„Miałam dość bycia gosposią. Zostawiłam rodzinę i pojechałam samotny urlop. Tam poznałam, jak smakuje namiętność i zdrada”

radosna kobieta włochy fot. phpetrunina14
„Postanowiłam zacząć myśleć o sobie i swoich potrzebach. Wreszcie miałam szansę odpocząć i pobyć z własnymi myślami. Nieoczekiwanie na mojej drodze stanął przystojny Włoch, który wywrócił moje życie do góry nogami. Nie opierałam się temu uczuciu”.
/ 13.07.2023 07:15
radosna kobieta włochy fot. phpetrunina14

Po długim okresie pracy i trosk o rodzinę postanowiłam wyrwać się na samotne wakacje. Nie spodziewałam się, że ta letnia przygoda całkowicie odmieni moją rzeczywistość. Po tym już nic nie będzie takie, jak dawniej. Moje małżeństwo na tym ucierpiało, ale ja... odzyskałam na nowo radość życia.

Po wielu latach poświęcania się rodzinie i pełnienia roli żony i matki, czułam, że potrzebuję chwili dla siebie. Praca, obowiązki domowe i codzienne troski zaczęły mnie przytłaczać, a ja czułam się coraz bardziej zmęczona i zestresowana. Mój mąż, choć go kochałam, często się przepracowywał, przynosząc pracę do domu i nie potrafiąc odciąć się od obowiązków zawodowych. Jego umiarkowany pracoholizm sprawiał, że coraz częściej czułam się samotna i niedoceniona. Nie potrafił znaleźć czasu dla nas jako pary i jako rodziny.

Problemy rodzinne mnie przytłaczały

Moje dzieci znajdowały się w okresie intensywnego rozwoju. Syn miał problemy w szkole, co wymagało ode mnie i męża dodatkowej uwagi i zaangażowania. Wyczerpywało mnie codzienne rozwiązywanie problemów i próby zapewnienia moim pociechom jak najlepszego startu w życie. To wszystko składało się na duży ciężar emocjonalny.

Musiałam jakoś odreagować. Dlatego zdecydowałam się na wyjazd na samotne wakacje, aby odzyskać równowagę i znaleźć ponownie siebie.

— Ostatnio czuję się naprawdę przytłoczona i zmęczona — poruszyłam temat pewnego wieczora z moim mężem Jarkiem. — Czuję, że potrzebuję wakacji. Ale takich samotnych. Gdzieś w ciepłym miejscu. Rozumiesz mnie?

— Ale dlaczego? Przecież mamy rodzinę, Aniu. Masz mnie i dzieci. O co chodzi? — nie rozumiał mnie.

— Przecież wiesz, że wszystkich was bardzo kocham. Ale... — westchnęłam ciężko — Ostatnio wszystko się na mnie sypie. Praca, obowiązki domowe, te całe problemy szkolne... Czuję, że tonę w tych codziennych troskach i potrzebuję chwili odpoczynku. Po prostu. 

Mąż w końcu odpuścił. Kazał mi tylko obiecać, że wrócę do niego i do dzieci pełna pozytywnej energii. I oczywiście, że nie zabawię na wyjeździe zbyt długo.

Zakochałem się we Włoszech... i nie tylko

Wybór padł na urokliwe miasteczko w południowych Włoszech. Przez wiele dni spacerowałam po wąskich uliczkach, delektując się widokiem malowniczych budynków, słonecznym niebem i zapachem śródziemnomorskich roślin.

Pewnego pięknego poranka, gdy siedziałam na kawiarnianym tarasie, spostrzegłam przystojnego Włocha, który przechadzał się obok. Jego ciemne, gęste włosy falowały w rytmie delikatnego wiatru, a uśmiech na jego twarzy sprawiał, że całe miasteczko ożywało. Przyglądałam mu się zafascynowana, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, serce zaczęło mi walić mocniej.

Włoch podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i zapytał, czy może się do mnie dołączyć. Wiedziałam, że powinnam być ostrożna, ale poczułam, że to jest ten moment, który mogę pozwolić sobie na szaleństwo. Przytaknęłam, a on usiadł naprzeciwko mnie.

Nazywał się Marco. Był lokalnym artystą i podróżnikiem, który zawsze szukał inspiracji w otaczającym świecie. Rozmawialiśmy o sztuce, podróżach i marzeniach, a nasze poglądy i pasje idealnie się ze sobą zgrały. Marco opowiadał mi o swoich przygodach, a ja delektowałam się każdym słowem, które wypływało z jego ust.

Wiedziałam, że muszę się hamować. Przecież byłam mężatką i on na pewno to zauważył, bo moja złota obrączka połyskiwała w słońcu.

Zaimponowała mi jego typowa południowa otwartość. Nie ukrywam jednak, że to, co naprawdę mnie podniecało, to fakt, że ktoś wreszcie nie widział we mnie żony i matki, tylko kobietę. Ładną, zadbaną panią, która wypoczywa na urlopie i ma prawo wzbudzać zainteresowanie.

Gdy nasze spontaniczne spotkanie zbliżało się do końca, Marco wręczył mi swoją wizytówkę i pożegnaliśmy się. A ja, z lekkim poczuciem winy, zadzwoniłam do męża, by dowiedzieć się, co słychać w domu.

— Jak się macie? — zapytałam.

— Cześć, Aniu. No, powiem Ci szczerze, że nie jest łatwo. Dzieci są przeziębione od kilku dni, a mieszkanie wygląda jak po katastrofie naturalnej. Przepraszam, że mówię to, ale jestem ledwo wyrabiam. Kiedy w końcu wrócisz? — zadał mi pytanie na koniec.

Ech... W mig zapomniałam o pięknym włoskim miasteczku i powróciło niemiłe uczucie w żołądku. Stres zawładnął mną dokładnie tak samo, jak w Polsce. Wszystko, co piękne, nagle wyparowało.

— Wrócę jak najszybciej, obiecuję... — powiedziałam zrezygnowana, a w myślach gotowałam się ze złości.

—  Dzieci wymagają wiele uwagi i czasu, a ja nie wiem, jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. — mówił zrezygnowany.

— Jarek, wytrzymaj jeszcze parę dni. Kocham was. Pa! — rozłączyłam się szybko.

Chciałam ochłonąć.

Przy nim zapominałam o troskach

Po rozmowie z mężem czułam się jeszcze bardziej przytłoczona. Mimo poczucia winy wiedziałam, że muszę znaleźć chwilę dla siebie. Potrzebowałam oderwać się od codziennych trosk i odnaleźć równowagę. Postanowiłam, że skontaktuję się z Marco i umówię się na spacer. To byłoby bezpieczne spotkanie, które nie wykraczałoby poza granice przyjaźni.

Zadzwoniłam do Włocha i po angielsku opowiedziałam mu o swoim stresującym dniu. Rozumiał moje potrzeby i z entuzjazmem przyjął moje zaproszenie na spacer. Spotkaliśmy się na malowniczym nabrzeżu, gdzie spacerowaliśmy wzdłuż brzegu morza. Czuliśmy się swobodnie razem, jakbyśmy od dawna się znali.

Przegadaliśmy całe popołudnie. To wszystko było tak naturalnie i niewymuszone, że zapominałam o troskach i poczuciu winy.

Gdy już zachodziło słońce, Marco zaproponował, żebym wpadła do jego atelier, które znajdowało się niedaleko. Oczywiście, powinnam była odmówić i wrócić do hotelu, ale chciałam jeszcze chwilę poczuć jego towarzystwo. On działał na mnie jak odstresowywacz. Z lekkim niepokojem przystałam na jego propozycję.

Kiedy dotarliśmy do jego mieszkanka, byłam zachwycona. Pełne kolorowych obrazów i rzeźb wnętrze emanowało kreatywnym podejściem do świata. Marco pokazał mi swoje najnowsze dzieła, tłumacząc ich znaczenie i proces powstawania. Był przy tym tak zaangażowany i pełen pasji, że nie mogłam się oprzeć jego urokowi.

W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziałam, że ta granica została przekroczona, że nasza przyjaźń przerodziła się w coś więcej. Czułam palący żar i pragnienie. Nie mogłam powstrzymać swoich emocji, a on również nie potrafił oprzeć się pokusie. Zdjęliśmy z siebie wszelkie zahamowania i połączyliśmy się w namiętnym pocałunku.

Musiałam powiedzieć mężowi o zdradzie

Po powrocie do Polski, wiedziałam, że muszę stawić czoła konsekwencjom swoich działań. Byłam gotowa stanąć przed Jarkiem i powiedzieć mu prawdę o zdradzie. Z trzęsącymi się rękoma i łamiącym się głosem opowiedziałam mu o moim romansie z Marco.

Jarek był wściekły i zrozpaczony. Wyzywał mnie, groził rozwodem z orzeczeniem o winie. Krzyczał, że stracę wszystko: mieszkanie, dzieci i inne przywileje. Wiedziałam, że w sądzie, już w trakcie nieuchronnie nadchodzącego rozwodu, muszę walczyć o to, co dla mnie ważne.

Z dziećmi porozmawiałam na spokojnie. Wytłumaczyłam im, że nasze małżeństwo jest na skraju rozpadu, że popełniłam błąd i że musimy razem znaleźć sposób na nowe ułożenie naszych rodzinnych stosunków. Przez łzy mówiłam im, że mamusia po raz pierwszy w życiu poczuła, czym jest prawdziwe szczęście w miłości. Początkowo dzieci były zdezorientowane i nie wiedziały, jak zareagować. Rozumiałam to. Musiały minąć tygodnie.

W międzyczasie utrzymywałam kontakt z Marco. Regularnie rozmawialiśmy na kamerce i obiecaliśmy sobie, że spotkamy się ponownie podczas kolejnych wakacji.

Na szczęście po jakimś czasie z Jarkiem doszliśmy do porozumienia w sprawie podziału opieki nad dziećmi: postanowiliśmy podzielić się nią pół na pół.
Rozwód był dla mnie trudnym doświadczeniem, ale wiedziałam, że muszę skupić się na sobie. Zawalczyć o szczęście po raz pierwszy w życiu. Z Marco będzie mi jak w niebie. Wierzę w to!

Czytaj także:
„Zakochała się w swoim żonatym szefie. Zwodził ją, że się rozwiedzie i kłamał, że z żoną od dawna mu się nie układa”
„Nie mogę się rozwieść. Przecież Jurek nie umie sam zrobić śniadania, gdzie mowa o samodzielnym istnieniu”
„Przyjaciółka wykopała z domu męża, bo >>miała dosyć facetów<<. Jeszcze się nie rozwiodła, a już mieszkał u niej kolejny”

Redakcja poleca

REKLAMA