„Siostra mojego faceta zginęła w wypadku. Musieliśmy zaopiekować się jej córką, a przecież sami ledwo się znaliśmy”

kobieta, która musiała zostać zastępczą matką fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Ledwo zamieszkaliśmy razem, gdy nadeszła wieść o wypadku. Kamil wrócił do mieszkania z małą Basią na rękach i powiedział, że musimy się nią zaopiekować. Kim miałam się dla niej stać? Mamą? Ciocią? A może powinnam odejść?”.
/ 20.12.2021 09:45
kobieta, która musiała zostać zastępczą matką fot. Adobe Stock, Africa Studio

Zanim zostaliśmy parą, znałam Kamila ponad dwa lata. Obracał się w tym samym towarzystwie, bywaliśmy na tych samych imprezach, zamieniliśmy czasem kilka zdań. Nie wydawał mi się interesujący. Ja jemu chyba też nie. Widziałam, jakie podrywa dziewczyny.

Z każdej imprezy wychodził z inną

W czasie tej luźnej znajomości mnie rozkochał w sobie Tomek. Potem zostawił dla innej i złamał mi serce. Któregoś razu na imieninach kumpeli siedziałam przy stole, pełna ponurych myśli sączyłam kolejne drinki. W pewnej chwili obok mnie usiadł Kamil, zagadnął, rozśmieszył… Po dwóch godzinach uświadomiłam sobie, że choć wciąż piję tego samego drinka, to mam doskonały humor. Świetnie nam się rozmawiało z Kamilem.

Dowiedziałam się, że jego życie to nie tylko imprezy. W ciągu dnia jest… księgowym! Razem z siostrą bliźniaczką, też księgową, prowadzą własne biuro.

– Mam też roczną siostrzenicę Basieńkę. Uwielbiam ją. A ona mnie. Mój szwagier Jacek zawsze powtarza, że jak tylko staję w progu ich mieszkania, to dla Basi tatuś przestaje istnieć, bo liczy się tylko wujek Milo.

Tamtego wieczora pocałowaliśmy się po raz pierwszy

Trzy tygodnie później Kamil spędził noc w moim mieszkaniu. Po pół roku uznaliśmy, że sypianie raz u mnie, raz u niego, jest niewygodne. Wprowadziłam się do niego. Kamil mieszkał w tym samym domu, co siostra z rodziną. Miał samodzielne mieszkanie na piętrze. Dom odziedziczyli po mamie, która zmarła kilka lat wcześniej. Ich tata dawno zostawił rodzinę i założył nową. Nie mieli z nim kontaktu.

Poznałam Magdę, Jacka i Basię. Zaprosili nas do siebie na kolację. To niesamowite, jaki kontakt mieli ze sobą Magda i Kamil. Rozumieli się bez słów. Nawet poczułam ukłucie zazdrości, że ja nigdy mojego ukochanego tak dobrze jak jego siostra nie poznam. Nie zdążyłam się zaprzyjaźnić z Magdą i Jackiem. Widziałam ich tylko dwa razy w życiu. W trzeci weekend po mojej przeprowadzce do Kamila pojechali razem z Basią na weekend do rodziny Jacka. W drodze powrotnej mieli wypadek.

Obiecał coś swojej siostrze. Coś bardzo ważnego

W nocy Kamil odebrał telefon.

– Kochanie, śpij, muszę jechać do szpitala. Był wypadek… Nic więcej nie wiem. Zadzwonię – czułam, że Kamil nie mówi mi całej prawdy

. I że stało się coś bardzo złego. Wrócił nad ranem z Basią na rękach.

– Agata, oni nie żyją. Oboje. Nie żyją – powiedział i się rozpłakał.

Wzięłam od niego Basię. Ona jeszcze nic nie rozumiała, ale sama też zaczęła płakać. Położyliśmy się wszyscy na dywanie i przytuliliśmy. To był straszny dzień. Potem było załatwianie formalności, pogrzeb. Basia cały czas była z nami. Przenieśliśmy się na parter, bo tam był pokój Basi. Nie pytałam Kamila, co potem, bo uważałam, że to nie pora.

Kamil radził sobie z pieluchami i karmieniem Basi doskonale. Ja nawet nie próbowałam. Nic nie wiedziałam o małych dzieciach. Nawet jeszcze się nie zastanawiałam, czy chcę mieć swoje. Dwa dni po pogrzebie Kamil powiedział, że musi ze mną poważnie porozmawiać.

– Agata… Zaraz po chrzcie Basi umówiłem się z Magdą, że gdyby coś im się stało, to się zajmę małą. Podpisałem nawet jakieś papiery. Wariant, że nagle zabraknie i Magdy, i Jacka i wujek Kamil będzie musiał wkroczyć do akcji, wydawał mi się wtedy kompletną abstrakcją. A teraz… No, sama widzisz.
– Kamil. Ale przecież są jeszcze rodzice Jacka, jego rodzeństwo. Oni mają dzieci, Basi z nimi byłoby lepiej – od początku wydawało mi się logiczne, że dziewczynka pojedzie do rodziny swojego taty.

Kto powierzy dziecko samotnemu młodemu facetowi?

Mieszkającemu z poznaną na imprezie dziewczyną? Co on wiedział o wychowywaniu dzieci?

– Agata. Nie rozumiesz. Ani Magda, ani Jacek nie chcieli, żeby Basia tam się wychowywała. Jacek kochał rodziców i rodzeństwo, ale oni mają zupełnie inne poglądy na świat, inny styl życia. Obiecałem im, że zajmę się Basią i słowa dotrzymam. Ale zrozumiem, jeśli odejdziesz. Nie mogę od ciebie wymagać, żebyś nagle zaczęła matkować obcemu dziecku. Nie na to się pisałaś, wprowadzając się tutaj.

Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Ani co zrobić. Byłam przerażona.

– Kamil. Ja nie wiem… Ja muszę pomyśleć… Ale nie tutaj. Pojadę na kilka dni do Klary. Odezwę się.

Pobiegłam na górę, spakowałam się i pojechałam do przyjaciółki. Już w taksówce poczułam się jak zdrajca. Uciekłam i zostawiłam Kamila! Przegadałyśmy z Klarą całą noc. A raczej ja przegadałam. Mówiłam i mówiłam, próbując przekonać samą siebie, że nie mogę być z Kamilem. I że to słuszna decyzja.

– Przecież my się ledwie znamy. Dopiero co zamieszkaliśmy ze sobą. I nagle mamy razem wychowywać dziecko? To jakbyśmy przeskoczyli od razu kilkanaście schodów. Narzeczeństwo, ślub, miesiąc miodowy, ciąża… Nawet jak wpadniesz, to masz tych dziewięć miesięcy, żeby się przygotować. Natura wie, co robi – myślałam na głos. – A ja mam zostać mamą ot tak, od ręki? I to od razu prawie dwulatki? Ja nie chcę, nie jestem gotowa, ja chcę się bawić, zwiedzić świat, skoczyć ze spadochronem… Chcę móc spać do południa i chodzić do wieczora w piżamie. Nie jestem gotowa, żeby tak od ręki stać się dorosłą, poukładaną i odpowiedzialną. Prawda?

Klara cały czas kiwała głową. Rano zadzwoniłam do właścicielki mojego poprzedniego mieszkania. Jeszcze go nikomu nie wynajęła! A że byłam dobrą lokatorką, zgodziła się, żebym znowu się wprowadziła.

Po tygodniu zadzwoniłam do Kamila. Nie odebrał

Uznałam, że się obraził. Może to i lepiej – pomyślałam. Ale oszukiwałam sama siebie. Tęskniłam. Po trzech dniach dostałam esemesa:

„Przepraszam, że nie oddzwoniłem. Basia zalała mi telefon mlekiem. Chcesz jeszcze ze mną gadać?”.

Zadzwoniłam. Rozmawialiśmy trzy godziny. Kamil mówił głównie o Basi.

– A co u ciebie? – zapytał w końcu.
– W sumie to nic – odpowiedziałam i dotarło do mnie, jak bardzo nic: snuję się po domu, z nikim nie spotykam i po po prostu jestem nieszczęśliwa. – Mogę was odwiedzić?

To miała być tylko kolacja. Którą ja miałam ugotować. Kamil mieszkał teraz na dole. Trudno mi było się odnaleźć w wielkiej kuchni Magdy i Jacka. I jakoś dziwnie się czułam, używając ich noży, garnków. Ściskało mnie w gardle. Gdy skończyłam, poszłam do salonu. Kamil z Basią oglądali bajkę. Mała siedziała wujkowi na udzie i trzymała go rączką za ucho. Cofnęłam się do kuchni, żeby się nie rozryczeć.

Niedawno Basi wymsknęło się słówko „tata”…

Po kolacji Kamil poszedł kąpać małą. Podpatrywałam ich przez niedomknięte drzwi. Naprawdę świetnie sobie radził. Coś sobie razem podśpiewywali, Basia chlapała wodą i śmiała się na cały głos. Po raz pierwszy pomyślałam, że Magda dobrze wybrała opiekuna dla córki. Godzinę później Basia zasnęła.

– No to teraz mamy czas dla siebie – Kamil wskoczył na kanapę.

Kochaliśmy się w łóżku siostry i szwagra Kamila. Dziwnie się czułam. Uciekłam, zanim obudził się Kamil. Wróciłam kilka dni później. Miałam plan.

– Będziemy się spotykać, ale nie wprowadzę się. Zobaczymy, co dalej.

Kamil się zgodził. To ja po miesiącu doszłam do wniosku, że za bardzo za nim tęsknię. I przedstawiłam nowy plan. Zamieszkam w mieszkanku na górze. Kamil oczywiście znowu się zgodził. Właścicielka mojego mieszkania nie była szczęśliwa, ale trudno. Moje pomieszkiwanie na górze też wkrótce okazało się fikcją. I tak każdą noc spędzałam na dole.

Nad ranem codziennie do łóżka gramoliła się nam Basia. Z początku uciekałam wtedy na górę. Czułam się jak intruz. Zresztą nie bardzo umiałam spać z małą nóżką na twarzy… Aż którejś nocy po aneksji części łóżka przez Basię po prostu przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam. Obudziło mnie gaworzenie. Kamil dalej smacznie spał. Basia siedziała wesoła na środku i przemawiała do pluszowego kotka.

– Gaga! Gaga! – zawołała radośnie, jak zobaczyła, że nie śpię.

Wzięłam ją na ręce i na paluszkach zabrałam do salonu. Kamil potrzebował snu. Posadziłam Basię w foteliku i zaparzyłam sobie kawę. Mała przyglądała mi się cały czas uważnie. Czekała. Ale gdy usiadłam z kawą i sięgnęłam po komórkę, jej buzia wygięła się w podkówkę. Idiotka ze mnie – mruknęłam do siebie i zerwałam się krzesła.

– Nie płacz, proszę, ciocia zaraz da ci śniadanko, już dobrze. Ciocia jest niemądra i zapomniała – paplałam, byle tylko mała się nie rozryczała.

Znalazłam puszkę z mlekiem. Na szczęście na opakowaniu był przepis. Butelka. Gdzieś tu była. O, jest. Kurczę, ale ta mała czy większa. Wezmę większą. Coś pomieszałam, nalałam, sprawdziłam na ręku temperaturę (widziałam na filmach, że tak robią matki). Udało się. Basia przyssała się do smoczka i piła, uśmiechając się. 1:0 dla cioci. Basia skończyła pić.

Podeszłam, żeby zabrać jej butelkę, i zrozumiałam, że przede mną dużo trudniejszy test. W pieluszce Basi najwyraźniej było pełno. Już zdjęcie piżamki okazało się wyzwaniem. Basia wiła się i chichotała, a ja próbowałam rozpiąć malutkie guziczki. A potem było tylko gorzej. Mała miała kupę na plecach. Wzięłam ją pod pachy i zaniosłam do łazienki. Umyłam małą pod prysznicem… To teraz tylko świeża pieluszka, świeże śpiochy i gotowe – cieszyłam się.

Łatwo powiedzieć. Basia nie współpracowała. Chyba bardzo ją bawiła moja nieporadność. Wierzgała nogami i rękami, turlała się. No cóż. Ciocia sobie nie radzi, ale od czego jest wujek Google. „Jak zmienić pieluchę” – wklepałam. Wyskoczyło kilkanaście filmików. Odpaliłam pierwszy z brzegu, oparłam komórkę o ścianę i próbowałam robić to co tatuś na ekranie. Po dziesięciu minutach i trzech podejściach Basia miała czystą pieluchę. 2:0 dla cioci! Odwróciłam się, żeby sięgnąć po śpiochy. Kamil stał w drzwiach z założonymi na piersiach rękami i z trudem powstrzymywał śmiech.

– Dawno tu stoisz? Pokiwał głową twierdząco. – I co, nie przyszło ci do głowy, żeby mi pomóc? Pokręcił głową, że nie. – Świnia – warknęłam i rzuciłam w niego śpiochami. – To teraz ty. Ja idę pod prysznic.

Gdy przechodziłam koło Kamila, przyciągnął mnie i pocałował.

– Świetnie sobie poradziłaś!

Wieczorem przeniosłam swoje rzeczy na dół. Przestałam udawać, że mieszkam na górze. Usiedliśmy na kanapie i przeglądaliśmy album ze zdjęciami rodzinnymi.

– Mama, tata! Mama, tata! – pokazywała Basia i widziałam, że Kamil ma łzy w oczach. – Wiesz… Zastanawiałem się, czy powinienem wychowywać Basię w przekonaniu, że jest moją córką. Za kilka miesięcy zapomni o rodzicach – zwierzył mi się w nocy. – Ale tak nie można. Nie mogę ich wymazać. Postanowiłem, że będę jej o nich ciągle opowiadać. Wymyślam bajki na dobranoc z mamą i tatą w roli głównej. Basia będzie wiedziała, że jestem jej wujkiem. Ale jak kiedyś zechce mówić do mnie „tata” – nie będę protestować. Można mieć dwóch tatusiów przecież.

Nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się, kim dla Basi chcę być ja. Agatą? Ciocią? Mamą? To wszystko było takie trudne. Minął prawie rok. Kamil jest już oficjalnie ojcem Basi. Pomagam mu jak mogę, ale jednak to głównie on zajmuje się małą. Basia od września chodzi do żłobka. Czasem to ja ją odwożę. Dla rodziców jej koleżanek i kolegów jestem „mamą Basi”. Nie protestuję. W domu jestem na razie ciocią Gagą. Kamil różnie – czasem jest Milem, czasem wujkiem.

Ale niedawno Basi wyrwało się „tato”. Kamil zachował się, jakby nic wielkiego się nie stało, ale widziałam, że zaszkliły mu się oczy. Kilka tygodni temu Kamil mi się oświadczył. Powiedziałam, że muszę pomyśleć. Kocham Kamila. I uwielbiam Basię, lubię się nią zajmować, ale czy na pewno jestem już gotowa, żeby zostać jej mamą na dobre i na złe? 

Czytaj także:
Miałam być włoską księżniczką, a zostałam workiem treningowym
Moja matka wywołała skandal, bo miała 12 lat młodszego chłopaka
Po powrocie z zagranicy byłem w domu jak zbędny mebel

Redakcja poleca

REKLAMA