Ledwie zdążyłam się wykurować po przeziębieniu, a tu nagle jakiś mężczyzna kichnął wprost na mnie! Rozumiem, że autobus to nie jakiś luksusowy samochód. Nie ma tutaj komfortu podróżowania samemu, ale jeżeli ktoś przenosi choroby, powinien zostać w domu, a nie bezmyślnie zarażać innych!
Byłam oburzona
Wyglądało na to, że ten facet miał inne zdanie, bo ciągle wisiał nade mną, trzymając się metalowego uchwytu i nie zamierzał się ruszyć nawet o krok...
– Proszę na mnie nie kichać – nie mogłam już znieść jego zachowania. – To szczyt chamstwa i egoizmu narażać cudze zdrowie w taki sposób!
Zirytowany, rzucił na mnie obraźliwe spojrzenie.
– Ja za kilka dni będę już zdrów, ale pani na zawsze pozostanie nieznośną, złośliwą babą. Na to niestety nie ma lekarstwa!
Dosłownie się wściekłam. Co za bezczelny cham! Zamiast przeprosić – obraża i ze mnie szydzi!
Przez cały dzień miałam zły humor. A na dodatek zgubiłam swoją parasolkę. Zostawiłam ją na przystanku, a kiedy wróciłam, żeby ją odzyskać, oczywiście przepadła jak kamfora. Przewróciłam się o wystającą kostkę brukową i zdaje się, że skręciłam kostkę! Byłam przekonana, że to wszystko przez tego irytującego dziada z autobusu, który mnie tak zdenerwował i obraził.
"Już nie mogę się doczekać na nasze następne spotkanie! – groziłam mu w myślach. – Zapamiętasz mnie! Ja ci dam nauczkę!"
Znów go spotkałam
Upłynęło parę dni... Właśnie wybierałam pomidory na targowisku na moim osiedlu, kiedy usłyszałam głos, który natychmiast rozpoznałam:
– Czy jest może miód? Ale tylko prawdziwy, najlepiej z gryki lub spadziowy...
To był on! W jasnej kurtce i dżinsach wyglądał na młodszego, choć na pewno miał już około pięćdziesiątki. Jestem w podobnym wieku, więc z łatwością rozpoznaję osoby w tym samym przedziale wiekowym. Zauważył mnie i od razu uśmiechnął się szeroko.
– Ha, ha! – wykrzyknął. – Pani złośnica. No witam serdecznie...
Prawie dostałam zawału!
– Czy mógłby pan zostawić w spokoju?!
– Nic się pani nie zmienia. Zawsze taka sama, niezależnie od sytuacji. Nieuprzejma i opryskliwa!
Handlarz właśnie wręczał mu słoik ciemnego miodu. Gwałtownie się odwróciłam, chcąc odejść i nie patrzeć już na tego idiotę, ale niestety zahaczyłam o wyciągniętą dłoń sprzedawcy, a słoik z lepkim, brązowo-złotym płyn roztrzaskał się na chodniku. Zamarłam w miejscu...
– Bardzo mi przykro – zdołałam wydusić po chwili. – Zapłacę za ten słoik i jeszcze kupię kolejny. To moja wina!
– Oczywiście, że pani – zgodził się nieznany mi mężczyzna. – Coś panią pokarało.
– Ciebie chyba też – dodał sprzedawca. – To był ostatni miód z mojego ula.
Zdenerwowałam się
Byłam czerwona jak burak ze zdenerwowania i wstydu. Czułam, jak serce bije jak szalone i skacze mi ciśnienie.
– Mam w domu świetny miód, chętnie go panu podaruję – powiedziałam z entuzjazmem – Do tego jeszcze malinowy sok dorzucę! – zapowiedziałam, a tymczasem mężczyzna uważnie mnie obserwował.
Niespodziewanie chwycił moją dłoń, jakby sprawdzał puls
– Spokojnie. Jestem lekarzem. Proszę, niech się pani już nie denerwuje...
Jego dłonie były ciepłe i przyjemne. Nie miał na palcu obrączki. Powoli odzyskałam oddech, a serce przestało bić jak szalone. Ten mężczyzna działał na mnie uspokajająco. Zupełnie zmieniłam swoje zdanie o nim. Jakoś tak szybko przeszłam od niechęci do sympatii. Chyba oszalałam. Nie pozwolił mi zapłacić za rozbity słoik miodu. Wziął moją torbę z pomidorami i zapytał, jak się czuję.
– Mieszkam tutaj, bardzo niedaleko, mogę przyprowadzić samochód i podrzucić panią – powiedział.
– Nie ma potrzeby. Mieszkam blisko.
– Czyli idziemy? Dobrze się pani czuje?
Byłam w siódmym niebie
Wyobrażałam sobie, jak moja ciekawska sąsiadka patrzy na mnie zza firanki, widząc mnie z takim uroczym mężczyzną, i jak mi zazdrości! Specjalnie zdecydowałam się na dłuższą trasę i wybrałam chodnik pod balkonami.
Wiedziałam, że ona tam jest i udaje, że jest zajęta, ale w oczach ma ten swój radar. Będzie stała przy wizjerze i patrzyła... Sama wiele razy tak robiłam, gdy ktoś ją odwiedzał. Obie miałyśmy doświadczenie w podglądaniu siebie nawzajem!
– Napije się pan herbaty? – zapytałam. – Serdecznie zapraszam.
– A co na to pani mąż?
– Męża nie mam. Jestem wolną kobietą i być może spróbuję pana uwieść – zażartowałam odważnie.
Zaczął się głośno śmiać.
– Jest pani niesamowita! Od początku byłem przekonany, że musimy się ponownie spotkać. Absolutnie, nie zamierzam teraz rezygnować ze spotkania z panią i wspólnej herbaty.
– A jeśli naprawdę zdecyduję się pana uwieść. Namówić do grzechu?
– Nie musi mnie pani aż tak kusić...
Ciągnęło mnie do niego
Tego dnia między nami jeszcze nic się nie wydarzyło, chociaż powietrze w pokoju aż iskrzyło od emocji. Gdy na pożegnanie dał mi całusa w policzek, prawie zemdlałam i nogi się pode mną ugięły. Powiedział, że jest po rozwodzie, że ma dorosłe dzieci, że jego była żona mieszka za granicą i że utrzymują przyjazne stosunki.
Zawodowo jest lekarzem w szpitalu miejskim. Sam mało choruje, ale kiedy zrobiłam mu scenę w autobusie, rzeczywiście był przeziębiony. Auto zostawił na parkingu szpitalnym, ponieważ obawiał się prowadzić.
Byłam oczarowana tym, jak przyjazny, dowcipny, normalny i pogodny był. Od dawna z nikim się nie spotykałam. Mój ostatni facet był raczej introwertykiem i mało rozmawialiśmy. Obok Adama czułam się fantastycznie. Wyczekiwałam na jego telefon czy odwiedziny. Ale nic z tego. Nie dawał znaku życia.
"No i stało się – przestraszyłaś go. Byłaś zbyt nachalna jak jakaś rozhisteryzowana, napalona nastolatka. Takie kobiety nie podobają się mężczyznom!".
Wylądowaliśmy w łóżku
Przyszła sobota i cały dzień padał deszcz. Od rana poruszałam się jak mucha w smole. Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i pomyślałam, że to moja sąsiadka przyszła mi poprzeszkadzać albo poplotkować, ale za drzwiami stał Adam.
Nie jestem pewna, jak do tego doszło, ale kiedy go zobaczyłam, przestałam logicznie myśleć i po prostu rzuciłam się na niego. Zamknęłam drzwi na klucz, a potem zaczęliśmy się całować. Najpierw w przedpokoju, potem w sypialni. Nie musiał się nawet wysilać, aby mnie rozebrać. Nie miałam na sobie nic oprócz sukienki. Ja natomiast rozbierałam go bardzo powoli, przedłużając pojawienie się tej chwili, kiedy będziemy całkiem nadzy.
– Jesteś fantastyczna – mówił szeptem. – W tobie jest tyle energii. Nigdy nie spotkałem tak namiętnej i czułej kobiety... Pragnę cię, odkąd tylko cię zobaczyłem, zołzo.
Czytaj także: „Mąż traktuje dom jak hotel, a mnie jak pokojówkę. Ma być wszystko pod linijkę i bez dyskusji. A o dzieciach nie ma mowy”
„Ojciec wychowywał mnie na posługaczkę. Kobieta miała słuchać swego pana i wykonywać polecenia w kuchni i w łóżku”
„Znajomi na siłę chcą mnie swatać. Nie potrzebuję w domu samca i jego brudnych gaci, by czuć się wartościową kobietą”