„Siostra była ostatnia do pomocy przy chorej mamie, ale jak przyszło do spadku, to pierwsza wyciąga łapska”

Kobiety w konflikcie fot. iStock by GettyImages, izusek
„Teraz Sabina pierwsza przybiegła po spadek. Czy rzeczywiście powinna dostać połowę? A gdzie była, gdy mamie trzeba było zmieniać pieluchy i robić zastrzyki? Gdzie była, gdy jeździłyśmy do lekarzy albo spędzałam niemal całą noc przy łóżku mamy, bo jej stan drastycznie się pogarszał?”.
/ 16.01.2024 18:11
Kobiety w konflikcie fot. iStock by GettyImages, izusek

Dzisiaj bez zapowiedzi odwiedziła mnie Sabina – moja starsza siostra. Bez owijania w bawełnę zaczęła upominać się o spadek po mamie.

– Trzeba będzie przejrzeć rzeczy mamy i przygotować mieszkanie na sprzedaż. Wprawdzie to nie najnowszy blok, ale całkiem zadbany, odmalowany, ocieplony. Okolica też dobra, bo wszędzie blisko, przystanki autobusowe o rzut beretem. Myślę, że kupiec znajdzie się błyskawicznie – zaczęła mówić, zasiadając na mojej kanapie i nie czekając nawet aż przyniosę filiżankę z kawą.

Zacisnęłam zęby i starałam się nie wybuchnąć. Postanowiłam jednak, że będę lepiej wychowana od niej i zachowam chociaż pozory dobrych siostrzanych relacji.

– Zaraz w wstawię czajnik i przyniosę ciasteczka. Te kruche z marmoladą, którymi dawniej się tak zajadałaś – powiedziałam, zmierzając w stronę kuchni.

– Ok, przynieś tę kawę, ale pospiesz się, bo wiesz, że nie mam czasu na siedzenie i plotkowanie. W odróżnieniu od ciebie mam poważną pracę, a nie jedynie część etatu w pobliskim sklepie spożywczym, bo słyszałam, że chcesz tam wrócić. Nie mogę pozwolić sobie na siedzenie – zaczęła swoim ironicznym tonem, a mnie od razu skoczyło ciśnienie.

Sabina chce sprzedać mieszkanie po mamie 

Przyniosłam jednak te filiżanki i rozłożyłam na talerzyku ciasteczka. Sabina zaczęła nerwowo mieszać łyżeczką i kontynuować swoje pretensje.

– Musimy się pospieszyć z podziałem spadku. Mieszkanie jest duże, to w końcu ponad 50 m2, do tego fajny balkon i pierwsze piętro. Już pytałam kolegi, który pracuje w biurze nieruchomości. Spokojnie wyciągniemy za nie ponad 300 tysięcy, może uda się nawet więcej – mówiła, a ja otwierałam oczy ze zdziwienia.

Od pogrzebu mamy minął zaledwie tydzień. Tak, całe 7 dni, a moje zachłanna siostrzyczka już przybiegła, żeby sprzedawać mieszkanie i dzielić rzeczy.

– A co z samochodem, który został po tacie? Tyle razy mówiłam mamie, że nie ma sensu go utrzymywać, gdy i tak stoi w garażu i nikt nim nie jeździ. Ale mama nie dała sobie przemówić do rozsądku.

– Jak to nikt nim nie jeździł? Przecież często to właśnie nim woziłam mamę do lekarza. Wiesz, że moje auto jest niewielkie, a mama ledwie się poruszała i dużo wygodniej było jej na tylnej kanapie – powiedziałam ze złością.

– Daj spokój, tobie przecież i tak niepotrzebny jest kolejny samochód. Tak pomyślałam, że mógłby być dla Bartka. Skończy 18 lat, niedługo robi prawko i mógłby pojeździć nim trochę, poćwiczyć na drodze zanim kupimy mu coś lepszego – powiedziała z tym swoim chytrym uśmieszkiem.

– Serio myślisz, że to byłoby sprawiedliwe? – nie mogłam już powstrzymać się od złośliwości, ale Sabina całkiem poważnie potraktowała moje pytanie.

– Jasne, to byłoby dobre rozwiązanie. Tobie i tak dodatkowe auto nie jest potrzebne. To po co macie płacić składki OC? Zawsze mówisz, że wam jest ciężko finansowo, to cię odciążę. Musimy też przejrzeć zawartość sejfu mamy. W końcu ma tą zabytkową biżuterię jeszcze po prababci. Ja tam się na tym nie znam, ale ponoć niektóre rzeczy to prawdziwe perełki. Mogą być naprawdę sporo warte.

Mama od zawsze pomagała mojej siostrze

Szkoda, że tak bardzo nie spieszyła się, żeby zająć się mamą, która już od wielu lat podupadała na zdrowiu. A to przecież ona niemal wychowała jej Bartka do czasu aż poszedł do przedszkola, a potem szkoły. Zresztą, wtedy też go przyprowadzała po lekcjach do siebie, podawała mu obiad i zajmowała się nim aż do wieczora, gdy mąż Sabiny zabierał syna od babci.

To było jeszcze w czasach, gdy żył nasz tata. Ja studiowałam w odległym mieście, gdzie praktycznie utrzymywałam się sama. Rodzice spłacali kredyt, który zaciągnęli na wesele mojej siostry i dorzucenie się do jej mieszkania. Zresztą dobrze pamiętam, że kupowali jej wiele sprzętów do domu, dokładali się do remontów i wciskali wnuczkowi całkiem niemałe kwoty przy każdej możliwej okazji.

Po śmierci taty mama się załamała. Tata umarł dość młodo. Miał ledwie 66 lat i dopiero od kilku miesięcy był na emeryturze. Nie nacieszył się wolnym czasem i odpoczynkiem. Z mamą mieli wiele planów. Marzyli, że teraz zaczną wreszcie podróżować. Że odwiedzą rodzinę w Niemczech, nacieszą się wolnym czasem i swoim towarzystwem. Rozległy zawał pokrzyżował jednak ich zamiary. Wezwany lekarz pogotowania orzekł zgon.

Mama załamała się po śmierci taty

Mama została sama i nie za bardzo potrafiła odnaleźć się bez swojego Krzysia – jak czule zawsze mówiła o naszym ojcu. Ja właśnie skończyłam studia i postanowiłam wrócić do domu, mimo że miałam propozycję dobrej pracy w zawodzie. Ktoś musiał pomóc, a Sabina twierdziła, że ona ma swoją pracę, rodzinę, męża i wiecznie brakuje jej czasu.

Zrezygnowałam z propozycji pracy w K. i wróciłam do naszego miasteczka, gdzie nikt z wyciągniętymi rękami nie czekał na absolwentkę marketingu i zarządzania. W miejscowych urzędach stanowiska były już dawno obsadzone, a prywatnych firm było jak na lekarstwo.

W efekcie schowałam dyplom do szuflady i zaczepiłam się w osiedlowym sklepie, gdzie zaproponowano mi umowę o pracę i całkiem przyzwoitą pensję. Woziłam mamę do lekarzy, robiłam jej zakupy, starałam się wyciągać ją z domu.

Z czasem wyszłam za mąż, przeprowadziłam się do męża i urodziłam córeczkę. Mieszkaliśmy około 20 km od mamy, dlatego starałam się nadal jej pomagać. Nasz układ sprawdzał się całkiem dobrze do momentu, gdy jej zdrowie zaczęło gwałtownie się pogarszać.

Mama przeszła udar i potrzebowała całodobowej opieki. Udar był na tyle poważny, że sparaliżował prawą stronę ciała. Od tego momentu zaczęła być całkowicie niesamodzielna. Udało mi się opłacić jej turnus rehabilitacyjny, chociaż w naszym domu wcale się nie przelewało. Mój mąż okazał się jednak naprawdę w porządku.

– To w końcu twoja mama. Kto jej ma pomóc jak nie ty? Jakoś sobie poradzimy – powiedział, a ja mocno się do niego przytuliłam.

Gdy odwieźliśmy mamę do sanatorium, postanowiłam spotkać się z siostrą i ustalić, co robimy dalej.

– Mama nie może już mieszkać sama. Lekarze dają szanse, że będzie jeszcze chodzić, ale to wymaga czasu i ćwiczeń. Nigdy nie będzie już jednak całkowicie samodzielna – mówiłam. – Co zrobimy z opieką nad nią?

Sabina zrobiła zdziwioną minę i całkowicie umyła ręce od odpowiedzialności.

– Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Mam rzucić pracę i zamieszkać z mamą? A może zabrać ją do siebie? Kamil i Bartek nie wyobrażają sobie, żeby zrobić szpital z naszego mieszkania. Przecież ono jest małe. Kto niby miałby się zajmować mamą, gdy nas nie ma w domu? – wszelkimi sposobami próbowała wymigać się od opieki.

– To może wspólnie opłacimy pielęgniarkę, a mama zamieszka w swoim własnym mieszkaniu? Ja będę zostawać u niej na noc, ty też nieco pomożesz i damy wspólnie radę? – próbowałam znaleźć rozsądne rozwiązanie.

– A może zabierzesz mamę do siebie, a jej mieszkanie się wynajmie? W końcu ty i tak pracujesz w tym sklepie, gdzie zarabiasz jakieś marne grosze. Ma sens, żebyś przez stanie za ladą zostawiła własną matkę z obcą osobą? – powiedziała, a mnie zrobiło się bardzo przykro.

Sabina całkowicie umyła od tego ręce

W końcu z mężem doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście ja zabiorę mamę do siebie. Tak naprawdę nie było bowiem innego rozwiązania. Ustaliliśmy, że pieniądze z wynajmu będziemy odkładać na konto, bo emerytura mamy powinna wystarczyć na utrzymanie. Gdy będzie potrzebna jakaś rehabilitacja czy drogie leki, sięgniemy po te oszczędności.

Siostra obiecała, że będzie często przyjeżdżać i pomagać mi w opiece. Srogo się jednak zawiodłam. Jej pomoc polegała na rzadkich wizytach i szybkim telefonie raz w tygodniu z pytaniem o to, jak sobie radzimy.

To ja zrezygnowałam z pracy i przez kolejne 3 lata cały czas zajmowałam się mamą. Myłam ją, przebierałam, karmiłam, podawałam leki. Za wizyty rehabilitanta płaciłam z własnej kieszeni, ponieważ Sabina cały czas twierdziła, że nie ma sensu ruszać pieniędzy z wynajmu.

Ćwiczenia nieco pomogły, ale mama już do końca życia pozostała niepełnosprawna. Tylko ten, kto opiekował się chorym w takim stanie przez dłuższy czas, zrozumie, ile wysiłku musiałam włożyć. Od dźwigania bolał mnie kręgosłup, nogi i ręce. Nie miałam niemal chwili dla siebie.

A przecież miałam jeszcze pod opieką córkę w wieku szkolnym, która również wymagała uwagi. Wspólnie z mężem staraliśmy się zapewnić jej w miarę radosne dzieciństwo. Na szczęście Moniczka jest bardzo mądra jak na swój wiek. Bardzo kochała babcię i często spędzała czas w jej pokoju. Gdy tylko moja mama nieco lepiej się czuła, razem mówiły wierszyki, mała pokazywała jej rysunki czy słuchała wspomnień babci z dzieciństwa.

W tym czasie moja siostra spokojnie sobie żyła, ciesząc się codziennością i brakiem dodatkowych obowiązków. Jeździła na weekendy i wakacje, umawiała się z przyjaciółkami, wychodziła z mężem do restauracji, organizowała imprezy. Rzadko odwiedzała mamę, ponieważ twierdziła, że sytuacja ją przybija. Mama chyba bardzo przeżywała postawę starszej córki, ale nic nie mówiła. Myślę, że nie chciała mnie dodatkowo obciążać.

Teraz siostra domaga się pieniędzy ze spadku

A teraz Sabina pierwsza przybiegła po spadek. Chce także zagarnąć pieniądze z wynajmu mieszkania, które udało się odłożyć przez czas, gdy mama mieszkała u mnie. Czy to jest sprawiedliwe? Czy rzeczywiście powinna dostać połowę wartości mieszkania, biżuterii i reszty zgromadzonych przez mamę rzeczy?

A gdzie była, gdy mamie trzeba było zmieniać pieluchy, robić zastrzyki czy ćwiczyć z nią, aby nie dostała odleżyn? Gdzie była, gdy jeździłyśmy do lekarzy albo spędzałam niemal całą noc przy łóżku mamy, bo jej stan drastycznie się pogarszał? Teraz poczuła pieniądze i już planuje sprzedaż bez ustalania czegokolwiek ze mną.

Ja chyba wolałabym, żeby to mieszkanie na razie pozostało w rodzinie. Ceny nieruchomości cały czas rosną, to dobra lokata kapitału. Można byłoby na razie je wynająć. Ona nie chce jednak o tym słyszeć.

– Nawet nie myśl, że mieszkanie zostanie dla twojej Moniki! To był też mój dom rodzinny i zgodnie z prawem należy mi się dokładnie połowa jego wartości – wykrzyczała mi ze złością.

Naprawdę nie wiem, co zrobię. Nie chcę podawać sprawy do sądu i szarpać się z własną siostrą o majątek. Ale ona nie miała żadnych skrupułów, żeby mnie wykorzystywać i ignorować chorą matkę. Nic nie pomogła, a teraz pierwsza przybiega po pieniądze.

Czytaj także:
„Mój mąż ma tyle wspólnego z romantykiem, co weganin z golonką, ale teraz mnie zaskoczył. Czułam, że ma coś na sumieniu”
„Wymodliłam sobie układ idealny. Przed ołtarzem przysięgałam mężowi, a w zakrystii spotykam się z kochankiem”
„Lubię romansować ze stażystami. Uczę ich czegoś więcej niż tajników firmy. Taka praca z misją”

Redakcja poleca

REKLAMA