„Chciałam harców na leśnej polanie, a nie starego grzyba w fotelu. Mąż harcował, ale nie ze mną, tylko z Dianą”

Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes
„Tajemnicze SMS-y w telefonie mojego męża, jego późne powroty z pracy do domu, znikające z konta pieniądze. Cóż innego mogłam podejrzewać, jak nie zdradę. Myślałam, że oszaleję!”.
/ 07.10.2023 13:15
Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes

– No nie bucz już! – Natalia, moja przyjaciółka, podała mi kolejną chusteczkę.– Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz! Niby że Staszek cię zdradza?! Prędzej uwierzę w lądowanie ufo w mojej łazience!

Ja jednak wcale nie byłam taka pewna wierności mojego męża... W tamten wieczór przygnało mnie do Natalki właśnie przekonanie, że Staś mnie zdradza! Z jakąś Dianą.

Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Staszek był moim mężem od czterech lat. Z pozoru mężem wymarzonym: dobrym, spolegliwym, prostolinijnym. Jednak właśnie te jego zalety zaczęły mnie w końcu... męczyć!

– Staś jest kochany, ale nie ma w nim szaleństwa – zwierzałam się Natalii.

– A ja bym chciała czasem odrobinę spontaniczności, pieprzu... No wiesz, rycerza na białym koniu, który wcale nie będzie grzeczny! Ta przewidywalność Staszka mnie zabija – tłumaczyłam przyjaciółce.

Ona jednak kompletnie mnie nie rozumiała.

– Tobie się normalnie w nie powiem czym poprzewracało! – denerwowała się. – Chyba masz za dobrze w życiu! Takiego męża jak Staszek to ze świecą szukać! Kocha cię nad życie, świata poza tobą nie widzi, a ty o jakimś pieprzu chrzanisz!

– Natalia nie owijała w bawełnę.

Zjednej strony wiedziałam, że ma rację, ale co mogłam poradzić na to, że pragnęłam kogoś więcej niż do znudzenia dobrego męża?

– Jesteś niemądra, że nie doceniasz tego, co masz – komentowała Natalia.

– Ale skoro uważasz, że coś ci w małżeństwie nie do końca pasuje, to po prostu pogadaj o tym ze Staszkiem! Bo niby kto, jak nie on, będzie chciał spełnić wszystkie twoje niemądre zachcianki? – radziła.

„Może faktycznie pogadam o tym z mężem? I wspólnymi siłami uda nam się wprowadzić trochę szaleństwa do naszego życia” – zastanawiałam się.

Jednak jakoś nie mogłam zebrać się na taką rozmowę. Nie chciałam sprawiać Staszkowi przykrości. Na pewno pomyślałby, że jestem z nim nieszczęśliwa, a tak przecież nie było! Miałam w głowie istny galimatias.

A on to w końcu zauważył

– Co ty taka dziwna ostatnio jesteś? – zapytał.

– Bo marzę o rycerzu na białym koniu! – wypaliłam. – Mam już dość tej nudy w naszym życiu! – dodałam, w tej samej sekundzie żałując wypowiedzianych słów.

Widziałam, że Staszkowi zrobiło się bardzo przykro, ale nie drążył tematu. Za to zamyślił się nad czymś, a ja poczułam się jeszcze gorzej!

A potem zaczęły dziać się jakieś dziwne rzeczy. Przede wszystkim Staszek przestał nagle wracać prosto z pracy do domu. Wcześniej nigdy, przenigdy mu się to nie zdarzało!

– Szef zarządził nadgodziny. Przygotowujemy się do wdrożenia dużego projektu unijnego – tłumaczył późne powroty.

I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pracował w... warsztacie samochodowym! Jako mechanik. I co? Że niby Unia miała na dużą skalę zawitać do jego warsztatu?! Jakoś trudno było mi w to uwierzyć... Ale głupio było mi sprawdzać męża, więc nie wypytywałam o to ani jego szefa, ani kolegów z pracy. Zresztą prawie ich nie znałam, więc tym bardziej nie chciałam robić cyrku.

Jednak te późne powroty męża niepokoiły mnie nie na żarty! A życie, jakby na złość, przyniosło kolejne rewelacje.

– Matko święta, skąd ty masz te siniaki?! – pewnego dnia aż zamarłam, gdy weszłam do łazienki, a roznegliżowany Staszek zaczął nerwowo nakrywać się ręcznikiem. A i tak nie udało mu się ukryć pokaźnych „śliwek” na biodrze!

– Eeeee... Noooo.... Uderzyłem się w warsztacie! – mąż nie umiał kłamać.

To właśnie wtedy po raz pierwszy zaświtała mi myśl, że Staś chyba mnie zdradza. I choć każdy, kto znał Staszka, uznałby to podejrzenie za kompletny absurd, to ja się jednak podłamałam!

Od tamtej pory spałam na kanapie. Nie, „spałam” to za dużo powiedziane, bo o spokojnym śnie mogłam tylko pomarzyć. Tym bardziej, że mniej więcej w tym samym czasie zorientowałam się, że z naszego wspólnego konta w tajemniczy sposób znikają pieniądze. Nie były to jakieś wielkie kwoty, ale Stasiek nigdy wcześniej nie wydawał bez mojej wiedzy żadnej kasy!

Dłużej tego nie zniosę

Czułam się coraz gorzej, więc wstyd przyznać, ale postanowiłam w końcu sprawdzić mojego męża... Gdy któregoś dnia wyszedł do sklepu, dobrałam się do jego telefonu komórkowego. I niestety. Dowód zdrady miałam czarno na białym! „Jutro o 16.30?” – pytał w SMS-ie mój mąż. „Tak, oczywiście. Twoja Diana będzie na ciebie czekać” – odpisał ktoś z nieznanego mi numeru.

Umawiali się tak od kilku tygodni! Gdy Staszek wrócił ze sklepu, urządziłam mu prawdziwe piekło.

– Kto to jest Diana?! Mów! – napadłam na niego. – Zdradzasz mnie z jakąś dziwką, tak?! Masz siniaki na tyłku, kasa z konta znika, wracasz coraz później, a mi mydlisz oczy jakimś projektem unijnym! – wrzeszczałam.

– Krysiu, uspokój się, proszę – Staszek miał minę zbitego psa. – Z nikim cię nie zdradzam!

– Kłamiesz! Chcę rozwodu! – wytoczyłam najcięższe działo.

A potem, nie słuchając tłumaczeń męża, chwyciłam torebkę, płaszcz i wybiegłam z domu. Poleciałam prosto do przyjaciółki, która mieszkała w pobliżu.

Natalka wcale się jednak nie przejęła moim nieszczęściem. Uparcie twierdziła, że coś sobie wmawiam.

– Nigdy nie uwierzę w to, że Staś cię zdradza – mówiła spokojnie, wyjmując z barku butelkę wina. – Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale musimy wypić za twoje zdrowie! Za kilka godzin minie północ i będą twoje urodziny! – przypomniała mi.

Wcale nie miałam ochoty na świętowanie! Jednak wina chętnie się napiłam. Koiło zszargane nerwy.

– Zostaniesz u mnie na noc – zadecydowała nagle Natalia. – Jutro sobota, spokojnie się wyśpisz, a rano zastanowimy się co dalej.

Jej propozycja była mi bardzo na rękę. Nie chciałam wracać do domu!

– To nalej mi jeszcze – poprosiłam.

– Proszę bardzo – Natalka dolała mi wina i sięgnęła po swoją komórkę.

– Napiszę do Staszka, żeby się o ciebie nie martwił – wyjaśniła.

Nie protestowałam, było mi wszystko jedno. Wino mnie rozluźniło, złe myśli nie wydawały się już takie złe....

Piłam w takim tempie, że przyjaciółka szybko musiała wyjąć drugą butelkę. Nie pamiętam, kiedy zasnęłam.

Nie mogłam w to uwierzyć

A rano...

– Wstawaj! – Natalia szarpała mnie za ramię.

– Przecież miałam się wyspać – wybełkotałam, ledwie przytomna.

– Wiem! Ale musisz natychmiast wstać!

– Czemu? – głowę miałam ciężką, powieki jeszcze bardziej.

Zaraz sama zobaczysz! Tylko błagam cię, wstań! – była nieugięta.
Zwlekłam się więc z łóżka ostatkiem sił. Tymczasem Natalia narzuciła mi na ramiona szlafrok i zaczęła prowadzić mnie w stronę balkonu.

– Co ty robisz?! – nie rozumiałam.

– Zaraz sama zobaczysz – niemal wypchnęła mnie za balkonowe drzwi.

A tam... Tego, co zobaczyłam, nawet nie da się opisać! Otóż pod balkonem był ni mniej ni więcej tylko... rycerz na białym koniu! Taki prawdziwy, w zbroi!

„Zdecydowanie za dużo wina wypiłam” – przeleciało mi przez myśl. Sytuacja wydała mi się tak kuriozalna, że nabrałam pewności, iż to wszystko jest tylko zabawnym snem. Jednak siedzący na białym rumaku rycerz całkiem realnie machał w moją stronę... bukietem czerwonych róż!

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – wykrzyknął nawet. A miał głos... mojego męża!

– Staszek? – wyszeptałam kompletnie skołowana.

– Tak, to twój osobisty mąż! – huknęła stojąca za mną Natalka. – Twój Staś, który od tygodni, w tajemnicy przed tobą, uczył się jeździć konno i tyłek sobie obijał, żeby tylko spełnić twoje marzenie! Nawet strój z bractwa rycerskiego wypożyczył! A ty go o romans podejrzewałaś!

– No, ale ta Diana... – wciąż nie rozumiałam.

– To nie żadna dziwka, tylko ta piękna klacz! – przyjaciółka patrzyła na mnie z politowaniem, wskazując na postawnego rumaka.

– O matko... – wyszeptałam.

Nagle wszystko zrozumiałam! Poczułam taką ulgę i wzruszenie, że łzy same zaczęły płynąć.

– A ty o wszystkim wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś! – wychlipałam do Natalki.

– Nie powiedziałam, bo nie chciałam popsuć najpiękniejszej w twoim życiu chwili! I nie bucz znowu, tylko biegnij do tego swojego rycerza!

Pobiegłam tak, jak stałam – w szlafroku, kapciach, zapłakana, potargana. Księżniczki w niczym nie przypominałam, ale właśnie nią się czułam. Na dole wpadłam wprost w sztywną i zimną zbroję, którą miał na sobie mój mąż, ale i tak to było najgorętsze przywitanie w naszym życiu!

Mój mąż oszalał

– Ty głuptasku, jak mogłaś w ogóle podejrzewać, że cię zdradzam? Ja cię kocham nad życie! To wszystko zrobiłem dla ciebie, żeby na urodziny spełnić twoje marzenie! – szeptał Staś.

– Przepraszam, kochanie, przepraszam! – kajałam się. – Obiecuję, że już nigdy więcej nie zwątpię w twoją miłość! To, co zrobiłeś, jest niesamowite! Dziękuję!

– No jest niesamowite... Tym bardziej, że musiałem w ostatniej chwili zmienić plany, bo zostałaś na noc u Natalki, czego nie przewidziałem! Na szczęście udało się wszystko przeorganizować i stadnina przywiozła mi Dianę pod dom Natalii, żebym mógł zrealizować ten niezwykły prezent – opowiadał dumny Staś.

– Jesteś najwspanialszy! – przytuliłam go. – A mogę ją pogłaskać? – spytałam, patrząc na piękną klacz, która wyglądała jak zjawa z innego świata, stojąc między placem zabaw a trzepakiem.

– Pewnie, jest bardzo łagodna – rozpromienił się mąż.

Głaskając konia, zauważyłam, że wokół nas zrobiło się małe zbiegowisko. I gdy Staszek nagle mnie pocałował, ci obcy ludzie, których przywiódł tu niecodzienny widok, zaczęli bić nam brawo!

– Jesteś najcudowniejszym wariatem na świecie! Kocham cię! – uśmiechnęłam się do męża.

To był wspaniały dzień i najwspanialszy prezent urodzinowy, jaki w ogóle mogłam sobie wymarzyć! Także dlatego, że nareszcie zrozumiałam, jaki mam przy sobie skarb! Czyli mojego męża.

Co więcej, od tamtego dnia nasze życie nabrało nowych barw. W dużej mierze dzięki... Dianie! Bowiem Staś, przy okazji potajemnego szykowania dla mnie urodzinowej niespodzianki, wprost zakochał się w jeździe konnej. No i w Dianie oczywiście... Do tego stopnia, że po moich urodzinach wcale nie zamierzał się z nią rozstawać, więc i mnie namówił na naukę jazdy konnej.

Dziś oboje spędzamy w stadninie każdą wolną chwilę. Mój mąż zajmuje się Dianą, ja zaprzyjaźniłam się z Oskarem, cudnym ogierem. Uwielbiamy ze Staszkiem wyprawy na „naszych” wierzchowcach do lasu.

Czasem cwałujemy po leśnych drogach, ciesząc się przyrodą, wolnością i wiatrem. A czasem przypinamy konie na popas, a sami kochamy się na trawie, w pięknych okolicznościach natury... Co tu dużo mówić, jestem po prostu szczęśliwa, bo mam przy sobie prawdziwego rycerza na białym koniu!

Czytaj także:
„Po 4 latach małżeństwa i urodzeniu syna, odkryłam, że mój mąż ma drugą naturę. Ta świadomość zmieniła wszystko”
„Chcieliśmy zeswatać syna z córką mojej przyjaciółki. Dziewczyna szybko zaszła w ciążę, ale ojcem okazał się mój mąż”
„Mój mąż był bogaczem, ale i tyranem. Wolę być biedną i samotną matką niż zastraszaną ofiarą”

Redakcja poleca

REKLAMA