„Jeśli chciałem zdobyć Iwonę, musiałem się trochę poświęcić. Tak mi zawróciła w głowie, że zmieniłem się o 180 stopni”

szczęśliwa starsza para fot. Adobe Stock, goodluz
„– Odezwij się, jak się zmienisz. I to na dobre. A na razie wybacz, nie mam ochoty z tobą gadać – burknęła, a potem odwróciła się na pięcie i odeszła do innych gości. Potem już na mnie nawet nie spojrzała”.
/ 18.09.2023 08:31
szczęśliwa starsza para fot. Adobe Stock, goodluz

Iwona od razu wpadła mi w oko, ja chyba też jej się spodobałem. Tylko co z tego. Czar prysł, kiedy wyciągnąłem papierosy. Wtedy usłyszałem, że palacze są beznadziejni i lepiej ich omijać.

Zwróciła moją uwagę

Poznaliśmy się dwa miesiące temu. U Adama, mojego najlepszego kumpla z pracy. Gdy ją zobaczyłem, to jakby piorun we mnie strzelił. Po nieudanym, zakończonym rozwodem małżeństwie obiecałem sobie, że nie spojrzę już na żadną kobietę. I przez długo czas dotrzymywałem danego sobie słowa. Ale od niej nie mogłem oderwać wzroku.

– Kto to jest? – wyszeptałem do kumpla

– Iwona, przyjaciółka mojej żony. A czemu pytasz? Wpadła ci w oko? 

– Coś w tym rodzaju… Myślisz, że mam u niej jakieś szanse?

– Szczerze? Raczej nie.

– A to niby dlaczego? Ma kogoś?

– Nie, jest sama, ale nie toleruje palaczy. A ty przecież kopcisz jak stary parowóz.

Nie uwierzyłem Adamowi. Byłem przekonany, że oczaruję Iwonę. Zwłaszcza że gdy poczuła na sobie moje spojrzenie, odpowiedziała zachęcającym uśmiechem. Podszedłem, przedstawiłem się, zaczęliśmy rozmawiać. Przez chwilę było naprawdę miło.

Czar prysł

Gdy wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Uśmiech z jej twarzy natychmiast zniknął.

– To ty palisz? – spojrzała na mnie zawiedziona.

– Owszem. I to sporo. Przeszkadza ci to? – zdziwiłem się, choć przecież Adam mnie uprzedził.

– Nawet bardzo. Nie lubię ludzi, którzy sami się powoli zabijają. I jeszcze płacą za to olbrzymie pieniądze – nie owijała w bawełnę.

Nie spodobało mi się, że wrzuciła mnie do jakiejś szuflady, ale nie dałem tego po sobie poznać. Wręcz przeciwnie, postanowiłem załagodzić sytuację.

– Dla ciebie jestem gotowy rzucić palenie. Nie dziś, bo chcę się dobrze bawić. Ale jutro mogę spróbować. Może tak być?  – spytałem i wyciągnąłem papierosa z paczki, bo już mnie porządnie ssało.

– Odezwij się, jak rzucisz palenie. I to na dobre. A na razie wybacz, nie mam ochoty wdychać tego smrodu – burknęła, a potem odwróciła się na pięcie i odeszła do innych gości. Potem już na mnie nawet nie spojrzała. Tak mnie to wkurzyło, że postanowiłem wracać do domu.

– Już wychodzisz? – zdziwił się Adam.

– Niestety, jutro muszę wstać bladym świtem. Chcę się wyspać – zacząłem mętnie tłumaczyć.

– Akurat! Dostałeś kosza od Iwony.

– Adam nie dał się zwieść.

– No dobra, dostałem przez papierosy. Miałeś rację, zacięta jest. Dopóki nie rzucę palenia, nie mam u niej szans.

– I co, zamierzasz rzucić?

– Zwariowałeś? Dla czyjegoś widzimisię nie będę rezygnował z przyjemności – wzruszyłem ramionami.

Muszę o niej zapomnieć

W tamtej chwili mówiłem szczerze. Nie miałem ochoty zrywać z nałogiem. Gdy miałem jakiś problem, potrzebowałem relaksu, zaciągałem się z lubością dymem i wszystko wracało do normy. Oczywiście wielokrotnie słyszałem o szkodliwości palenia, ale nie brałem sobie tego do serca. Znałem wielu palaczy, którzy, choć palili jak smoki, dożyli sędziwego wieku. I niepalących, którzy pożegnali się z tym światem dużo szybciej niż ci pierwsi.

Choć więc Iwona bardzo mi się podobała, postanowiłem wymazać ją z pamięci. Ale mimo że starałem się ze wszystkich sił, wmawiałem sobie, że tego kwiatu jest pół światu, nie potrafiłem. Myślałem o niej przez cały dzień, śniłem po nocach. Doszło do tego, nie mogłem skupić się na robocie. Adam szybko to zauważył. 

– Widzę, że Iwonka ciągle siedzi ci w głowie – zagadnął któregoś dnia.

– To prawda… Nie mogę o niej zapomnieć – przyznałem.

– To może rzuć to palenie?

– Mowy nie ma! Baba nie będzie mi mówić, co mam robić – naburmuszyłem się.

Adam zastanawiał się przez chwilę.

– No dobra, jak nie chcesz zrobić tego dla niej, to zrób to dla siebie.

– A po co?

– A choćby po to, żeby udowodnić sobie, że jesteś silny i możesz. No, chyba że się boisz, że nie dasz rady.

– Ja? Chyba żartujesz! Oczywiście, że dam! Od jutra nie palę – zawołałem.

To było wyzwanie

W końcu żaden mężczyzna nie chce uchodzić za słabeusza. Zwłaszcza w oczach najlepszego kumpla. Następnego dnia pożegnałem się więc z papierosami. Nie tak na pół gwizdka, ale na dobre. Czułem, że będzie ciężko, ale nie sądziłem, że aż tak. Po kilku dniach żałowałem, że w ogóle zdecydowałem się na ten krok. Bo nie dość, że męczył mnie kaszel, potwornie bolała głowa, nie mogłem spać, skupić się, to jeszcze wszystko mnie denerwowało. Wybuchałem z byle powodu, czepiałem się o drobiazgi. Zwłaszcza w pracy. Adam, jak na prawdziwego kumpla przystało, znosił to ze spokojem, ale inni koledzy nie. Po tygodniu mieli dość ciągłych awantur.

– Wiesz co, zacznij palić, bo już wytrzymać z tobą nie można. Nikt nie ma ochoty słuchać twoich głupich uwag i znosić fochów – usłyszałem od jednego z nich.

Nawet się nie obraziłem, bo sam zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem nieznośny. Pewnie więc posłuchałbym jego rady, gdyby nie tamten telefon.

Zaskoczyła mnie

To było wieczorem, dziesięć dni po tym, jak rzuciłem palenie. W drodze do domu kupiłem paczkę papierosów. Było mi głupio, że się poddaję, ale nie miałem ochoty się dłużej męczyć. Właśnie miałem zapalić, gdy odezwała się komórka. Nie znałem tego numeru, więc nie zamierzałem odbierać, ale ktoś po drugiej stronie słuchawki był wyjątkowo namolny. W końcu więc odebrałem.

– Czego! – warknąłem do słuchawki.

– Dobry wieczór, mówi Iwona. Pamiętasz mnie jeszcze? – usłyszałem.

– Oczywiście, że pamiętam.

– Pewnie jesteś zdziwiony, że dzwonię.

– Trochę… Skąd w ogóle masz mój numer? – spytałem.

– Od Adama. Widziałam się z nim wczoraj, bo wpadłam na pogaduchy do jego żony. I usłyszałam, że zmądrzałeś.

– Co masz na myśli?

– A to, że próbujesz rzucić palenie.

– Rzeczywiście, próbuję, ale...

– Ale ciężko to znosisz?

– Nawet bardzo. Prawdę mówiąc, przez cały czas myślę tylko o papierosach.

Byłem pewien, że zaraz usłyszę coś o braku silnej woli i to będzie koniec rozmowy. 

– To może się spotkamy? Na przykład za godzinę? W kawiarni przy rynku? – zapytała.

– Ale przecież wcześniej mówiłaś, że dopóki na dobre nie pożegnam się z nałogiem, nie mam co liczyć na twoją przychylność… Czyżbyś zmieniła zdanie?

– Nic podobnego! Nadal nie cierpię palaczy, ale chcę cię wesprzeć. Może wtedy będzie ci troszeczkę łatwiej? – zapytała ciepło.

Widujemy się niemal codziennie

Oczywiście, zgodziłem się na spotkanie bez wahania. I nie zapaliłem papierosa, którego trzymałem w dłoni. Możecie mi wierzyć lub nie, ale po rozmowie z Iwoną nie miałem na to najmniejszej ochoty. Myślałem tylko o tym, że znowu ją zobaczę. I ta myśl dodawała mi skrzydeł. Gdy się spotkaliśmy, szczerze wyznałem jej, jakie to katusze przeżywam, walcząc z nałogiem. I jakie piekło mają ze mną współpracownicy.

– Wiem, wiem, Adam wspominał, że jesteś nieznośny! Ludzie na twój widok po kątach się ponoć chowają – zachichotała.

– Tak? I co jeszcze mówił? – spojrzałem na nią podejrzliwie.

– Nic takiego! – zrobiła niewinną minkę. – Ale wracając do twojego problemu… Mam dla ciebie propozycję.

– Jaką?

– Gdy cię ogarnie złość albo będziesz miał ochotę zapalić, dzwoń do mnie. Postaram się coś na to poradzić. Spotkamy się, pogadamy, gdzieś pójdziemy. No, chyba że nie masz ochoty mnie słuchać ani widywać… – patrzyła na mnie pytająco.

Nie muszę chyba mówić, że miałem. I to wielką. I że oczywiście jej o tym powiedziałem. Od tamtej pory widujemy się niemal codziennie. Im lepiej poznaję Iwonę, tym mocniej czuję, że jestem w niej zakochany. A i ona chyba odwzajemnia moje uczucie. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Cieszy mnie także fakt, że właściwie już nie myślę o paleniu. Iwona twierdzi, że to czas zrobił swoje, że po prostu organizm przyzwyczaił się do braku nikotyny i już nie domaga się jej tak gwałtownie. A ja myślę, że to przez to, że się zakochałem. Nie na darmo mówią, że miłość czyni cuda.

Czytaj także: „Rozwód i strata pracy okazały się być błogosławieństwem. Dzięki nim uwierzyłam w siebie i otworzyłam własny biznes”
„Mąż przekonał się, że sukces osłabia czujność. Gdy klient go oszukał i wpadliśmy w długi, wymyśliłam plan ratunkowy”
„Zarabiałam duże pieniądze, ale za sukces zapłaciłam wysoką cenę. Drżałam, że stracę prestiż, a omal nie straciłam męża”

Redakcja poleca

REKLAMA