„Sąsiadka uznała, że mi już nie przystoi uprawiać seksu. Jestem wdową po 50-tce i mam swoje potrzeby”

Seksowna dojrzała kobieta fot. Adobe Stock, Nejron Photo
„– A ty sobie wyobrażasz, że w moim wieku to wieczorem wypada się już tylko pledem okryć, w fotelu bujanym usiąść i w telewizor się gapić? Ja tam bardzo lubię seks! – krzyknęłam. Coraz bardziej kusi mnie, by znaleźć sobie jakiegoś faceta, zaprosić go na górę do swojej sypialni”.
/ 02.09.2021 08:51
Seksowna dojrzała kobieta fot. Adobe Stock, Nejron Photo

Chciałabym dożyć dnia, gdy moja sąsiadka, dziś młoda i piękna, będzie mieć tyle lat, co ja teraz. Czy wtedy też będzie powtarzać te brednie, którymi tak bardzo mnie zraniła? Wątpię.

Wielu młodych ludzi sądzi, że kobiety po pięćdziesiątce nie mają prawa uprawiać seksu. Ba, nawet myśleć im o tym nie wolno ani rozmawiać. A jak się tacy mądrale dowiadują, że kobitki łamią ten zakaz, ogarnia ich wielkie zdziwienie pomieszane z jeszcze większym niesmakiem i zażenowaniem. Przekonałam się o tym pewnego pięknego popołudnia, gdy moja dwudziestoośmioletnia sąsiadka zaprosiła mnie do siebie na pogaduchy i kawę… 

Dzień był ciepły i słoneczny

Nie miałam nic pilnego do roboty, więc chętnie się zgodziłam. Iwona jest ode mnie młodsza prawie o połowę, ale zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Nie brakowało nam tematów. Usiadłyśmy więc na ławeczce przed jej domem i przy kawce zaczęłyśmy gawędzić o tym i owym.

– Słuchaj, Milenka, ty tak ciągle siedzisz w tym domu tylko z psami… Nie czujesz się czasem samotna? – zapytała w pewnym momencie Iwona.

– A co cię tak nagle zainteresowało moje samopoczucie? – zdziwiłam się. W trakcie naszych spotkań bardzo rzadko rozmawiałyśmy o mnie i moich problemach. Zwykle to ona opowiadała o swoich kłopotach z dziećmi i mężem, prosiła o wsparcie.

– No bo twój mąż nie żyje już trzy lata, a ty ciągle nikogo nie masz. Podziwiam cię, że dajesz sobie jakoś radę. Musi ci być bardzo ciężko… Ja na twoim miejscu chyba bym się załamała… – zawiesiła głos.

– Masz rację, lekko nie jest. Czasem jestem wściekła na Mirka, że mnie tak zostawił – westchnęłam i zatopiłam się w niewesołych myślach.

Może i fajny facet, ale nie dla mnie

Faktycznie, od śmierci męża moje życie nie wyglądało różowo. Byliśmy małżeństwem ponad ćwierć wieku i ciągle się kochaliśmy. Tak samo mocno, jak pierwszego dnia po ślubie. Bardzo mi go brakowało. Naszych rozmów, wspólnych kolacji, wypadów za miasto… Jego ciepła, spokoju. No i, co tu ukrywać, wojskowej emerytury.

Coraz trudniej mi było utrzymać dom tylko ze swoich zarobków. Rachunki, kredyty, podatki, ubezpieczenia… I te wszystkie problemy z cieknącymi kranami, odpadającymi kafelkami, urywającymi się rynnami. Mąż załatwiał takie sprawy w sekundę. Lubił majsterkować i nawet specjalnie do roboty nie trzeba go było zaganiać. To właśnie dlatego, gdy przeszedł na emeryturę, przeprowadziliśmy się z Wrocławia na wieś. Żeby miał zajęcie na działce, mógł sobie coś tam remontować i budować. I na ryby wyskoczyć nad pobliską rzekę…

A teraz do każdego drobiazgu musiałam wzywać fachowców. Czasem, jak przychodziło do płacenia za ich usługi, to mi się na płacz zbierało. Zastanawiałam się, skąd oni biorą takie ceny…

– No właśnie, a nie chciałabyś tego zmienić? Znaleźć sobie jakiegoś łebskiego faceta? Na pewno byłoby ci wtedy łatwiej! – wyrwał mnie nagle z zamyślenia głos Iwony.

Spojrzałam na nią podejrzliwie. Wiedziała, że bardzo kochałam swojego męża i nie szukałam jego następcy. Skoro więc poruszyła ten temat, musiała coś kombinować.

– Masz kogoś konkretnego na myśli? – zapytałam, a ona uśmiechnęła się od ucha do ucha.

– No właśnie, chyba mam! Tak sobie wczoraj gadaliśmy z moim Wojtkiem i doszliśmy do wniosku, że powinnaś zejść się z moim teściem. Ty wdowa, on wdowiec, oboje niezależni… Jakoś byście się dogadali. We dwójkę zawsze przecież raźniej – wyrecytowała jednym tchem.

Propozycja sąsiadki, delikatnie mówiąc, nie przypadła mi do gustu. Poznałam jej teścia na przyjęciu urodzinowym Wojtka, nawet z nim przez chwilę rozmawiałam. To miły mężczyzna, ale nie w moim typie. Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Zwłaszcza intelektualnie. On z tych, co lubi disco polo, a ja wolę Czajkowskiego. I to naprawdę, a nie na pokaz.

Nawet przez myśl mi więc nie przeszło, by zaprzyjaźnić się z nim bliżej. Nie zamierzałam jednak mówić o tym Iwonie, nie chciałam, by uznała, że uważam się za kogoś lepszego.

– Eee, to chyba nie jest dobry pomysł. Jak ty to sobie wyobrażasz? Mieszkamy od siebie tak daleko. No i w ogóle… – odparłam wymijająco.

– A tam, wymyślasz przeszkody. Właśnie, że bardzo dobry! – krzyknęła. – Mówię ci, to fajny człowiek. Wszystko umie w domu naprawić. I dach, i krany, i podłogi. Widziałaś nasze schody? Sam je zrobił. Wojtek tylko trochę mu pomagał. A jaki gospodarny! Po śmierci teściowej to się nawet sprzątać i gotować nauczył, choć nigdy wcześniej tego nie robił. W rodzinie wszyscy w szoku są. Pensję ma niezłą i coś tam podobno w banku odłożone. No i grzyby lubi zbierać, tak jak ty. Same zalety! Może zorganizuję jakiś wspólny obiad, to sobie pogadacie, lepiej się poznacie. Może coś z tego wyjdzie – trajkotała podekscytowana.

– Nie gniewaj się, Iwonka, to nie ma sensu. Szkoda twojego czasu i zachodu. Twój teść to na pewno bardzo atrakcyjny mężczyzna i świetna partia, ale nie dla mnie – przerwałam jej.

– Jesteś pewna? – zmarszczyła brwi.

– Na sto procent – uśmiechnęłam się przepraszająco. Iwona zamilkła. Przez chwilę zastanawiała się nad czymś głęboko. Nagle jakby się obudziła.

– Cholercia, chyba masz rację, zdecydowanie nie dla ciebie! Przecież zapomniałam o jednej najważniejszej rzeczy! – złapała się za głowę.

– Tak? A o czym? – zapytałam zdziwiona; ucieszyłam się, że się ze mną zgodziła, i wreszcie skończymy ten temat, lecz byłam ciekawa, z jakiego powodu tak nagle zmieniła zdanie.

– No bo wiesz, mój teść lubi sobie przynajmniej raz na tydzień teges… – zaczerwieniła się. – Teges? To znaczy, że wypić sobie czasem lubi? – zupełnie nie rozumiałam, o co jej chodzi.

– Oj, nie… Nie o tym mówię… – krygowała się sąsiadka.

– No to o czym? Możesz mówić po polsku? – zdenerwowałam się.

– Wiesz… On ma duży temperament, zresztą jak wszyscy faceci w tej rodzinie… I potrzebuje czasem, jak to się mówi, zrzucić z krzyża. Ciotka mówiła, że miał taką jedną, trzydziestoparolatkę… Przychodziła do niego co niedziela, po mszy. Ale ją pogonił, bo na majątek czyhała – tłumaczyła zawstydzona Iwonka.

– A, chodzi ci o seks? – olśniło mnie.

– Właśnie – odetchnęła z ulgą. – To przecież w sumie jeszcze młody facet… Sześćdziesiątki nie ma. No a ty już swoje lata masz – westchnęła.

– Jak to, swoje lata mam? Przecież jestem młodsza od niego! I to chyba z sześć lat! – obruszyłam się.

– Tylko sześć. Nie obraź się, ale sama przecież wiesz, że w tym wieku kobiety o takich rzeczach już nie myślą. A teść swoje potrzeby ma… – stwierdziła autorytatywnie.

Nie zasłonię okna, niech popatrzy

Zamarłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Z moim Mirkiem kochaliśmy się przynajmniej dwa razy w tygodniu i uważaliśmy to za coś zupełnie normalnego. Prawdę mówiąc, teraz robiliśmy to nawet chętniej i odważniej niż wcześniej, bo nie musieliśmy się już martwić, że zajdę w ciążę. Tabletki antykoncepcyjne nigdy mi nie służyły, więc choć staraliśmy się uważać, po każdym stosunku bałam się, że będzie wpadka. A po menopauzie? Hulaj dusza, piekła nie ma! Było wspaniale.

– Jak to, nie myślą? A co ty sobie wyobrażasz, że w moim wieku to wieczorem wypada się już tylko pledem okryć, w fotelu bujanym usiąść i w telewizor się gapić? Ja tam bardzo lubię seks! – krzyknęłam.

– Żartujesz, prawda? – patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

– Wcale nie żartuję. Nawet dziś bardzo chętnie bym sobie z kimś pobaraszkowała. Sęk w tym, że nie znalazłam jeszcze odpowiedniego kandydata – odparłam. – E tam, nabierasz mnie, Milenka… Zresztą, po pięćdziesiątce kobiecie takich rzeczy robić już nie wypada. Mówić też raczej nie… Odważna jesteś – pokręciła głową.

– A niby dlaczego nie wypada? To zakazane czy co? – natarłam na nią.

– No bo to takie obrzydliwe i niesmaczne… Te obwisłe piersi, pomarszczona skóra. Brr, na samą myśl, robi mi się niedobrze – skrzywiła się.

Jak się zapewne domyślacie, kawy nie dopiłam. Byłam zła jak osa! Wkurzyło mnie, że moja piękna i jeszcze młoda sąsiadka ma takie idiotyczne poglądy.

Jak można wysyłać kobietę na seksualną emeryturę?

Gdy wróciłam do domu, na wszelki wypadek stanęłam przed lustrem. Wcale nie było źle. Może moje ciało nie wyglądało tak dobrze jak przed laty, ale nic obrzydliwego w nim nie zauważyłam. Piersi i brzuch to miałam nawet jędrniejsze niż Iwona, bo dzieci nie rodziłam i nie karmiłam… Nie obraziłam się na Iwonkę na śmierć i życie. Od tamtej pory nie wracamy już jednak do tematu. Coraz bardziej kusi mnie jednak, by znaleźć sobie jakiegoś faceta. I zaprosić go na górę do swojej sypialni. Okna wychodzą akurat na dom Iwony. Może więc któregoś dnia specjalnie zostawię odsłonięte zasłony. Niech sobie popatrzy i zazdrości!

Czytaj także:
„Szara mysz w za dużych sukienkach nie ma szans u facetów. Kora była starą panną, którą trzeba było stuningować”
„Nowa sąsiadka to niezła cwaniara. Wymyśliła sobie, że będzie zamawiać pizzę na mój koszt. Niedoczekanie!”
„Wera zniszczyła mi reputację plotkami o romansie. W zemście rozpowiedziałam wszystkim, że jest prostytutką”

Redakcja poleca

REKLAMA