ty idź, nie musisz się spieszyć...
Siedziałam na ławce. Pod nią topiły się resztki burego śniegu. Autobusy podjeżdżały i odjeżdżały, a ja wciąż czekałam na Renatę. Kiedy po raz kolejny podniosłam głowę, żeby spojrzeć na następny zabłocony wóz, zamarłam. Dokładnie naprzeciwko mnie, w oknie zatłoczonego autobusu, zobaczyłam Jarka. Siedział prawie tyłem, więc mnie nie widział. Ale ja widziałam go bardzo wyraźnie. Jego i wielką blondynę siedzącą mu na kolanach.
Długo się nie zastanawiałam. Zerwałam się, żeby wskoczyć tylnym wejściem. Niestety mój lewy but został w błocie... Nie spałam całą noc. Nawet nie mogłam iść do kuchni, żeby napić się mleka. Mama na pewno, by się obudziła, a potem zaraz Renata i tata też. Siedziałam więc w łóżku, nerwowo gryząc róg poduszki.
Nagle mnie olśniło
Dlaczego to ja mam męczyć się z tą wstrętną tajemnicą? To przecież Jarek musi się wytłumaczyć. Jeśli będzie miał jakieś sensowne argumenty, wtedy zastanowię się, co z tym zrobić.
Najpierw jednak chcę usłyszeć całą prawdę. Nawet najgorszą. Bardzo zależy mi na tym, żeby moja siostra była szczęśliwa. A nie będzie – jeśli już na starcie człowiek, który niby ją kocha będzie ją oszukiwać. Z tą myślą wreszcie zasnęłam.
Z tym, żeby pójść do Jarka, zwlekałam aż do wieczora. Wreszcie jednak powlokłam się mokrymi ulicami. Po kilku minutach byłam na jego klatce. Nie mogłam zmusić się, by nacisnąć dzwonek. Przez chwilę, stojąc tak w napięciu przed zamkniętymi drzwiami, chciałam zrezygnować. Bo co ja mu powiem?
– Zostaw tę dziewczynę!? Albo może – Zostaw w spokoju Renatę!? Jednak moja ręka była szybsza niż myśli i dzwonek już dzwonił.
Drzwi otworzył mi rozbawiony Jarek. Widząc to, nadęłam się groźnie i wypaliłam: – Ja w sprawie twojej blondynki!
– Cześć Asia, ale o co ci chodzi? – pytał zdziwiony, gdy zza jego pleców wychyliła się ta sam wielka blondyna, która była z nim w autobusie. Bez makijażu i w codziennym ubraniu wydawała się jeszcze młodsza. Mogła mieć 15 lat...
– Masz na myśli moją siostrę? – wskazał palcem na dziewczynę – U mamy jest remont, więc od paru tygodni mieszka u mnie... Hanka przedstaw się!
Oparłam się o ścianę i zaczęłam się śmiać. Wielka blondyna natomiast była coraz bardziej zakłopotana. Zrobiła zdziwioną minę i zaczęła niepewnie skubać koniec nosa, zupełnie jak Jarek.
Czytaj także:
„Myślałem, że zakochać się można tylko od pierwszego wejrzenia. Byłem ślepy. Przez 15 lat miałem pod nosem kobietę idealną”
„Przygarnąłem Lidkę i dziecko bandyty, choć powinienem wydać ją kolegom z policji. Nie umiałem, zakochałem się bez pamięci”
„Zakochałem się w chuligance z patologicznej rodziny. Chciałem ją zmienić w materiał na żonę i dziewczynę na poziomie”