Tadeusz nie żyje – moja siostra dzwoniła ze szpitala z hiobową wieścią. Mówiła martwym, beznamiętnym głosem, jakby to, co się stało, wcale jej nie dotyczyło. Była w szoku.
Szwagier zginął w wypadku drogowym. Byłam tym równie zszokowana jak Beata. Tamtego dnia wraz z nią spędziłam na szpitalnym korytarzu sześć godzin. Potem musiałam wracać do domu, by zająć się czteromiesięczną Krysią, ich córeczką. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało.
Smutny koniec wielkiej miłości
Moja siostra zawsze we wszystkim była najlepsza, świetnie się uczyła, pięknie śpiewała. I w dodatku była śliczna. A co najważniejsze, przy tych wszystkich zaletach była skromna i dobra. Zawsze bardzo się kochałyśmy. Szczerze jej kibicowałam, gdy dwa lata temu ze swoim ukochanym Tadeuszem stanęli na ślubnym kobiercu. Cała nasza rodzina była szczęśliwa. Wydawało się, że nic nie stanie na drodze ich miłości, wzmocnionej jeszcze narodzinami ślicznej córeczki.
Tak, tylko śmierć mogła ich rozdzielić. I tak właśnie się stało. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
Takie myśli kłębiły mi się w głowie, gdy próbowałam uśpić Krysię, która była wyjątkowo niespokojna, jakby czuła, że stało się coś złego. Potem przy małej zmieniła mnie mama, a ja wróciłam do szpitala.
Beata była kłębkiem bólu i rozpaczy. Starałam się być przy niej cały czas, także w domu. Środki uspokajające, które brała, trochę tłumiły rozpacz, ale widziałam, że siostra mnie potrzebuje. Nie wiem, jak udało się nam przetrwać przygotowania do pogrzebu i samą uroczystość.
– Czarno to widzę – nachyliła się do mnie mama na stypie. – Nie wiem, co z nią będzie. A przecież ma dla kogo żyć. Jest jeszcze Krysia!
– Wszystko będzie dobrze – próbowałam ją uspokoić. – Beata i Tadek bardzo się kochali, ona potrzebuje czasu. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Nie martw się, mamo.
Sama nie bardzo wierzyłam w to, co mówię. Beata pogrążyła się w cierpieniu. Szybko odstawiła tabletki uspokajające i zaczęła coraz częściej topić smutki w alkoholu. Próbowałam ją od tego odwieść, ale powtarzała, że jej życie bez Tadka nie ma sensu.
– Córka cię potrzebuje! – powtarzałam jej, a ona przytakiwała, po czym wybuchała płaczem.
– Wiem, kocham Krysię, ale bez Tadka nie umiem żyć!
Musiałam ułożyć swoje życie
Poświęcałam siostrze i jej córeczce tyle czasu, ile tylko mogłam, ale wkrótce w moim życiu zaszły duże zmiany. Choć byłam przeciwieństwem Beaty, łącznie z urodą, miałam Michała i układałam swoje życie. Spełniły się słowa mamy, która zawsze mi powtarzała, że każda potwora znajdzie swojego amatora.
Czułam wdzięczność wobec losu, że spotkałam tak pięknego w środku, dobrego, ciepłego i subtelnego człowieka jak on. Okazało się jednak, że nasz limit szczęścia też szybko się wyczerpał.
Bardzo chcieliśmy zostać rodzicami, ale mimo usilnych starań nie zachodziłam w ciążę. Lekarze orzekli, że nie mogę mieć dzieci. Trudno nam było pogodzić się z tym, że po naszym domu nie będą biegały małe stópki i żaden szkrab nie będzie mówił do nas „mamo” i „tato”. Odczuwałam to tym bardziej dotkliwie, że starałam się pomagać Beacie w opiece nad Krysią. Kochałam małą całym sercem, ale wiedziałam, że jest moją siostrzenicą, a własnego dziecka nigdy nie będę miała.
Beata zamieszkała z nami
Na szczęście, Beata radziła sobie coraz lepiej, co prawda nadal była zrozpaczona, ale przestała szukać ukojenia w alkoholu. Ponieważ mieliśmy duży dom, a Beata nie chciała zostać u siebie, bo w mieszkaniu, które dzieliła z Tadkiem, wszystko jej go przypominało, przeprowadziła się do nas razem z małą.
Jestem pewna, że gdyby nie córeczka, Beata już następnego dnia zrobiłaby sobie krzywdę. Pamiętam, że gdy pewnego dnia przechodziłam koło pokoju dziecięcego, usłyszałam jak coś mówi do córeczki. Zatrzymałam się i nadstawiłam uszu.
– Bardzo tęsknię za tatusiem i wiem, że on mnie potrzebuje. Ale wiedz, że on stale jest przy nas, czuję to – szeptała do małej przez łzy.
To było niesamowite widzieć, jak Beata pochylała się nad łóżeczkiem małej. Wtedy Krysia uśmiechała się, ale nie tak jak każdy bobas, szerokim bezzębnym uśmiechem, ale w jakiś taki smutny sposób, jakby wiedziała, jaka jest sytuacja. Zarazem wyciągała przed siebie rączkę. W tym geście nie było jednak dziecięcej niecierpliwej radości, wyglądało to tak, jakby mała chciała powiedzieć: „Nie martw się, jakoś przez to wszystko przejdziemy”.
Znów wydarzyła się tragedia
Siedem miesięcy po pogrzebie Tadeusza spadł na nas kolejny cios. Beata zginęła w wypadku samochodowym. Kiedy poszłam do kostnicy zidentyfikować ciało, nie zobaczyłam na jej twarzy przerażenia, ale jakby zastygnięty uśmiech. Dręczyła mnie myśl, że ten wypadek to nie był do końca wypadek. Że moja siostra szukała okazji…
Świadkowie kraksy twierdzili, że kierowca włączył klakson, trąbił, ale Beata, chociaż musiała go słyszeć, wcale nie przyspieszyła kroku.
W dokumentach Beaty znalazłam poświadczone notarialnie pismo, w którym oddaje mi swoje dziecko pod opiekę. Zostałam oficjalnie uznana za mamę Krysi, ukochanej iskierki, sieroty, którą los tak tragicznie doświadczył.
Przez następne pół roku po wypadku Krysia przypatrywała mi się z uwagą. Niekiedy się uśmiechała i gaworzyła do mnie radośnie. Jednak nigdy, jak to się często zdarzało, gdy opiekowała się nią Beata, nie dotknęła rączką mojej twarzy. Podobno czas leczy rany. Mała rośnie i przywiązuje się do mnie, więc może kiedyś poczuje, że też jestem jej mamą. Zrobię wszystko, żeby wypełnić w jej życiu pustkę po prawdziwych rodzicach.
Czytaj także: „Jakiś obcy facet odwiedzał grób mamy, zapalał znicz i znikał. Te wizyty na cmentarzu znaczyły więcej, niż myślałem”
„Własnymi rękoma dorobiłem się fortuny. Na starość chciałem żyć jak pączek w maśle, a gotuję się we własnym sosie”
„Narzeczony chciał położyć łapę na majątku moich rodziców. Niby mnie kochał, ale wściekł się, gdy zażądałam intercyzy”