Mąż się wściekał, gdy Sylwia zaczęła znów wydzwaniać, ale rzeczywiście siora ma talent: zawsze musi pogadać, gdy siedzimy w kinie, idziemy do knajpki ze znajomymi, albo próbujemy wreszcie się przytulić, gdy mały zmruży oczy.
Skąd ona ich bierze?
– To się robi nieznośne! – przetoczył się na swoją połowę łóżka, gdy moja komórka znów zadzwoniła.– Nie mogłabyś po prostu wyłączać telefonu wieczorem?
– Nie tragizuj, mój jurny buhaju – szepnęłam namiętnie. – Zaraz wrócę.
Wymknęłam się do kuchni i odebrałam. Przecież nie mogę własnej siostry zostawić bez pomocy. Wyprowadziła się do innego miasta, ma nową pracę – ktoś musi ją wspierać.
– Słuchaj, Tola, poznałam świetnego faceta! – tym razem nie była spłakana ani zła, wręcz przeciwnie. – To chyba wreszcie TEN!
– Mam nadzieję, że nie okaże się żonaty – nie zdążyłam ugryźć się w język.
– Saper, moja droga, myli się tylko raz– roześmiała się. – Rozwodnik, kazałam sobie dokumenty pokazać.
Poopowiadała jeszcze trochę, poplotkowałyśmy o bliższej i dalszej rodzinie… Wspomniała, że może przyjadą razem na komunię naszego bratanka. Byłaby okazja przedstawić chłopa rodzinie… Głównie mamie, bo staruszka podobno na mszę dała za powodzenie córki.
– Mama lubi topić kasę w kościele – przypomniałam. – A powód zawsze się znajdzie.
– Łatwo ci mówić, bo o ciebie się nie martwi – powiedziała Sylwia i zrobiło mi się przykro.
To fakt, w moim życiu zawsze było zbyt mało dramatycznych zwrotów akcji, by mama zawracała sobie nim głowę. Niby już przywykłam, wiem, że jest za stara na zmiany, ale dotąd mi się zdawało, że te dysproporcje nie są oczywiste dla wszystkich.
– Skoro oceniasz, że ten twój… no właśnie, jak on ma na imię?
– Bartek.
– Ok, skoro Bartek okrzepł w roli na tyle, by przetrwać krzyżowy ogień pytań, to przywoź go, jasne. Przynajmniej coś się będzie działo.
– Chyba Sylwii zaczęło się nareszcie układać – złożyłam mężowi w łóżku relację. – W pracy zaproponowali jej stałą umowę i ma nowego wielbiciela. Jara się jak pochodnia.
– A, to akurat nic nowego – Szymek wrócił do przerwanej lektury, co znaczyło, że z romantycznego wieczoru nici.
Ale co tam – nie ten, będą inne
Trzeba przyznać, że jeśli istnieje coś takiego jak gen autodestrukcji, moja siostra zgarnęła całą dostępną pulę. Ładna, niegłupia, z dobrym zawodem, ale jej życie uczuciowe to jedna wielka porażka. Czasem się zastanawiam, gdzie ona znajduje te męskie okazy do swojej kolekcji: był już nałogowy zdradzacz, był hazardzista… Mam nadzieję, że ten cały Bartek to normalny facet, a nie kolejny odpad atomowy.
– Zobaczymy – Szymek był sceptyczny. – Chociaż bądźmy dobrej myśli. Sylwia jest w całkiem nowym środowisku, żadna historia się za nią nie ciągnie…
Komunia bratanka stała się okazją do małego rodzinnego zjazdu. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie wziąć synka, ale ostatecznie został z nianią. Trochę mi było żal, że go nie pokażę familii, ale jaką frajdę miałoby takie małe dziecko?
– Już nie kombinuj, Tolu – poprosił mąż.
– Ruski rok nie byliśmy nigdzie sami. Może sprawdźmy, czy w ogóle jeszcze umiemy funkcjonować bez wisiora u piersi, co?
Ojciec karmiący się znalazł! Napisałabym, że uroczystość w kościele była wzruszająca i podniosła, ale było przede wszystkim zimno. Zęby mi tak dzwoniły, że prawie nie słyszałam kazania, a w dodatku Szymek cały czas mi szeptał do ucha, że w wynajętym lokalu wysiadły grzejniki.
– Patrz na Sylwii Bartka – trąciłam go wreszcie pod ławką. – Ten się umie zachować.
– O tak, zaraz żywcem do nieba pójdzie – wydął usta ślubny. – Ale twoja mama zachwycona, nie powiem. W końcu jej się chyba trafi zięć na poziomie.
Nie wiem, co z tym moim chłopem jest, ale w kościele zawsze mu odbija. Jak braliśmy ślub, w newralgicznym momencie czkawki dostał, ludzie potem miesiącami gadali. Bartek za to pełna powaga. W czarnym garniaku stał obok Sylwii, wzrok spuszczony, ani drgnął. Siora obok, elegancja–Francja, zapięta pod szyję, spódniczka za kolano – jakby ją kto podmienił. Dobrze jej zrobił ten wyjazd do Gdańska. Gdy wychodziliśmy z kościoła, od razu podeszła i ucałowała mnie.
– Pięknie pachniesz – powiedziałam, bo faktycznie miała dyskretne, intrygujące perfumy.
– Prezent od Bartka – szepnęła. – Ma gust, nie? Kochanie, podejdź, to moja siostra!
W lokalu usiedli obok nas, mama, która już w czerwcu zaklepała sobie krzesło przy małym komuniście, popatrywała z zazdrością. Jak znałam życie, i tak wkrótce się z kimś zamieni, żeby móc zadać absztyfikantowi ukochanej córki klasyczny zestaw pytań. Ja na pewno nie dam się wysiudać – też chcę usłyszeć odpowiedzi, a przede wszystkim zobaczyć minę Bartka, gdy będzie ich udzielał. Mama dziesiątki lat przepracowała w liceum i egzaminowanie traktuje całkiem serio.
Ten człowiek żałuje kasy własnemu dziecku!
Póki co, Szymek rozmawiał z Bartkiem o jakichś samochodach, więc spokojnie mogłam się zająć ploteczkami z siostrą. Była w świetnej formie, aż przyjemnie było patrzeć, zwłaszcza gdy człowiek sobie przypomniał, jaka przybita wyprowadzała się z miasta.
– Mówię ci, Tolu, Trójmiasto jest super – perorowała właśnie. – Cały czas coś się dzieje, ludzie wyjeżdżają, przyjeżdżają… Wystawy, koncerty. Może byście wpadli do nas na święta?
– Z małym? – spojrzałam na nią. – Wierz mi, nie chcesz tego.
– A co mama mówi? – zapytała szeptem. – Nie jest zła, że się z kimś związałam?
– Uważa, że to dzięki jej wstawiennictwu, więc chyba nie – wzruszyłam ramionami. – Słuchaj, Sylwia, mieszkacie już razem?
– A na co czekać? – prychnęła. – Mam trzydzieści pięć lat, nie będę się wodzić za rączkę miesiącami. Byłoby super, gdyby nie ta wydra, była Bartka… Wiesz, że nie podoba jej się, że jestem w domu, gdy on zabiera synka na weekendy?
– O, cholera, nie mówiłaś, że ma dziecko.
– A to jakaś przeszkoda? Ja młodego lubię, tylko to babsko mi podnosi ciśnienie.
Zaczęło się robić interesująco, a tu nagle zamieszanie, hop siup i nagle zamiast wujka Franka po lewej miałam moją mamę.
– Szkoda chłopa – szepnął mi Szymek przez ramię. – Nie chcę patrzeć na tę rzeź, pójdę zadzwonić do niani. Opowiesz mi, co?
– To zostań.
– Nie, za delikatny jestem – skrzywił się mąż. – Poza tym, wiesz, jak jest z twoją mamą, zawsze mogę oberwać rykoszetem.
Mama tymczasem ostro zabrała się do rzeczy
To znaczy, ona, rzecz jasna, uważa się za bardzo taktowną, ale w praktyce zawsze wyłazi z niej belfer, i to z tych zajadłych. Bartek jednak doskonale sobie radził. Kultura, spokój…
– A jak ty się, Sylwuniu, dogadujesz z chłopcem? – oko Saurona nagle spoczęło na córce.
– Lubię go – siostra wzruszyła ramionami. – To fajny dzieciak. Czasem jesteśmy sami, gdy Bartek musi wyskoczyć do firmy.
– No taaak – mama policzyła szybko. – Jak się płaci alimenty, trzeba więcej pracować.
– A nie – siostra zamachała dłońmi. – Bartek sobie załatwił z szefem, że na biało ma tylko minimalną. Dobrze, że to jego kolega, bo baba by go z torbami puściła. Strasznie jest pazerna – ciągnęła. – Przywozi dzieciaka w takich łachach, że wstyd się z nim pokazać. Mam w domu drugi komplet, to go przebieram.
– No, na moje oko – przy stole znienacka pojawił się wujek Franek – to nieuczciwe. Na swoje dziecko nie łożyć?
– Ależ, Franiu – mama wkroczyła do akcji. – Może nie przesadzaj.
– Ty wychowałaś trójkę i uważasz takie miganie się od obowiązków za normę. Ja rozumiem, że czasem ludzie się rozwodzą, ale żeby własnego potomka okradać?
No fakt, dobrze to nie wygląda
– Sylwia, jedziemy! – Bartek wstał od stołu. – Mogę znosić prokuratorskie przesłuchania, ale złodziejem nikt mnie nie będzie nazywał. Co za dużo, to i świnia nie zje.
Nie wiem, jak to się skończyło, bo Szymek akurat wrócił z wiadomością, że niania prosi, byśmy wrócili. Mały ma gorączkę, niby niewysoką, ale leków ona sama podawać nie będzie. Już w domu, gdy okazało się, że młodemu po prostu wychodzi kolejny ząb, mąż poprosił:
– Wyłączaj telefon, jak idziemy do łóżka, co?
– Myślisz, że Sylwia znów…?
– A nie?
No fakt, dobrze to nie wygląda. Ten cały Bartek jednak nie jest takim ideałem, jakim moja siostra chciałaby go widzieć.
Czytaj także:
„Bałam się, że córka nigdy nie wyjdzie za mąż. Paweł do ołtarza się nie garnął, ale dziecko jej zrobił i zostawił samą"
„Liczyłam, że wspólne wakacje wzbudzą w nas gorących kochanków. Uwodziłam i flirtowałam, a mąż i tak był zimny, jak lód”
„Dzieci chciały wyrzucić dorobek naszego życia na śmietnik. Tak się teraz traktuje starszych ludzi: jak zbędne graty”