Nie byłem zaskoczony, gdy moja córka Zosia oświadczyła, że marzy o najnowszym modelu smartfona. Jak chyba każda dwunastolatka nie wyobrażała sobie życia bez tego ustrojstwa. Nie rozstawała się z nim nawet na chwilę. Tymczasem jej telefon miał już dwa lata, a więc w jej mniemaniu był bardzo stary i od częstego używania wyglądał tak, jakby miał się za chwilę rozpaść na kawałki.
– Tato, kup mi, błagam. Będę ci za to bardzo, bardzo wdzięczna – przymilała się.
– W porządku, kupię. Ale pod jednym warunkiem… – zawiesiłem głos.
– Jakim?
– Że się trochę dołożysz. To duży wydatek, a pieniądze z nieba nie spadają. Trzeba na nie ciężko zapracować – wykorzystałem okazję, by przypomnieć córce, że moja kieszeń nie jest workiem bez dna.
– No dobra, niech będzie. Odłożyłam trochę z kieszonkowego. Będzie tego z trzysta złotych. Wystarczy?
– Wystarczy.
– To kiedy pójdziemy do sklepu?
– Na początku przyszłego miesiąca, gdy dostanę pensję.
– Ojej, to jeszcze trzy tygodnie! Nie wiem, czy wytrzymam!
– Przykro mi, musisz poczekać. Tylko nie wydaj tych trzech stów na coś innego, bo wtedy z telefonu nici.
– Spokojnie. Potrzebuję tego smartfona jak powietrza. Bo z tym moim gratem to już wstyd się w towarzystwie pokazać – westchnęła i poszła do swojego pokoju.
To było w dniu wypłaty
Gdy zamknęła za sobą drzwi, pomyślałem, że pewnie właśnie zaczęła odliczać dni do naszej wyprawy do sklepu, bo zależy jej na tym smartfonie jak na niczym innym i nie ma takiej siły, która by sprawiła, że zrezygnuje z zakupu. To było w dniu wypłaty. Spodziewałem się, że gdy tylko wrócę do domu, Zosia natychmiast przypomni mi o obietnicy. Tymczasem moja córka nawet nie zająknęła się o zakupach.
– Czyżbyś zapomniała, jaki dziś dzień? – zapytałem zdziwiony.
– Nie, pamiętam… Miałeś mi kupić nowego smartfona – odparła.
– No właśnie… To dlaczego nic nie mówisz? Już nie jest ci potrzebny?
– Jest… Ale nie mam tych trzystu złotych, które miałam dołożyć.
– Wydałaś? W takim razie zakupów nie będzie. Umów trzeba dotrzymywać.
– Przecież wiem i dlatego się nie odzywam – odparła i poszła do swojego pokoju.
Byłem z niej naprawdę dumny
Zaskoczyła mnie tym. Spodziewałem się, że będzie próbowała ze mną negocjować, a ona poddała się bez walki. Czułem, że kryje się za tym jakaś głębsza tajemnica, że nie przepuściła tych pieniędzy na jakieś głupoty. Ruszyłem więc za nią.
– A mogę wiedzieć, na co wydałaś te trzy stówy? – usiadłem obok niej na łóżku.
– O rany, a to ma jakieś znaczenie? Nie mam ich i tyle – wzruszyła ramionami.
– Mimo wszystko chciałbym jednak poznać odpowiedź. A więc?
– Na Agnieszkę. Taką dziewczynę z mojej klasy – powiedziała.
– A co z nią?
– Jest chora na białaczkę. Jej rodzice są biedni i nie mają pieniędzy na lekarzy i leczenie. Więc tydzień temu zorganizowaliśmy w szkole zbiórkę. No i wrzuciłam te trzy stówy do puszki. Najpierw chciałam dać tylko stówę, ale w końcu oddałam wszystko, co miałam.
– Czyli zrezygnowałaś z najnowszego smartfona po to, by wesprzeć finansowo leczenie chorej koleżanki? – chciałem się upewnić.
– No tak. Ja bez nowego telefonu mogę się obejść. To tylko gadżet, rzecz. A ona? Walczy o życie. Te pieniądze są jej bardzo potrzebne. No tak czy nie?
– Pewnie, że tak… Tylko dlaczego o niczym nie powiedziałaś? Mogłaś się pochwalić – wykrztusiłem przez ściśnięte gardło.
– A po co? Zawsze mi powtarzacie z mamą, że pomaga się z dobrego serca, a nie po to, by się tym chwalić. Najważniejsze, żeby Agnieszka wyzdrowiała. Reszta jest nieważna. Mam rację?
Wciąż pękam z dumy
– Masz, i to w stu procentach – uśmiechnąłem się i wstałem. – A teraz ubieraj się, idziemy po tego twojego wymarzonego smartfona. I pośpiesz się, bo nam zaraz sklep zamkną i będziesz musiała poczekać do jutra.
– Ale jak to? Przecież nie dotrzymałam umowy. A sam powiedziałeś przed chwilą, że umów trzeba zawsze dotrzymywać – zdumiała się.
– I nadal tak twierdzę. Ale od każdej reguły są wyjątki. I to, co zrobiłaś, takim wyjątkiem właśnie jest – przytuliłem ją.
Od dwóch tygodni Zosia cieszy się nowym smartfonem. A ja? Wciąż pękam z dumy. Jestem szczęśliwy, że w czasach, w których większość ludzi widzi tylko czubek własnego nosa, moja córka wykazała się mądrością i empatią. Od małego powtarzaliśmy jej z żoną, że nie można myśleć tylko o sobie, że trzeba mieś serce otwarte dla innych. I naprawdę się cieszę, że zapamiętała te nauki.
Czytaj także:
„Moja córka związała się z mężczyzną, który kiedyś… zostawił mnie samą w ciąży. Nikt nie wie, że straciłam to dziecko”
„Moja córka zdradza męża. Nie zajmuje się dzieckiem i domem. Jest zepsutą egoistką i to moja wina”
„Okazało się, że moja córka to wizjonerka i umie zajrzeć do umysłu. Otworzyła mi oczy na wiele spraw”