„Rozwiodłam się z chorym mężem i wyszłam za bogatego przystojniaka. Za jego kasę mogłam leczyć Damiana”

uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Brian Bailey
„Postąpiłam niemoralnie? Nawet nie zamierzam temu zaprzeczać. Zdawałam sobie z tego sprawę od samego początku, ale po prostu nie miałam innego wyjścia. Nie mogłam biernie przyglądać się, jak Damian cierpi. Zrobiłam to dla niego”.
/ 21.02.2024 22:00
uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Brian Bailey

Małżeństwo zawsze wymaga poświęceń, mniejszych lub większych. Czasami zdarzają się jednak sytuacje, kiedy trzeba zdecydować się na radykalny krok. Z miłości do mojego męża, rozwiodłam się z nim i wyszłam za innego mężczyznę. Niedorzeczne? Tylko pozornie.

Choroba bliskiej osoby to istny koszmar. Nie mogłam biernie przyglądać się, jak stan mojego męża z tygodnia na tydzień ulega pogorszeniu. Nie mogłam zapewnić mu stałej opieki. Musiałam pracować, bo renta, którą otrzymywał, ledwo wystarczała na opłacenie rachunków. Z moją pensją mogłam zapomnieć o opłaceniu stałej opieki pielęgniarskiej. Pozostał mi już tylko rozwód. Wiem, brzmi to, jakbym myślała wyłącznie o sobie. Otóż, nie. Przed ołtarzem ślubowałam Damianowi, że będę przy nim w zdrowiu i chorobie. Przysięgi dochowałam, mimo że formalnie nie jesteśmy już małżeństwem.

Diagnoza była jak wyrok

Kilka lat temu mój mąż zaczął odczuwać dziwne objawy.

Kotku, musisz się przebadać – nalegałam.

– To nic takiego. Jestem po prostu przemęczony. We wrześniu wezmę tydzień urlopu i wtedy wszystko wróci do normy.

Nie wróciło. Mało tego, niepokojące dolegliwości przybierały na sile. W końcu musiał ulec moim prośbom. Lekarz ogólny natychmiast skierował go do neurologa. Ten zlecił badania obrazowe i laboratoryjne. Diagnoza była druzgocąca.

Zaczęły się kłopoty finansowe

Choroba całkowicie uniemożliwiła mojemu mężowi podjęcie jakiejkolwiek, nawet najprostszej pracy zarobkowej. Stałam się jedynym żywicielem naszej małej rodziny. Jako kasjerka w markecie nie zarabiałam dużo, a gdy stan Damiana uległ pogorszeniu, musiałam przejść z całego na połowę etatu. Nie było innego wyjścia. Korzystaliśmy z pomocy pielęgniarki środowiskowej, ale to nie wystarczyło. Mój mąż wymagał całodobowej opieki.

Co prawda, leki na stwardnienie rozsiane są objęte pełną refundacją, ale to nie zmieniało faktu, że znaleźliśmy się w opłakanej sytuacji. Poza tym, leczenie farmakologiczne to jedno. Ledwo wiązałam koniec z końcem, a bywało też tak, że ratowała mnie tylko pożyczka od znajomych.

Damian nalegał na hospicjum

– Skarbie, dłużej tak nie może być – powiedział pewnego dnia Damian.

– Co masz na myśli?

– Musisz umieścić mnie w hospicjum.

– Nie pleć bzdur – oburzyłam się.

– Nie ma innego wyjścia. Nie starcza nam na życie. Poza tym, przy mnie nie masz nawet chwili na odpoczynek. Jak tak dalej pójdzie, w końcu sama się rozchorujesz.

Nie mogłam pozwolić, żeby mój mąż poddał się i zrezygnował z walki. Poza tym, tyle się słyszy na temat warunków panujących w takich placówkach. Nie, o żadnym hospicjum nie mogło być mowy.

– To nie jest rozwiązanie. Twoje miejsce jest tutaj, przy mnie. Damy sobie radę. Obiecuję.

– Proszę cię, przemyśl to.

Nie musiałam. Moja decyzja była ostateczna Postanowiłam zapewnić mężowi należytą opiekę, choćbym miała się dwoić i troić. Choroba jednak nie odpuszczała. Objawy coraz bardziej przybierały na sile i w końcu uznałam, że sama sobie nie poradzę. To właśnie wtedy wpadłam na ten pomysł.

Musiałam się z nim rozwieść

Myślałam i myślałam, aż w końcu wymyśliłam. „Rozwiodę się z Damianem i wyjdę za Tomka. W ten sposób zdobędę pieniądze na stałą opiekę domową i zaawansowaną fizjoterapię”. To był dobry plan.

Tomek zabiegał o mnie równolegle z Damianem, ale to nie jego kochałam. Po latach dorobił się prawdziwej fortuny i wciąż był kawalerem. Widywałam go od czasu do czasu, więc wiedziałam, że wciąż coś do mnie czuje. Damian nie chciał słyszeć o takim rozwiązaniu. Nalegał na hospicjum, ale decyzja już zapadła. Rozwiedliśmy się, a sąd zasądził alimenty na jego rzecz.

Mój plan zadziałał bezbłędnie. Po niecałym miesiącu Tomek poprosił mnie o rękę. To zamożny i hojny człowiek, więc miałam nieograniczony dostęp do jego pieniędzy. Mogłam zapewnić Damianowi najlepszą opiekę.

Postąpiłam niemoralnie? Oczywiście, że tak i nawet nie zamierzam temu zaprzeczać. Wykorzystywanie czyiś uczuć dla osiągnięcia korzyści jest największą podłością, jaką można zrobić drugiemu człowiekowi i nie usprawiedliwia tego nawet miłość do męża. Zdawałam sobie z tego sprawę od samego początku, ale po prostu nie miałam innego wyjścia. Nie mogłam biernie przyglądać się, jak Damian cierpi. Zrobiłam to dla niego. A że kiedyś Bóg osądzi mnie za to... trudno. Kocham Damiana tak bardzo, że dla niego rzucę się nawet w ogień piekielny.

Tomek okazał mi serce

Małżeństwo moje i Tomka przetrwało rok. Pewnego dnia wręczył mi plik dokumentów.

– Przeczytaj wszystko uważnie i podpisz – polecił.

– Co to? – zapytałam zdziwiona.

– Propozycja ugody rozwodowej – odpowiedział łagodnym, wręcz dobrotliwym tonem.

– Tomek, ale jak to? Przecież dobrze się nam układa – zdziwiłam się.

– Daria, daj spokój. Przecież oboje wiemy, że nigdy mnie nie kochałaś i nie pokochasz.

Nie mogłam temu zaprzeczyć. Po prostu nie miałam serca dalej go okłamywać. Bez słowa zapoznałam się z treścią ugody. Gdy doszłam do akapitu dotyczącego podziału majątku, doznałam szoku.

– Tomek! Przecież ty chcesz oddać mi swoje pieniądze!

– Zaledwie drobną część mojego majątku.

– Drobną część? Milion złotych nazywasz drobną częścią? Nie. Zgadzam się na rozwód, ale nie na podział pieniędzy.

– Przecież oboje wiemy, że są ci potrzebne. Nie zaprzeczaj. Wiem od początku, że wyszłaś za mnie tylko dlatego, żeby móc zaopiekować się Damianem.

– Skoro wiedziałeś, dlaczego zgodziłeś się na małżeństwo?

– Bo cię kocham. Zawsze cię kochałem. Nie mogłem zostawić cię w potrzebie. Przeszło mi przez myśl, żeby po prostu zapłacić za leczenie i opiekę dla Damiana. Mogłem sobie na to pozwolić. Ale ten rok... ten rok, który spędziliśmy razem, był najszczęśliwszym czasem w moim życiu.

– Tomek, nie wiem, co powiedzieć.

– Nie musisz nic mówić. Przecież widzę, jak za nim tęsknisz. Widzę, że cały czas myślisz o nim i martwisz się o niego. Nie mogę dłużej zatrzymywać cię przy sobie. Po prostu podpisz dokumenty i wracaj do Damiana. Jutro pieniądze będą na twoim koncie.

Czułam się podle

Nie mogłam w to uwierzyć. Skrzywdziłam go i wykorzystałam, a mimo to okazał tyle serca. Czułam się podle. Ba, do dzisiaj tak się czuję. Wróciłam do domu. Pieniądze nie są już zmartwieniem. Mimo że Damian nigdy nie wyzdrowieje, to dzięki właściwej opiece jego stan uległ poprawie. A to wszystko dzięki Tomkowi – naszemu aniołowi.

Nie mam z nim kontaktu. Nie mogę rozdrapywać ran, które sama mu zadałam. Codziennie jednak myślę o nim i o tym, co dla nas zrobił. Do końca życia będę mu za to wdzięczna.

Czytaj także: „Teściowa zachwycała się zięciem siostry, a na mnie tylko narzekała. Tani bajerant w końcu pokazał prawdziwe oblicze”
„W spadku po mamie zamiast kasy, dostałam brata. Przez ponad 30 lat ukrywała, że ma syna ze zdrady”
„Dla rodziców liczyła się tylko praca, pieniądze i prestiż. Mnie i brata traktowali jako wypadek przy zabawie w łóżku”
 

Redakcja poleca

REKLAMA