„Siostra obraziła się, że na Komunię dałam za mało kasy jej synowi. Wypchana koperta była najważniejsza tego dnia”

chłopiec idący do komunii fot. Adobe Stock, Irina Schmidt
„– Mogę pogodzić się, że na urodziny i święta Bastian dostaje od ciebie jakieś tanie bzdury, ale Pierwszą Komunię ma się tylko raz w życiu. Naprawdę tak trudno było zdobyć się na większy gest? Mogłaś po prostu odmówić i nie przychodzić, skoro zamierzałaś zrobić nam taką przykrość”.
/ 21.04.2024 08:30
chłopiec idący do komunii fot. Adobe Stock, Irina Schmidt

Kiedyś Komunia była świętem dziecka, a teraz ten wyjątkowy dzień zmienił się w istny cyrk. Słowo daję, gdy brałam ślub, w prezencie dostałam znacznie mniej pieniędzy, niż dziś wypada dać malcowi z tej okazji. Zupełnie tego nie rozumiem. Przecież najważniejszy powinien być duchowy aspekt przyjęcia sakramentu, a nie prezenty.

Nie chciałam skąpić siostrzeńcowi

Jestem jednak postępową kobietą i potrafię się dostosować. Bastian, mój siostrzeniec, dostał ode mnie okrągłą sumkę.

– Marika, chyba trochę przesadzasz – stwierdził Krzysiek, mój mąż. – Przecież Bastian nie jest nawet twoim chrześniakiem.

– Ale jest moim siostrzeńcem. Nie chcę, żeby kiedyś mi wypomniał, że niczego ode mnie nie dostał na Komunię.

– Może to i racja. My nie zbiedniejemy, a dziecko będzie miało mnóstwo radości. Dobra, zaklejaj kopertę i szykuj się, bo w końcu nie zdążymy.

Nie jesteśmy bogaci, ale uczciwie przyznam, że mamy trochę więcej niż przeciętne polskie małżeństwo. Prowadzę prywatną praktykę stomatologiczną, a mój mąż jest wykładowcą akademickim. Stać nas na wiele, więc nie chciałam skąpić siostrzeńcowi, zwłaszcza że Pierwsza Komunia Święta to najbardziej wyjątkowy dzień w życiu dorastającego dziecka. Choć i tak uważałam, że kwota, którą zamierzam podarować Bastianowi, jest trochę wygórowana.

Gdy brałam ślub z Krzyśkiem, od mamy dostałam 500 zł w kopercie. Takie to były czasy. Teraz z taką kwotą nawet nie wypada przychodzić na wesele, ani nawet na Komunię. Nie rozumiem tego, bo przecież prezenty nie są najważniejsze. Dostosowałam się jednak i mimo początkowego sprzeciwu mojego męża, do koperty włożyłam dziesięć 200-złotowych banknotów.

Chrzestna Bastiana miała gest

Po uroczystości w kościele zaproszeni goście udali się do restauracji, w której odbywało się przyjęcie. Wszyscy ustawili się w kolejce, by złożyć życzenia gościowi honorowemu i wręczyć mu prezent. Większość zaproszonych podarowała Bastianowi pieniądze, nieliczni przynieśli ze sobą elektroniczne gadżety.

Największym gestem wykazała się Sylwia, chrzestna mojego siostrzeńca. Gdy złożyła dziecku życzenia, odwróciła się do wszystkich, jakby to było jej przyjęcie. „Uwaga, uwaga! Zapraszam wszystkich przed restaurację, gdzie czeka prezent dla mojego kochanego chrześniaka”. Bastian był wniebowzięty, gdy zobaczył quada obwiązanego wielką wstążką, a goście nie kryli zachwytu. Najdumniejsza była Aneta, moja siostra, która objęła Sylwię i wygłosiła płomienną przemowę dziękczynną.

– Gdy prosiłam Sylwię, przyjaciółkę, którą znam od lat, by została matką chrzestną dla mojego synka, wiedziałam, że podejmuję właściwą decyzję. Proszę państwa, oto kobieta z wielkim sercem, która traktuje Bastiana jak własne dziecko. Zawsze służy mu radą i oparciem i nigdy...

Nie mogłam dłużej słuchać tych bzdur. Sylwia, nasza przyjaciółka jeszcze z czasów piaskownicy, pamiętała o Bastianie raz w roku, przy okazji jego urodzin. Jej obowiązki, jako chrzestnej, kończyły się na wręczaniu prezentów, ale Anecie to odpowiadało. Co tu dużo mówić, moja siostra zawsze była łasa na pieniądze i jestem przekonana, że gdyby Sylwia nie miała forsy jak lodu, znalazłaby inną kandydatkę na chrzestną.

– Sylwka wysoko ustawiła sobie poprzeczkę – wyszeptałam do męża, gdy przemawiała Aneta.

– Co masz na myśli? – zapytał cichutko.

– Skoro na Komunię dała mu quada, na osiemnastkę będzie musiała podarować mu samochód, a z okazji ślubu przynajmniej dom z basenem – stwierdziłam, a Krzysiek szturchnął mnie łokciem, dając mi w ten sposób znak, żebym przestała go rozśmieszać.

– Przestań – powiedział, chichrając się pod nosem.

– Naprawdę nie rozumiem, po co ten cały cyrk z drogimi prezentami – powiedziałam i zamilkłam.

Urządziła mi niezłą awanturę

Mimo tego komicznego przedstawienia to była piękna uroczystość. Poprosiłam Anetę, by poleciła fotografowi wywołać dla mnie komplet odbitek. Nie mogłam się ich doczekać. Gdy dwa dni później moja siostra zapowiedziała się z wizytą, byłam pewna, że zamierza przynieść mi  zdjęcia. „Po południu będziemy w domu, więc wpadaj” – odpisałam. Cel jej wizyty był jednak inny.

– Cześć, siostrzyczko – przywitałam Anetę. – Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę zdjęcia, więc wchodź i wyciągaj je z torebki.

– Nawet mi nie mów o zdjęciach – powiedziała zdenerwowanym głosem.

Pomyślałam, że fotograf dał plamę, ale nie. Ona złościła się na mnie.

– Co się stało? – zapytałam. – Fotografie nie...

– Nie chodzi o żadne przeklęte fotografie – przerwała mi. – Po prostu nie rozumiem, jak mogłaś się tak zachować. Aż w głowie mi się nie mieści.

Spojrzałam na Krzyśka, ale on tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową. Był tak samo zdezorientowany, jak ja.

– Czym niby cię zdenerwowałam?

– Swoim skąpstwem! – wrzasnęła. – Żyjesz sobie jak królowa w pięknym zamku, a własnemu siostrzeńcowi dajesz jakieś marne grosze!

Próbowałam coś powiedzieć, ale uciszyła mnie gestem dłoni i kontynuowała swoją tyradę.

– Mogę pogodzić się, że na urodziny i święta Bastian dostaje od ciebie jakieś tanie bzdury, ale Pierwszą Komunię ma się tylko raz w życiu. Naprawdę tak trudno było zdobyć się na większy gest? Przecież to tylko dziecko! Mogłaś po prostu odmówić i nie przychodzić, skoro zamierzałaś zrobić nam taką przykrość.

– Aneta, nie pomyliłaś kopert? – wtrącił się mój mąż.

– Nie odzywaj się! – wrzasnęła na niego. – Nie z tobą rozmawiam.

– Kochana, spuść trochę z tonu – przystopowałam ją. – Krzysiek ma rację. Musiałaś pomylić koperty, bo daliśmy Bastianowi niemałą sumką.

– No patrzcie państwo, dali dziecku marne dwa tysiące i oczekują oklasków – ironizowała. – Większe pieniądze zostawiasz u kosmetyczki, więc nie wciskaj mi tu kitu.

Tego było już za wiele. Musiałam przywołać ją do porządku.

– Po pierwsze, to nie twoja sprawa, na co wydaję swoje pieniądze, więc nie rozliczaj mnie. Po drugie, nie prezent jest najważniejszy. Po trzecie, nie uważam, że dwa tysiące to marne grosze. Dałam znacznie więcej, niż nakazuje przyzwoitość, więc swoje pretensje zachowaj dla siebie.

– Skoro tak, to pragnę cię poinformować, że nie jesteś mile widziana na urodzinach mojego synka – powiedziała i odwróciła się na pięcie.

Spojrzałam na Krzyśka, a on na mnie. Oboje nie mogliśmy uwierzyć, że to stało się naprawdę. To się w głowie nie mieści. Kiedy świat skręcił w tę stronę? Od kiedy pękające w szwach koperty stały się najważniejsze?

Czytaj także:
„Mój syn nie trafił najlepiej z żoną. Głupotę trudno usprawiedliwić, a ona nosi ją wypisaną na twarzy”
„Mąż od lat podejrzewa mnie o romans. Odeszłam, gdy jego zazdrość przekroczyła granice i narobił mi wstydu”
„Przyjaciółka ukradła mi faceta. Chciałam zemsty, ale byłam w szoku, gdy moje złorzeczenia same się spełniły”

Redakcja poleca

REKLAMA