„Nakryłam szefa jak figluje ze stażystką. To był mój as w rękawie. Przegrałam tę rundę i zostałam z niczym”

Kobieta wyrzucona z pracy fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Kiedy nakryłam szefa na igraszkach z młodą stażystką, wiedziałam, że los zesłał mi szansę. Ani myślałam ją zmarnować! Na awans lub konkretną podwyżkę czekałam już od dawna. Byłabym niepoważna, gdybym nie wykorzystała okazji podanej wprost pod nos na złotej tacy. Przeliczyłam się”.
/ 09.08.2023 19:45
Kobieta wyrzucona z pracy fot. Adobe Stock, Monkey Business

Andrzej zawsze uganiał się za kobietami, chociaż miał świetną żonę. Kiedy Edyta pojawiła się w na stażu w naszej firmie, Andrzej – kierownik mojego działu – od razu zwrócił na nią uwagę. Niezbyt się z tym krył i dla wszystkich od razu stało się jasne, że może ona liczyć u niego na specjalne względy.

Nikt jednak nic nie mówił, ponieważ Andrzej był ulubieńcem szefostwa. W firmie od lat obowiązywała niepisana zasada, że jeśli praca ci miła, siedź cicho i nie wtrącaj nosa w nie swoje sprawy.

Andrzej miał opinię bawidamka

Z jednej strony trudno było się dziwić Andrzejowi, gdyż Edyta należała do bardzo atrakcyjnych kobiet. Była młoda, miała wysportowaną sylwetkę i regularne rysy twarzy. Niemniej z drugiej strony zachowanie mojego przełożonego wobec niej co najmniej zaskakiwało – miał przecież żonę, nie wspominając o tym, że Edyta mogła być z powodzeniem jego córką. Dzieliła ich spora różnica wieku.

– Nową miłość znalazł – ironizowała Iwona, gdy parzyłyśmy sobie trzecią już w tym dniu kawę.

Andrzej cieszył się w biurze opinią bawidamka. Gustował w dużo młodszych od siebie kobietach, koniecznie o nienagannej prezencji. Miałam okazję poznać jego małżonkę i naprawdę nie rozumiem, co on widział w tych młódkach.

– Faceci w pewnym wieku tak po prostu mają – skwitowała ze smutkiem w głosie Iwona. – Wiesz, głowa siwieje… I tak dalej.

– A mnie się wydaje, że to raczej kwestia charakteru.

– Może i w jakimś stopniu tak – Iwona obojętnie wzruszyła ramionami. – Tak czy siak, długo to nie potrwa, bo on jak zwykle szybko się znudzi.

– Dziewczyny tylko szkoda – autentycznie zrobiło mi się żal Edyty.

– No co ty! – obruszyła się Iwona. – Ona nie ma piętnastu lat. Chyba wie, w co się pakuje.

Nie mogłam nie przyznać koleżance racji – w końcu rozmawiałyśmy o dorosłych ludziach.

Byli tak sobą zajęci

To, że Edyta i Andrzej ostro romansowali, było oczywiste. Przekonałam się o tym na własne oczy.

Któregoś dnia musiałam nieco dłużej zostać w pracy. Nie miałam jednak pojęcia, że nasze firmowe gołąbeczki też są w biurze – dałabym sobie rękę uciąć, że wyfrunęły stąd już kilka godzin temu. Musiałam zostawić na biurku Andrzeja ważny raport, więc udałam się do jego gabinetu. Znajdował się na samym końcu korytarza i był oddzielony od pozostałych pomieszczeń, co pozwalało na zachowanie prywatności.

Drzwi były zamknięte na klucz, ale ze środka dobiegały jakieś dziwne odgłosy. Po chwili dotarło do mnie, że dokładnie tak brzmi dwoje ludzi dających upust swoim żądzom.

– Kto tam jest? – pukając do drzwi, udawałam wielce zaskoczoną.

Dźwięki ucichły, ale nikt się nie odezwał.

– Kto tam jest? – powtórzyłam stanowczo. – Czy mam wezwać ochronę?

Zapukałam raz jeszcze, tym razem mocniej. Po chwili rozległ się zgrzyt przekręcanego klucza i moim oczom ukazał się Andrzej. Dostrzegłam też Edytę nerwowo dopinającą koszulę.

– Och, przepraszam, nie wiedziałam, że to ty – dokładałam wszelakich starań, aby wyglądać na mocno zmieszaną.

– Rozumiem, w porządku – jemu tymczasem było naprawdę głupio.

– Przyniosłam raport, o który prosiłeś – popatrzyłam wymownie to na niego, to na Edytę, po czym wręczyłam mu plik dokumentów starannie zapakowanych w papierową teczkę. – Idę do domu, na dziś skończyłam.

– OK, dzięki – po raz pierwszy zobaczyłam Andrzeja autentycznie zakłopotanego. Przyznaję, że był to dość osobliwy widok.

Dokładnie w tym momencie przyszedł mi do głowy pewien szalony pomysł. Zamierzałam przekuć całą tę sytuację na własną korzyść. Nie podejrzewałam, aby na mojej drodze pojawiły się jakiekolwiek trudności – zważając na okoliczności, Andrzej powinien pójść mi na rękę bez mrugnięcia okiem.

Zgodziłam się milczeć

Przez następnych kilka dni Andrzej nie pokazywał się w biurze, a Edyta starannie unikała mojego wzroku. Nikomu nie powiedziałam o tym zajściu – póki co uznałam, że najrozsądniej będzie zachować takie rewelacje dla siebie. Czekałam, aż Andrzej pojawi się w pracy i zechce ze mną porozmawiać – co do tego, że tak właśnie się stanie, nie miałam żadnych wątpliwości. Rzecz jasna się nie pomyliłam.

– Możemy pogadać? – rzucił cicho, przechodząc obok mojego biurka.

– Jasne – nie kryłam satysfakcji i udałam się za nim do jego gabinetu.

„Nie bądź idiotką” – powtarzałam do siebie w myślach. – „To jest twoje pięć minut!”. Gestem dłoni zachęcił mnie do zajęcia miejsca w fotelu.

– Mam prośbę – zapewne przygotował się do tej rozmowy. – Byłbym bardzo wdzięczny, jeżeli zachowasz dla siebie to, co zobaczyłaś parę dni temu.

– Zastanowię się – nie wierzyłam, że słowa te przeszły mi przez gardło, ale pierwsze koty za płoty.

– Nie rozumiem – świdrował mnie tym swoim chłodnym spojrzeniem.

– A ja myślę, że rozumiesz – nie czułam lęku, czego z perspektywy czasu żałuję, bo może zaświeciłaby mi się w porę czerwona lampka.

– Czego więc chcesz? – przeszedł do rzeczy.

– Niedługo zwolni się wakat po Ewie i tak się składa, że jestem nim zainteresowana – tak było w rzeczywistości, pragnęłam tej posady. – Oczywiście zgaduję, że i pensja automatycznie pójdzie w górę.

Przez parę minut trwaliśmy w milczeniu. Andrzej badawczo mi się przyglądał – nigdy nie lubiłam, gdy ktoś na mnie patrzy w ten sposób.

– Niech będzie – zgodził się po dłuższym namyśle.

– Liczę na to, że w ciągu dwóch najbliższych tygodni temat będzie zamknięty.

Przytaknął skinieniem głowy. Ale byłam z siebie zadowolona! Wreszcie doczekam się tego, co należy mi się od dawna! Zupełnie nie podejrzewałam Andrzeja o złe zamiary, ale zapomniałam o jednym – ludzie często zaskakują. Niestety, niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wydawało mi się, że jestem niezmiernie sprytna, a wykopałam pod sobą dołek.

Przez Edytę wyszłam na kretynkę

W przeciągu dwóch tygodni, o których rozmawiałam z Andrzejem, sprawy przybrały niespodziewany obrót. Ostrze uknutej przeze mnie niewinnej intrygi zwróciło się przeciwko mnie.

Nie wpadłabym na to, że Edyta włączy się do akcji i okaże podłą intrygantką. Urządziła aferę na całą firmę. Oskarżyła mnie o to, że zachęcałam ją do nawiązania romansu z Andrzejem, bo sama miałam w tym interes. O wszystkim chciałam powiedzieć jego żonie, aby od niego odeszła – wówczas miałabym szansę mieć go tylko dla siebie, bo od dawna się w nim kochałam.

Co za brednie! Skąd w ogóle takie bzdury przyszły jej do głowy? Zrobiła z siebie ofiarę, a moją osobę oczerniła doszczętnie. Jak nietrudno zgadnąć, Andrzej od razu podchwycił tę śpiewkę i wyparł się skoku w bok.

Sprawa doczekała się finału u naczelnego szefostwa. Edyta i Andrzej solidarnie grali przeciwko mnie do jednej bramki. Co więcej, Andrzej zarzucił mi, że nadmiernie mu się narzucam i usiłuję go szantażować. W firmie niemile widziane było to, co chociaż w najmniejszym stopniu ocierało się o molestowanie, dlatego otrzymałam tzw. propozycję nie do odrzucenia.

Nikt rzecz jasna nie dał wiary mym słowom. Dla nich liczyło się tylko to, żeby jak najprędzej zamieść sprawę pod dywan i to ja miałam wystąpić w roli kozła ofiarnego. Piłka była krótka: albo dyscyplinarne zwolnienie z pracy, albo rozwiązanie umowy za porozumieniem stron z natychmiastowym jej wypowiedzeniem. Z dwojga złego wybrałam „dobrowolne” odejście z pracy, przyznali mi nawet nieduża odprawę.

Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że to się tak skończyło. Miał być awans, miała być podwyżka, a dostałam przysłowiową figę z makiem.

Obecnie jestem bezrobotna i rozglądam się za jakimś sensownym zajęciem. Mam jeszcze trochę oszczędności, ale kurczą się one w zastraszająco szybkim tempie. Jedynym plusem tej historii jest to, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, co ja tak naprawdę chcę w życiu robić i czy powrót do biurowej rutyny jest dobrym pomysłem.

Czytaj także:
„Wymieniłem nudną żonę na gorącą, czułą i marudną kochankę. Liczyłem na upojne noce, a wylądowałem sam na kanapie”
„Syn trafił do szpitala ze złamaną kostką. Mąż miał go odebrać, ale... sam miał wypadek. Nieszczęścia jednak chodzą parami”
„Byliśmy kochankami, a ona teraz bierze ślub z moim wujkiem. Staruszek nie zna wstydliwej tajemnicy swojej narzeczonej”

Redakcja poleca

REKLAMA