„Mąż od lat podejrzewa mnie o romans. Odeszłam, gdy jego zazdrość przekroczyła granice i narobił mi wstydu”

smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Zaraz, zaraz. Ty myślisz, że ja i twoja żona... – powiedziała do niego Sandra i nie dokończyła, bo natychmiast wybuchła śmiechem. – Rany, kochana – zwróciła się do mnie. – Mówiłaś, że twój chłop ma problem, ale nie myślałam, że aż tak z nim źle. – To dla was zabawne? – ryknął gniewnie”.
/ 15.04.2024 19:15
smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Zazdrość to straszne uczucie, a nieuzasadniona może zrujnować nawet najtrwalszy związek. Zawsze byłam wierna mężowi i  nigdy nie dałam mu powodów, by w to wątpił. On jednak wmówił sobie, że romansuję za jego plecami. Absurd! Ranił mnie swoimi podejrzeniami, ale przez długi czas potrafiłam sobie z tym radzić. Pewnego dnia posunął się jednak tak daleko, że nie pozostawił mi innego wyjścia.

Przyjaciółka mnie ostrzegała

– Mówię ci, Ewelina, nic dobrego z tego nie wyjdzie – stwierdziła Sandra.

– I co niby mam zrobić? Ja naprawdę nie wiem już, jak mam go przekonać, że jestem wierną żoną – powiedziałam zrezygnowanym tonem.

– Nawet nie próbuj. Możesz przysięgać na wszelkie świętości, a on i tak ci nie uwierzy. Z czasem będzie tylko gorzej. Mogę zadać ci osobiste pytanie?

– No jasne. Przecież wiesz, że możesz pytać o wszystko.

– Czy ty go jeszcze kochasz?

–  Tak. Nie. Nie wiem – motałam się. – Po tym wszystkim rozsądniej byłoby zabić w sobie wszystkie uczucia, ale chyba ja tak nie potrafię. Gdybym go nie kochała, już dawno bym od niego odeszła. Nie wiem tylko, na jak długo wystarczy mi jeszcze tej miłości.

– Im szybciej zrozumiesz, że to małżeństwo zmierza donikąd, tym lepiej.

– Pewnie tak. Ale muszę sama do tego dojść. Cholera, późno już – powiedziałam, spoglądając na zegarek. – Muszę być w domu przed nim, inaczej znowu urządzi scenę zazdrości.

– Jasne, rozumiem. Ja też muszę już iść.

Łukasz zmienił się po ślubie

Gdy poznałam Łukasza, wydał mi się ideałem. Może nie był piękny jak posąg greckiego boga, ale dla mnie był przystojniakiem. Nigdy nie wymagałam, żeby facet miał idealnie wyrzeźbiony brzuch i metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Poza tym, od wyglądu bardziej ceniłam sobie charakter. A swoją osobowością naprawdę mi imponował. Po prostu, był fajnym, wyluzowanym gościem, który nie robił afery z byle powodu. Nie przejawiał zapędów dyktatorskich ani nie był zaborczy. Nic nie zapowiadało, że tuż po naszym ślubie rozpęta się w moim życiu istne piekło.

Pierwszą scenę zazdrości odegrał w naszą pierwszą rocznicę ślubu. Wracaliśmy z kolacji, gdy spotkaliśmy Krzyśka, mojego przyjaciela z liceum, którego nie widziałam od lat. Wymieniliśmy kilka grzecznościowych zdań i na pożegnanie pocałowaliśmy się w policzek. Przez resztę drogi, Łukasz zachowywał się, jakby zaszkodziło mu jedzenie. Nie odezwał się ani słowem, a na jego twarzy wykwitła skwaszona mina.

Nie wyglądało to wiarygodnie – powiedział, gdy wróciliśmy do domu.

– Ale co? – zapytałam zdziwiona.

– Ta wasza scenka. Że niby nie widzieliście się tyle lat.

– O czym ty mówisz? Naprawdę nie widziałam Krzyśka od rozdania świadectw maturalnych.

– Daj spokój. Mnie nie nabierzesz. Gołym okiem było widać, że łączy was większa zażyłość.

– Bo przez cztery lata siedziałam z nim w jednej ławce. To normalne, że ucieszyłam się na jego widok.

– Skoro był takim dobrym przyjacielem, to dlaczego zerwaliście kontakt?

– Bo wyjechał  na studia do innego miasta. Skończyłeś już to przesłuchanie? Czy mam odpowiedzieć na jeszcze jakieś pytania?

– Przepraszam. Chyba trochę przesadziłem. Ale nie dziw mi się. On patrzył na ciebie, jakby miał ochotę na coś więcej niż na buziaka w policzek.

– Po pierwsze, to nieprawda. Po drugie, nawet gdyby tak było, niczego więcej by nie dostał, więc dajmy już temu spokój.

Później było tylko gorzej

To było ledwie preludium. Kilka miesięcy później pokazał, na co naprawdę go stać. Szef przydzielił mi klienta, dla którego miałam przygotować plan inwestycyjny. „To gruba ryba, więc musimy zrobić na nim wrażenie. Zabierz go na lunch. Zarezerwowałem wam stolik w tej nowej włoskiej restauracji”.

Omawiałam szczegóły z panem Jackiem, gdy nagle zobaczyłam Łukasza. Przyklejony do szyby, wyglądał jak glonojad żerujący na szklanej ścianie akwarium. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, wbiegł do środka.

– Co to ma znaczyć?! – wrzasnął. – Miałaś być w pracy, a ty jesz sobie obiadek z jakimś fagasem!

– Pani Ewelino, kim jest ten człowiek? – zapytał pan Jacek, wyraźnie podirytowany.

– Najmocniej pana przepraszam. Zajmę się tym. Proszę dać mi chwilę.

– Jego przepraszasz? To chyba mi należą się przeprosiny... – nie zdążył dokończyć, bo chwyciłam go za ramię i wyprowadziłam na zewnątrz.

– Co ty wyprawiasz? Postradałeś rozum?

– Ja postradałem rozum? To ty mnie oszukujesz! – awanturował się. – Dlaczego nie jesteś w pracy?

– Jestem w pracy! – syknęłam. – To nowy klient firmy. Pewnie niedoszły klient, po tej scenie, którą urządziłeś.

– Klient, tak? A od kiedy jadasz z klientami na mieście? Od kiedy klienci patrzą na ciebie, jakbyś była ich deserem?

– Zwariowałeś! Idź do domu, a ja spróbuję opanować jakoś sytuację.

Straciłam ważnego klienta

Wróciłam do restauracji, ale pan Jacek zakładał już płaszcz.

– Panie Jacku, proszę nie wychodzić. Przepraszam za...

– Pani Ewelino – przerwał mi. – Jestem poważnym człowiekiem i współpracuję tylko z profesjonalistami. A pani, co tu dużo mówić, nie zaprezentowała się dziś z dobrej strony. Ma pani kilka dobrych pomysłów, ale ta sytuacja świadczy, że nie kontroluje pani swojego życia, a takiej osobie nie powierzę swoich pieniędzy.

Po tym wydarzeniu, nieuzasadnione podejrzenia stały się naszą codziennością. Łukasz na każdym kroku  próbował mi wmówić, że mam romans. Zaczął przeglądać mi telefon i stał się moim cieniem. Doszło nawet do tego, że zmienił sobie godziny pracy, żeby mógł odbierać mnie z firmy. Odbierać i odwozić prosto do domu. Godziłam się na to, bo miałam wrażenie, że dzięki temu jest trochę spokojniejszy. To był mój błąd, bo pozwoliłam wejść sobie na głowę.

Po ostatniej scenie zazdrości, gdy zastał w mieszkaniu elektryka, musiałam z kimś porozmawiać. Potrzebowałam wyżalić się i usłyszeć dobrą radę. Sandra jest moją najlepszą przyjaciółką. Komu innemu miałam się wygadać?

Tego było już za wiele

Żegnałyśmy się przed kawiarnią i już miałyśmy się rozejść, gdy doskoczył do nas Łukasz.

– Nawet babie nie przepuścisz? – zapytał zrezygnowanym głosem, jakby mówił do dziecka, które go rozczarowało.

– Zaraz, zaraz. Ty myślisz, że ja i twoja żona... – powiedziała do niego Sandra i nie dokończyła, bo natychmiast wybuchła śmiechem. – Rany, kochana – zwróciła się do mnie. – Mówiłaś, że twój chłop ma problem, ale nie myślałam, że aż tak z nim źle.

– To dla was zabawne? – ryknął gniewnie. – Zabawiasz się z koleżaneczką i jeszcze masz czelność śmiać mi się w twarz?

Oczy wszystkich dookoła, przechodniów i klientów kawiarni, skierowały się w naszą stronę. Niektórzy patrzyli z zażenowaniem, inni z politowaniem. A ja spaliłam się ze wstydu. To nie był pierwszy raz, kiedy stawiał mnie w takiej sytuacji. Nie pierwszy, ale na pewno ostatni.

– Łukasz, mam tego dosyć.

– Ty masz dosyć. Nie waż się do mnie odzywać. Brzydzę się tobą!

– Świetnie, więc wróć do domu i zacznij się pakować.

– Że jak?

– A tak. Mam tego dosyć, rozumiesz? To już koniec.

Coś we mnie pękło

Sandra poklepała mnie po ramieniu i wyszeptała: „Dzielna dziewczyna”. Zaproponowała mi, żebym tę noc spędziła u niej. „Lepiej nie wracaj do domu, gdy ten furiat jest w takim nastroju”. Ale ja musiałam wrócić. Chciałam zamknąć tę sprawę raz na zawsze. Tego było już za wiele. Znosiłam podejrzenia o romanse z kolegami i klientami. Wybaczyłabym mu nawet, że zrobił ze  mnie ladacznicę przy elektryku. Ale skoro zaczął podejrzewać, że zdradzam go z przyjaciółką, jak daleko jeszcze mógłby się posunąć?

Łukasz najwyraźniej myślał, że żartowałam. Przeliczył się. Skoro on nie chciał się wyprowadzić, ja to zrobiłam.

– I co? Idziesz do swojej kochanki? – zapytał, gdy wychodziłam z walizkami.

– Myśl sobie, co chcesz. Mi już i tak jest wszystko jedno. Papiery rozwodowe prześlę ci pocztą.

Czytaj także: „Przyjaciółka ukradła mi faceta. Chciałam zemsty, ale byłam w szoku, gdy moje złorzeczenia same się spełniły”
„Jako samotna matka liczyłam każdą złotówkę. Nie odmawiałam synom niczego i to się na mnie zemściło”
„Nie miałam pojęcia, skąd babcia miała tyle pieniędzy. Prawdę poznałam, gdy dostałam w spadku jej długi”

 

Redakcja poleca

REKLAMA