„Rozwiodłam się z mężem, bo był zbyt wymagający w łóżku. Małe >>co nieco<< 10 razy dziennie to dla niego norma”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Nie potrafię policzyć, ile razy kochaliśmy się w dziwnych miejscach. Bo tak chciał. Właściwie to nie tylko chciał, ale wręcz musiał. Bo tak bardzo mnie pragnął, bo byłem dla niego tak piękna... A jeśli mu się nie oddam i sobie nie ulży, to później będzie bolała go głowa. Czułam się w tej relacji jak jakaś dmuchana lala”.
/ 22.02.2024 20:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Tomek nie spożywał alkoholu, nie stosował wobec mnie przemocy, nie zdradzał. Mimo to, nie widziałam dla nas przyszłości.

Opuszczałam budynek sądu z różnymi, naprawdę mieszanymi emocjami. Z jednej strony czułam się szczęśliwa, ponieważ w końcu byłam oficjalnie wolna. Z drugiej zaś dręczyło mnie poczucie niepowodzenia. Przecież rozwód to jak porażka, zgadza się? To ostateczna oznaka tego, że nam po prostu nie wyszło.

– Pójdziemy zjeść coś? – zapytał Tomek, wręczając mi płaszcz. –Okropnie głodny jestem.

– Naszą ostatnią wieczerzę –zażartowałam.

– Raczej lunch – rzucił okiem na zegarek. – Wieczorem mam występ. 

Kompletnie zapomniałam, że ma dzisiaj spektakl. Ale to zrozumiałe, przecież nie mieszkamy już razem od pół roku i harmonogram zajęć mojego byłego już męża nie jest już wywieszony na lodówce.

Równym krokiem szliśmy razem w kierunku centrum. Kiedy potknęłam się o coś na chodniku, instynktownie złapałam go za ramię. W oczach przechodniów na pewno wyglądaliśmy jak para . Nawet sędzia była zaskoczona, widziałam to w jej oczach.

Powód rozstania znamy tylko my

„Czemu on ci nie pasuje, kobieto? – pytali, bo to ja złożyłam pozew. „Nie pije, nie bije, nie ma żadnych kochanek. Inna by się cieszyła, że ma takiego partnera, przystojnego, bogatego, a do tego jeszcze sławnego aktora. A ty co, zupełnie oszalałaś?”.

Oficjalnie rozstaliśmy się z powodu różnicy charakterów. Rozprawa była jedynie formalnościąGdybym musiała szczerze powiedzieć, dlaczego chcę rozwodu, raczej bym cofnęła wniosek, niż wyjawiła prawdę. Bo co by sędzia zyskał, dowiadując się o najbardziej intymnych detalach naszego życia? Nic, absolutnie nic.

Najwyżej jakaś sekretarka czy ławniczka mogłaby dorobić sobie kilka groszy, wyjawiając szczegóły naszego rozstania do brukowców. Ale dla Tomka takie informacje są straszliwie upokarzające. Nie zasłużył na coś takiego, bo to naprawdę super facet. Delikatny, kochający i mądry. Ma takie same zainteresowania jak ja. Do tego wszystkiego, przez swoją pracę i popularność, jest takim przystojniakiem, o którym marzą chyba wszystkie dziewczyny. Muszę przyznać, że przez ostatnie pięć lat, bycie żoną takiego faceta, było dla mnie dużą satysfakcją.

Mógłby nie wychodzić z łóżka

Pomimo wielu pozytywnych cech, Tomek ma również jedną wadę. Taką, której już nie mogę dalej tolerować. Nieposkromioną chęć na seks. Nie, nie oznacza to, że nie potrafi powstrzymać się przed "towarzystwem" innych pań.

Gdyby to było prawdą, gdyby faktycznie zdecydował się na romans, czy nawet kilka romansów, nasz związek mógłby przetrwać. Niestety, on pragnął jedynie mnie. Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć absurdalnie, ale jestem pewna, że większość kobiet na moim miejscu prędzej czy później zapragnęłaby przespać spokojnie przynajmniej jedną noc, bez budzenia jej słowami:

– Może małe co nieco, co ty na to? Masz ochotę?

W sypialni słowo "nie" nie rozwiązywało problemu. A nawet jeśli tak było, to jedynie przez moment. Nie potrafię policzyć, ile razy uprawialiśmy seks w różnych miejscach, ponieważ on tego chciał. Właściwie to nie tylko chciał, ale wręcz musiał. Bo tak bardzo mnie pragnął, bo byłem dla niego tak piękna... A jeśli mu się nie oddam i sobie nie ulży, to później będzie bolała go głowa. Nie chcę chyba, żeby przeze mnie cierpiał?

Kiedyś to mnie kręciło

Muszę przyznać, że na początku podobało mi się to, że jest tak pełen dzikości, że wystarczy tylko uwodzicielsko na niego spojrzeć, przy schylaniu pokazać kawałek pończochy, zamachać sandałem na opalonej stopie i już jest gotowy.

No i jeszcze ten dreszcz emocji i podekscytowania – czy ktoś nas zauważy, czy nie? Ale tak naprawdę, u przeciętnego człowieka, z czasem chęć do seksu maleje. Po roku, maksymalnie dwóch, miejsce pragnienia zastępują bardziej przyjazne uczucia – potrzeba bycia blisko, poczucie bezpieczeństwa, akceptacja. A Tomek? On nadal mnie pragnął tak samo jak na początku, tylko... coraz częściej.

A ja byłam coraz bardziej wykończona. Przecież nie da się tak non stop, kilka razy dziennie. Zdarzyło się nawet, że 10. Zaczęłam się wymigiwać, bólami głowy, złym samopoczuciem, katarem, miesiączką. Każdy powód był dobry.

– Chodź kiciu, rozgrzeję cię aż do czerwoności i od razu minie ci przeziębienie – namawiał.

Czasem udawał, że mnie rozumie

– Dobrze, jeżeli teraz nie możesz, to nie. Ale za to wieczorem oczekuję podwójnej porcji, zgoda?

Taka wyrozumiałość zdarzała się, ale z czasem coraz rzadziej. Moje wymówki go irytowały.  

– Moje wcześniejsze kobiety nie miały z tym problemu. Były zachwycone.

Czasami robił smutną minę i pytał smutnym głosem:

Już mnie nie kochasz, prawda?

Wtedy zaczynałam mu tłumaczyć, że go kocham, bo przecież naprawdę tak było. I właściwie tylko to mnie przy nim trzymało. Nie były to dzieci, bo ich nie mamy. Nie był to kredyt na dom, bo kupił go zanim zostaliśmy parą. Nie była to wiara w nierozerwalność małżeństwa, bo oboje jesteśmy ateistami i mieliśmy jedynie ślub cywilny. W końcu postanowiłam porozmawiać z nim szczerze.

Obraził się na mnie

Wyraziłam swoje uczucia, mówiąc, że nie jestem w stanie dłużej tak żyć, że potrzebuje trochę odpoczynku, bo inaczej zwariuję. Stwierdziłam, że chciałabym znów czerpać radość z seksu, bawić się nim, zamiast traktować go jak karę.

– Spróbujmy naprawić naszą relację, póki jeszcze pamiętam, że seks może być fajny –zasugerowałam. – Może powinniśmy skorzystać z pomocy seksuologa? Co ty na to?

Obraził się. Twierdził, że nie potrzebuje wsparcia, ponieważ to nie on ma kłopot, lecz ja. Jego zdaniem jest zdrowym mężczyzną, który prawidłowo reaguje na uroki kobiece, z normalnymi, choć może trochę większymi od średnich, potrzebami – co jego zdaniem jest powodem do dumy!

Zasugerowałam, że skoro już zdecydowałam się na wizytę u seksuologa, to niech tak będzie. Skoro istnieją preparaty wspomagające dla mężczyzn, to być może dla kobiet także coś wymyślono. Z trudem, ale udało mi się przekonać go, że ten problem dotyczy nas obojga, ponieważ wpływa na nasz związek, a żadne z nas nie czerpie z niego takiej satysfakcji, jaką moglibyśmy czerpać.

Wreszcie wspólnie zdecydowaliśmy, że pójdziemy na konsultację. I co powiedział facet, który zna się na relacjach między kobietami a mężczyznami, kiedy dowiedział się o naszym problemie? Że tak po prostu musi być i koniec! Wyśmiałam go.

Próbowaliśmy pójść na kompromis

Tomek nie chciał nawet słyszeć o tym, żebyśmy się rozstali. Sama też czułam się źle na samą myśl o takim scenariuszu i łzy napływały mi do oczu. W ciągu następnych tygodni spędziliśmy wiele godzin, zastanawiając się, co zrobić z tym problemem. Czy powinien znaleźć sobie inną kobietę? 

Było to dla mnie poniżające, ale byłam gotowa dzielić się nim z inną
Tomasz jednak odrzucił tę możliwość. Postanowiliśmy, że on trochę zredukuje swoje pragnienia, a ja wykażę się większym zaangażowaniem. Jesteśmy zakochani, więc musimy sobie poradzić. Włożyłam w to całe swoje serce i energię, tak jakby moje zdrowie od tego zależało. Próbowałam przez trzy lata. On na początku też. Był nawet w stanie wytrzymać kilka dni. Potem znów słyszałam:

– Kochanie, jestem taki wyposzczony – mówił. 

– Rozumiem, że jesteś zmęczona, ale to potrwa tylko kilka minut i nie musisz nic robić.                               

Wszystko mnie irytowało   

Jego dotyk przestał być dla mnie przyjemny. Następnie zaczęło mnie irytować, jak szura kapciami po podłodze, że w łazience zawsze zostawia otwartą tubkę pasty do zębów, że wrzuca koszulę na krzesło, zamiast powiesić ją w szafie. Małe rzeczy, zwykłe błahostki, których wcześniej nie zauważałam, teraz urosły do rangi problemów i podstaw awantury. W końcu nie mogłam znieść jego zapachu. Perfumy, których używał, sprawiały, że czułam się źle, a zapach jego skóry...

No cóż, w końcu zdałam sobie sprawę, że nie można już tego naprawić. Bez względu na to, co mi przychodzi do głowy, jaki pomysł na rozwiązanie problemu mi wpadnie – wszystko sabotują moje cielesne odruchy. Moje ciało nie kłamie. Nie mam już siły, by dalej je zmuszać do aktywności w łóżku. Pewnego wieczoru, gdy Tomasz występował w sztuce, zebrałam swoje rzeczy i przeprowadziłam się do małego mieszkania, które wynajęłam kilka dni wcześniej, zostawiając mężowi dobrze przemyślany list. 

Kolejne spotkanie z Tomkiem miało miejsce dopiero w biurze prawnika. To właśnie on, działając na moje zlecenie, przygotował i wniósł pozew rozwodowy. Ze względu na oczywiste powody zdecydowaliśmy, że nie będziemy upierać się przy orzekaniu winy. W kwestii podziału dóbr – mieszkanie zawsze należało do Tomka i tak już zostanie, a ja zabiorę ze sobą samochód. Resztę podzielimy sami, bez udziału innych osób i prawdopodobnie bez kłótni.

Czytaj także:„Córka miała wprowadzić się na miesiąc, a zaraz minie rok. Mam dość odrabiania pańszczyzny przy jej dzieciach”
„Doniosłam na brata i dobrze się z tym czuję. Nie miałam skrupułów, bo swój mózg rozpuszczał w kieliszku” „Po 50-tce ogień rozpalił we mnie obcy facet. Czułam się jak rozochocona nastolatka i nie miałam hamulców”

 

Redakcja poleca

REKLAMA