„Przyjaciółka wykopała z domu męża, bo >>miała dosyć facetów<<. Jeszcze się nie rozwiodła, a już mieszkał u niej kolejny”

Mężowi było szkoda paliwa na wizyty w domu fot. Adobe Stock, luckybusiness
„– Gdzie co położę, tam leży, nie słyszę tego ciągłego: >>Kochanie, może czas na jakąś przegryzkę?<<. Mogę spać cały dzień, bo ten jamochłon mnie nie budzi przypominaniem, że zbliża się pora obiadu… Po co kobiety w ogóle wpuszczają facetów do swojego życia i mieszkania, kiedy bez nich jest prościej? Ja na pewno drugi raz nie popełnię tego błędu!”.
/ 11.12.2022 11:15
Mężowi było szkoda paliwa na wizyty w domu fot. Adobe Stock, luckybusiness

Pandemia zmieniła życie bardzo wielu ludzi, i to nie zawsze na lepsze. Na przykład moja dobra koleżanka Małgosia postanowiła się rozwieść, bo jak twierdzi, zobaczyła swojego męża w całkiem innym świetle, kiedy z powodu pandemii zaczęli pracować zdalnie i z konieczności byli blisko siebie całe dnie i noce.

Nagle okazało się, że to inny człowiek

Nie wyobrażasz sobie nawet, jaki z niego wylazł okropny dziadyga! – mówiła rozżalona. – Dopóki chodził do roboty, wcale tego nie widziałam, aż tu nagle mam go w domu bez przerwy i już nie wyrabiam. Bez przerwy gada, byle czego się czepia, wszystko mu zawadza, marudzi, narzeka, no po prostu koszmar!

– Ale przecież jesteście razem z Jackiem już ponad pięć lat! – odpowiedziałam. – Wcześniej niczego nie zauważyłaś?

– No, też nie zawsze bywało słodko, ale się wychodziło z domu, zmieniało klimat, pogadało z tym i owym i jakoś się samo uspokajało. A teraz – dramat, bo się bez przerwy o siebie ocieramy, mieszkanie ciasne, łazienka wiecznie zajęta, telewizor nastawiony na jakieś idiotyzmy, które mnie nie obchodzą, no i on wiecznie głodny! Nie masz pojęcia, ile on żre! Dłużej tego nie wytrzymam!

– Słuchaj – tłumaczyłam – wydawaliście się całkiem dobrani. Mało tego – nawet zaczęłaś myśleć o powiększeniu rodziny, wiec tym bardziej to, co mówisz, wygląda na chwilowy kryzys. Poczekaj i przeczekaj. To całe wariactwo dookoła nas się w końcu uspokoi i wtedy pokochasz męża na nowo. Co nagle, to po diable!

Niestety, rysa na związku mojej koleżanki okazała się głębsza, niż przypuszczałam. Mimo wielu głosów rozsądku dochodzących do Małgosi z każdej strony i namawiających ją do zastanowienia, w końcu wynajęła adwokata i złożyła pozew o rozwód. Zarzekała się, że nie wpuści już żadnego faceta do swojego życia Jacek wyprowadził się do swoich rodziców, a ona zaczęła oddychać pełna piersią i cieszyć się, że nareszcie ma całe mieszkanie tylko dla siebie i może żyć tak, jak chce.

– Nawet gdybym chciała jeść tylko zielone warzywa i popijać je szampanem, nikt mi na to nie powie złego słowa – zachwycała się nową sytuacją. – Gdzie co położę, tam to leży, nie słyszę tego ciągłego: „Kochanie, może czas na jakąś przegryzkę?”. Mogę spać cały dzień, bo ten jamochłon mnie nie budzi przypominaniem, że zbliża się pora obiadu… Mówię ci: raj. Po co kobiety w ogóle wpuszczają facetów do swojego życia i mieszkania, kiedy bez nich jest wygodniej i prościej? Ja na pewno drugi raz nie popełnię tego błędu!

Jak wiadomo pandemia miała różne fazy; raz były obostrzenia, potem poluzowania i wtedy ludzie się rzucali do marketów, kawiarni, jechali za miasto i tak dalej. Małgosia jest fanką wszystkiego, co pozwala utrzymać ciało w dobrej kondycji, dlatego nie zważając na warunki atmosferyczne, uprawia jogging i jeździ na rowerze. Zanim się zaczęła się zima, prawie codziennie śmigała po alejkach wielkiego parku albo po znajdujących się niedaleko ścieżkach rowerowych.

I właśnie tam poznała swoją nową miłość

Tak wtedy opowiadała: „największą, romantyczną i na całe życie”. Szybko zapomniała o tym, że jest w trakcie sprawy rozwodowej, że jeszcze niedawno głosiła pochwałę samotnego i swobodnego życia, i bardzo szybko wpuściła nowego partnera do własnego M3, gdzie, jak jeszcze niedawno twierdziła, „nie było miejsca dla żadnego faceta na stałe”. Jej były, ale jeszcze ciągle prawnie aktualny mąż nie protestował, bo w międzyczasie też sobie kogoś znalazł, więc zakochanym nic nie przeszkadzało. Do czasu…

Najłatwiej zorientować się po rozmowach telefonicznych, czy u naszej przyjaciółki lub koleżanki nowa miłość kwitnie czy raczej więdnie i usycha. W fazie ostrego zauroczenia ona albo nie odbiera komórki, albo wysyła esemesa „Zadzwonię później, teraz nie mogę…”. Wtedy wiadomo, że nie ma się co wcinać, bo świat naszej koleżanki skurczył się tak znacząco, że dla nas nie ma w nim aktualnie miejsca. To mija, więc nie ma się co obrażać. Trzeba poczekać, aż nagle, koło północy albo wczesnym rankiem sama zadzwoni i powie: „Nie mogę spać, musimy pogadać. Życie jest jednak podłe i niesprawiedliwe”.

W tym przypadku tak właśnie było. Najpierw wysłuchałam długiej opowieści o ręcznikach porozwalanych gdzie się da i o męskiej wodzie kolońskiej, która ma specyficzny i drażniący zapach.

– Ale zmienił nagle tę wodę? Gdy go poznałaś, pachniał inaczej? – zapytałam.

– Tak samo pachniał, ale wtedy jakoś mi to nie przeszkadzało. Mam chyba jakieś uczulenie albo co, bo wierci mnie w nosie, kiedy on się tym świństwem spryska. No, mówię ci – coś okropnego! Nawet przytulić mi się do niego nie chce, a co tu dopiero mówić o innych sprawach?

– To mu powiedz, żeby zmienił zapach.

– Żartujesz? On uważa, że to szczyt elegancji, bo jego szef używa takiej samej wody. Poza tym to badziewie jest strasznie drogie, więc nie ma tematu.

– No, jednak jest, bo ciebie to wkurza.

– Ach, nie tylko to. Mówię, żeby ręcznik wieszał na kaloryferze, ale skąd! Jak grochem o ścianę. Rzuci byle gdzie i ja muszę po nim sprzątać.

– Nie sprzątaj.

– To będzie wszystko gniło, bo jemu nie przeszkadza wilgoć w domu. Nie jego dom, więc o nic w nim nie dba. To mnie też okropnie denerwuje. No, ale nic, spróbuję jakoś to ogarnąć. Poza tym jest super. Damy radę.

Jednak telefony się powtarzały, co znaczyło, że kwiat miłości wszedł w fazę gubienia płatków. Dowiadywałam się więc po kolei, że nowy przyjaciel jest niesystematyczny i niesłowny, że zagarnia dla siebie coraz więcej przestrzeni, że próbuje się rządzić, że jak na wygórowane potrzeby i wymagania ma za mało pieniędzy, bo w pracy się nie przemęcza i bierze tylko niezbędną robotę. Małgośka siedzi przy laptopie, a on wyleguje się całymi dniami na kanapie i ogląda telewizję.

Wreszcie usłyszałam ten sam tekst

– No i nie wyobrażasz sobie, jak on żre! W dodatku chciałby kawior, a stać go ledwie na kaszankę. Potem ćwiczy, żeby to spalić; sapie, poci się, jęczy, nawet puszcza bąki, i to bez żadnej żenady… Przez tę pandemię zrobił sobie w domu siłownię, a ja zaciskam zęby i cierpię. W życiu bym nie pomyślała, że to tak będzie wyglądało.

– Wzięłaś kota w worku – skwitowałam. – Zarzekałaś się, że nigdy więcej. Może trzeba było dotrzymać słowa albo lepiej się mu przyjrzeć?

– Czułam się samotna, a to w końcu nie moja wina, że ten przeklęty wirus wywrócił świat do góry nogami – tłumaczyła się. – Przed nim ludzie nie byli na siebie aż tak skazani, mogli się odizolować na trochę, kiedy mieli dosyć. Było kino, teatr, koncerty, filharmonia, wystawy, restauracje, była możliwość podróżowania i pomieszkania tu i tam. Był wybór i swoboda. A teraz? – spytała rozżalona. – Żyjemy jak ogórki w octowej zalewie; coraz ostrzejsze, kwaśniejsze i zmiętoszone w swoich słoikach. Dokładnie tak czuję. Ja marynowany ogórek, a przy mnie papryczka jalapeno. Dłużej się tak nie da! – mówiła Gośka, a ja czułam, że gotuje się ze złości.

– Co masz zamiar robić dalej? – próbowałam się dowiedzieć.

Powiem mu, żeby się wyprowadził. Potem wywietrzę mieszkanie z tych okropnych zapachów, odpocznę i jakoś dojdę do siebie. Może w międzyczasie się rozwiodę?

– A jeszcze później?

– A co ja, wróżka jestem, żeby to wiedzieć? Może latem pandemia odpuści i wszystko wróci do normy?

– A jeśli nie?

– To nie wiem. Musisz mnie denerwować? Zobaczymy – powiedziała i bez pożegnania przerwała połączenie.

Ma rację, myślałam. Faktycznie świat zamknął nas w słoikach i szczelnie pozakręcał wieczka. Od czasu do czasu albo sami, albo ktoś je uchyla i wtedy przypominamy sobie, jaki fajny był świat na zewnątrz. Czy wróci w dawnej postaci? Bardzo bym tego chciała. Dla siebie, dla Gośki. I dla Jacka… W sumie w porządku z niego gość.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Zostawiłam syna z babcią, żeby zarobić w Stanach na jego przyszłość. Gdy wróciłam, zastałam zepsutego, rozpuszczonego egoistę”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”

Redakcja poleca

REKLAMA