„Samotna sąsiadka wpadała do nas na obiadki, ale było jej mało. Po tym, co zrobiła, nie chcę jej znać”

pokłócone sąsiadki fot. Adobe Stock, JackF
„Zaczynałam się zastanawiać, czy nie popełniłam błędu, zapraszając Jadwigę do naszego życia. Każdego dnia, gdy widziałam ją na progu, moje serce ściskało się z mieszanki współczucia i frustracji. Nie miałam odwagi, by powiedzieć jej, że jej wizyty są uciążliwe, a Tomasz zdawał się tego nie zauważać”.
/ 10.08.2024 17:30
pokłócone sąsiadki fot. Adobe Stock, JackF

Życie naszej rodziny toczyło się spokojnie i uporządkowanie. Mój mąż Tomasz pracował w korporacji, a nasza nastoletnia córka Kasia przechodziła przez typowe dla swojego wieku problemy. Spędzałam większość czasu w domu, dbając o porządek i gotując posiłki. Nasze dni mijały w miarę spokojnie, aż do momentu, gdy postanowiliśmy zaprosić samotną sąsiadkę Jadwigę na obiad. To z pozoru niewinne zaproszenie zmieniło naszą codzienność.

Było mi żal sąsiadki

Ostatnio zauważyłam, że nasza sąsiadka, Jadzia, jest coraz bardziej samotna. Widziałam ją, jak wychodziła do sklepu, zawsze z tym samym smutnym wyrazem twarzy. Dziwne, bo przecież była w naszym wieku, wciąż jeszcze młoda. Postanowiłam porozmawiać o tym z Tomaszem.

– Tomasz, myślisz, że powinniśmy zaprosić Jadzię na obiad? – spytałam, gdy tylko wszedł do kuchni po pracy.

– Jadzię? Sąsiadkę? – Tomasz podrapał się po głowie. – Czemu nie. Wydaje się miła, choć trochę zamknięta.

– Właśnie dlatego – uśmiechnęłam się do niego. – Myślę, że jest bardzo samotna. Może potrzebuje towarzystwa?

Tomasz westchnął, otwierając lodówkę.

– W porządku, zaprośmy ją. Ale nie przesadzaj z gościnnością, dobrze? Potrzebujemy też czasu dla siebie.

Wieczorem, przy kolacji, poruszyłam temat z Kasią.

– Mamo, czemu ona nie ma swojej rodziny? To trochę dziwne, że zawsze jest sama – Kasia wzruszyła ramionami, bardziej zainteresowana swoim telefonem niż rozmową.

– Czasami tak się zdarza, kochanie – odpowiedziałam, kładąc rękę na jej ramieniu. – To miły gest z naszej strony, a może sprawi, że poczuje się lepiej.

Było naprawdę miło

Kilka dni później Jadzia zjawiła się na obiedzie. Atmosfera była ciepła i przyjazna, choć momentami krępująca. Jadzia opowiadała o swoim życiu, a ja słuchałam z zainteresowaniem. Miała za sobą ciężki rozwód, więc mąż stąd jej zachowanie.

Dziękuję wam za zaproszenie – powiedziała Jadwiga na koniec. – To był naprawdę miło spędzony czas.

Uśmiechnęłam się szeroko.

– Zawsze jesteś u nas mile widziana.

Wieczorem, po kolacji, podzieliłam się swoimi wrażeniami z Tomaszem, gdy sprzątałam naczynia.

– Myślę, że Jadzia naprawdę potrzebowała tego obiadu. Była taka wdzięczna – powiedziałam.

Tomasz spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

To miły gest.

Pokiwałam głową, zgadzając się z nim, ale postanowiłam, że zaproszę Jadwigę jeszcze raz. Czułam, że sąsiadka potrzebuje naszego towarzystwa.

Zaczęła wpadać codziennie

Po naszym pierwszym obiedzie z Jadzią, zaczęła przychodzić coraz częściej. Z początku raz na tydzień, potem niemal codziennie. Każda wizyta była dla niej radością, a dla mnie coraz większym wyzwaniem. Początkowo cieszyłam się, że mogę jej pomóc, ale wkrótce zaczęłam czuć, że nasz dom staje się miejscem, w którym nie mam już chwili dla siebie.

– Mamo, ona jest tu znowu? Naprawdę musi do nas tak często przychodzić? – Kasia pytała z irytacją, rzucając plecak w kąt.

– Wiem, kochanie. Ale jak mam jej to powiedzieć? Jest taka samotna – odpowiedziałam, czując narastający dyskomfort.

Zaczynałam się zastanawiać, czy nie popełniłam błędu, zapraszając Jadzię do naszego życia. Każdego dnia, gdy widziałam ją na progu, moje serce ściskało się z mieszanki współczucia i frustracji. Nie miałam odwagi, by powiedzieć jej, że jej wizyty są uciążliwe, a Tomasz zdawał się tego nie zauważać.

Wieczorem, po jednej z takich wizyt, usiadłam z Tomaszem na kanapie.

– Tomasz, co mamy zrobić? Ona jest tu niemal codziennie. Czuję, że tracimy naszą prywatność – wyznałam, szukając u niego wsparcia.

– Musimy porozmawiać z nią szczerze. To jedyny sposób – odpowiedział spokojnie, obejmując mnie ramieniem.

Nie mogłam w to uwierzyć

Po jednym z obiadów z Jadwigą, sprzątając po posiłku, strąciłam torebkę Jadwigi, która leżała na krześle. Moje serce zamarło, gdy zobaczyłam, że wypadły z niej charakterystyczne klucze. To były klucze do naszego domu

Wieczorem, gdy Tomasz wrócił z pracy, od razu opowiedziałam mu o moim odkryciu.

– Tomasz, znalazłam w torebce Jadwigi nasze klucze. Jak to możliwe? – mówiłam z przerażeniem.

Tomasz spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– To dziwne. Musimy dowiedzieć się, skąd je ma.

Próbowała się tłumaczyć

Następnego dnia, kiedy Jadzia przyszła na herbatę, postanowiliśmy skonfrontować się z nią.

– Musimy porozmawiać – zaczął Tomasz, próbując zachować spokój.

– Znalazłam w twojej torebce nasze klucze. Skąd je masz? – spytałam.

Jadzia zbladła, a jej ręce zaczęły drżeć.

– Ja... dorobiłam. Bałam się, że przestaniecie mnie zapraszać i znowu będę sama – wyznała cicho, unikając naszego wzroku.

Czułam mieszane emocje – współczucie dla jej samotności, ale także gniew za naruszenie naszej prywatności. Tomasz próbował był opanowany, ale widziałam, że i on jest wstrząśnięty.

– Jadziu, rozumiemy, że czujesz się samotna, ale przesadziłaś. Chciałaś nas okraść czy przychodzić tu pod naszą nieobecność? – zapytał ze złością.

Byliśmy wściekli

Jadzia wybuchła płaczem.

– Nie rozumiecie, jak to jest być całkowicie samotnym! – krzyczała, łzy spływały jej po policzkach.

– Ale to nie znaczy, że możesz przekraczać nasze granice! – odpowiedziałam ostro. – To nasz dom, nasza prywatność!

Tomasz włączył się do rozmowy.

– Jadźka, musisz to zrozumieć. Czujemy się teraz zagrożeni we własnym domu. Musimy znaleźć inne rozwiązanie, ale na pewno nie możemy tego tolerować.

– A co z moimi uczuciami? – zaczęła się trząść. – Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi!

– Przyjaciele szanują swoje granice – odpowiedział Tomasz. – To, co zrobiłaś, jest poważnym naruszeniem.

Po burzliwej rozmowie, Jadzia opuściła nasz dom w łzach. Atmosfera była napięta, a ja czułam się rozdarta między współczuciem a potrzebą ochrony naszej prywatności. Wiedziałam, że musimy podjąć trudne decyzje, by znaleźć rozwiązanie tej sytuacji.

Czułam się oszukana

Wieczorem po naszej burzliwej rozmowie usiedliśmy z Tomaszem przy kuchennym stole. Atmosfera była napięta, a frustracja wisiała w powietrzu.

– To już za dużo. Nie możemy dłużej tego tolerować – powiedział Tomasz, zaciskając pięści.

– Masz rację. Ona przekroczyła wszelkie granice – odpowiedziałam, czując gniew narastający we mnie. – Nie mam ochoty jej tu więcej wpuszczać.

Następnego dnia, kiedy Jadzia przyszła, zaprosiłam ją do salonu. Tomasz siedział obok mnie, jego twarz była poważna.

– Twoje działania przekroczyły nasze granice. Zrobiłaś duplikat naszych kluczy bez naszej zgody. To nie do przyjęcia.

Jadwiga spuściła wzrok.

– Przepraszam, nie chciałam was skrzywdzić...

Przeprosiny to za mało – powiedziałam stanowczo. – Musisz zrozumieć, że nie możemy dłużej tego znosić. Potrzebujemy czasu dla siebie jako rodzina.

– Anna, Tomasz, proszę... – zaczęła Jadwiga, ale Tomasz wstał, przerywając jej.

– Koniec z tym, Jadwigo. Nie chcemy więcej kłamstw i żerowania na naszej życzliwości. To nasze ostateczne słowo.

Poczuliśmy ulgę

Jadwiga wstała, łzy napływały jej do oczu.

– Zrozumiałam. Więcej mnie nie zobaczycie. Wielcy mi przyjaciele! – krzyknęła pogardliwie.

Kiedy opuściła nasz dom, poczuliśmy ulgę. Wiedziałam, że podjęliśmy trudną, ale właściwą decyzję. Musieliśmy chronić naszą rodzinę i naszą prywatność.

Wieczorem Kasia podeszła do nas.

– Czy Jadwiga już nie będzie przychodzić? – zapytała cicho.

– Nie, kochanie. Potrzebujemy trochę spokoju – odpowiedziałam, głaszcząc ją po głowie.

– Dobrze, mamo. Też tak myślę – powiedziała Kasia, przytulając się do mnie.

Anna, 42 lata

Czytaj także: „Sądziłam, że w pracy zdobyłam przyjaciół na śmierć i życie. Gdy wyleciałam na bruk, pokazali swoje prawdziwe oblicze”
„Chwaliłam się koleżankom, jaką mam zaradną córkę. Kaprys losu sprawił, że moja duma przerodziła się w zażenowanie”
„Eks uważał, że mam za małe ambicje jako księgowa. Wzięłam się w garść i teraz to on będzie nosił mi kawę do gabinetu”

Redakcja poleca

REKLAMA