– Słyszałaś? – krzyczała Paula od drzwi.
Od dawna miała klucze do mojego mieszkania. Podlewała kwiatki i wyjmowała korespondencję, kiedy wyjeżdżałam, ale gdy byłam na miejscu, nie używała ich bez zapowiedzi. Musiało się zatem stać coś gorszego, skoro teraz siostra tarabaniła się do środka bez wytłumaczenia. Coś z mamą?
O nie, na pewno musiało się stać coś złego…
– Coś z mamą? – zapytałam niepewnie.
W jednej chwili Paula zmieniła wyraz twarzy. Już nie była zdenerwowana, tylko zadziwiona.
– Skąd wiesz? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, dodała: – Czyli słyszałaś. To pewnie ciotka Elka wypaplała, paple i paple, zaraz będą wiedzieć wszyscy.
Po czym westchnęła teatralnie.
– Ostatni raz rozmawiałam z ciotką Elką zaraz po wakacjach – zaczęłam niepewnie, nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Aha, to ktoś inny. Czyli już się rozniosło – mówiła Paula coraz bardziej poirytowana. – Przecież od razu wiedziałam, że tak będzie! Kto to widział! Kto to widział, żeby w takim wieku, żeby…
Ze złości prawie nie mogła złapać tchu, dzięki czemu udało mi się wtrącić.
– Ale co? O czym ty właściwie chcesz mi powiedzieć? – zapytałam.
– Jak to co? Mama ma chłopaka! – wypaliła Paula, po czym opadła na kanapę.
O kurczę, to ci historia!
Szybciej bym się spodziewała, że nasza mama wyjedzie na jakąś misję albo zaadoptuje stado kotów – ale chłopak?! Po tylu latach jej się odmieniło? Nasi rodzice rozwiedli się dawno temu, kiedy ja dopiero co zaczęłam chodzić do szkoły, a Paulina była jeszcze w przedszkolu. Trzeba przyznać, że zrobili to tak, żebyśmy to odczuły jak najmniej.
Nigdy się przy nas nie kłócili, choć kiedy już dorosłam, zdałam sobie sprawę, że atmosfera w domu była lodowata. Po rozwodzie mama nigdy nie zabraniała ojcu kontaktu z nami, a on rzeczywiście uczestniczył w naszym życiu i sumiennie płacił alimenty. Bardzo szybko znalazł sobie nową żonę; macocha nigdy nie próbowała odciągnąć od nas ojca, po prostu zachowywała grzeczny dystans i nie wtrącała się w nasze wychowanie. Kiedy kilka lat później urodziła się nasza przyrodnia siostrzyczka, zaprosiła nawet mamę, żeby ją poznała. Spotkaliśmy się wtedy wszyscy na podwieczorku.
– Tamten rozdział życia uważam za zamknięty – powtarzała ze stoickim spokojem mama, kiedy ciotki albo koleżanki dopytywały ją szeptem, czy nie sprawia jej bólu patrzenie na nową rodzinę byłego męża.
Chyba rzeczywiście tak było: jako singielka rozkwitła
Skończyła studia zaoczne, zapisała się do kółka teatralnego, biegała na siłownię, zumbę, a potem jeszcze znalazła sobie grupę pań w podobnym wieku, z którą raz w miesiącu wyjeżdżały na weekend w jakieś ładne miejsce. Na pytania babci, kiedy wreszcie ułoży sobie na nowo życie, mama zawsze twardo odpowiadała:
– Nie mogłam sobie ułożyć lepszego, niż mam teraz. Dziewczynki zdrowe, odchowane, ja wreszcie mogę zająć się sobą.
I tak minęły dwie dekady. Co w tym dziwnego, że ktoś się nią zainteresował?
– Czyli jednak nie wiedziałaś? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Pauli. – Jakbyś wiedziała, nie odjęłoby ci tak mowy. Wiem, jak jest, zareagowałam tak samo – dodała ponuro, jakby mama była co najmniej śmiertelnie chora, a nie zakochana.
– No, odjęło, bo to chyba ostatnia rzecz, jakiej bym się spodziewała po mamie – zaczęłam.
Byłam jednak znaczenie spokojniejsza niż ona, bo – w sumie co takiego się stało? Nasza dorosła, wolna mama miała adoratora. Czy to nie normalne?
– Ale może dobrze się stało? Mama nie będzie sama, a… – zaczęłam, Paula jednak nie dała mi skończyć.
– Dobrze? Może i dobrze by było, gdyby to był ktoś odpowiedni, ale jak go zobaczysz, to zmienisz zdanie – piekliła się.
Ponieważ byłam coraz bardziej zaciekawiona tym tajemniczym mężczyzną, nie powiedziałam nic i czekałam na dalszą opowieść.
– Daj mi kieliszeczek nalewki, bo bez tego normalnie nie dam rady – powiedziała w końcu Paula.
Kiedy wypiła, streściła mi ze szczegółami to, czego się dowiedziała. Otóż koleżanka z pracy rozpoznała naszą mamę na kursie tańca, na który ona też chodziła; na każdych zajęciach mama była z tym samym mężczyzną i na pierwszy rzut oka było widać, że łączy ich duża zażyłość. Doniosła o tym Pauli.
Ta włożyła ciemne okulary, kaptur i jak jakiś detektyw zaczaiła się po kolejnych zajęciach przy wejściu. Widziała, jak mama wychodzi z nich z facetem: tulili się do siebie i dawali całusy jak młodzi zakochani. „I co w tym złego?” – myślałam, zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi mojej siostrze. A ona wtedy zasyczała:
– Ale on jest naprawdę młody! Na oko tak z dziesięć lat młodszy od mamy. A może i więcej!
– Przecież nasza macocha też jest od ojca osiem lat młodsza. I co, przeszkadza ci to?
– To co innego – odpowiedziała wojowniczo Paula. – A poza tym, jak go zobaczysz, to sama zmienisz zdanie. O ile mama odważy się kiedyś nam go przedstawić.
Okazało się, że pan, nie dość, że młodszy, był – jak to ujęła siostra – zrobiony jak „chłopak Barbie”. Wysoki, umięśniony, z modnie wygoloną fryzurą i w ciuchach jak z żurnala.
– Nie dość, że wstyd, że mama się z takim prowadza, to jeszcze mi powiedz, co on w niej widzi? Mówię ci, omamił ją i leci na mamy pieniądze!
Czy moja siostra zwariowała?
Przecież poza małym mieszkankiem mama nie ma żadnego majątku, bo od lat wszystko wydawała na przyjemności i kursy, uznając, że życie jest zbyt krótkie i trzeba się nim cieszyć. Paula wygłaszała tymczasem monolog, że jeśli mama traktuje tego pana poważnie, to ona ani myśli zapraszać go do siebie czy przedstawiać rodzinie swojego narzeczonego.
– Ty sobie wyobrażasz, co ludzie powiedzą, jak go zobaczą? Takiego odpicowanego lalusia przy starszej pani?
Aha, więc o to chodziło! Co powiedzą ludzie, a zapewne – przyszli teściowie? Moja siostra bardzo chciała wkupić się w ich łaski i zależało jej na ich opinii.
– A co cię to obchodzi? To życie i chłopak mamy, i to jej powinien się podobać, a nie innym.
Paula nazwała mnie zdrajczynią, zażądała jeszcze jednego kieliszeczka na uspokojenie i wciąż rzucając złośliwe aluzje, sobie poszła. Zaciekawiła mnie jednak tak, że postanowiłam od razu zadzwonić do mamy, prosto z mostu poinformować ją, że wiem i że życzę im szczęścia. Kiedy to powiedziałam, po drugiej stronie najpierw zapadła cisza, a potem usłyszałam wyraźne westchnienie ulgi.
– Dziękuję ci, kochana. Nie wiem, jak nas wyśledziłaś, bo nie chciałam mówić o Piotrze nikomu, dopóki nie będę pewna, że to coś poważnego. Bo wiesz… – przerwała jakby nie wiedziała, jak mi to powiedzieć. – Bo… Bo Piotr jest ode mnie 12 lat młodszy.
– No, czyli w sam raz dla ciebie, mamo. Masz tyle energii, że ktoś w twoim wieku w życiu nie dotrzymałby ci kroku – roześmiałam się.
Wtedy mama wreszcie się ożywiła. Opowiedziała mi ze szczegółami, jak się poznali, a potem zaprosiła mnie do siebie, żeby mi go przedstawić. Chciała też zaprosić Paulę, ale zasugerowałam mamie, że lepiej się z tym wstrzymać.
Podekscytowana zadzwoniłam do jej drzwi
Układałam sobie w myślach, jak ją lekko powitać, a tymczasem mnie zatkało, bo otworzył… młody bóg. Przysięgam, facet w przedpokoju wyglądał jak model z żurnala.
– Piotr – przedstawił się, ściskając mi mocno dłoń. – Mama dużo mi o tobie opowiadała.
Na początku atmosfera była lekko drętwa, ale szybko okazało się, że Piotr jest doskonałym gawędziarzem i ani zauważyłam, a śmieliśmy się wszyscy, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi. To pewnie dlatego mama się nim zauroczyła, zawsze lubiła bezpośrednich i otwartych ludzi.
– Twoja mama miała obiekcje, czy wypada spotykać się z takim młodziakiem – powiedział on tymczasem bez skrępowania. – Ale wiesz, to nie o wiek chodzi. Bo w niej jest więcej młodości i witalności niż w moich rówieśniczkach.
Patrząc na to, jak się dogadują, przyznałam mu rację. Wierzyłam mu tym bardziej, że wbrew domysłom siostry nie „leciał na kasę” – miał dobrze prosperującą firmę i dom pod miastem. „Kurczę, chyba muszę pójść do mamy na jakiś kurs, żeby poderwać podobnego chłopaka” – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos, żeby nie wyszło, że chcę go odbić mamie.
Teraz muszę tylko obłaskawić Paulę i przekonać ją, że mama ma fajnego chłopaka i guzik komukolwiek do tego, jak on wygląda i ile ma lat. A może moja siostra też powinna pójść do niej na kurs i znaleźć mniejszego sztywniaka niż aktualny narzeczony i jego rodzina, którzy mają paść trupem na widok Piotra? W końcu to nie ich ani niczyja sprawa. Tylko i wyłącznie mamy i jej chłopaka, bo to oni mają być ze sobą szczęśliwi. Ja życzę im jak najlepiej i będę trzymać za nich kciuki!
Czytaj także:
Przeprowadzka na wieś z marzenia stała się traumą. Wszystko przez sąsiadów
Kiepski kontakt z matką zrujnował mi samoocenę. Zawsze słyszałam, że się nie nadaję
Mój mąż jest dobry i wierny. Ale... zapomniał zupełnie, że jestem kobietą