„Sąsiad naprawił mi kran, a później skleił złamane serce. W sypialni też jest prawdziwą złotą rączką”

zadowolona kobieta fot. Adobe Stock, deagreez
„Nie zamierzałam tracić czujności. Piotr także był po rozwodzie, więc doskonale rozumiał moją ostrożność. Wcale nie krył się z tym, że mu się podobam i uwielbia spędzać ze mną czas. Powtarzał mi to zresztą wielokrotnie, ale nie był nachalny”.
/ 01.03.2024 13:15
zadowolona kobieta fot. Adobe Stock, deagreez

Mój rozwód do łatwych nie należał. Z zazdrością słuchałam koleżanek, które opowiadały, że udało się im załatwić temat już na pierwszej rozprawie. Jacek był na mnie wściekły za złożenie pozwu i dotrzymał danego wcześniej słowa.

– Zobaczysz – odgrażał się, kiedy dostał papiery z sądu – niczego ci nie zamierzam ułatwiać.

Tak też się stało. Potrzeba była aż czterech rozpraw, żeby rozpad naszego małżeństwa został oficjalnie przypieczętowany.

Nie żałuję rozwodu

Wszystko posypało się rzecz jasna znacznie wcześniej. Związek, jaki tworzyliśmy, nie należał do udanych. Jednakże długo nie chciałam spojrzeć prawdzie w oczy i łudziłam się, że coś jeszcze da się z tym zrobić. Zwlekałam zatem z podjęciem trudnej decyzji, a im dłużej odkładałam ją w czasie, tym trudniej było wziąć się w garść i zacząć patrzeć na świat bez różowych okularów na nosie.

Jacek mnie zdradzał. Gdy się o tym dowiedziałam, myślałam, że to jakiś jednorazowy wyskok. Okazało się jednak, że robił to regularnie z wieloma kobietami. Nie zliczę nawet nocy, które z tego powodu przepłakałam. Najgorsze zaś było to, że on nie widział niczego złego w swoim postępowaniu.

– Gdybyś należycie wywiązywała się z małżeńskich obowiązków, nie musiałbym radzić sobie gdzie indziej – odpowiadał wielce obrażony, usiłując całą odpowiedzialność przerzucić na mnie.

Jak zaczęłam przebąkiwać o rozwodzie, nagle zmienił front. Zarzekał się, że te kochanki nic dla niego nie znaczyły i że się zmieni, bo bardzo mu na nas zależy. Czekałam zatem na ową przemianę, ale ona nie nastąpiła.

Pogrążałam się w czarnych myślach, aż w końcu miałam serdecznie dość i złożyłam pozew. Do samego końca nie byłam w stu procentach pewna tej decyzji, ponieważ kochałam Jacka – pomimo krzywd, jakie mi wyrządził. Wtedy żywiłam głębokie przekonanie, że już nigdy się nie zakocham i że w życiu nie czeka mnie nic dobrego. Byłam doszczętnie zdruzgotana i miałam poharatane serce.

Poznałam sąsiada

Nie tak wyobrażałam sobie piątkowe popołudnie. Po powrocie z pracy planowałam nastawić pranie, trochę odpocząć i spotkać się z dawno niewidzianymi koleżankami. Jednak ten dzień potoczył się zupełnie inaczej. Wpakowałam pościel do pralki, nastawiłam odpowiedni program i zaległam na kanapie z zamiarem poczytania książki, ale oko mi szybko poleciało. Obudził mnie dzwonek do drzwi.

Zaspana poszłam otworzyć. W progu stał sąsiad. Mieszkał piętro niżej. Kojarzyłam go jedynie z widzenia. Wymienialiśmy zwyczajowe „dzień dobry” i nic ponadto.

– Wydaje mi się, że ma pani jakąś małą awarię w łazience – oznajmił.

– Tak pan myśli? – zapytałam, byłam kompletnie rozkojarzona. – Zaraz sprawdzę.

Było mi głupio

Weszłam do łazienki. Pralka skończyła prać, ale niczego podejrzanego nie zauważyłam. Poinformowałam o tym sąsiada.

– A mógłbym rzucić okiem? Znam się na tym.

Zgodziłam się, po czy się okazało, że wężyk od pralki przeciekał. Za urządzeniem nazbierało się sporo wody.

– Mój Boże! – wykrzyknęłam nieprzyjemnie zaskoczona. – Jak mogłam tego nie zauważyć? Czy zalałam panu łazienkę?

Wpadłam w panikę. Tymczasem sąsiad zachował stoicki spokój.

– Jeszcze nie, pojawiła się tylko plama na suficie – uśmiechnął się łagodnie – ale to pewnie byłaby kwestia czasu.

– Najmocniej pana przepraszam. Jeśli tylko trzeba będzie coś zapłacić, pokryję wszelkie koszty.

– Na pewno się dogadamy, a tymczasem pozwoli pani, że coś zaradzę?

Dowiedziałam się, że jest hydraulikiem. Po dokładnych oględzinach stwierdził, że jeśli chodzi o pralkę, to do wymiany jest jedynie ten nieszczęsny wężyk.

Był miły i pomocny

Jego uwadze nie uszło również to, że stan uszczelki przy kranie pozostawia sporo do życzenia.

– Mogę się tym zająć – zaproponował.

– Byłabym bardzo wdzięczna, nie mam bladego pojęcia o takich rzeczach – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

– Mam sprawę do załatwienia na mieście, więc podjadę do sklepu i kupię wężyk. Wymienię też dla świętego spokoju uszczelkę.

– Super, pięknie panu dziękuję – nie kryłam ulgi. – Czy możemy się rozliczyć, jak zrobi pan zakupy? Nie mam przy sobie gotówki.

To żaden kłopot – posłał mi kolejny uśmiech, a dopiero teraz zauważyłam, że jest bardzo przystojny. – Mogę podejść jeszcze wieczorem i wymienić te części.

– Jasne, na pewno będę w domu.

Chciałam się odwdzięczyć

W jednej chwili straciłam ochotę na spotkanie ze znajomymi. Napisałam wiadomość do Ewy, że niestety wypadła mi pilna sprawa i nie mogę się nigdzie ruszyć. Kiedy zaczęła dopytywać, co się stało, skłamałam, że pralka zalała mi łazienkę i czekam na hydraulika. Akurat w tej drugiej kwestii nikogo nie okłamywałam.

Sąsiad zgodnie z obietnicą pojawił się wczesnym wieczorem. Sprawnie ogarnął wymianę wężyka i uszczelek. Oddałam mu pieniądze za zakupione elementy.

– Proszę powiedzieć, ile będzie za fatygę.

– Pani chyba żartuje – dostrzegłam, że ma ładny uśmiech. – Nic nie chcę.

– Niech pan będzie poważny – swoją reakcją wprawił mnie w lekkie zakłopotanie.

– Ależ jestem – jego twarz promieniała z zadowolenia. – Jak by nie patrzeć, ochroniłem własną łazienkę przed zalaniem.

Udzielił mi się jego dobry nastrój.

– Chciałabym się jakoś odwdzięczyć, bo będę czuć się niezręcznie.

– Proszę w takim razie dać się jutro zaprosić na spacer, podobno ma być piękna pogoda.

Zaprosił mnie na spacer

Z wrażenia dosłownie mnie zamurowało.

– Przepraszam, chyba się nieco zagalopowałem – rzekł nieśmiało, widząc moją minę.

– Nie, ależ skąd – otrząsnęłam się – chętnie się przejdę.

– Bardzo się cieszę. A tak w ogóle mam na imię Piotr.

– Agnieszka.

– To w takim razie do jutra. Czternasta będzie OK?

– Jak najbardziej.

Nie mogłam uwierzyć, że właśnie się z kimś umówiłam. Wszystko potoczyło się tak naturalnie. Nie miałam przy tym ani odrobiny wrażenia, że robię to ze zwykłej wdzięczności, bo chcę się w ten sposób zrewanżować za naprawioną usterkę. Sama się sobie dziwiłam, ale doszłam do wniosku, że co ma być, to będzie.

Zakochałam się w nim

Piotr okazał się nie tylko doświadczonym fachowcem. Wspólne spacery szybko weszły nam w nawyk. Autentycznie je lubiłam, ponieważ Piotr był świetnym rozmówcą. Szybko się zorientowałam, że po kilku wspólnych przechadzkach zaczął być dla mnie kimś więcej, niż jedynie sąsiadem i kolegą. Mieliśmy mnóstwo tematów do pogawędek i nadawaliśmy na tych samych falach. Kiedy opowiedziałam o nim Ewie, mojej przyjaciółce, ta od razu postawiła diagnozę.

– Zakochałaś się i tyle.

– Ej, chyba przesadzasz – zaprotestowałam, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że Ewa się nie myli.

– Tylko nic na siłę, kochana. Pamiętaj o tym.

To było silniejsze od nas

Mając na względzie nie najlepsze doświadczenia z mężczyznami, a konkretnie z Jackiem, nie zamierzałam tracić czujności.

Piotr także był po rozwodzie, więc doskonale rozumiał moją ostrożność. Wcale nie krył się z tym, że mu się podobam i uwielbia spędzać ze mną czas. Powtarzał mi to zresztą wielokrotnie, ale nie był nachalny. Nie dało powstrzymać tego, co nieuniknione – jedna ze wspólnych kolacji przeciągnęła się do śniadania. A potem było już tak  cały czas. Piotr był fantastycznym kochankiem i dzięki niemu osiągnęłam wyższe, nieznane mi dotąd poziomy rozkoszy.

Kto by przypuszczał, że połączy nas usterka w łazience… Dawniej w relacjach damsko-męskich musiałam mieć wszystko skrupulatnie zaplanowane i pod kontrolą. Pójście na żywioł było czymś nie do pomyślenia. W przypadku Piotra odpuściłam, gdyż pojęłam, że z takiego podejścia nie ma żadnego pożytku. Życie jest krótkie – trzeba się cieszyć z tego, co przynosi los. A ja cieszę się, że na mojej drodze stanął taki świetny mężczyzna.

Czytaj także:„Zmusiłam swojego faceta do ślubu. Wesele było katastrofą zakończoną bójką i doprowadziło do rozwodu”
„Mąż i synowie zapomnieli o moich 40. urodzinach. Nawet tego dnia nie docenili, że mają czyste gacie i ciepły obiad”
„Mąż wydawał całą kasę na gadżety do samochodu. Był w szoku, gdy zablokowałam mu dostęp do konta”

Redakcja poleca

REKLAMA