Urodziłam się i wychowałam na wsi. Dorastałam wśród lasów i pól, w otoczeniu maszyn rolniczych, które w sezonie żniw pracowały pełną parą. Niby dlaczego miałabym czuć się gorsza z tego powodu? Przecież to właśnie wieś karmi ten kraj. Mój narzeczony widział to jednak nieco inaczej.
Gospodarstwo znajdowało się w rękach naszej rodziny od wielu pokoleń. Bywały gorsze lata, ale nigdy nie cierpieliśmy biedy. Rodzice rozsądnie gospodarowali pieniędzmi, inwestując oszczędności w rozwój gospodarki. Gdy Polska przekroczyła próg Unii, ta strategia zaczęła przynosić duże korzyści. Wystarczyło kilka lat, by interes ojca zapewniający nam godne życie przeistoczył się w interes zapewniający dostatek.
Moje pochodzenie nigdy nie było dla mnie problemem. Przeciwnie, byłam szczęśliwa, że mogłam dorastać w sielskim otoczeniu. Powietrze było tam czystsze niż gdziekolwiek indziej, jedzenie smakowało lepiej, a ludzie byli dla siebie życzliwi i zawsze służyli sobie pomocą. Za dnia nikt nie zamykał drzwi, bo przestępstwa znaliśmy tylko z medialnych doniesień. Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce?
Chciałam uciec do miasta
Gdy wkroczyłam w wiek nastoletni, wiedziałam już, że nie spędzę na wsi swojego całego życia. Nie zrozumcie mnie źle, do dziś czuję ogromny szacunek do ziemi. Moje zainteresowania były jednak inne. Gdy tylko dostałam pierwszy komputer, wiedziałam już, że informatyka jest tym, czym chcę się zająć w przyszłości. Poza tym nie poradziłabym sobie z tak dużym gospodarstwem. Stan własności mojego taty opiewał na prawie 60 hektarów. To nie mała rodzinna farma, ale duże gospodarstwo, które wymagało pracy wielu par rąk.
Maturę zdałam z wysokim wynikiem i bez problemu dostałam się na wymarzony kierunek studiów. Rodziców było stać, by pomóc mi na początku mojej drogi do dorosłości. Kupili mi niewielkie mieszkanie w stolicy i obiecali, że każdego miesiąca będą zasilać moje konto bankowe sumą pozwalającą mi przetrwać, dopóki nie skończę studiów. „Reszta w twoich rękach, córeczko. Pamiętaj, że praca uszlachetnia, a lenistwo nie daje szczęścia” – powiedział mi tata w dniu mojej wyprowadzki.
Od mojej przeprowadzki do Warszawy minęły zaledwie dwa tygodnie, a ja już znalazłam zatrudnienie w osiedlowym sklepie. Zajęcie na pół etatu może nie zapewniało mi wielkich dochodów, ale z pomocą rodziców dawałam radę związać koniec z końcem, a i drobne przyjemności nie były poza moim zasięgiem.
To właśnie w pracy poznałam Damiana. Każdego popołudnia wstępował na drobne zakupy spożywcze. Drobne, czyli typowo kawalerskie. Z czasem zaczęliśmy zwracać się do siebie po imieniu. W końcu zdobył się na śmiałość i zaprosił mnie na randkę.
Chłopak prawie jak marzenie
Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogę przeczyć faktom, Damian od razu wpadł mi w oko, ale nie należę do dziewczyn, które zakochują się w pięknych oczach i czarującym uśmiechu. Dla mnie ważniejsze jest, co facet ma w głowie, a żeby móc przekonać się o tym, muszę tego kogoś lepiej poznać.
Okazał się chłopakiem twardo stąpającym po ziemi, który ma na siebie pomysł. Było to o tyle niezwykłe, że nie startował z uprzywilejowanej pozycji. Wychowywał się w domu dziecka i gdy skończył 18 lat, musiał zacząć pracować na swoją przyszłość. Osiemnaste urodziny nie były jednak dla niego wyrokiem. Odważnie wkroczył w nowy rozdział swojego życia, a dzięki determinacji zdołał przejść suchą nogą przez najgorszy okres. Imponował mi swoją dojrzałością i zaradnością.
Po pół roku poczułam, że ten mądry, przystojny chłopak jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Pokochałam go, a on zapewniał mnie, że odwzajemnia moje uczucie. Układało nam się dobrze, więc po roku postanowiliśmy zamieszkać razem. To ode mnie wypłynęła ta propozycja. Po co miał opłacać mieszkanie komunalne, skoro u mnie było dość miejsca? Właśnie wtedy dostrzegłam, że mój ideał wcale nie jest taki idealny.
Zaczęło się po naszej pierwszej wspólnej wizycie u moich rodziców.
Był uszczypliwy
Następnego dnia jak zwykle obudził mnie dźwięk budzika, ale tym razem inny, bo imitujący pianie koguta.
– Podoba ci się? Chciałem, żebyś przez chwilę poczuła się jak w domu – powiedział Damian, gdy tylko otworzyłam oczy.
– Haha, bardzo zabawne. Wstawaj leniu, mamy masę zajęć.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zaledwie jeden z wielu żartów w jego repertuarze. Pewnego razu przy śniadaniu stwierdził, że powinnam docenić, że nie muszę doić krowy, by zjeść płatki z mlekiem. Innym razem zapytał, czy było dla mnie dużym szokiem, że miasto jest skanalizowane. Miał w zanadrzu znacznie więcej przykrych docinek. W końcu nie wytrzymałam.
– Damian, jeżeli moje pochodzenie jest dla ciebie problemem to po prostu powiedz mi o tym – postawiłam sprawę jasno.
– Problemem? A skąd ten pomysł? Bo chyba nie chodzi ci o moje żarty? Wiesz przecież, że lubię się śmiać. Kocham cię i nie ma dla mnie znaczenia, że jesteś ze wsi – odparł.
– Zaczynam mieć wątpliwości, wiesz?
– Więc może uda mi się je rozwiać. Kocham cię i najbardziej na świecie chcę, żebyś została moją żoną – wypowiadając te słowa przyklęknął i wsunął mi na palec pierścionek, który dyskretnie wyciągnął z kieszeni spodni.
To było dla mnie wielkie zaskoczenie, ale zgodziłam się. Teraz trzeba było przekazać radosną nowinę moim rodzicom.
Rodzice się cieszyli
– Nawet nie wiecie jak się cieszymy, dzieci! – wykrzyczała moja mama.
– Lepszego prezentu nie mogliście nam dać na stare lata, no może poza wnukami – dodał tata. – Kiedy ślub? Musimy przecież zaplanować wesele.
– Jeszcze za wcześnie na planowanie. Nie chcemy się spieszyć. Najpierw oboje musimy skończyć studia i ustabilizować się zawodowo – odpowiedzieliśmy zgodnie.
Okazało się, że nie tylko my mieliśmy tego dnia nowinę do przekazania. Tata oświadczył, że sprzedaje gospodarkę.
– Nie doczekaliśmy się syna, a ja jestem już za wiekowy, żeby podołać temu wszystkiemu. Mam już kupca. Sprawa czeka tylko na sfinalizowanie.
Cieszyłam się z jego decyzji. Mój ojciec całe życie pracował w pocie czoła. Zasłużył na odpoczynek.
Damian wyczuł łatwą kasę
Po powrocie do domu Damian zaczął dopytywać o ziemię taty.
– Ile właściwie hektarów ma twój ojciec? – zapytał.
– Nie wiem dokładnie, ale w sumie będzie tego mniej więcej 50, może 60.
– Pewnie dostanie za to ze dwa miliony? – dopytywał.
– Naprawdę nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że z całym parkiem maszynowym i żywym inwentarzem weźmie więcej.
Zdziwiła mnie ta rozmowa, bo wcześniej mój narzeczony nie interesował się gospodarstwem. Byłam zaskoczona, ale jeszcze nie podejrzliwa. Kontrolna lampka rozbłysła w mojej głowie później, gdy Damian zaczął nalegać na przyspieszenie ślubu. Nagle wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować. Tyle tylko, że obrazek ułożony z tych puzzli, wcale mi się nie podobał.
– Po co zwlekać, skoro się kochamy? Widziałaś przecież, jak ucieszyli się twoi rodzice.
– Mieliśmy przecież najpierw skończyć studia i znaleźć stałą pracę…
– Ale twoim rodzicom nie ubywa lat. Zróbmy im tę przyjemność i pobierzmy się jeszcze w tym roku – zaproponował, nie pozwalając mi dojść do słowa.
Test na intercyzę
Obiecałam, że pomyślę o tym. Im dłużej się zastanawiałam, tym większe nachodziły mnie wątpliwości. Zaczęłam myśleć, że mojemu narzeczonemu nie chodzi o mnie, a o pieniądze moich rodziców. Postanowiłam więc to sprawdzić.
– Przeczytaj to dokładnie, jak będziesz miał chwilę – powiedziałam, kładąc przed Damianem teczkę.
– A co to takiego? – zapytał. – Intercyza? A po co nam to? Nie mam niczego, co mogłabyś mi zabrać – kontynuował, próbując obrócić rozmowę w żart.
Wyjaśniłam, że chcę w ten sposób zabezpieczyć dorobek rodziców. W odpowiedzi usłyszałam, że skoro mu nie ufam, to on musi się zastanowić, czy chce dalej trwać w takim związku. Wściekł się i wyszedł, trzaskając drzwiami. Dla mnie było jasne, że nasz związek raczej z miłością nie ma nic wspólnego.
Na szczęście, piłka jest po mojej stronie. To ja muszę przemyśleć sobie, czy intencje Damiana rzeczywiście są szczere. W tej chwili myślę, że nie. I jakoś jestem przekonana, że będzie chciał mnie udobruchać tylko po to, żeby uśpić moją czujność, a potem wzbogacić się moim kosztem, a najbardziej kosztem taty.
Czytaj także: „Przez 30 lat żyłam z potworem i nic o tym nie wiedziałam. Prawdę o mężu poznałam, gdy ktoś zniszczył jego grób”
„Myślałam, że mój facet mnie dopinguje, a on nękał mnie dietami i treningami. Na przeprosiny dostawałam w twarz”
„Miałem być wilkiem morskim, a zostałem chuderlawą foczką. Fala pecha zalała mnie bardziej, niż ta bałtycka”