Jestem nieślubnym dzieckiem mojej mamy. Urodziła mnie w klasie maturalnej, tym samym bezpowrotnie tracąc szansę na normalne życie. Mój biologiczny ojciec uważał, że w jego 19-letnim życiu nie ma miejsca dla żony i dziecka.
Kiedy dowiedział się o ciąży, ślad po nim zaginął. Mama niemal każdego dnia słyszała od swoich rodziców, jak bardzo ich zawiodła. Zawsze wiedziałam, że mnie kocha, ale jednocześnie czułam, że nienawiść, jaką mama żywiła do mojego biologicznego ojca, w jakimś stopniu przenosi na mnie. Pewnie niełatwo było jej na mnie patrzeć i widzieć na mojej twarzy jego rysy. Bo jestem do niego bardzo podobna.
– Skóra zdjęta z tatusia! – prychała babcia z niezadowoleniem. – Jak to możliwe, żeby dziecko tak się wrodziło w ojca?
Mama ułożyła sobie życie
Poznała mężczyznę, który pokochał ją i mnie. Jakiś czas później na świat przyszła Matylda. To nie tak, że czułam się niekochana, ale jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że siostra jest tym „lepszym” dzieckiem.
Matylda była rozpieszczona, nie miała w domu prawie żadnych obowiązków, a ja już w wieku siedmiu lat wynosiłam śmieci, chodziłam na zakupy do osiedlowego sklepiku, a do szkoły nikt mnie nie odprowadzał. Dziś myślę, że wyszło mi to na dobre, jestem zdyscyplinowana, obowiązkowa, ale Matylda…
Cóż. Matylda zawsze musiała mieć wszystko, co najlepsze. Kocham moją siostrę, ale denerwuje mnie to, że na każdym kroku próbuje mi udowodnić, że ma lepszą pracę, nowszy samochód, większe mieszkanie. Zresztą, nie tylko mnie. Wszystkie koleżanki trzymają Matyldę na dystans.
Niby chętnie spotykają się z nią od czasu do czasu na plotki, ale żadna nie chce rozmawiać z nią na prywatne tematy. Bo wtedy i tak okaże się, że Matylda ma lepiej.
„Kupiłaś markową torebkę na wyprzedaży? Super, ja kupiłam z nowej kolekcji. Twój mąż został zastępcą kierownika? Cudownie, mój jest dyrektorem! Twoja córka dotarła do finału wojewódzkiej olimpiady z matematyki? Zobacz, a moja ją wygrała!” – mogłabym tak wymieniać bez końca.
Siostra lubiła się chwalić
– Co robisz? – z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego męża.
Zatrzasnęłam wieko od laptopa.
– Nic takiego, przeglądałam Facebooka – mruknęłam pod nosem.
– I co tam ciekawego odkryłaś? – dopytywał.
– Matylda dodała nowe zdjęcia z Pragi – powiedziałam i już nic nie musiałam dodawać.
Moja siostra niemal każdego dnia zasypywała liczne grono swoich znajomych kolejnymi obrazkami swojego idealnego życia. Na każdym zdjęciu miała perfekcyjny makijaż, przystojny mąż uśmiechał się szeroko, prezentując świeżo wybielone zęby, a dzieci wyglądały jak aniołki. Podróżowali po całej Polsce i nie tylko, odwiedzali modne restauracje.
To nie tak, że Matyldzie zazdrościłam. Dawno już przestałam zaprzątać sobie tym głowę, tylko wciąż nie mogłam zrozumieć, po co dzieli się wszystkimi szczegółami swojego życia. Oczywiście tylko tej lepszej strony. Tworzyła w sieci wizerunek swój i swojej rodziny, który niewiele miał wspólnego z rzeczywistością.
Nikomu nie przyznałaby się, że u jej młodszego syna zdiagnozowano lekką postać autyzmu, że jej mąż cudem uniknął odpowiedzialności karnej za poświadczenie fałszywych dokumentów…
– Daj spokój, chyba każdy wie, że to przedstawienie jednego reżysera – skwitował Janek, wskazując palcem laptop. – Idę się położyć.
Miał rację. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Jako jej siostra mogłam albo ją akceptować albo próbować z nią walczyć. Już dawno zdecydowałem się na ten pierwszy wariant. Nie wtrącałam się w jej życie, bo po co? Ale wszystko do czasu…
Kilka dni po powrocie Matyldy z Pragi, zobaczyłam w mieście mojego szwagra. Nie miałam wątpliwości, że kobieta, z którą go zobaczyłam, była kimś więcej niż tylko znajomą z pracy czy dawno niewidzianą kuzynką.
Poczułam złość. Jak on mógł? Ja wiem, że Matylda nie jest idealna, ale żeby tak bezwstydnie obściskiwać się z obcą babą w samochodzie zaparkowanym w centrum miasta?! Wpatrywałam się w nich przez dobrych kilkadziesiąt sekund, ale Arek był tak zajęty swoją towarzyszką, że nawet mnie nie zauważył.
Tak nie całuje się koleżanki
Wróciłam do domu i Janek od razu zorientował się, że coś jest na rzeczy. Nigdy nie umiałam udawać. Zresztą on jeden mógł mi w tym momencie pomóc, doradzić coś.
– Ej, Zośka, co się dzieje? – zapytał, a ja nie owijałam w bawełnę.
– Arek ma kochankę. Dobry Boże, ten palant zdradza moją siostrę. Wyobrażasz sobie? Jak mógł jej to zrobić? – piekliłam się.
– Zaraz, zaraz, nic z tego nie rozumiem. Kochanie, uspokój się i wszystko mi opowiedz.
No więc opowiedziałam. Wszystko jak na spowiedzi. Niczego nie pominęłam. Ani jego dłoni czule wplecionych w jej włosy, ani namiętnie wymienianych pocałunków, ani jej ręki sunącej w stronę jego ud…
– To było obrzydliwe, zaraz zwrócę obiad – skrzywiłam się. – Przecież Matylda się załamie… Ja wiem, że ona ma swoje dziwactwa, że czasem przesadza, ale… powiedz sam, jak można coś takiego zrobić?! Jak można zdradzać swoją żonę? I co ja mam teraz zrobić?
– Powinnaś jej powiedzieć – oznajmił Janek. – Matylda musi wiedzieć, co się święci.
– Ale jak? Jak mam to zrobić? Przecież to złamie jej serce – biadoliłam.
Nie mogłam kłamać
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Długo myślałam o mojej siostrze, wciąż miałam przed oczami widok szwagra obściskującego się z kochanką. Nawet mnie to bolało, a co dopiero Matyldę. Całym sercem jej współczułam.
W tej chwili znów była moją małą siostrzyczką, którą musiałam się opiekować, chronić przed całym złem tego świata. Nie chciałam jej zranić, ale Janek miał rację. Nie mogłam ukrywać przed siostrą prawdy. Była dla mnie zbyt ważna, żeby ją okłamywać. I to nie ja ją zraniłam. To Arek dopuścił się zdrady i wbił nóż w jej serce!
Zapomniałam o jednym. Najdotkliwiej dostaje się posłańcom złych wiadomości… Umówiłam się z Matyldą już następnego dnia. Poprosiłam o spotkanie w cztery oczy. Nie chciałam, aby podczas naszej rozmowy pałętały nam się pod nogami dzieci czy, nie daj Boże, mężowie. Ta rozmowa nie była przeznaczona dla niczyich uszu.
Wyśmiała mnie
Niemal natychmiast przeszłam do rzeczy. Zaznaczyłam, jak mi jest ciężko o tym rozmawiać.
– Ale nie chcę cię okłamywać – przyznałam. – Biłam się z myślami, co powinnam zrobić, w końcu jednak uznałam, że musisz poznać prawdę. Żałuję, że właśnie ode mnie…
– Zośka, wykrztusisz to wreszcie z siebie? – zniecierpliwiła się Matylda.
– Arek ma kochankę – wyrzuciłam z siebie na wydechu i spuściłam głowę.
Nie chciałam widzieć jej łez. To złamałoby mi serce. Ale nagle… usłyszałam, że Matylda się śmieje! Tak! Podniosłam na nią wzrok.
– Po co mi to mówisz? – Moja siostra już się nie śmiała, ona była wściekła. – Chcesz mnie poniżyć, tak? Zawsze mi wszystkiego zazdrościłaś, a teraz pomyślałaś, że możesz się na mnie odegrać, mam rację?
– Ale… Matylda! – oniemiałam. – O czym ty mówisz? Po prostu widziałam Arka z kochanką i stwierdziłam, że musisz o tym wiedzieć!
– A może chciałaś zrobić mi przykrość?
– Co ty opowiadasz?! Nie wierzę, że mogłaś coś takiego pomyśleć! Ja chciałam dla ciebie dobrze. Martwię się o ciebie!
Prychnęła za złością.
– W porządku, załatwię to z nim – powiedziała tylko. – Nie życzę sobie, żebyśmy kiedykolwiek wracały do tej rozmowy. Mogę cię prosić o to, żebyś nie rozmawiała z nikim o moich, hmm, problemach małżeńskich?
Mam się nie wtrącać
Nagle mnie olśniło.
– Matylda! – zakryłam usta dłonią. – Ty… ty o wszystkim wiedziałaś, prawda?
Wywróciła teatralnie oczami.
– Arkowi od czasu do czasu zdarza się zbłądzić, ale to dobry mężczyzna. Dba o mnie i o dzieci, ma niezłą pracę…
– Wiedziałaś? – dopytywałam, ale moja siostra zręcznie mi się wymknęła.
– Zostaw to, proszę. To nie twoje życie!
Wróciłam do domu jeszcze bardziej przybita niż poprzedniego dnia, kiedy zobaczyłam Arka z tamtą kobietą. Poczułam się tak, jakbym dostała od mojej siostry w twarz. Chciałam dobrze, a ona naskoczyła na mnie, jakbym to ja chciała rozbić jej małżeństwo! A przecież to mąż ją zdradzał…
– Jak poszło? – dopytywał Janek.
– Lepiej nie pytaj – poprosiłam z rezygnacją. – Ona o wszystkim wie…
Janek spełnił moją prośbę i nie dopytywał. Wiedział, że w swoim czasie o wszystkim mu opowiem. Zalogowałam się na Facebooka. Pierwszym zdjęciem, jakie zobaczyłam, była fotografia uśmiechniętej Matyldy z mężem na Moście Karola w Pradze. Nie rozumiem tego. Nigdy nie zrozumiem! Jak można żyć w kłamstwie? Po co? Żeby pokazać się ludziom, żeby wzbudzać ich zazdrość?
Zofia, 31 lat
Czytaj także: „W niedziele mąż klęczał w kościele, a w poniedziałki biegł do kochanki. Nie chcę tak żyć, ale przysięgałam przed Bogiem”
„Mój facet uznał, że jestem niedoskonała i chciał mnie ulepszyć. Karmienie zieleniną to nic przy tym, co teraz wymyślił”
„Gdy usłyszałam o rozwodzie kuzynki, poszłam ją pocieszać. Nie sądziłam, że wyrzucenie męża z domu tak odmienia kobietę”