„Rwałem panny jak świeże czereśnie. Aż spotkałem Andżelikę, która opanowała moją ułańską fantazję”

Pewny siebie facet fot. iStock by GettyImages, shapecharge
„Kumple mieli pozakładane kagańce małżeństwa, a ja ani myślałem iść w ich ślady. Próbowali mnie przekonać, że i mnie trafi w końcu strzała Amora. I mieli rację, bo nie mogę przestać myśleć o Andżelice”.
/ 10.10.2023 14:30
Pewny siebie facet fot. iStock by GettyImages, shapecharge

Koniecznie weź wolne na weekend – przypomniał mi w piątek rano Kamil, mój współlokator. – Żeby ci nie przyszło do głowy brać jakieś kursy na sobotę. Urządzamy Adamowi wieczór kawalerski, pamiętasz?

– Jasne, będę – pokiwałem głową.

Jak mogłem zapomnieć? Coraz więcej moich kumpli dawało sobie dobrowolnie nałożyć małżeński kaganiec, czego zupełnie nie rozumiałem. Nie dam się zniewolić jakiejś babie.

– No i co się krzywisz? – zaśmiał się Kamil, który najwyraźniej odgadł moje myśli.

– Każdego to kiedyś czeka. Dziewczyna, żona, dzieci…

– Nie, dziękuję – rzuciłem butnie. – Tego kwiatu jest pół światu, dlaczego mam się ograniczać do jednej dziewczyny?

– Mówisz tak, bo nigdy naprawdę się nie zakochałeś – kumpel nie dawał za wygraną.

Wiedziałem, że ten atak z jego strony jest tylko reakcją obronną, bo on sam dał się już złapać niejakiej Karinie i chodził grzecznie przy jej nodze niczym piesek na smyczy. Podejrzewałem, że zaraz po Adamie na ślubnym kobiercu stanie właśnie Kamil. A szkoda, taki był z niego fajny, rozrywkowy facet. Teraz rzadko dawał się wyciągnąć na piwo, bo każdą wolną chwilę spędzał z dziewczyną.

– Ale nie martw się – ciągnął Kamil jak zepsuta płyta. – Ciebie też to czeka. Miłość spadnie na ciebie jak grom z jasnego nieba i całkiem namiesza ci w głowie. Z tymi upartymi macho zawsze tak jest.

Gadał i gadał, nie wiem, po co, bo i tak nie mógł mnie przekonać. Poza tym nie miałem czasu, byłem już spóźniony do pracy. Pracuję w sieci hurtowni spożywczych i rozwożę towar dostawczakiem po całej zachodniej Polsce, do rozrzuconych po wioskach i miasteczkach małych sklepików. Lubię tę robotę, jestem ciągle w ruchu i mam poczucie wolności. Nie mógłbym siedzieć cały dzień w biurze, zwariowałbym. Tym razem miałem sporo kilometrów do przejechania, więc czekał mnie intensywny dzień.

Zjadłem pyszną golonkę i postanowiłem się zrelaksować

I nagle wszystko jasny szlag trafił! Późnym popołudniem, gdy już rozwiozłem cały towar i szykowałem się do drogi powrotnej, coś w silniku strzeliło i ciężarówka stanęła jak wryta na rogatkach jakiegoś powiatowego miasteczka. No niech to szlag!

Zadzwoniłem po pomoc drogową i po godzinie odstawili mnie do najbliższego mechanika, ale ten bezradnie rozłożył ręce.

– To niby nie jest poważna usterka, da się naprawić praktycznie od ręki, ale potrzebuję części, której nie mam akurat na stanie – tłumaczył. – Dzwoniłem już, gdzie trzeba, będzie z samego rana.

– Dopiero jutro? – byłem załamany.

– Niestety, szybciej się nie da. To jak? – dopytywał mechanik. – Czekamy?

Co miałem zrobić? Skonsultowałem sprawę z szefem i musiałem się zgodzić. Nie mogłem zostawić samochodu i wrócić autobusem. Utknąłem w tym małym miasteczku, czy mi się to podobało, czy nie. Poprosiłem mechanika, żeby wskazał mi jakąś knajpę z dobrym jedzeniem i miejsce na nocleg.

– Zaraz za zakrętem, dziesięć minut piechotą znajdzie pan jedyne takie miejsce w okolicy– odpowiedział od razu facet. – Nie będzie pan żałował, to najlepsze jedzenie w mieście.

Zajazd był mocno zaniedbany, ale kuchnia – jak obiecywał mechanik – okazała się pierwsza klasa. Rzuciłem swoje rzeczy do skromnego pokoju, zjadłem pyszną golonkę, popiłem piwem (skoro nie musiałem wracać autem) i postanowiłem się zrelaksować, oglądając jakiś mecz. Telewizor wisiał nad barem.

I wtedy ją zobaczyłem. Dziewczyna weszła na salę drzwiami od zaplecza, więc naturalnie założyłem, że jest kelnerką po skończonej zmianie. Choć raczej powinna być modelką. Nie widziałem jeszcze tak pięknej kobiety! Miała włosy lśniące jak jedwab, a oczy… Nigdy nie spodziewałbym się po sobie, że mogę być aż tak romantyczny, ale ona właśnie tak wyglądała – jak marzenie każdego faceta.

Ucieszyłem się, że w międzyczasie dopiłem już drugie piwo i strzeliłem setkę, bo w innym wypadku nie miałbym odwagi do niej podejść. Była zbyt piękna, zdecydowanie nie z mojej ligi.

Wstałem i podszedłem do niej siłą rozpędu, gorączkowo zastanawiając się, jak powinienem zagaić. Nie chciałem rzucić jakimś żenującym tekstem na podryw…

– O, jak dobrze, że jesteś – piękna dziewczyna odezwała się pierwsza. – Czułam się samotna. Może postawisz mi drinka?

Sam nie wierzyłem w swoje szczęście.

– Jasne! – rzuciłem. – Na co masz ochotę?

– Ale nie tutaj – obrzuciła spojrzeniem głośną salę z gośćmi i grającym telewizorem. – Znam lepsze miejsce, co ty na to?

– Co tylko chcesz. Mam na imię Jurek – przedstawiłem się.

– A ja Andżelika.

– Pięknie! – zachwyciłem się.

Bo tak naprawdę wszystko mnie w niej zachwycało. Była nie tylko piękna, ale zdawała się wręcz jaśnieć w ponurym zajeździe pachnącym żurkiem i wędzonką. Pozwoliłem wyprowadzić się z knajpy i z ulgą odetchnąłem rześkim wieczornym powietrzem.

– Jesteś tu nowy, prawda? – Andżelika zupełnie naturalnie chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. – Nie widziałam cię wcześniej.

– Tylko przejazdem – powiedziałem i ku swojemu zdziwieniu usłyszałem we własnym głosie żal. Teraz wcale nie miałem ochoty wyjeżdżać. Nigdy!

– Pokażę ci miasto. Chcesz? – zaproponowała Andżelika.

Zgodziłbym się na wszystko.

Miałem wrażenie, że znamy się całe życie

Byłem w takim stanie euforii, że nie odmówiłbym nawet, gdyby zapytała, czy może mnie zjeść. Sam podałbym jej keczup! Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale nie chciałem, by to kiedykolwiek minęło.

Spacerowałem z Andżeliką po mieście, które niczym nie różniło się od tysięcy innych prowincjonalnych miasteczek. Jakiś park, rynek, parę sklepików. Słuchałem, jak opowiada mi coś przyjemnym, nieco chropowatym głosem i choć nie słuchałem uważnie, miałem nadzieję, że nigdy nie przestanie mówić. Odnosiłem wrażenie, że znamy się znacznie dłużej niż tylko parę chwil… Że znamy się całe życie.

– Piękne miasto – rzuciłem, żeby sprawić jej przyjemność.

– Malutkie i duszne – nie zgodziła się ze mną. – Chciałabym stąd wyjechać.

– Dlaczego tego nie zrobisz?

– Nie mogę, jeszcze nie teraz. Mam pewne… zobowiązania – powiedziała smutno.

– Ale chodźmy już na tego drinka, co?

Andżelika zaprowadziła mnie do innego lokalu. Wyglądał o wiele bardziej wytwornie niż mój zajazd. W środku było przygaszone nastrojowe światło, grała przyjemna muzyka i oprócz Andżeliki znajdowało się tam wiele innych ładnych dziewcząt (często dość roznegliżowanych). Przez moment to miejsce skojarzyło mi się niezbyt przyjemnie – z domem publicznym – ale Andżelika szybko mnie uspokoiła.

– To wcale nie tak. Chyba że… – zawiesiła głos, patrząc mi głęboko w oczy.

Szczęśliwy zapadłem w sen w ramionach kochanki…

Nie wiem nawet, jak i kiedy zaczęliśmy się całować. Jednak pocałunki Andżeliki nie przypominały takich, które znałem. Miałem wrażenie, że jej usta i język sięgają wprost do samej duszy i budzą tam uczucia, z których do tej pory nie zdawałem sobie sprawy.

– Jeśli chcesz, możesz mnie mieć – szepnęła mi do ucha.

A potem pamiętam, że było dużo schodów i jeszcze więcej ubrań, które Andżelika i ja zrzucaliśmy pospiesznie z siebie nawzajem, gdy już znaleźliśmy się w jej sypialni. Znajdowało się tam wielkie, okrągłe łóżko, mnóstwo poduszek i czerwonawe światło z rozstawionych w całym pomieszczeniu lampek. Gdy zapadałem w sen w ramionach kochanki, utulony zapachem różanego olejku, czułem się tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu.

Rano Andżelika zniknęła i obudziłem się sam. Co dziwne – nie ocknąłem się w jej pięknej sypialni, ale w obskurnym pokoju, który wynająłem dzień wcześniej. Nie miałem pojęcia, jak tam trafiłem, chyba się nie teleportowałem… Z drugiej strony, byłem w takim stanie ducha, że wszystko wydawało mi się możliwe.

Zachwycony minioną nocą, zakochany po uszy w Andżelice, a jednocześnie wkurzony na siebie, bo z głupoty nie wziąłem od niej numeru telefonu ani żadnych danych! Jak miałem ją teraz odnaleźć – bo nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być inaczej. Wprawdzie to małe miasto, ale… Ale nie aż tak, cholera!

Wypytywałem o tę dziewczynę w recepcji i w restauracji, ale nikt jej nie znał. Rozpłynęła się jak kamfora. 

Pokręciłem się jeszcze po mieście w nadziei, że ją spotkam. Odebrałem gotową ciężarówkę i wyjechałem z miasta, wielokrotnie oglądając się za siebie.

Na wieczór kawalerski Adama dotarłem spóźniony, a do tego nie byłem w nastroju do zabawy. Kamil, mój kumpel i współlokator, zupełnie mnie nie poznał, przez cały wieczór dopytywał, co się ze mną stało: dlaczego jestem taki blady, dlaczego nic nie jem i nie piję? Nie mogłem. I nic mu nie powiedziałem, wstydziłem się.

A ja myślałem o pięknej Andżelice, o tym, co mogłoby być… Ale nigdy się nie spełni. Niestety, spędziliśmy razem tylko jedną noc i nie będzie ich więcej. Co ciekawe, ani przez chwilę nie wątpiłem w to, co mi się przydarzyło. Ja naprawdę czułem ciepło jej miękkiej skóry, jej gorące usta przyciśnięte do moich, pachnące olejkiem różanym włosy dotykające mojego policzka…

Od tamtej pory minęło już trochę czasu. Teraz już wiem, co to miłość, więc zacząłem się nieśmiało za nią rozglądać. Na weselu Adama poznałem pewną miłą druhnę. Tańczyliśmy parę razy, potem kilka razy wyskoczyliśmy razem na kawę. Anna nie jest wprawdzie tak piękna jak moja Andżelika, ale… chyba warto dać szansę tej znajomości?

Czytaj także:
„Przyjaciółka zostawiła mi w spadku męża. Wolałam tego interesującego wdowca, niż własnego lenia leżącego na kanapie”
„Miałem być wilkiem morskim, a zostałem chuderlawą foczką. Fala pecha zalała mnie bardziej, niż ta bałtycka”
„Chciałam harców na leśnej polanie, a nie starego grzyba w fotelu. No i stało się, mąż harcował, ale nie ze mną, tylko z Dianą”

Redakcja poleca

REKLAMA