„Siostra tak wytresowała sobie rodzinę, że chodzili jak w zegarku. Jej perfekcjonizm przyprawiał mnie o ciarki”

Kobieta, która jest perfekcjonistką fot. Adobe Stock, JenkoAtaman
„Toluś pucował naczynia, Melka wycierała kurze, a Andrzej szalał z mopem. Robili to wszystko w imponującym tempie, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Cała akcja trwała 15 minut, po czym wszyscy rozpierzchli się po kątach jak karaluchy po włączeniu światła”.
/ 16.06.2022 16:15
Kobieta, która jest perfekcjonistką fot. Adobe Stock, JenkoAtaman

Zazdrościłam starszej siostrze tego, że zawsze miała wszystko idealnie poukładane i zaplanowane. Ja taka nie byłam. Różniłyśmy się dosłownie pod każdym względem. Ja wolałam wyzwania i zmiany, Ewa lubiła swoją stabilną pracę księgowej. W moim domu panował chaos, Ewa musiała mieć wszystko uporządkowane i sterylne. Idealne.

Jej rodzina jest wytresowana?

Nie ukrywam, że pedantyczne zapędy mojej siostry od lat były w naszej rodzinie tematem żartów. Słynne było między innymi pewne wydarzenie, którego byłam świadkiem. Któregoś dnia chciałam zrobić siostrze niespodziankę, więc kupiłam jej ulubione wino i wpadłam z wizytą.

Ewa bardzo ucieszyła się z moich odwiedzin, ale akurat była w trakcie sprzątania, więc czekałam, aż skończy. Dotarła z mopem do przedpokoju, gdzie pod ścianą znajdowało się legowisko ich psa Pegaza.

Ewa powycierała podłogę i pomknęła przed siebie energicznie, machając mopem w salonie. W tym momencie zauważyłam, że pies wstaje, łapie w zęby swój kocyk i wychodzi z legowiska. Ewa nie mogła tego widzieć, bo stała do niego odwrócona plecami.

– Pegaz! Mokro! Wiem, że wylazłeś! – ryknęła niespodziewanie.

A psiak spuścił uszy po sobie i tyłem wrócił do legowiska, ciągnąc za sobą koc. Z rozbawieniem uznałam, że nawet pies boi się nabałaganić.

Innym razem odwiedziłam Andrzeja, mojego szwagra, bo miałam jakąś sprawę. Siedzieliśmy przy stole, piliśmy herbatę i miło nam się rozmawiało. Nagle Andrzej  spojrzał na zegarek i zamarł. Trwało to dosłownie ułamek sekundy. Zerwał się z kanapy jak oparzony i pobiegł do łazienki.

– Mela, kurze! Toluś, naczynia myj! Matka zaraz będzie!

I rozpętało się piekło na ziemi

Dziewięcioletni Toluś pucował naczynia, Melka biegała po mieszkaniu, wycierając kurze, a Andrzej szalał z mopem. Robili to wszystko w imponującym tempie, a ja siedziałam na kanapie i nie wierzyłam własnym oczom.

Cała akcja trwała piętnaście minut, po czym wszyscy rozpierzchli się po kątach jak karaluchy po włączeniu światła i znów zapanował spokój.

„Jacy wytresowani”, pomyślałam z podziwem. I ze zgrozą. Tamtego dnia po raz kolejny dotarło do mnie, dlaczego siostra tak niechętnie odwiedza mnie w domu. Miałam psa i kota, męża bałaganiarza i małe dziecko.

Mnie nie przeszkadzało, że w zlewie stoją naczynia, a moje dziecko coś rozlało. Nie raziło mnie to, że gdy mój mąż przygotuje dla nas kolację, kuchnia wygląda jak pobojowisko. Dom to był dom, miejsce, w którym powinnam się czuć dobrze. W którym można nabrudzić. I się tym nie przejmować.

Ewa nieraz krytycznym okiem przyglądała się stercie prania w moim koszu, śladom łapek na drzwiach albo brudnemu talerzowi, którego nie domyła zmywarka. Starała się jednak grzecznie powstrzymywać od komentarzy, a ja nie robiłam jej złośliwych uwag co do jej manii sprzątania.

Wracałyśmy przez taki drobiazg?!

Niestety, jakiś rok temu w mojej siostrze zaszła niepokojąca zmiana… Pierwsza czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie, gdy miałyśmy pojechać razem na cmentarz na grób naszych dziadków. Podjechałam pod dom siostry, poczekałam, aż wsiądzie do auta, i ruszyłyśmy. Nie przejechałyśmy nawet dwóch kilometrów, kiedy siostra kazała mi zawrócić.

– Co się stało? – zapytałam zdziwiona.

– Zapomniałam coś zrobić…

Zawróciłam na najbliższym zjeździe. Wróciłyśmy do domu Ewy i weszłyśmy do mieszkania. Tam moja starsza siostra poszła do kuchni i wstawiła do lodówki słoik z dżemem. Potem wróciła do przedpokoju, włożyła buty i oznajmiła, że możemy jechać. Wytrzeszczyłam na nią oczy z niedowierzaniem.

– Kazałaś mi wrócić, żeby wstawić dżem do lodówki?!

– No wiesz… Żeby się nie zepsuł. Bakterie. Przed wyjściem wyleciało mi z głowy. Nie wiem, jak mogłam zapomnieć.

Drugim sygnałem ostrzegawczym było zachowanie Ewy, kiedy miałyśmy iść razem na ślub dzieci naszych znajomych. Ona zaproponowała, że przygotuje dla panny młodej bukiet, ja organizowałam podarunek.

To było przerażające

Znalazłam prezent wcześniej, niż się spodziewałam, więc wpadłam do Ewy, żeby pokazać, co zdobyłam. Otworzyłam drzwi swoim zapasowym kluczem. Zastałam siostrę przycinającą kwiaty. Wyrównywała końcówki i płakała. W śmietniku pod stołem piętrzyła się góra wyrzuconych kwiatów.

– Nic mi nie wychodzi, dali mi jakieś felerne kwiatki… Są krzywe, nie da się ich równo ułożyć, zobacz! – jęknęła, widząc mnie w progu.

Dopiero wtedy zauważyłam, że za jej plecami stoją jeszcze trzy bukiety. Piękne. I gotowe.

– Ewka, przecież te bukiety są cudowne, przeszłaś samą siebie! Ale po co ci kolejny… Masz już trzy!

– Ale te nie są idealne! Gadasz jak Andrzej – łkała. – Nie pójdziemy na ślub z byle jakim bukietem!

Pomyślałam wtedy, że to już przestało być zabawne czy dziwne.

Tamtego dnia zaczęłam się poważnie niepokoić o moją kochaną siostrę. Wspólnie z mężem postanowiliśmy omówić sprawę ze szwagrem. W końcu to on z nią żył na co dzień.

– Zaproponowałem jej wizytę u specjalisty. Wyczytałem, że jej zachowania to jest zaburzenie. Obraziła się – oznajmił Andrzej z niepokojem w głosie.

– Czyli to się pogłębia? Ona się tak od dawna zachowuje? – dopytywałam.

Szwagier spuścił głowę i zaczął wymieniać, co się zmieniło w zachowaniu jego żony. Wyjaśnił, że w ciągu ostatnich miesięcy Ewa stała się bardzo spięta, nerwowa i płaczliwa. W dodatku wpadła w jakiś szał sprzątania…

Myła okna, prała firanki, sprzątała szafki, porządkowała dokumenty i układała ubrania, mimo że to wszystko robiła dzień wcześniej. I tak w każdej wolnej chwili…

– Zawsze miała szmergla na punkcie czystości. Ale teraz… Ostatnio obudziła  mnie o trzeciej w nocy, bo nie zakręciłem tubki z pastą do zębów! – wyznał wzburzony.

– To się pogorszyło, odkąd się dowiedziała, że prawdopodobnie zwolnią ją z pracy.

Zawiązaliśmy spisek

Ustaliliśmy, że skoro Ewa nie chce słuchać męża, to może posłucha nas. Najpierw poszukałam informacji w internecie. Andrzej miał rację, specjaliści uznawali takie zachowania za zaburzenia.  Wszystko się zgadzało.

Zrobiłam też coś, czego być może nie pochwaliłby żaden psycholog. Poprosiłam rodziców, męża, szwagra i jego dzieci o spisanie wszystkiego, co im się kojarzy z Ewą. Po kilku dniach zebrałam kartki i zaprosiłam rodzinę siostry na kolację. Oczywiście wcześniej wypucowałam na błysk cały dom, żeby nie pogłębiać wściekłości Ewy, kiedy się dowie o naszym spisku.

– Bardzo było smaczne – przyznał Andrzej. – I jak macie wysprzątane!

– Bo wiedzieliśmy, że Ewa przeprowadzi inspekcję – rzuciłam wcześniej przygotowany żart.

Siostra przewróciła oczami, że niby nie zwracałaby uwagi na takie rzeczy. Stwierdziłam, że czas na moją tajną broń. Podsunęłam jej pod nos kartki i poprosiłam, żeby je przeczytała. Najpierw wyglądała na zadowoloną, interpretując prawdopodobnie słowa rodziny jako komplement, ale po chwili uśmiech zaczął znikać z jej twarzy.

– To tak o mnie myślicie? – spytała słabo. – Jak o sprzątaczce, nie o człowieku?!

– Kochanie. My o tobie chcemy myśleć jak najlepiej, ale narzucasz taki rygor… Nie dość, że wymagasz od nas… Nikt nie jest w stanie ci dorównać, spełnić twoich wyśrubowanych wymagań. Nawet ty sama! – wypalił Andrzej.

Ewa płakała jak bóbr

Wiedziałam, dlaczego Ewę tak zabolała lektura naszych uwag. Na kartkach powtarzały się słowa: porządek, ład, czystość, sterylność, perfekcjonizm, zorganizowana i planowanie. Ktoś nawet napisał: mop i ścierka. Oczywiście pojawiały się też zwroty: dobra, mądra, bystra, ładna, ale dopiero gdzieś na samym końcu.

Kiedy siostra, urażona do żywego, siedziała ze łzami w oczach, podałam jej ostatnie dwie kartki. Od męża i dzieci. Tam również pojawiły się określenia dotyczące czystości… Ale dzieci napisały: „Mama jest kochana. Nawet jak krzyczy i ciągle sprząta”, a Andrzej pod listą dopisał: „Kocham cię taką, jaka jesteś. Dla mnie już jesteś idealna”.

– Ale ja się przecież staram…

– To przestań tak się starać, robisz sobie krzywdę. Wiemy, że jesteś spięta, bo za miesiąc stracisz pracę…

– Bo jestem do niczego!

– Nie! Ludzie zmieniają pracę, to normalne. Z twoim doświadczeniem i talentem w mgnieniu oka znajdziesz inną. A na razie odpuść. Odpocznij. I jeżeli się zdecydujesz… Idź na terapię. Dzieje się z tobą coś niedobrego, to wszystko mówimy z troski – dodał mój mąż.

Ewa nie zmieniła całego swojego życia w ciągu jednej chwili. Ale zrobiła pierwszy krok. Poszła na zwolnienie. Na terapię zaczęła chodzić niedawno. Chcieliśmy, żeby to była jej decyzja. Cieszę się, że zdobyła się na ten krok. Moja siostra to cudowny człowiek. Marzę o dniu, w którym znów będzie zdrowa i szczęśliwa.

Czytaj także:
„Mój były mąż wydawał całą kasę na nowe dziewczyny, a ja pracowałam za dwoje, żeby utrzymać nasze dziecko”
„Mąż nie pozwalał mi ułożyć sobie życia nawet po jego śmierci. Nawiedzał mnie i nasze dziecko, doprowadzał do obłędu”
„Mój mąż zabalował na pępkowym, nie odebrał mnie i syna ze szpitala. Spał cały dzień, bo był tak pijany. Byłam wściekła”

Redakcja poleca

REKLAMA