Ten jeden wieczór naprawdę chcieliśmy spędzić tylko we dwoje. Mąż właśnie zabierał się do otwierania butelki włoskiego wina, a ja stawiałam na stole nasz ulubiony makaron z suszonymi pomidorami, oliwkami i parmezanem, gdy nagle zadzwonił dzwonek u drzwi. W progu stała Ewka.
– O czuję, że dobrze trafiłam! Ależ cudne zapachy! – nie czekając na zaproszenie, weszła do mieszkania.
Chwilę później siedziała przy stole.
Popatrzyłam na niego bezradnie...
– Umieram z głodu! No to jak, dostanę talerz czy będę tylko patrzeć jak zajadacie się tymi pysznościami? – spojrzała na mnie wymownie.
Zrezygnowana, z westchnieniem podreptałam do kuchni po dodatkowe nakrycie. Piotr poszedł za mną.
– Naprawdę, mam tego dosyć. Tak dłużej być nie może. Czy my choć jeden wieczór nie możemy być sami? – wyszeptał z wyrzutem.
Ewa jest moją siostrą. Starszą i jedyną. Dzieli nas tylko półtora roku, więc zawsze świetnie się dogadywałyśmy. Wspierałyśmy się w trudnych chwilach, razem przeżywałyśmy radości i smutki. Prawie w tym samym czasie zakochałyśmy się i wyszłyśmy za mąż. Rodzice wyprawili nam piękne wesela.
O ile jednak moje małżeństwo jest szczęśliwe i trwa do dziś, to jej związek się rozpadł. Mąż Ewy okazał się wyjątkowym draniem. Był tyranem wymagającym bezwzględnego posłuszeństwa. A na dodatek zdradzał ją na lewo i prawo, i wcale się z tym nie krył. Ileż ona łez przez niego wylała! Wiele razy radziłam jej, żeby odeszła, ale nie słuchała. Kochała go i myślała, że jeszcze się opamięta, że wszystko się ułoży. Wybaczała mu każdy błąd.
Dwa lata temu problem rozwiązał się sam. Gdy którego dnia Ewa wróciła z pracy, mieszkanie było puste. Mąż spakował wszystkie swoje rzeczy i wyprowadził się do jakiejś panienki. Pół roku później byli już po rozwodzie.
Miała za sobą bardzo trudne przeżycia
Siostra bardzo to przeżyła. Czuła się samotna, upokorzona, opuszczona… Chciała wypłakać się na moim ramieniu. Piotr nie miał nic przeciwko temu. Lubił Ewę, jak wszystkich w mojej rodzinie, no i rozumiał jej ból.
– U kogo ma szukać ratunku, jak nie u rodzonej siostry? – mówił, gdy po raz kolejny zapowiadała swoją wizytę.
Przesiadywała u nas prawie codziennie. Czasem nawet gdzieś we trójkę wychodziliśmy. Do kina, na koncert w plenerze, do knajpy. Albo wyjeżdżaliśmy na weekendy za miasto. Cieszyłam się, że tak wspaniale się dogadujemy. I że Ewa powoli odzyskuje radość życia i wiarę w siebie. Kilka miesięcy temu coś się zaczęło psuć. Mąż już nie witał mojej siostry z taką serdecznością, jak wcześniej.
Gdy przychodziła, zamieniał z nią kilka słów i szybko zamykał się w sypialni. Myślałam, że po prostu nudzi go już nasza babska gadanina, że woli sobie poczytać lub obejrzeć telewizję. Okazało się jednak, że chodzi o coś innego. Któregoś dnia, gdy tylko wyszła, zaciągnął mnie do salonu.
– Słuchaj, jestem już zmęczony wizytami twojej siostry – powiedział.
– Ale dlaczego? Co się stało? Myślałam, że ją lubisz! – zdziwiłam się.
– Owszem, do niedawna lubiłem. Ale ona ciągle mnie poucza, krytykuje, ocenia. Mówi, co mam robić, a czego nie. Wystarczy, że odejdziesz gdzieś na chwilę, a już na mnie napada.
– Ale co ty mówisz? – zdziwiłam się.
– Czasem mam wrażenie, że ona lepiej niż ja sam wie, co myślę! – naburmuszył się jeszcze bardziej.
– Kochanie, chyba sobie coś ubzdurałeś, naprawdę. Niczego takiego nie zauważyłam! – obruszyłam się.
– Bo masz klapki na oczach!
Pokłóciliśmy się wtedy okropnie. Broniłam Ewy jak lwica. Byłam pewna, że Piotr przesadza, że ją krzywdzi. I żeby mu to udowodnić, zaczęłam uważniej słuchać tego, co mówi. No i ze zdziwieniem zauważyłam, że Ewa rzeczywiście coraz odważniej włazi z butami w nasze życie!
Miałam dość tych jej dobrych rad
Kiedy u nas była, szczegółowo wypytywała mnie, co słychać, jak mi się układa z mężem. A potem komentowała każde wydarzenie. Zazwyczaj złośliwie. Doradzała mi też, jak mam postępować z Piotrem. Twierdziła, że za dużo mu pozwalam, za bardzo ufam, że powinnam bardziej kontrolować jego życie.
Uważałam, że są bezsensowne. Przecież to był mój mąż, moje życie, a nie jej! Kilka razy zamierzałam jej to powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnowałam. Nie chciałam jej urazić… Była przecież moją siostrą. A poza tym miała za sobą takie ciężkie przeżycia. Starałam się ją zrozumieć.
– Słuchaj, jak ona znowu zacznie te swoje śpiewki, to nie wytrzymam – wyrwał mnie z zamyślenia mąż, podając mi talerz i sztućce. – Albo z nią wreszcie porozmawiasz albo… – zawiesił głos. – To się źle skończy.
– Jak zacznie, to porozmawiam, możesz być tego pewien – obiecałam.
Kolacja początkowo przebiegała w bardzo miłej atmosferze. Ewa opowiadała o swoich wakacjach w Tunezji. Jak to leżała na plaży, jeździła na wielbłądzie i fruwała nad wodą na takim specjalnym spadochronie.
– Było bosko! A wy w tym roku nigdzie nie wyjeżdżaliście? – zapytała w pewnym momencie.
– Piotr był na tygodniowym szkoleniu w Międzyzdrojach. A na wspólne wakacje pojedziemy w zimie, do Austrii. Znaleźliśmy fantastyczny niedrogi pensjonat. Mówię ci, śnieg murowany i mnóstwo świetnie przygotowanych tras narciarskich. Jest gdzie poszaleć! – zaczęłam opowiadać.
Piotr aż poczerwieniał z wściekłości
Ale siostra w ogóle mnie nie słuchała. Przyglądała się za to Piotrowi ze złośliwym uśmieszkiem.
– Na szkoleniu? A może to był wypad z jakąś panienką, co? Fajnie jest tak zdradzać i krzywdzić żonę? – dopytywała się niby żartobliwie.
Czułam, że jeśli nie zareaguję, za chwilę rozpęta się prawdziwe piekło.
– Zostaw nas na chwilę! – spojrzałam na niego błagalnie, a on wstał i wściekły ruszył w stronę sypialni.
– Mam nadzieję, że to załatwisz – rzucił tylko i zamknął za sobą drzwi.
Ewa wcale się tym nie przejęła.
– Wszyscy faceci są tacy sami! Zdradził cię jak nic! Mówiłam ci, że powinnaś go lepiej pilnować. Ale ty oczywiście mnie nie słuchasz! – gadała jak nakręcona, teraz już nie żartując.
– Zamknij się wreszcie! I chociaż raz w życiu ty mnie posłuchaj! – wrzasnęłam, a ona zamilkła zdziwiona.
Nie, nie nawrzeszczałam na nią. Zanim zaczęła mówić, policzyłam do dziesięciu, opanowałam nerwy. A potem spokojnie, ale bez owijania w bawełnę, powiedziałam siostrze, co mi leżało na sercu. Że nie wszyscy faceci na świecie są takimi draniami jak jej były mąż, że mam dosyć jej dobrych rad, a moje życie to moja prywatna sprawa, a i Piotr nie lubi, gdy ktoś mu mówi, co ma robić. I że sami wiemy, jak uporać się z naszymi kłopotami. A jak będziemy potrzebować rady, to o nią poprosimy.
Była kompletnie zaskoczona moim wywodem
Przez dłuższą chwilę patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Ale gdy już doszła do siebie, wpadła w prawdziwą wściekłość. Krzyczała, że robi wszystko dla mojego dobra, bo w swoim małżeństwie przeżyła piekło i chciała mnie przed nim uchronić, a ludzie często nie widzą własnych błędów i takie dobre rady osoby trzeciej pomagają. Ale skoro nie potrafię tego docenić i zamiast podziękować, mam do niej pretensje, to ona więcej wtrącać się nie będzie.
– Proszę bardzo! W ogóle mogę zniknąć z waszego życia! Już mnie nie zobaczycie! – krzyknęła, a potem obrażona wybiegła z mieszkania.
Nie odzywała się przez kilka dni. Już zaczynałam żałować, że w ogóle przeprowadziłam z nią tę rozmowę. Piotr też miał wyrzuty sumienia, że tak na mnie naciskał. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać, czy do niej nie pojechać i nie spróbować jakoś załagodzić sprawy. I wtedy zadzwoniła moja mama.
– Była u mnie Ewa. Przez dwie godziny mi się na was żaliła. – powiedziała, w jej głosie nie wyczułam jednak pretensji.
– No i ? – zapytałam ostrożnie.
– No i pod koniec tego żalenia się, sama doszła do wniosku, że zachowywała się wobec was jak idiotka. Teraz siedzi i zastanawia się, jak to wszystko odkręcić. Wiesz, jak ona jest dumna… Masz jakiś pomysł, żeby jej to ułatwić?
Pomyślałam przez chwilę.
– Niech jej mama powie, że w sobotę, o piątej rano wyjeżdżamy na grzyby. I że chcemy ją zabrać – odparłam.
Znam Ewę. Ma fioła na punkcie grzybów. Zaproszenie na bal do królowej angielskiej mogłaby odrzucić, ale z takiej okazji nie zrezygnuje.
Czytaj także:
„Mój zięć uwielbiał mi umniejszać. Pajac lekceważył mój intelekt do momentu, aż nie wygrałam fortuny w teleturnieju”
„Uratowałam życie przypadkowego mężczyzny. Ludzie mijali nas bez żadnych refleksji, podczas gdy ja walczyłam o jego oddech”
„Mama latała z kwiatka na kwiatek i wracała skruszona do ojca. Jak frajer brał wszystko na klatę, bo kochał ją ponad życie”