„Siostra przyniosła wstyd naszej rodzinie. To, co zrobiła, woła o pomstę do nieba”

Zszokowany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Tara Moore
„Tym razem dałem namówić się kumplowi na domówkę u obcych ludzi. Gdy dotarłem na miejsce, okazało się, że to osiemnastka bananowego dzieciaka. Sodoma i Gomora, a w tym wszystkim moja upodlona siostra”.
/ 03.09.2023 13:15
Zszokowany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Tara Moore

Zbieraj się, stary, idziemy na imprezę! Za pół godziny zgarniamy cię z przystanku – Leo był szalenie podekscytowany, a to nie wróżyło nic dobrego. Przerwał połączenie, nie dając mi szansy na odpowiedź.

Nie miałem ochoty ruszać się z domu, wyznawana do niedawna zasada, że w sobotni wieczór trzeba się rozerwać, już nie wydawała mi się taka niepodważalna.

– Człowiek się starzeje – pomyślałem.

Niedawno skończyłem 25 lat, to nie było tak dużo, a jednak coś zaczęło się zmieniać. Moją młodszą siostrę już dawno wywiało na koncert, a ja wciąż tkwiłem przed komputerem i było mi z tym bardzo dobrze. Może dlatego, że wpadłem do domu z krótką wizytą i chciałem się nacieszyć wygodami?

– Trzeba iść, ludzi zobaczyć – mruknąłem, wstając niechętnie.

Wyjąłem z szafy świeżą koszulkę, ubrałem się i wyszedłem na spotkanie z Leo.

– Samochodem na imprezę? – zdziwiłem się, widząc podjeżdżającą toyotę.

– Wyluzuj, nie jesteśmy w Hamburgu. Przesiąkłeś poszanowaniem przepisów i umiłowaniem porządku, czy co? – zaśmiał się Leo, a naprawdę Leonard, ale nikomu nie pozwalał używać tego imienia. – Widzisz przecież, że nie prowadzę. Poznaj Ewelinę, podrzuci nas, bo to koniec świata.

– Zgadało się, że jedziemy w jedną drogę. Mieszkamy z Leo po sąsiedzku.

– A dokąd właściwie zmierzamy?

– Na urodziny jednego takiego. Nie znasz człowieka – zbył mnie Leo.

– On wie, że mnie zaprosiłeś?

– Pojęcia nie mam, ale bardzo wątpię, żeby mu to przeszkadzało.

Dziewczyna zatrzymała samochód przed okazałą willą ogrodzoną murem.

– Niezła chata. Kto tu mieszka?

– Miejscowy król deweloperki – wyjaśniła Ewelina. – Mój ojciec ma dom w okolicy, czasem opowiada o tej rodzinie, takie tam sąsiedzkie plotki. Słyszałam, że dziś jego syn urządza osiemnastkę.

– Leo, zgłupiałeś? Z małolatami mamy się bawić? Będą do nas mówić „wujku”. Nie ma mowy, wracam do domu!

– Jeśli uda ci się złapać autobus, przystanek jest jakiś kilometr dalej, za laskiem – zaśmiała się Ewelina. – To co? Podjechać po ciebie, jak będę wracała od ojca?

– Odwdzięczę się, masz to jak w banku – zapewniłem z przekonaniem.

– Skończyliście już? To wchodzimy!

– Leo nie wziął pod uwagę tego, co mówiłem. Uznał, że na pewno zostanę. – Rozejrzysz się, rozluźnisz i zmienisz zdanie.

– Wątpię – mruknąłem, wchodząc na teren eleganckiej posesji.

Co ona tu robi?

– Nazwisko! Muszę sprawdzić, czy jesteście na liście gości – facet, który zagradzał nam drogę, był postury niedźwiedzia i wyglądał na takiego, któremu skłonność do żartów odebrano przy urodzeniu.
Leo powołał się na kumpla, musieliśmy zaczekać, w końcu jakiś wypłosz wyjrzał przez okno i machnął ręką.

– Wpuszczaj, Jurecki ich zna.

Ochroniarz otworzył szerzej furtkę i weszliśmy na podjazd.

Głowę bym dał, że usłyszałem śmiech mojej siostry. To przecież niemożliwe!

Wszędzie kłębiły się małolaty, na moje oko już nieźle wstawione. Jakiś koleś rozłożył szeroko ręce i wpatrywał się w gwiazdy, kołysząc się na piętach. Wyglądał, jakby właśnie doznał objawienia.

– Co tu się dzieje? – spytałem ochroniarza, bo Leo gdzieś zniknął.

– Sodoma i Gomora, sam zobaczysz. Ale to nie moja rzecz, rodzice małolata wynajęli mnie do pilnowania bramy, a nie do niańczenia. Pracuję w klubach już parę lat i niejedno widziałem, ale to co się tu wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie.

– Szampańskie wejście w dorosłość – powiedziałem tolerancyjnie.

– Żartujesz? – osiłek prychnął, jak podrażniony byk. – Większość tych dzieciaków to smarkateria, do pełnoletności im daleko, a piją jak smoki. Żeby tylko… Za godzinę towarzystwo będzie nieprzytomne i dostanie małpiego rozumu, wspomnisz moje słowa. A ciebie co tu przyciągnęło?

– Kumpel. Na szczęście dziewczyna przyjedzie po mnie najdalej za dwie godziny, tyle chyba wytrzymam. Święty nie jestem, ale te panny są dla mnie stanowczo za młode, nie gustuję w dzieciach.

– No to rozgość się, a ja wracam na bramę, bo mi tu jeszcze jakiś desant miejscowi przerzucą. Impreza jest głośna, znajdą się chętni na darmowe balowanie.

Wszedłem do domu i rozejrzałem się. Król deweloperki postawił prawdziwy pałac, wnętrza były przestronne i urządzone za ciężkie pieniądze przez dobrego architekta. Tłum małolatów szalał w salonie, zataczał się na schodach prowadzących na piętro, okupował wszystkie meble, bez skrępowania gasząc pety, gdzie popadło.

Unoszący się w powietrzu zapach nie pozostawiał wątpliwości, że goście Jureckiego palą z upodobaniem zioło.

Miałem jeszcze czas do spotkania z Eweliną, postanowiłem czegoś się napić. Przepchałem się do barku, który wyglądał, jakby przeszedł przez niego huragan.

– Tatuś solenizanta powinien zatrudnić także barmana – mruknąłem złośliwie.

Nalałem sobie piwa z beczki i zacząłem szukać spokojnego kąta, żeby je wypić. Daleko nie uszedłem.

– Zatańczysz? – dziewczę wiło się wokół mnie powabnie, co nawet fajnie wyglądało, ale zauważyłem, że ma nieprzytomne oczy i nieskoordynowane ruchy.

Pracuję w Hamburgu jako ratownik medyczny, więc spytałem, co brała.

– A ty kto? Szpicel? – panienka natychmiast przestała kręcić biodrami i odpłynęła w głąb salonu, szukając zrozumienia w ramionach innego chłopaka.

Usiadłem byle gdzie i powoli sączyłem piwo. Impreza wyraźnie się rozkręcała, towarzystwo było coraz głośniejsze.

Nagle drzwi jednego z pokojów na górze otworzyły się z hukiem, jakaś dziewczyna zaniosła się pijackim śmiechem, który byłby perlisty, gdyby nie został nagle przytłumiony czymś na kształt czkawki.

Zerwałem się z miejsca. Luśka tak się śmiała, moja młodsza siostra. Skąd ona by tu się wzięła? Przecież poszła na koncert!

Wolałbym zapomnieć to, co zobaczyłem

Usiadłem z powrotem, ale piwo jakoś przestało mi smakować. Znów wstałem. Jak nie sprawdzę, kto jest na górze, nie będę miał spokoju.

Cześć imprezy urodzinowej przeniosła się na piętro, musiałem przepychać się między siedzącymi na schodach gośćmi. Wreszcie dotarłem pod drzwi, które mnie interesowały. Były zamknięte na klucz.

– Luśka, jesteś tam? – załomotałem.

– Odpuść ziomek, ona teraz jest zajęta – poinformował uczynnie jakiś małolat.

– Czym zajęta? – wrzasnąłem na niego.

– Nie wiesz? – wytrzeszczył na mnie oczy. – A co można robić w sypialni?

Przyszło mi do głowy, że niekoniecznie rozmawiamy o mojej siostrze, przecież Luśki nie miało prawa tu być.

– Luśka zamknęła się w tym pokoju z chłopakiem? – rzuciłem od niechcenia, starając się zachować spokój.

– O ile wiem, to nie z jednym – zaśmiał się grubiańsko małolat – Widziałem Jurczaka i jakiś dwóch, to taka tradycja, prezent dla solenizanta.

– Luśka ma być tym prezentem?

– Ja tam nie wiem, czy ona Luśka. Nie znam laski. Ktoś ją doprowadził, to i jest. Wysoka blondyna w czymś niebieskim, ale nie pytaj w czym, bo się nie znam.

– Luśka! – wróciłem do łomotania w drzwi. Podejrzenia, że siostra jest w tej sypialni, wróciły ze zdwojoną siłą.

– Uspokój się, bo cię stąd wyniosę – ochroniarz pojawił się nieproszony.

Odepchnął mnie od drzwi i stał przede mną na lekko rozstawionych nogach. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.

– Pomóż mi. Trzeba wyważyć drzwi.

– Spadaj – odparł, popychając mnie w kierunku schodów.

Czepiałem się poręczy, opowiadając szybko o tym, co usłyszałem.

– Muszę ją stamtąd wyciągnąć – zakończyłem, ciężko dysząc.

– A jeśli to nie twoja siostra? – zainteresował się ochroniarz.

– Każdą dziewczynę wyciągnąłbym z tego pokoju – uparłem się.

Ochroniarz nagle rozciągnął usta w szerokim uśmiechu.

– Podobasz mi się, kolego. Ale nie w tym sensie – zastrzegł natychmiast.

– To jak będzie? – spytałem z nadzieją.

– Ja kopię, ty patrzysz – zarządził osiłek.

Drzwi poddały się już po drugim kopie.

Luśka leżała na podłodze, rozebrana do połowy i… Wolałbym zapomnieć o tym, co zobaczyłem.

– Wypad, gnojki – ochroniarz wygonił chłopaczków, podczas gdy ja zajmowałem się półprzytomną siostrą.

– Powiem ojcu! – solenizant chciał się stawiać, ale niefortunnie potknął się i zleciał ze schodów.

– I tak chciałem rzucić tę fuchę – ochroniarz patrzył za spadającym dzieciakiem.

Wyprowadziłem słaniającą się siostrę przed dom. Już miałem dzwonić po taksówkę, gdy usłyszałem klakson. Ewelina!

– Przyjechałam wcześniej, myślałam że się ucieszysz – zaczęła. Urwała, gdy zobaczyła Luśkę. – Kto to? – spytała nieufnie.

– Moja siostra, muszę ją stąd zabrać – odparłem krótko, wpychając smarkatą na tylne siedzenie. – Wpakowała się w taką sytuację, że lepiej nie mówić.

– I strasznie się upiła, o ile nie gorzej. Będziesz musiał z nią poważnie porozmawiać.

– Rodzice to zrobią – spojrzałem współczująco na Luśkę – Mam zamiar pokazać im córeczkę i o wszystkim opowiedzieć. Skończyły się czasy braterskiej solidarności, nie będę krył jej wyskoków.

Czytaj także:
„Córka ukochanego mściła się na mnie i sabotowała nasz związek. Poszczułam ją moją mamą i małolata spokorniała”
„Bratanica przypomniała sobie o ojcu, gdy ten otarł się o śmierć. Gówniara chciała tylko kasy, miała w tyłku jego zdrowie”
„O siostrze bliźniaczce dowiedziałam się, gdy stanęła w drzwiach mojej pracy. Matka oddała ją do adopcji po urodzeniu”

Redakcja poleca

REKLAMA