„Rodzina twierdzi, że jako wdowa powinnam cierpieć do końca życia. A ja obiecałam mężowi, że jeszcze będę szczęśliwa”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, My Ocean studio
„– Powinnaś ubierać się na czarno przynajmniej przez rok! – Dlaczego tak sądzisz? Czy mama myśli, że jak noszę ubrania w innym kolorze, to nie tęsknię za Tomkiem? – zapytałam zdziwiona. Podobnie zareagowała reszta mojej rodziny i liczni znajomi. Wszyscy chcieli widzieć mnie cierpiącą, zrozpaczoną, zaniedbaną”.
/ 09.01.2024 08:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, My Ocean studio

Ostatnie trzy lata życia mojego męża przepełnione były cierpieniem. Lekarze od początku nie dawali mu większych szans. Jednak ja nie przestawałam walczyć i motywowałam go, aby robił to samo.

Był dla mnie wszystkim

To były trzy straszne lata, kiedy moje dotychczasowe życie poszło na boczny tor. Szpital, a następnie hospicjum stały się moim nowym domem. Nie miałam nawet chwili dla siebie, całe moje życie poświęcone było mężowi. On to widział i ciągle powtarzał mi, że nie powinnam się tak poświęcać.

– Kochanie uwielbiam, kiedy masz nową fryzurę. Tak ładnie wtedy wyglądasz... – zachęcał mnie tym swoim tonem.

Co miałam mu odpowiedzieć? Że nie tylko nie mam energii na wizytę w salonie, ale też pieniędzy, żeby zadbać o siebie? Wolałam przeznaczyć pieniądze na lepsze leki dla Tomka, zdrowsze posiłki, delikatne produkty kosmetyczne. W końcowym okresie choroby mojego męża bywałam tak wykończona, że sama wyglądałam, jakbym cierpiała na poważne schorzenie. Blada z wysuszoną cerą, która dawno nie widziała promieni słońca.

– Obiecaj mi, że kiedy mnie już nie będzie, zaczniesz o siebie dbać! –błagał Tomek.

Obiecałam mu to

Pewnego dnia stwierdził, że po jego śmierci, nie powinnam być sama. Że muszę sobie kogoś znaleźć i ponownie stanąć na ślubnym kobiercu.

– Skąd wiesz, że ktoś mnie jeszcze pokocha? – zapytałam z uśmiechem, a łzy ściekały mi policzkach.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo jesteś dobra i piękna – odpowiedział, pieszcząc moją dłoń. – Zasługujesz na miłość...

– Obiecuję, że będę szczęśliwa, choć teraz sobie tego nie wyobrażam – powiedziałam cicho.

W szpitalu rzeczywiście mogłam wyglądać atrakcyjnie. Jako jedyna byłam tu zdrowa.

Oboje straciliśmy bliskich

Wiele pacjentek hospicjum do ostatnich chwil starało się wyglądać elegancko – wiązały na głowach jaskrawe chusty, malowały usta. Na przykład pani z sąsiedniej sali, mniej więcej w moim wieku. Na jej twarzy widoczne były ślady dawnego piękna, zapewne kiedyś wyglądała jak modelka i pewnie, gdybym spotkała ją na ulicy, zazdrościłabym jej urody.

Często spotykałam ją na korytarzu, gdy spacerowała, trzymając za rękę swojego męża. Wysoki, nieco przygarbiony mężczyzna, który poświęcał jej każdą chwilę. W końcu zaczęliśmy witać się ze sobą. Praktycznie nie rozmawialiśmy, ale oboje odczuwaliśmy, że łączy nas niewidoczna więź porozumienia, jak dwóch rozbitków na tym oceanie nieszczęścia.

Jego żona i mój mąż zmarli tego samego dnia... Gdy następnego dnia przyszłam odebrać rzeczy Tomka, na klatce schodowej spotkałam Rafała. Miał w ręku torbę swojej małżonki, niezdarnie przyciskając ją do klatki piersiowej, aż w końcu przez lekko otwarty zamek wypadły różne drobne przedmioty. Próbował je zebrać, ale mała puderniczka, upadając, rozbiła się o kamienny schodek, a jasnoróżowy puder rozsypał się wszędzie. Na ten widok Rafał bezradnie usiadł na schodach i rozpłakał się jak małe dziecko.

Nie mogłam go zostawić w takim stanie... Pomogłam mu pozbierać rzeczy, po czym zostawiłam swój numer, sugerując, że jeżeli kiedykolwiek zechciałby porozmawiać, zawsze może do mnie zadzwonić.

Byliśmy dla siebie wsparciem

To, co między nimi zaiskrzyło, było jak piękny kwiat, który wykiełkował na ruinach dwóch rozbitych małżeństw. Oboje myśleliśmy, że będzie nam trudno emocjonalnie podnieść się po stracie swoich najbliższych, ale okazało się, że razem jest nam o wiele łatwiej. Wspólne dla nas emocje i przeżycia, uczyniły nas bliskimi.

Byliśmy świadomi, jak ulotna jest radość życia i jak łatwo można stracić szczęście. Dlatego uznaliśmy, że nie ma sensu zwlekać. Chcieliśmy założyć rodzinę i mieć dzieci. Wszystko, czego nie udało nam się osiągnąć w naszych poprzednich relacjach.

Wszyscy mnie krytykowali

Sytuacja Rafała była prostsza. Jego matka mieszka poza granicami kraju i tak naprawdę nie miała okazji poznać jego pierwszej żony. Nasze zaślubiny przyjęła z obojętnością. Moja rodzina natomiast nie kryła swojego oburzenia.

Nadal jesteś w żałobie. Ona się jeszcze nie skończyła! powiedziała mi matka.

– Co rozumiesz przez słowo "skończyła"? – zapytałam, nie do końca rozumiejąc jej intencje.

– Powinnaś nosić się na czarno przynajmniej przez rok!

–Dlaczego tak sądzisz? Czy mama myśli, że jak noszę ubrania w innym kolorze, to nie tęsknię za Tomkiem? –zapytałam zdziwiona.

– Z zewnątrz, nie wygląda na to, żebyś za nim tęskniła! –s kwitowała z goryczą.

Podobnie zareagowała reszta mojej rodziny i liczni znajomi. Wszyscy chcieli widzieć mnie cierpiącą, zrozpaczoną, zaniedbaną. Nikomu nie sprawiło radości, że tak szybko wróciłam do życia! W ich oczach to było nie na miejscu. Nikt nie pomyślał, że może przeżyłam już swoją żałobę…

Tomek chciałby tego

Mama Rafała nie przyszła na ślub. Także moi rodzice się nie pojawili. Była jedynie niewielka grupa gości. A i oni nie wiedzieli, jak mają się zachować. Nie winię ich za to, w końcu zaledwie niecały rok temu w tym samym kościele żegnaliśmy Tomka.

Czemu nie przeniosłam ceremonii zaślubin do innego miejsca? Mogłam przecież zdecydować się na dowolny kościół w mieście. Lecz dla mnie miało to swoje symboliczne znaczenie, jakbym przekazywała mężowi: „Patrz, dotrzymuję obietnicy, czerpię radość z życia! Odpoczywaj w spokoju, nareszcie bez bólu i cierpienia”.

Czytaj także: „Teściowa męczy nas o wnuka, bo nie zna naszej tajemnicy. Nie wie, że szanse na dziecko są marne”
„Dostałam wypowiedzenie, bo odmówiłam szefowi pieszczot w biurze. Zostałam bez środków do życia i z kredytem na karku”
„Wakacyjny wyjazd okazał się koszmarem. Dowiedziałam się, że jestem rozkapryszona, bo przeszkadzał mi syf i brak wody”

 

Redakcja poleca

REKLAMA