„Sąsiadka wyznawała zasadę, że >>narzeczona nie ściana, da się przestawić<< i zrujnowała mi życie”

Płacząca kobieta fot. iStock by GettyImages, Antonio_Diaz
„Długo marzyliśmy z Adamem o własnym kącie, tym bardziej się ucieszyliśmy, gdy zaraz po nas, w tej samej okolicy zamieszał jego kumpel z dziewczyną. Iwona najwyraźniej wyznawała zasadę, że >>narzeczona nie ściana, da się przestawić<< i zrujnowała mi życie”.
/ 17.08.2023 08:45
Płacząca kobieta fot. iStock by GettyImages, Antonio_Diaz

Gdy wprowadziliśmy się wspólnie z narzeczonym do wymarzonego gniazdka, byłam przeszczęśliwa. Okazało się, że dwie ulice dalej zamieszkał jego najlepszy kolega z pracy ze swoją partnerką. Było więc sporo okazji do spotkań. Niestety nie wszystko szło tak, jakbym tego oczekiwała. Ta niewinna znajomość z sąsiadami zmieniła moje życie na zawsze.

Narzeczony, Adam, i ja od samego początku uwielbialiśmy nasze nowe sąsiedztwo. Często wychodziliśmy na spacery, poznawaliśmy okolicę, a wieczorami zasiadaliśmy na tarasie, delektując się ciszą i spokojem. To było niewątpliwie szczęśliwe życie, które oboje sobie stworzyliśmy, a ja nie mogłam się doczekać kolejnych lat spędzonych w tym miejscu.

W niedalekiej odległości wkrótce wprowadził się kolega Adama z pracy, Marek, wraz ze swoją partnerką Iwoną. Obydwoje z narzeczonym stwierdziliśmy, że to bardzo fajne towarzystwo i warto byłoby pogłębiać znajomość. Dlatego pierwsi zaprosiliśmy ich do siebie na grilla, a wkrótce oni odwdzięczyli się tym samym. A potem były kolejne takie spotkania, i kolejne, i kolejne. Staliśmy się dobrymi znajomymi. Do czasu.

Zaczęło mnie to przyprawiać o lekkie zakłopotanie

Pewnego dnia zauważyłam, że Iwona, partnerka Marka, wykazuje nadmierny entuzjazm w obecności Adama. Zaczęło mnie to przyprawiać o lekkie zakłopotanie, ale postanowiłam nie przypisywać temu zbyt dużej wagi. Przecież towarzyska natura Marka i Iwony mogła skłaniać ich do nawiązywania bliskich relacji z sąsiadami.

Było ciepłe letnie popołudnie i cała nasza czwórka siedziała na tarasie, sącząc wino. Iwona przysunęła się bliżej Adama i patrzyła na niego z dużym podziwem. Tak jakby bardzo jej się podobał. Nie umknęło to, rzecz jasna, mojej uwadze.

— Mmm, Adam. A coż to za perfumy? — zagadała, jak gdyby nigdy nic.

Mój narzeczony wcale się nie skrępował, co mnie zaniepokoiło.

— Podobają ci się? Zapytaj Baśki, ona mi kupowała.
Już miałam odpowiedzieć, żeby przerwać tę dziwną wymianę zdań, ale Iwona zdawała się wcale nie zwracać na mnie uwagi. Machnęła ręką.

— Niech to będzie tajemnica. Przynajmniej zapach kojarzy mi się po osobie, a nie po nazwie.

Co takiego? Iwona chyba nie miała żadnych hamulców, szczególnie po procentach.

— Koleżanko, mogłabyś nie molestować mi męża? — zainterweniowałam w końcu, chociaż dbałam o to, by mój ton nie był zbyt napastliwy, tylko raczej wyrażał żart.

Iwona chyba zorientowała się, że zauważyłam jej zachowanie. Coś odpowiedziała mi w równie dowcipny sposób, a potem odsunęła się od mojego narzeczonego.

Wtedy jeszcze myślałam, że coś mi się przesłyszało

Kilka godzin później, już nieźle wstawionej Iwonie, chyba wymknęło się, że gdyby nie Marek i nie ja, to mogliby nawet do siebie pasować. Ale wtedy jeszcze myślałam, że coś mi się przesłyszało, bo akurat wychodziłam z łazienki i mogłam źle usłyszeć. Jednak niesmak pozostał, a ja podświadomie zaczęłam nieco izolować się od Adama i cały kolejny tydzień był już mało udany. Raczej chłodny, jeśli chodzi o naszą relację.

Z biegiem czasu sytuacja zaczęła nabierać na sile. Iwona zaczęła często spotykać się z Adamem na rozmowach, a nawet zapraszać go na kawę do ich domu, kiedy ja byłam w pracy. To wywołało we mnie coraz większy niepokój. Gdy próbowałam rozmawiać o tym z Adamem, bagatelizował moje obawy, twierdząc, że to wszystko zwykła przyjaźń i nic więcej.

To, co się dzieje, przekracza granice przyjaźni

Jednak pewnego wieczoru, kiedy wróciłam wcześniej do domu z pracy, zastałam ich razem na naszym tarasie. Atmosfera była dziwna, pełna skrępowania. Iwona się niecierpliwiła, a Adam nerwowo poprawiał kołnierz koszuli. Wtedy zrozumiałam, że to, co się dzieje, przekracza granice przyjaźni.

Dlatego pewnego dnia zdecydowałam się na konfrontację z moim narzeczonym.

—  Zauważyłam, że coraz więcej czasu spędzasz z Iwoną. Często się spotykacie na rozmowach, a ostatnio nawet zapraszacie się solo do domów.

— Nie masz powodu do niepokoju. Iwona i Marek to nasi sąsiedzi, znajomi. Po prostu spędzamy czas razem, rozmawiamy.

— Czuję, że to coś więcej niż tylko niewinna przyjaźń, wiesz? — mówiłam ze łzami w oczach. — Czasem widzę spojrzenia między wami, gesty... Nawet gdy o tym mówię, to mi ciężko na sercu.

—  Rozmawiam z Iwoną o różnych rzeczach, ale to naprawdę to nic więcej. Ty i ja jesteśmy razem, chcę być z tobą. W ogóle... Co to za dywagacje? — niespodziewanie zmienił swoje nastawienie na bardziej bojowe. — Co ci odbiło?

W jednej chwili stał się dla mnie obcym człowiekiem. Tak jakby moje uczucia w ogóle się nie liczyły! Po tej rozmowie na jakiś czas odpuściłam temat, licząc na to, że nigdy w życiu nie będę już świadkiem tak dwuznacznych sytuacji. Miałam też cichą nadzieję, że Adam się opamięta i pójdzie po rozum do głowy, skoro już widzi, że ja dostrzegam problem z Iwoną. Niestety, myliłam się.

Pomyślałam, że muszę interweniować

Podczas naszego kolejnego spotkania Adam zniknął na dłużej. Mając w głowie przykre wizje, od razu zapaliła się u mnie czerwona lampka. Pomyślałam, że muszę interweniować.

Weszłam do kuchni, niby po świeże pieczywo na stół i zobaczyłam coś, czego już nigdy nie wymarzę z pamięci. Iwona i mój narzeczony... całowali się namiętnie pod oknem. Widząc mnie, speszyli się, a Iwona uciekła. Ja stałam w progu zaszokowana. Ledwo trzymałam się na nogach. Adam spojrzał na mnie ze wzrokiem wyrażającym zmieszanie, zaskoczenie i smutek.

— Basia, ja... — zaczął się nieśmiało tłumaczyć.

— Zamilknij — wydusiłam tylko i wybiegłam, powstrzymując łzy. Wiedziałam, do cholery, od początku wiedziałam!
To był ostatni raz, gdy kiedykolwiek postawiłam stopę w domu moich sąsiadów. Byłam pewna, że gdybym zobaczyła Iwonę raz jeszcze, doszłoby do rękoczynów.

Przed oczami miałam ich uśmiechy, ich namiętne gesty

Nagle cały świat stał się obcy i chaotyczny. Chwyciłam klucze do domu, z trudem wyciągając się z tego koszmaru, który w jednej chwili stał się moją rzeczywistością. Przed oczami miałam ich uśmiechy, ich namiętne gesty, a obraz ten zaczął mnie prześladować.

Moje serce było dogłębnie zranione, a perspektywa dalszego trwania tego związku była niewyobrażalnie trudna. Nie mogłam dłużej trwać w tym narzeczeństwie! Musiałam odejść. Jak ten drań mógł mi to zrobić? Przecież wszystko między nami było takie idealne, takie poukładane! Gnałam przed siebie na oślep, walcząc z uporczywymi myślami i kłuciem w żołądku.

Gdy tylko dobiegłam do domu, w pośpiechu wyciągnęłam walizkę i w panice zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. W międzyczasie dzwoniłam już po taksówkę, a potem pisałam z przyjaciółką z prośbą o nocleg. Na szafce nocnej zostawiłam mu pierścionek zaręczynowy. Symbol miłości, którą Adam dobrowolnie wyrzucił do kosza niczym niechciany odpadek.

Przez kolejne dni próbowałam ogarnąć emocje i zrozumieć, jak to się stało. Ale czułam, że moje serce pękło na zawsze. Nasza przyszłość, nasze plany, wszystko to runęło, pozostawiając po sobie jedynie zgliszcza.

Nigdy nie wybaczyłam tej zdrady, a teraz próbuję się jakoś pozbierać. Wiem jedno: już nigdy nie przegapię nawet subtelnych oznak nadchodzącego nieszczęścia! A od pięknych i seksownych sąsiadek, które polują na mężczyzn, będę trzymać się z daleka.

Czytaj także:
„Siostra wmawia mi, że jej mąż to dobry facet, ale ja wiem swoje. Ten drań nieustannie ją poniża, a ja jestem bezsilna. Chcę jej pomóc, ale jak?”
„Gdy kumpel został moim sąsiadem, nasza przyjaźń spłonęła w ogniu bitwy. Ten drań stawał na rzęsach, by uprzykrzyć mi życie”
„Wysyłałam bratu grubą kasę na leczenie mamy, a ten drań to wykorzystał. Porzucił ją jak śmiecia, a sam spijał śmietankę”

Redakcja poleca

REKLAMA