„Jakiś obcy facet odwiedzał grób mamy, zapalał znicz i znikał. Te wizyty na cmentarzu znaczyły więcej, niż myślałem”

mężczyzna odwiedzający grób fot. Adobe Stock, hedgehog94
„Dopiero po dwóch dniach dotarło do mnie, jak wielki ciężar spoczął na moich barkach. Zrozumiałem, do czego doprowadziła mnie moja ciekawość. Byłem wściekły na tego faceta. Chciałem do niego zadzwonić i zabronić mu pojawiania się przy grobie mamy. Zagrozić, że jeśli spróbuje się zbliżyć do mojej siostry, może być pewien, że mu nie daruję”.
/ 17.10.2023 09:15
mężczyzna odwiedzający grób fot. Adobe Stock, hedgehog94

Intrygowało mnie, dlaczego ktoś spoza rodziny tak uparcie odwiedza grób naszej mamy. Czułem, że nie zaznam spokoju, dopóki nie rozwiążę tej zagadki. A teraz myślę, że może nie należało tego robić.

Gdy mama zmarła, mnóstwo czasu spędzałem na cmentarzu. Przychodziłem tam z tęsknoty. Wiadomo – nawet dojrzały człowiek po tak bolesnej stracie czuje się strasznie osierocony. I zapewne przez te częste wizyty odkryłem, że na grobie mamy ktoś regularnie stawia znicz. Zawsze taki sam. Biały, prosty, nieduży. Skąd wiedziałem, że to nikt z rodziny i bliskich? Bo podpytywałem o tę lampkę. Nikt się do niej nie przyznawał.

Nikomu też nie przychodził do głowy żaden „podejrzany”. Wszystkim nam się wydawało, że grono bliskich jest zamknięte i jasno określone. To amatorskie dochodzenie sprawiło, że tajemniczy znicz zaczął mnie  intrygować jeszcze bardziej.

Siostra nie była ciekawa

Podzieliłem się tymi refleksjami z moją siostrą Mileną. Ale ona, nie wiedzieć czemu, zirytowała się moją dociekliwością. I z miejsca na mnie naskoczyła:

– Artek, ty się chyba za dużo kryminałów naczytałeś!

– Przecież ja po prostu jestem ciekaw.

– Ale czego, kochany? Czego?

– No tego, kto to jest.

– No jak to kto? Jakiś mamy znajomy! – parsknęła ze zniecierpliwieniem.

– Znajomych już wypytałem.

–  Na pewno nie wszystkich. Tych starych i tych luźno z nią związanych też?

– Oni nie przychodziłby tak często. A biały znicz ciągle się tam pali…

– Starsi ludzie obchodzą groby wszystkich, których kiedyś znali.

– To dlaczego do tej pory tej osoby nie widzieliśmy? – nie ustępowałem.

– Nie wiem. Przypadek… Moim zdaniem trochę wariujesz. Przestań wydziwiać i wyobrażać sobie jakieś cuda. Poza wszystkim innym, jakie to ma znaczenie?

– No nie ma. Tylko…

– Tylko co?

– No sam już nie wiem – westchnąłem.

Sprowokowałem spotkanie

Jednak nie potrafiłem przestać o tym myśleć. Podejrzewałem, że ten ktoś nie chce, byśmy wiedzieli o jego istnieniu, i dlatego pojawia się o nietypowych porach. Postanowiłem więc – na przekór intencjom nieznajomego – sprowokować spotkanie. Dlatego zacząłem przychodzić na grób mamy w innych godzinach niż dotychczas.

Przez dwa tygodnie pojawiałem się cmentarzu już po zmierzchu albo bladym świtem. Czasem też w środku dnia. No i w końcu się udało! To był późnym wieczorem dwunastego dnia moich przebiegłych starań. Słońce jeszcze do końca nie zaszło. Pozostało jeszcze dość światła, abym już z daleka zobaczył tajemniczą sylwetkę przy grobie mamy. To był mężczyzna.

Kiedy w końcu nadarzyła się okazja do spotkania twarzą w twarz, nagle się zawahałem. Obleciał mnie strach. Poczułem, że jeśli podejdę, jeśli spytam tego człowieka, kim jest – dowiem się czegoś, czego nigdy wiedzieć nie powinienem. Nie potrafię wytłumaczyć tego przeczucia. Rozum podpowiadał, że to pewnie jakiś stary, dobry, nieszkodliwy i zapomniany przez rodzinę znajomy, ale serce mówiło co innego.
Wziąłem się w końcu w garść i podszedłem do niego.

– Dobry wieczór – powiedziałem, a on aż podskoczył, bo wyrwałem go z zamyślenia.

– Jezus Chryste! – sapnął.

Był nawet starszy od mamy, sporo po siedemdziesiątce.

– Przepraszam, nie chciałem pana wystraszyć – bąknąłem speszony .

– A nie, nie… Spokojnie. Nic się nie stało – zaskoczenie przeszło w zakłopotanie.

– Znał pan mamę?

– Tak, tak…

– Często tu pan przychodzi?

– A nie, tak tylko dzisiaj. Na chwilę – uśmiechnął się z przymusem, a ja od razu zorientowałem się, że kręci, że to on ciągle stawia znicze na grobie mamy.

– A można wiedzieć, kim pan jest? Nie widziałem pana na pogrzebie.

– Ja…? Nikim. Starym znajomym. Przechodziłem i pomyślałem, że wpadnę... Ale już się późno zrobiło. Będę szedł – zapowiedział, nerwowo zerkając na zegarek.

– Proszę zostać. Porozmawiamy.

– Niech pan wybaczy, ale naprawdę muszę już iść. Do widzenia, przepraszam.

Chciałem iść za nim

Powstrzymałem się, uświadomiwszy sobie, że seria pytań, którymi go zarzuciłem, była już wystarczająco niegrzeczna. Zostałem więc przy grobie mamy – jeszcze bardziej skołowany niż on.

Zastanowiło mnie jego zakłopotanie. Czym się tak przejął? Czemu nie chciał rozmawiać? Dlaczego miałem wrażenie, że ucieka? Coraz bardziej mnie to niepokoiło. Czyżby mama miała jakąś tajemnicę, którą przed nami ukrywała?!

W końcu jednak wziąłem się w garść. Uświadomiłem sobie, że może powinienem przestać bawić się w detektywa… Dać sobie spokój z tym absurdalnym śledztwem. I nie szukać drugiego dna, bo pewnie go nie ma. Doszedłem do wniosku, że skoro ten stary człowiek nie chce się ujawniać, to zapewne ma ku temu jakiś powód, a moim obowiązkiem jest to uszanować.

Ale wtedy, jakby na przekór mojemu postanowieniu, sprawy same potoczyły się dalej. A właściwie – inicjatywę przejął nieznajomy.
Tym razem to on mnie zaskoczył.

Dał mi list

To stało się kilka dni później, kiedy stałem przed grobem mamy z zamkniętymi oczami. Po chwili, kiedy je otworzyłem, on stał obok mnie. Podskoczyłem z wrażenia.

– Widzi pan, teraz ja nie pomyślałem, że mogę pana wystraszyć… – powiedział.

– Nic się nie stało – odparłem.

Staliśmy tak chwilę w milczeniu.

– Czy to kwestia moja wyobraźni, czy zazwyczaj przychodzi pan tutaj o innych porach? – zapytałem niezbyt pewnie, bo coś mi mówiło, że to będzie najdziwniejsza rozmowa, jaką prowadziłem w swoim życiu.

– Ma pan rację. Pierwszy raz jestem po południu. Zawsze przychodziłem późnym wieczorem – uśmiechnął się.

– Dlaczego pan nas unika?

– Nie wiem…

– Muszę stwierdzić, że dziwnie się pan zachowuje.

– Tak to może wyglądać. Przyznam, że już trochę od tego wszystkiego wariuję – ciężko westchnął, spuszczając wzrok.

– Od czego? – zadrżał mi głos.

– Od tego, proszę pana – odparł, podając mi sporą kopertę.

Coś mi podpowiadało, żeby nie wyciągać po nią ręki. Jednak nagle zrozumiałem, że muszę poznać ten jego sekret, bo w przeciwnym razie stanie się to moją obsesją. Drżącą ręką wziąłem kopertę, a on tylko się do mnie uśmiechnął się i odszedł bez słowa. Otworzyłem ją: w środku był list.

Przeczytałem i byłem w szoku

Przeczytałem go dopiero w samochodzie. Skierowany był do mnie, ale dotyczył całej naszej rodziny. Brzmiał tak:

„Panie Arturze, przepraszam, że kieruję te słowa akurat do Pana, ale to Pan postanowił mnie odszukać. Uznaję to za usprawiedliwienie. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek wyznam prawdę, że będzie ku temu okazja. Ale uznałem Pańską ciekawość za znak, że może w końcu, po 40 latach milczenia, przyszedł czas na szczerość.

Moja tajemnica dotyczy Pańskiej starszej siostry Mileny. Pana mama i ja w młodości spotykaliśmy się ze sobą. To była dla nas obojga pierwsza miłość. Pana mama zakochała się we mnie i chciała spędzić ze mną życie. Jednak źle trafiła. Kiedy okazało się, że jest w ciąży – uciekłem. Wyjechałem z miasta, bo wpadłem w panikę. Myślałem, że nie jestem gotowy. Tak mi się wtedy wydawało. Dziś wiem, że byłem po prostu głupi. Mądrością wykazał się za to Pana ojciec. To on, mimo że nosiła nie jego dziecko, stanął z nią przed ołtarzem.

Wtedy się cieszyłem, że zdjął ten ciężar z moich barków. Dziś wiem, że powinienem był płakać, bo oddawałem mu swoje szczęście, swoje życie. Zatem tak wygląda prawda. Pana siostra jest moją córką.
Pewnie zastanawia się Pan, co zamierzam z tym zrobić. Może Pana zadziwię, ale nic. Zostawiam prawdę w Pańskich rękach. Chyba ciągle nie mam odwagi zdecydować się na rozmowę z Mileną. A może powstrzymuje mnie przed tym rozsądek?

Może Pan będzie wiedział, co zrobić. Co należałoby uczynić, żeby z tej tajemnicy wynikło coś dobrego? Jeśli to w ogóle możliwe… Wierzę, że Pan zdecyduje najlepiej. Wierzę, że zesłała mi Pana Opatrzność.”

Nie wiedziałem, co zrobić

Po przeczytaniu listu wpadłem w jakiś rodzaj szoku, w stan totalnego osłupienia. Złożyłem kartki z powrotem do koperty, a potem wrzuciłem ją do schowka w samochodzie. Nie zabrałem koperty ze sobą do domu, jakbym się bał, że informacjami w niej zawartymi zrobię krzywdę swoim bliskim. Dopiero, kiedy dzieci poszły spać, wziąłem kubeł ze śmieciami, kluczyki od auta i zszedłem na dół. Siedząc w samochodzie, przeczytałem ten list jeszcze kilka razy. Zauważyłem też, że stary człowiek zostawił w kopercie numer swojego telefonu.

Dopiero po dwóch dniach dotarło do mnie, jak wielki ciężar spoczął na moich barkach. Zrozumiałem, do czego doprowadziła mnie moja ciekawość. Byłem wściekły na tego faceta. Chciałem do niego zadzwonić i zabronić mu pojawiania się przy grobie mamy. Zagrozić, że jeśli spróbuje się zbliżyć do mojej siostry, może być pewien, że mu nie daruję. Ale tego nie zrobiłem.

Dlaczego? Bo po tygodniu uznałem, że siostra powinna poznać prawdę. Choćby po to, żeby mogła sprawę wyjaśnić. Zrobić badania i przekonać się, czy to prawda. Zdecydowałem więc, że przekażę jej list.

Zbierałem się do tego przez kolejne dwa tygodnie. W końcu pojawiłem się u niej w domu. Opowiedziałem jej, co odkryłem, cały czas patrząc przy tym w podłogę. Dopiero opowiedziawszy wszystko, położyłem kopertę na stole i podniosłem wzrok. Jej oczy ciskały pioruny. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.

– Mówiłam ci, żebyś zostawił tę sprawę w spokoju! – zaczęła krzyczeć.

– Ale, Milena…

– Co Milena!? Co Milena?! Nigdy nie dorośniesz, nigdy! Detektyw się znalazł!

– Musimy sprawdzić, czy on mówi prawdę. Bo może nie, może tylko zmyśla.

– A co cię to w ogóle obchodzi!? Jeśli ja go nie chcę znać, to po co się mieszasz? Szlag mnie zaraz trafi! – krzyczała, chodząc szybkim krokiem po pokoju.

– Ale, Milena, ja nie chciałem tego przed tobą ukrywać… Nie mogłem… Jak bym się z tym czuł?

– Nic byś nie ukrywał. Ja wszystko wiem!

– Wiesz?!

– Tak, mama już dawno mi powiedziała!

– Jezu, naprawdę?! I co?

– I nic. A czego ty się niby spodziewałeś? Że do niego polecę? A po co? To jest dla mnie obcy człowiek. Zapamiętaj to sobie i nigdy więcej o nim nie mówmy. Obcy człowiek! Rozumiesz?!

Przytaknąłem. Dopiero wtedy zrozumiałem, co czuła moja siostra. Wyznanie mamy musiało poważnie zachwiać jej poczuciem przynależności do rodziny. Odebrać jej kawałek tożsamości. Dlatego tak się teraz wściekała. Pewnie ciągle próbowała sobie z tym poradzić.
Postanowiłem więc o sprawie zapomnieć. No i prawie dotrzymałem danego sobie słowa… Poza pewną drobną kwestią.

Mężczyzna przestał się pojawiać

Po roku od tych zdarzeń biały znicz przestał pojawiać się na grobie mamy. Najpierw pomyślałem, że ten mężczyzna w końcu odpuścił, że zapomniał. Ale potem przyszła inna myśl, że może nie żyje.
Musiałem się dowiedzieć, zadzwoniłem więc do niego. Nie, nie ze swojej komórki. 

Kolejne sygnały wybrzmiewały w słuchawce, a ja drżałem. Nie wiedziałem, czego oczekuję. Nie wiedziałem, czy jeszcze używa tego numeru. Ale w końcu odebrał. Głos miał odmieniony. Słaby, cichy, drżący ze zmęczenia. Wydawało mi się, że udręczony chorobą. I pewnie do dziś nie miałbym pewności, że dodzwoniłem się do niego, gdyby nie to, że po kilku sekundach ciszy w końcu szepnął jedno słowo. Jedno jedyne, w którym zawarło się całe jego cierpienie, cały dramat i przegrane życie.

– Milena..? – usłyszałem i w tej samej sekundzie odłożyłem słuchawkę.

Nie powiedziałem o tym siostrze, ale nigdy nie zapomnę rozpaczy i nadziei kryjącej się w jego głosie.

Nie potrafię źle myśleć o tym człowieku, choć przecież skrzywdził moją mamę i Milenę. Ale w tym jednym słowie wybrzmiało tak wiele żalu, że wiem, jak bardzo musiał cierpieć. Odchodził ze świadomością, że coś w życiu przegrał. Coś bardzo ważnego.

Czytaj także: „Nie mogłam znieść, że mój facet jest toksycznym zazdrośnikiem. Gdy go rzuciłam, rozpętało się piekło”
„W szkole prześladowali moją córkę, bo była dziewicą. Rozpustne małolaty nieomal doprowadziły do tragedii”
„Chciałam tylko dojechać do domu, a brali mnie za pannę, która pracuje przy drodze. Nigdy więcej podróży autostopem”

Redakcja poleca

REKLAMA