„Sąsiadki rozpowiadały tajemnice mojej przyjaciółki. Wredne plotkary z wypiekami na twarzy mówiły o jej życiowych tragediach”

Sąsiadki plotkowały o tragediach fot. Adobe Stock, motortion
„– O matko, do siostry? – pani Krysia się przeżegnała. – Czy pani Agata ma jakiś kłopot? Bo wie pani… – sąsiadka uderzyła w tajemniczy ton. – Biedna ta nasza pani Agata – zawiesiła głos, czekając na jakąś reakcję z mojej strony. Próbowała ze mnie coś wyciągnąć, plotkara jedna!”.
/ 08.08.2022 19:15
Sąsiadki plotkowały o tragediach fot. Adobe Stock, motortion

Nie pamiętam już, kto pierwszy zauważył nieobecność pani Agaty. Wszyscy są teraz tak zajęci swoimi sprawami i wszystkim tak bardzo brakuje czasu, że właściwie w ciągu tygodnia nie widuje się sąsiadów. Ja też wychodzę rano, wracam do domu późnym wieczorem. Pracuję w korporacji, po pracy czasem umawiam się ze znajomymi…

Rozwiodłam się 6 lat temu, z wielką ulgą

Zamknęłam definitywnie ten rozdział w swoim życiu, mogłam sobie na to pozwolić, bo nie mieliśmy dzieci. Szczerze? Dobrze mi samej, może po prostu nie jestem stworzona do życia w związku? Mam duże grono znajomych, fajną siostrę z dwójką nastoletnich dzieci, z którymi mam świetny kontakt. Nie czuję się samotna. Bardzo energiczna staruszka była pierwszą osobą, która przywitała mnie uśmiechem na schodach, kiedy sprowadziłam się do tego bloku po rozwodzie. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy.

Pani Agata miała ciekawe życie. Kochała swoją pracę i trzech mężów, którzy już od dawna spali snem wiecznym na miejscowym cmentarzu, jeden obok drugiego. Miała dwoje dzieci z drugim mężem. Pierwszy nie lubił dzieci, a trzeci ich nie chciał.

– I całe szczęście – śmiała się pani Agata. – Bo już byłam za stara na dzieciaki. Pobraliśmy się, gdy skończyłam 41 lat.

– Przecież normalne, teraz kobiety w tym wieku nierzadko rodzą swoje pierwsze dziecko – wtrąciłam.

– Wiem, wiem, dzisiaj to żadna przeszkoda, ale wtedy były inne czasy, moje dziecko – westchnęła.

Przez pierwszy rok naszej znajomości słowem nie wspomniała o tych dzieciach, a ja nie pytałam. Sama nie wiem, czy robiłam to z grzeczności, czy przeczuwałam jakieś nieszczęście i wolałam nie poruszać tego tematu. Postanowiłam, że jeżeli pani Agata będzie czuła potrzebę, by mi o nich opowiedzieć, zrobi to. I tyle. Nie jestem wścibska, a pani Agata to bardzo delikatna osoba. Ona też nigdy nie wypytywała mnie o moje życie osobiste.

Wiedziała tyle, ile jej powiedziałam

Przyjęła do wiadomości, że jestem sama, i już. Bardzo ją za to ceniłam. Zresztą nigdy nie komentowała cudzego życia. Obce jej były sąsiedzkie plotki… Pierwsza przybiegła do mnie pani Krysia. Sąsiedzi dostrzegli naszą zażyłość, więc sądzili, że wiem, co dzieje się z panią Agatą, że mnie jednej powiedziała o swoich planach. Tak, to prawda, powiedziała mi, że wyjeżdża do siostry, która zachorowała. I że nie wie, kiedy wróci.

– To całe szczęście, bo my tu wszyscy już myśleliśmy, że nie daj Bóg, coś się jej stało, i… – pani Krysia była autentycznie przejęta.

– Na szczęście, nic się nie stało, pani Agata tylko wyjechała do siostry – uśmiechnęłam się.

– O matko, do siostry? – pani Krysia się przeżegnała. – Czy pani Agata ma jakiś kłopot? Bo wie pani… – sąsiadka uderzyła w tajemniczy ton. – Biedna ta nasza pani Agata – zawiesiła głos, czekając na jakąś reakcję z mojej strony.

Chcąc nie chcąc, dowiedziałam się wtedy od sąsiadki czegoś wstrząsającego. Opowiedziała mi, że córka pani Agaty zginęła wiele lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziewczyna miała zaledwie dwadzieścia cztery lata. Podobno po jej śmierci pani Agata wyjechała właśnie do siostry za granicę, ale nikt z sąsiadów nie wiedział, gdzie dokładnie. Nie było jej dwa lata. Po powrocie nie chciała z nikim rozmawiać o córce. Odwiedzał ją tylko syn, ale kilka lat temu strasznie się pokłócili i przestał przychodzić do matki.

Bo musi pani wiedzieć, że życie jej dopiekło, nie ma co… Nie dość, że straciła córkę, to ten jej syn… Daj pani spokój. Podobno to jakiś ważny pan prezes… Nie traktuje dobrze matki. W każdym bądź razie po tej kłótni już się tu więcej nie pokazał. A mnie się wydaje, że dla pani Agaty tak jest lepiej. Chociaż gdy ją kiedyś zapytałam co u syna, to spojrzała na mnie tak, że ciarki przeszły mi po plecach – sąsiadka przełknęła głośno ślinę – ale odpowiedziała: „Wszystko w jak najlepszym porządku, pani Krysiu, dziękuję”.

Tak mi powiedziała… Zamknęłam drzwi do mieszkania.

„Każdy ma prawo do swoich tajemnic i nic nikomu do tego” – pomyślałam i wstawiłam wodę na kawę.

Pomyślałam też, że mam wielkie szczęście, że nawiązałam przyjaźń z taką starszą panią, jak Agata. Nie była wścibska, jak wszystkie inne sąsiadki. Nie wietrzyła skandali i dramatów w każdym najmniejszym szczególe. Może i miała ciężkie życie, ale nie pozwoliła, żeby jej doświadczenia zrobiły z niej zgorzkniałą plotkarę.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA