„Seks za pracę dla męża? Nie wiem, czy upadnę tak nisko, ale brakuje nam pieniędzy”

Niemoralna propozycja fot. Adobe Stock, Rawpixel.com
– Słuchaj, jak zapewne wiesz, moja żona jest chora, a ja jako facet mam swoje potrzeby. Zawsze mi się podobałaś i myślę, że w zaistniałej sytuacji możemy połączyć przyjemne z pożytecznym.
/ 17.05.2021 08:32
Niemoralna propozycja fot. Adobe Stock, Rawpixel.com

Wydawało mi się, że pan Mariusz to miły, porządny człowiek. A tymczasem tak mnie upokorzył.

Ojciec znajomego mógł załatwić pracę mojemu mężowi. Niestety cena, jaką musiałabym zapłacić za tę przysługę, była dla mnie zbyt wysoka. Rodziców Wojtka, mojego kolegi ze studiów, po prostu uwielbiałam! Szczególnie jego mamę, wspaniałą kobietę – zadbaną, oczytaną, a przy tym potrafiącą gotować jak marzenie! Byłam wtedy zagubioną, nieśmiałą dziewczyną z biednej rodziny, dla której studia stanowiły poważny wydatek. Dość powiedzieć, że na książki musiało mi wystarczyć, a na jedzenie już nie zawsze.

Dlatego wizyty w domu Wojtka były dla mnie prawdziwym ratunkiem. Bo stamtąd nigdy nie wyszłam głodna. Pamiętam też, jak pewnego dnia mama mojego przyjaciela dyskretnie zapytała, czy bym nie zechciała przymierzyć kilka jej ciuchów, w które ona się już nie mieści.

– Może coś ci się spodoba, bo ja już straciłam nadzieję na to, że kiedykolwiek jeszcze tak schudnę, aby je włożyć – powiedziała skromnie. No cóż, na mnie pasowały jak ulał. Nie mogłam wprost uwierzyć, że to wszystko będzie moje! W życiu nie byłam taka elegancka! Jestem pewna, że te rzeczy przyniosły mi szczęście, bo ubrana w kremową sukienkę dostałam pracę, a w niebieskiej poznałam Pawła, mojego przyszłego męża. Wiem zresztą, że mama Wojtka, kiedy dowiedziała się, iż wychodzę za mąż, była nieco rozczarowana, że nie za jej syna.

Ale nas naprawdę zawsze łączyła przyjaźń i tylko przyjaźń. Po studiach nie straciliśmy ze sobą kontaktu, a nawet zostałam druhną Wojtka na jego ślubie z Lizą, świetną dziewczyną, którą poznał w pracy. Jakże ja się wybawiłam na ich weselu! Tańczyłam całą noc, głównie zresztą z tatą Wojtka, który się okazał prawdziwym królem parkietu. Lata mijały, doczekaliśmy się z Pawłem dwójki dzieci, Wojtkowi urodziły się bliźniaki. Okazji do spotkań nam nie brakowało, a zresztą my nie potrzebowaliśmy żadnych pretekstów. Wystarczyło hasło: robimy grilla, aby się zobaczyć. Podczas jednego z takich spotkań mój mąż był wyjątkowo nie w sosie, co Wojtek od razu zauważył.

Niemoralna propozycja

– Co się dzieje? – zaciągnął mnie na bok i zapytał z troską w głosie.

– Wiesz, mój mąż stracił pracę – przyznałam się szczerze. – I to już dość dawno, bo pół roku temu. Od tamtej pory nie może niczego znaleźć i jest coraz bardziej załamany. Mnie także nie było z tego powodu do śmiechu, bo z prawdziwym trudem przychodziło mi utrzymanie czteroosobowej rodziny z mojej jednej pensji.

– Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś? – Wojtek spojrzał na mnie z wyrzutem. A ja zwyczajnie nie chciałam mu się dokładać ze swoimi problemami, bowiem wiedziałam, że w jego rodzinie także ich nie brakuje. Najpierw jeden z pięcioletnich bliźniaków dość poważnie złamał nogę i potrzebna była operacja. A potem zachorowała mama Wojtka. Wprawdzie dobrze zniosła mastektomię i chemię, ale wiadomo, że do całkowitego wyzdrowienia jeszcze jej było daleko. Nie sądziłam zresztą, aby Wojtek w jakikolwiek sposób potrafił nam pomóc.

Tymczasem zadzwonił już następnego dnia po spotkaniu.

– Słuchaj, ojciec powiedział, że w jego firmie potrzebują właśnie kogoś o takiej specjalizacji, jaką ma twój mąż! Nie znam szczegółów, ale podałem twój telefon tacie. Zadzwoni i sobie porozmawiacie. Nie wierzyłam własnemu szczęściu! A więc była szansa na pracę dla Pawła. Kiedy zadzwoniła moja komórka i ojciec Wojtka zaprosił mnie na spotkanie, biegłam na nie jak na skrzydłach! Umówiliśmy się w przytulnej kawiarence. Od progu wyraziłam swoją wdzięczność, że chce nam pomóc i rozpływałam się nad zaletami męża. Pan Mariusz jednak mi przerwał.

– Asiu, kompetencje nie mają tutaj nic do rzeczy – uświadomił mi na wstępie to, co od dawna podejrzewałam. Już kilka razy byliśmy pewni, że Paweł dostanie jakąś robotę, ale zawsze zwyciężał ktoś „z polecenia”. Dlatego tak dużą nadzieję wiązałam z tą rozmową.

– Na to stanowisko jest kilkudziesięciu kandydatów, z czego przynajmniej kilku ma wyższe kwalifikacje niż twój mąż – powiedział mi pan Mariusz. – Sama więc rozumiesz, że zagrają inne względy. Nie ukrywam, że mam decydujący wpływ na wybór osoby, która zostanie zatrudniona.

– Jakie kryteria powinien więc spełnić Paweł? – zapytałam na przydechu. – Nie on… – ojciec Wojtka zawiesił głos. – Myślałem raczej o tobie…

– O mnie? – wykrzyknęłam zdziwiona. – Ale ja przecież nie szukam pracy!

– Wiem, że nie szukasz – pan Mariusz okazał lekkie zniecierpliwienie.

– Chodzi o to, jak się odwdzięczysz za to, że dostanie ją twój mąż! W pierwszym momencie miałam pustkę w głowie. O jakie „odwdzięczenie się” chodzi? Co ja, zwyczajna urzędniczka, mogłabym zrobić dla faceta, który od lat jest dyrektorem? Ojciec Wojtka jednak szybko mnie uświadomił.

– Słuchaj, jak zapewne wiesz, moja żona jest chora, a ja jako facet mam swoje potrzeby. Zawsze mi się podobałaś i myślę, że w zaistniałej sytuacji możemy połączyć przyjemne z pożytecznym – zawiesił głos.

– Czyli...? – chciałam, by do końca odkrył karty.

– Będziesz dla mnie miła, powiedzmy… raz w tygodniu. Rozumiesz, wspólnie spędzone popołudnie, trochę czułości. Nic perwersyjnego. Pan Mariusz zaczął się rozwodzić nad tym, jaki potrafi być sprawny oraz hojny w takich sytuacjach, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze.

Ojciec mojego przyjaciela, facet którego znałam od kilkunastu lat, proponował mi seks za przysługę! Robił to z premedytacją, wiedząc, że jestem w bardzo trudnym położeniu, i w dodatku chwili, gdy jego żona potrzebowała wsparcia jako kobieta, bo straciła obie piersi. W najgorszych snach nie wpadłabym na takie rozwiązanie!

– Pan wybaczy, ale… kontynuowanie tej rozmowy nie ma sensu! – wydukałam. Zamilkł zaskoczony, po czym zapytał. – Mało oferuję? Chcesz jeszcze pieniędzy za spotkania? Tego już nie mogłam zdzierżyć! Nachyliłam się lekko nad stołem i całej siły strzeliłam satyra w twarz! Po czym wymaszerowałam z kawiarni. To powinno mu wystarczyć za moją odpowiedź!

Czytaj także:
„Rok kręciłem się obok niej, bo byłem zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Zrobiła to za mnie… jej matka”
„Miałam być na każde jego zawołanie. Gdy się postawiłam, pociął sobie całe przedramiona. Uznał, że go nie kocham”
„Musiałem konkurować z byłym mężem mojej ukochanej. Nie tylko o jej serce, ale i o sympatię jej dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA