Nie zapomnij o kwiatach. Do tego codziennie otwieraj na chwilę okna, żeby wpuścić świeże powietrze i postaraj się utrzymać porządek w kuchni. Aha, i nie zapomnij zjeść tego gulaszu, co ci przygotowałam, no i...
– Kochanie, daj spokój – westchnąłem, wyciągając torby z auta. – Dam sobie radę przez te trzy tygodnie, spokojnie. – Trzymaj się, łobuziaku – podrzuciłem kilka razy synka w górę, a moja żona jak zwykle zareagowała na to z dezaprobatą. – Odezwę się! A ty korzystaj z wolnego czasu, zrelaksuj się trochę – zwróciłem się do Hani.
Zdaję sobie sprawę, że życie nie jest proste. Fakt, że ja haruję po godzinach w biurze rachunkowym własnego przedsiębiorstwa, ale moja Haneczka też nie ma lekko – cały czas opiekuje się naszym Maćkiem, dorabia, tłumacząc teksty, a jeszcze w międzyczasie pomaga dbać o moją schorowaną mamę. Należy jej się odpoczynek – przemknęło mi przez głowę, gdy przekręcałem kluczyk w stacyjce. Mogłem z nimi pobyć jeszcze dzień, ale potem czekał mnie powrót do stolicy. Było mi żal żony i synka, ale z drugiej strony... Trzy tygodnie wolności. Odkąd się zaręczyliśmy i zaczęliśmy dzielić wspólny dach nad głową, nie miałem okazji pobyć trochę sam.
To miał być powrót do kawalerskiego życia
Następnego dnia po robocie byłem wyjątkowo radosny i pozytywnie nastawiony. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Ryśka, mojego najbliższego kolegi.
– Cześć, stary. Słuchaj, Hanka zabrała Maćka do rodziców na Mazury, można coś zaszaleć – oznajmiłem, mając świadomość, że Rysiek zawsze jest chętny na wypad.
Rysiu jest zatwardziałym kawalerem i za każdym razem, gdy mam ochotę wybrać się do pubu, jako pierwszy wyskakuje z inicjatywą.
– To może o 19 w „Magnesie”? – rzucił pomysłem, a ja z entuzjazmem przytaknąłem.
„Magnes” to miejsce, które było naszym ulubionym pubem jeszcze w czasach, gdy byliśmy studentami. Zawsze darzyłem ten lokal niezwykłą sympatią i lubiłem tam wracać. Tam właśnie poznałem swoją Hanię, niejedną noc spędziliśmy w tym miejscu, racząc się piwkiem i delektując muzyką rockową na żywo. Teraz jednak wybieram się tam jako samotny facet, którego żona wyjechała – przemknęło mi przez myśl, gdy nakładałem odrobinkę żelu na czuprynę.
Rysiu już na mnie czekał. Rozsiadł się przy stoliku w okiennej wnęce, który był naszą ulubioną miejscówką i zagadywał dwie młode blondynki.
– O, Wojtuś dotarł! – zawołał, gdy mnie zobaczył, dając znak kelnerce. – Poprosimy duże jasne piwko dla mojego kumpla. – To jest Kasia, a to Joasia – przedstawił mi dziewczyny.
Taki obrót spraw niezbyt przypadł mi do gustu. Planowałem po prostu wyskoczyć na browarka i pogadać z Ryśkiem, a nie nakręcać się widokiem dwóch młodych lasek, z którymi i tak nie powinienem zaczynać żadnych podchodów. Do domu wróciłem po trzeciej w nocy, kompletnie pijany, ale jednocześnie dumny jak paw – mimo dość jednoznacznych sugestii ponętnej Aśki, byłem w stanie powiedzieć jej „spadaj” i samotnie runąć na własne małżeńskie łóżko.
Obudziłem się o jedenastej, ale przecież mieliśmy weekend, więc nie martwiłem się z tego powodu. Dostałem od Ryśka wiadomość z zaproszeniem na kolejny wypad, ale zmyśliłem, że mam już plany. Po tym jak wczoraj się zachowywał, pewnie by się to niezbyt ciekawie potoczyło – fakt, ubaw po pachy, ale patrząc na to, jaki z niego kobieciarz, dzisiaj chyba bym nie potrafił się powstrzymać przed jakąś boginią po dwudziestce...
Przyznam szczerze, że zdradzanie Hanki to nie moja bajka – jest wręcz odwrotnie. Jesteśmy parą od ponad dwunastu lat i nigdy nie wdałem się w romans. Fakt, podobam się kobietkom, ale to nie o to chodzi – po prostu jestem wierny z natury i tak mi z tym dobrze. A może po prostu trafiłem na najcudowniejszą kobietę na świecie i nie chcę tego zepsuć? Myślałem o tym, sącząc wodę. Tak czy siak, wolę kisić się sam w domu, niż z ostatkiem sił opierać się pokusom kuszących koleżanek Ryśka – postanowiłem, uruchamiając komputer.
Te kolejne doby zleciały mi jak z bicza strzelił. Po robocie wracałem do domu i zwalałem się wprost na sofę, mając totalnie w nosie narastający bałagan dookoła. Wcinałem chipsy prosto z paczki, a w zlewie piętrzyły się tony brudnych talerzy. Krótko mówiąc – zafundowałem sobie wolne od bycia wzorowym mężem i tatą. Papierosy paliłem nawet w salonie. Jednym słowem – pełna wolność. Ale już po kilkunastu dniach zaczęło mi się troszkę nudzić. No bo ile można pić i oglądać filmy do białego rana? Po półtorej tygodnia ta cała niezależność tak mi zbrzydła, że nawet ogarnąłem chatę, bo nie mogłem już patrzeć na ten cały burdel. No i stęskniłem się za moją rodziną.
Żona zadzwoniła w niedzielę rano
– Słuchaj, myślę, że przedłużymy nasz pobyt – oznajmiła, wspominając o nowej przyjaźni Maćka z dzieciakami wczasowiczów i jego niechęci do myśli o powrocie. – Chyba jeszcze nigdy nie miałam tak wspaniale opalonej skóry, nawet po naszym urlopie w Egipcie – zachichotała Hania, informując, że odezwie się ponownie za kilka dni.
– W takim razie jeszcze poużywam życia – wymamrotałem, wrzucając do zlewu naczynia po wczorajszym obiedzie.
Zostałem w pracy dłużej i nadgoniłem trochę roboty. Perspektywa powrotu do mieszkania, w którym nikt na mnie nie czeka, niespecjalnie mnie motywowała. W końcu zagrożony tym, że lodówka świeci pustkami, podreptałem do pobliskiego supermarketu. Przy stanowiskach z kasami wpadłem na Martę, moją sąsiadkę. Zaskoczył mnie fakt, że przyszła bez towarzystwa męża, z którym zwykle robiła zakupy.
– Franka wysłali na staż do Francji – wyjaśniła, po czym nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w kafejce na pogawędce.
– Na początku sądziłam, że będę za nim tęsknić. Ale potem odkryłam, jaką daje mi to swobodę – koniec z praniem i prasowaniem męskich koszul, totalna wolność, a do tego nawet nie muszę gotować – powiedziała Marta, dopijając swoje piwo. – A jak ty dajesz sobie radę? Twoja żona musi ci bardzo ufać – pokręciła głową, uśmiechając się.
– A ty nie masz zaufania do męża? – zapytałem zaskoczony, a ona tylko wzruszyła ramionami.
– Ciężko powiedzieć. Facet to facet. Jak trafi się okazja, to raczej nie będzie się opierał, tylko z niej skorzysta – stwierdziła uszczypliwie.
Próbowałem przekonywać ją, że nie wszyscy mężczyźni od razu zdradzają swoje partnerki, ale ona nie dała się łatwo przekabacić. Gdy nadszedł czas pożegnania, wyskoczyła z pomysłem kolejnego spotkania jutro.
– Jesteśmy samotni, więc czemu by trochę się nie rozerwać? No wiesz, jak dobrzy kumple. Załatwiłam wejściówki na wystawę, a potem możemy wyskoczyć na piwo – zaproponowała.
Z uśmiechem przytaknąłem na tę propozycję, bo w końcu nie mogłem w nieskończoność przesiadywać w samotności. Zaczęliśmy się razem szwendać po śródmieściu, odwiedzać różne knajpy, a nawet wspólnie przygotowywać posiłki. Pewnego razu Marta przyszła do mojego mieszkania, trzymając w rękach szarlotkę.
Wyglądała jakoś inaczej niż zwykle
– To moje własne dzieło, musisz spróbować – oznajmiła, dzieląc na kawałki wciąż parujące ciasto.
Gdy przekazywała mi talerz, nasze dłonie się musnęły. Marta sprawiała wrażenie, jakby ta bliskość wcale jej nie peszyła, a wręcz odwrotnie – prowokacyjnie przejechała językiem po pełnych wargach, poprawiła fryzurę i się uśmiechnęła. Zrobiło mi się strasznie niezręcznie. W końcu nie jestem z kamienia, więc puls nieco mi przyspieszył. Odsunąłem się na bezpieczną odległość, spałaszowałem ciastko, podziękowałem, a następnie rzuciłem, że mam mnóstwo roboty. Chyba poczuła się dotknięta, ale niezbyt mnie to obchodziło.
Całe szczęście, że sprawy nie przybrały bardziej dramatycznego obrotu. W przeciwnym wypadku mógłbym zrujnować to, co mam z moją ukochaną. Dobrze znam Hankę i zdaję sobie sprawę, że należy do tych pań, które nie patrzą przez palce na niewierność partnera – przemknęło mi przez głowę, gdy chwytałem za komórkę.
– Skarbie, wracajcie już do domu. Stęskniłem się za wami, a poza tym, ileż można przesiadywać nad jeziorem? Mam nadzieję, że komary was jeszcze nie zeżarły? – próbowałem zażartować, ale tak naprawdę zależało mi tylko na jednym – aby ukochana oznajmiła, że już wraca.
– Co taki smutny jesteś? – zainteresowała się Hanka.
– Bo mi ciebie brakuje – wyznałem.
„Wracaj szybko, kochanie, bo inaczej coś może doprowadzić do katastrofy” – westchnąłem w duchu. Zaufanie zaufaniem, ale jak długo dam radę opierać się kobiecym szturmom? Jakby tego było mało, oprócz ponętnej sąsiadki, która na mnie leci, znowu naskoczył na mnie Rychu. Wyskoczył z SMS-em, że robi grilla i muszę się stawić. Niby mają być ekstra dziewczyny z jego roboty. Matko jedyna, wspomóż mnie – przemknęło mi przez głowę, gdy osunąłem się na fotel. No nic, dam radę przetrwać jeszcze te kilka dni, choćbym miał się tutaj zabunkrować.
W życiu bym nie pomyślał, że da się za drugą osobą aż tak tęsknić. W przyszłym roku za nic nie pozwolę, żebyśmy wakacje spędzali oddzielnie.
Wojciech, 36 lat
Czytaj także:
„Przy grillu na majówce poznałam młodą kochankę męża. Upokorzyła mnie przy wszystkich, a on siedział i się cieszył”
„Straciłam miłość życia, bo różniły nas kwestie wiary. Ja jestem katoliczką, a on okazał się być niewierzący”
„Odbiłam jakiejś babie faceta, ale nie jestem złodziejką mężów. Kobiety zapominają, że do tanga trzeba dwojga”