„Siostra oznajmiła, że nie chce mnie więcej widzieć, jeśli nie przyjadę na święta. Zupełnie olała, że mam już inne plany”

Mama podrzuciła nam dziecko na imprezę i zniknęła fot. Adobe Stock, leszekglasner
„– To byłaby męka… Cały czas myślałybyśmy tylko o tym, że brakuje mamy. Nie, nie chcę. Nie będę już obchodzić żadnych świąt. – Mama to się w grobie przewraca, jak sobie nią gębę wycierasz! Będę na ciebie czekać w świąteczną niedzielę rano, a ty decyduj, co się dla ciebie liczy: tradycja i rodzina czy głupie wycieczki – prychnęła siostra”.
/ 21.03.2023 08:30
Mama podrzuciła nam dziecko na imprezę i zniknęła fot. Adobe Stock, leszekglasner

Przedświąteczne wariactwo zaczęło się w tym roku wcześniej niż zazwyczaj, bo zaraz pod koniec lutego. Akurat wróciłam z grobu mamy, nawet miałam wziąć wolne, ale uznaliśmy z Rafałem, że powrót między ludzi najlepiej mi zrobi. Nie spodziewałam się jednak, że ledwo otworzę drzwi biura, niemal zmiecie mnie fala uderzeniowa wzajemnych animozji.

Huczało jak w ulu

– Wojna wybuchła czy co? – zapytałam Halinkę. – Takie ożywienie jeszcze przed pierwszą kawą?

Koleżanka przewróciła oczami i wskazała brodą dwustronne biurko pod oknem, które zajmowały Róża z Zuzanną. Pierwsza siedziała z zaciśniętymi w kreskę ustami, gapiąc się na swoje paznokcie, druga, pozornie beztroska, nuciła coś pod nosem, przekładając papiery na stole.

– Młoda właśnie powiedziała, że nie obchodzi Wielkanocy – poinformowała mnie Halinka.

– A to jest jakiś obowiązek? – wzruszyłam ramionami. – Ja też nie zamierzam. Wybieramy się z Rafkiem na Słowację.

– Ale na biurowym jajeczku będziesz, nie? – Halina spojrzała dziwnie.

– No chyba! Przecież to i tak w godzinach pracy…

– Widzisz, a Zuzka nie zamierza uczestniczyć. Właśnie powiedziała Róży, że może rozważyć swój udział, jeśli w maju urządzimy urodziny Buddy, a w styczniu – Mahometa.

– Grubo – stwierdziłam.

Zuzka pracuje u nas dopiero kilka miesięcy, ale nie ma siły, żeby nie zorientowała się, że Róża jest zaciekłą katoliczką. Nikogo to jakoś nie razi, w sumie uczynna z niej babka, nie strzela focha przy ustalaniu urlopów, a że jej biurko czasem przypomina makietę Watykanu? Tereska ma na ścianie plakat Stinga, Bartek zdjęcie swojej dziewczyny... W końcu spędzamy w robocie jedną trzecią niemal każdego dnia! Wystarczająco długo, by pragnąć poczuć się jak u siebie, i zdecydowanie za dużo, by psuć klimat użeraniem się o głupoty. Pokłócić to ja się mogę z obcą babą w tramwaju, a nie z koleżanką, którą spotykam codziennie. Koniec dniówki widać już było wyraźnie, że konflikt będzie się nasilał. Biuro podzieliło się nieformalnie na dwie grupy, na razie kibicujące swoim zawodniczkom, ale w perspektywie dążące do szerszej konfrontacji. Dobrze, że w domu Rafek czekał już z obiadem, od razu mi się humor poprawił, gdy poczułam zapach jego mistrzowskiej zupy cebulowej na białym winie.

Od razu mi było lepiej

– Jakaś nie w sosie jesteś, Marzenko – zdążył jednak zauważyć.

– Zmęczona po prostu – wyjaśniłam. – Ludzie to jednak lubią bezinteresownie uprzykrzać sobie życie.

I opowiedziałam mu całą historię, bo wiadomo, jak się smutek podzieli z kimś, to jest niby tych smutków już podwójna ilość, ale jednak każdy ciut mniejszy od pierwotnego. Liczyłam też na to, że mąż mnie pocieszy, rzuci to swoje „nie masz się czym przejmować?” i od razu nabiorę właściwego dystansu. Spotkało mnie jednak rozczarowanie.

– No właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć, że niedawno dzwoniła Brygida – usłyszałam. – Pytała, jakie mamy plany na święta.

A tej co znów odbiło? Do zeszłego roku uważała podobnie jak ja, że wspólne spędzanie świąt to straszne zawracanie głowy!

– Powiedziałeś jej, że wybieramy się do Bratysławy?

– Jasne – wzruszył ramionami. – Ale mam wrażenie, że nie potraktowała mnie poważnie, jak zwykle zresztą.

Nie skomentowałam tego, bo co mogłam powiedzieć? Że dla mojej starszej siostry facet, który nie wali młotem od szóstej do czternastej w śmierdzącej fabryce, tylko ilustruje książki dla dzieci, to nie jest partner przy podejmowaniu decyzji, tylko coś na kształt baby z brodą, którą trzymam w domu dla kaprysu? Sto razy robiliśmy sobie z Brygidy podśmiechujki i już nikogo to naprawdę nie bawi! Postanowiłam się tym wszystkim nie przejmować i aby poprawić sobie humor, zajęłam się planowaniem kilku dni w Bratysławie – pewnie sporo się zmieniło przez te sześć lat, które minęły, odkąd poznaliśmy się tam z Rafałem. Plan był taki, by urządzić sobie sentymentalną podróż, zanim coraz bardziej realne w planach dziecko przykuje nas do miejsca, a przy okazji rozcieńczyć do nieszkodliwych rozmiarów atmosferę świąt, by wciąż nie przypominały mi, że niedawno straciłam mamę.

Brygida odezwała się po tygodniu

Jakby wcześniej wcale nie rozmawiała z moim mężem, zapytała, czy przyjedziemy do nich na jajeczko.

– Teraz, kiedy mamy nie ma, już chyba nikomu na celebrze nie zależy – powiedziałam i przypomniałam siostrze, jak ją zawsze złościły te obowiązkowe spędy.

– Mnie zależy – skorygowała. – W końcu to tradycja! Wyjaśniłam, że jedziemy z Rafkiem na Słowację, wszystko jest zaklepane.

– Masz cały rok na głupie wycieczki! – prychnęła na to siostra. – A mama zawsze nas uczyła, że co jest najważniejsze? No? Rodzina!

I rozłączyła się. We wtorek znienacka dziewczyny w biurze się pogodziły. Róża publicznie stwierdziła, że jeśli Zuza przygotuje imprezy z okazji urodzin Mahometa i Buddy, ona weźmie udział. I teraz, zamiast skakać sobie do gardeł, wszyscy wymyślają atrakcje. To i Brygida pójdzie po rozum do głowy – pomyślałam. Przekręciłam do niej i zaproponowałam, że wpadniemy w lutym na jej urodziny.

Nie obchodzę urodzin – nadęła się. – Czekam na ciebie w niedzielę, tak jak się umawiałyśmy.

– Ja się nie umawiałam – sprostowałam. – To byłaby męka… Cały czas myślałybyśmy tylko o tym, że brakuje mamy. Nie, nie chcę. I w ogóle, nie będę już obchodzić żadnych świąt.

– Mama to się w grobie przewraca, jak sobie nią gębę wycierasz! – prychnęła. – Będę na ciebie czekać w świąteczną niedzielę rano, a ty decyduj, co się dla ciebie liczy: tradycja i rodzina czy głupie wycieczki!

A niby mąż to nie rodzina?! I czemuż to Brygida ma oceniać, co ma dla mnie większą wagę? Poza tym ta głupia wycieczka jest dla mnie bardzo ważna! Bardzo! 

Czytaj także:
„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”
„Pazerność nie popłaca. Siostra próbowała nas perfidnie okraść i karma szybko ją dorwała. Zbłaźniła się przed całą rodziną"
„Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu”

Redakcja poleca

REKLAMA