„Rodzina podziwiała zaradność i zarobki Bartka. Okazało się, że wszystkich oszukuje i pracuje jako męska prostytutka”

Mój siostrzeniec zarabia jako męska prostytutka fot. Adobe Stock, michaeljung
Jasne, życie jest ciężkie, długi trzeba spłacać, interesy czasem nie wychodzą. Ale to nie powód, żeby uprawiać prostytucję! A komornik to jedno, a drogi samochód i te markowe ciuchy to drugie. Widać było, że Bartek lubi pieniądze, łatwe pieniądze…
/ 16.11.2021 11:41
Mój siostrzeniec zarabia jako męska prostytutka fot. Adobe Stock, michaeljung

Wszyscy wierzyliśmy w jego sukces. Jedni cieszyli się, że jako jedyny z całej rodziny robi karierę w wielkim świecie. Inni mu zazdrościli. Ale nikt by się nie spodziewał, że Bartek nas wszystkich perfidnie oszukuje!

Nigdy nie rozumiałam, jakim cudem moja mama zdołała wychować ośmioro dzieci. Ja mam dwoje i czasem myślę, że nie dam rady z nimi wytrzymać ani dnia dłużej.

– Ale opłacało się, prawda? – uśmiechnęła się moja rodzicielka, kiedy wygłosiłam swój podziw dla niej. – Mam dzisiaj osiemnaścioro wnuków i jedną prawnuczkę! Rzeczywiście, czasami było mi z wami ciężko, ale dzisiaj przynajmniej nie grozi mi samotność.

Rzeczywiście, kiedy wpadałam do mamy, zazwyczaj spotykałam kogoś z rodziny. A to przyjeżdżało z zakupami jedno z jej dzieci, tudzież synowych czy zięciów, a to któreś z licznych wnucząt chwaliło się dobrymi ocenami, opychając się domową szarlotką.

Ostatnio spotkałam najstarszą siostrę z wnuczką

Kamila została babcią w wieku czterdziestu dziewięciu lat, więc wcale nie tak wcześnie, ale dla mnie to nadal dość abstrakcyjne. Ja mam trzydzieści sześć lat, dwójkę małych dzieci i jakoś nie może mi się zmieścić w głowie, że do mojej rodzonej siostry ktoś będzie za chwilę wołał „babciu”.

– Wcześnie zaczęłam, to się wcześnie doczekałam – skomentowała to Kama, która pierwszy raz mamą została w wieku dwudziestu lat.

Jej dzieciaki już dawno są dorosłe, dwie córki wydała za mąż, a syn wyjechał do stolicy, gdzie prowadzi z kolegą własny bar.

– Właśnie, co u Bartka? – zapytałam o światowego siostrzeńca, mojego chrześniaka. – Jak mu idą interesy w wielkim świecie?

– Chyba dobrze, bo kupił nowy samochód – pochwaliła się siostra. – Wpadł do domu w sobotę, po drodze na jakiś koncert. Czekaj, pokażę ci.

Wyciągnęła telefon i po chwili oglądałam zdjęcia młodego przystojniaczka. Trzeba przyznać, że Bartek wyglądał świetnie: doskonała fryzura, markowe ubrania, no i lśniący, czarny samochód z przyciemnianymi szybami za nim.

Widać było, że chłopakowi się powodzi

Spośród wszystkich moich siostrzeńców ten był ulubieńcem mamy, moim i, miałam wrażenie, że większości ciotek w rodzinie. Każda z nas lubiła inteligentny dowcip i swobodę w mówieniu komplementów, jakie cechowały Bartka. A do tego był przystojny i zaradny!

Tak, zdecydowanie wszyscy byliśmy dumni z Bartka, który wyrwał się z naszego malutkiego miasteczka niedaleko naszej wschodniej granicy i podbijał Warszawę. niestety, innym się to już nie udało. Z moich braci tylko Witek wyjechał za granicę i właśnie dostawał ciężkiej nerwicy po Brexicie.

Po dziesięciu latach w Anglii właściwie nie ma po co wracać do Polski, do miasteczka, gdzie stopa bezrobocia ma dwójkę z przodu… Pozostali bracia robią w lokalnych biznesach, mają proste zawody: mechanik, tapicer, kierowca ciężarówek. Z sióstr tylko jedna ma wyższe wykształcenie i pracuje w aptece. Kamila jest krawcową, ja obsługuję klientów na poczcie.

Dorosłe wnuki mojej mamy, wszystkie z wyjątkiem Bartka, niestety są bezrobotne…

– To wszystko wina rządu! – słyszałam nieraz na rodzinnych zjazdach. – Powinni obniżyć podatki, to może przedsiębiorcy zatrudnialiby więcej pracowników. Przecież to granda, żeby młodzi, zdrowi ludzie siedzieli w domach na utrzymaniu rodziców, bo nie mogą znaleźć roboty.

Na rząd i wysokie podatki pomstował zwykle mój brat, Piotrek. Miał dwóch dorosłych synów, którzy całymi dniami oglądali telewizję albo siedzieli przed komputerem, bo nie mogli znaleźć zatrudnienia. On i Kamila od zawsze działali sobie na nerwy, więc i tym razem siostra wsadziła mu szpilę:

– No wiesz, Bartek jakoś umiał sobie poradzić i to w wielkim mieście. Może nie powinieneś oglądać się na rząd, tylko pogonić chłopaków na budowę, żeby na siebie zarobili? Ty i twoja żona po prostu wychowaliście ich, jakby wszystko im się należało, to macie efekty!

Oczywiście Piotrek nie pozostał jej dłużny i jak zwykle reszta rodzeństwa musiała bawić się w rozjemców, bo ta dwójka skoczyła sobie do oczu. Żal mi było tylko siostrzeńców, w końcu kuzyni powinni się lubić i trzymać razem, a w przypadku naszej rodziny podziały sięgnęły drugiego pokolenia.

Synowie Piotrka i Bartek ostentacyjnie się ignorowali albo sobie docinali, chociaż konflikt powinien dotyczyć tylko ich rodziców.

– Dobrze, że nasze dziewczynki są za małe, żeby się w to mieszać – rzucił kiedyś mój mąż po jednej z takich rodzinnych awantur. – Ja mam tylko jedną kuzynkę, którą w dodatku słabo znam i strasznie bym chciał, żeby one miały wsparcie w rodzinie…

Tą kuzynką była Klaudia

Co zabawne, właśnie ona nas ze sobą poznała na jakiejś prywatce, bo chodziłyśmy razem do klasy w liceum. Można więc powiedzieć, że znałam Klaudię lepiej niż jej własny kuzyn.

– Wcale nie! – zaoponował, kiedy podzieliłam się z nim tą refleksją. – Ty się przyjaźniłaś nie z Klaudią, tylko z tą wysoką, rudą… No…

– Patrycją i nie udawaj, że nie pamiętasz, jak miała na imię – przewróciłam oczami.

Pati była najładniejszą i najseksowniejszą dziewczyną w szkole. Każdy, kto ją poznał, natychmiast zaczynał podzielać tę opinię. Patrycja była diabelnie atrakcyjna i byłam pewna, że każdy facet, nawet szczęśliwie żonaty, doskonale ją pamiętał.

– A właśnie! Pati zaprasza mnie do Warszawy – przypomniałam sobie. – Kupiła mieszkanie, chce mi pokazać.

I wtedy nagle mój mąż przypomniał sobie moją przyjaciółkę. Poznałam to po tym, że kategorycznie sprzeciwił się mojemu wyjazdowi. Dlaczego? Nie powiedział tego wprost, ale świetnie wiedziałam, co zobaczył oczyma duszy, kiedy o niej wspomniałam. Bo Pati to zawsze była „dziewczyna – impreza”, jak ją nazywano.

Uwielbiała się bawić, tańczyć i flirtować z chłopakami. Złamała niejedno serce i właściwie nigdy się nie ustatkowała. Ja zdążyłam wyjść za mąż i urodzić dwoje dzieci, a Patrycja wciąż chodziła z imprezy na imprezę, znała wszystkie kluby nocne w Warszawie i co rusz wysyłała mi swoje zdjęcie z nowym przystojniakiem.

Wiedziałam, co myśli mój mąż: że Patrycja może mieć na mnie zły wpływ. Ale, prawdę mówiąc, miałam to w nosie.

– Jadę! – oznajmiłam niedługo później. – Obiecuję, kochanie, że będę się grzecznie zachowywać – dodałam z szelmowskim uśmiechem. – Serio, ja tylko kibicuję Pati w jej małych szaleństwach.

A było czemu kibicować. Patrycja już na dworcu oznajmiła, że mam się tylko odświeżyć i jedziemy na imprezę z ludźmi z jej firmy.

– Zawsze wychodzimy gdzieś razem w piątki – wytłumaczyła. – Każdy przychodzi z kim chce, więc towarzystwo jest mocno mieszane, nie same korpoludki – zaśmiała się, wciągając przez głowę obcisłą, granatową sukienkę. – Ja akurat spławiłam mojego ostatniego faceta, więc idziemy we dwie. Ale mówię ci, padniesz na widok mojej głównej księgowej. Babka ma pięćdziesiąt pięć lat, jest po trzech rozwodach i zawsze przychodziła sama, aż od jakiegoś czasu zjawia się z nieziemskim ciachem!

Pati wyszczerzyła zęby w znajomym, szerokim uśmiechu rasowej flirciary.

– Koleś ma dwadzieścia parę lat i wygląda bosko! Oczywiście mu płaci, sprawdziłyśmy to, ale co za różnica, skoro dobrze się bawi?

Odpowiedziałam, że to chyba jednak jest różnica. To, że dojrzała kobieta spotyka się z facetem młodszym o trzydzieści lat, jeszcze da się przełknąć, ale jeśli płaci mu za towarzystwo i w dodatku wszyscy o tym wiedzą?

To już jest niesmaczne

– Oj, daj spokój. To równa babka, naprawdę – wzięła ją w obronę moja przyjaciółka. – Zresztą ona nie wie, że wszyscy wiedzą. Po prostu jedna laska z mojego działu zapamiętała jego numer z jej komórki, jak on raz zadzwonił, a potem wpisała go do internetu. Chłopak ma swoją stronę, zdjęcia w samej bieliźnie, te rzeczy…

Pati trajkotała zachwycona. Co to za towarzystwo? 

– Niby oferuje tylko towarzystwo na kolacje czy imprezy, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi, no nie? Zresztą możemy anonimowo zadzwonić i zobaczysz, że szybciutko się dogadamy, co będziemy robić po imprezie. Tutaj takie rzeczy się zdarzają – młodzi, przystojni faceci szukają łatwej kasy, a starsze, samotne kobiety chętnie się nią z nimi dzielą.

Pomyślałam, że biedna ta księgowa. W sumie robi z siebie pośmiewisko. A chłopak to po prostu męska prostytutka, tak to się nazywa, choćby nie wiadomo jak elegancko to określano. Nie chciałam się jednak uprzedzać do znajomych Patrycji.

– Cześć, poznajcie się, to jest moja przyjaciółka Ola – przedstawiła mnie Pati dwie godziny później niewielkiemu towarzystwu zajmującemu czerwone sofy w modnym warszawskim klubie. – A to Jacek, Estera, Seba, Milena… – zaczęła wskazywać na kolejne osoby, które leniwie machały mi rękoma. – O, jest i Krysia! – wykrzyknęła nagle w stronę drzwi.

Stała tam koleżanka, o której opowiadała wcześniej.

– A nie mówiłam? – syknęła mi do ucha, wpatrując się w mężczyznę, idącego za rękę z niską, pulchną kobietą ufarbowaną na perłowy blond. – Ścina z nóg, co nie?

Miała rację.

Poczułam, że muszę usiąść

Bo facet naprawdę był nieziemski. Wysoki, czarnowłosy, o pięknie umięśnionym ciele. Czarna koszulka wyglądała jakby była na nim namalowana. Jeszcze mnie nie zauważył, bo zapadłam się głęboko w czerwony fotel.

Widziałam więc, jak czułym gestem obejmuje swoją partnerkę i coś do niej mówi. Ona się uśmiechnęła i pocałowała go w usta. Zrobiło mi się niedobrze. Nie, nie tylko dlatego, że zmierziło mnie oglądanie młodziutkiego chłopaka sprzedającego się starszej kobiecie. Poczułam zawroty głowy, ponieważ… go rozpoznałam.

– Cześć wszystkim – rzuciła pani księgowa, podchodząc do naszych sof. – Co pijemy? A, sorry, jestem Krystyna, a to jest Robert – zwróciła się do mnie, poufałym gestem, przeciągając chłopakowi dłoń po plecach.

I poniżej pleców. Miałam ochotę zacisnąć powieki, żeby na to nie patrzyć.

– Robert, aha… – wymamrotałam. – Ja jestem Ola.

Widziałam panikę na jego twarzy

Wielkie, ciemne oczy ciskające spojrzenia w stronę wyjścia, nerwowe wyłamywanie palców. Był zdenerwowany tak samo jak ja. Jego partnerka, czy może raczej pracodawczyni, kazała mu usiąść na jedynym wolnym krześle, a potem usiadła mu na kolanach. Jego ręce wisiały bezwładnie po bokach, aż kobieta spojrzała ze zdziwieniem w dół.

Dopiero wtedy sztywno ją objął. nie wiem, jak wytrzymałam te dwadzieścia czy trzydzieści pierwszych minut. Starałam się nie patrzeć na chłopaka obejmującego tlenioną grubaskę. W końcu wstałam i zapytałam, gdzie jest łazienka.

– Też muszę iść. Pokażę… eee… ci – rzucił Robert, nieomal strącając swoją „dziewczynę” z kolan.

Szliśmy w milczeniu aż do końca ciemnego korytarza. Dopiero tam chłopak odwrócił się do mnie twarzą, chociaż unikał patrzenia mi w oczy. I przemówił.

– Ciociu… nie możesz tego nikomu powiedzieć… po prostu nie możesz, błagam…

– Co z twoją pracą? Co z barem? – zapytałam, zamiast odpowiedzieć. – Nie ma żadnego baru, prawda, Bartek? Był w ogóle kiedykolwiek, czy od początku wszystkich okłamywałeś?

– Był… – mój siostrzeniec, ulubieniec babci i wszystkich ciotek w rodzinie wyglądał teraz jak żywy trup. – Wszystko padło po ośmiu miesiącach, zostaliśmy z długami. Mamy komornika…

Pokazałam gestem, że nie chcę tego słuchać. Jasne, życie jest ciężkie, długi trzeba spłacać, interesy czasem nie wychodzą. Ale to nie powód, żeby uprawiać prostytucję! Bo maślane oczy pani księgowej i jej wiecznie wędrująca po ciele mojego siostrzeńca pulchna dłoń nie pozostawiały złudzeń co do natury łączącej ich relacji.

A komornik to jedno, a drogi samochód i te markowe ciuchy to drugie. Widać było, że Bartek lubi pieniądze, łatwe pieniądze… Syn Kamili usiłował mnie przekonać, że tak naprawdę nie robi nic złego. Wmawiał mi, że jest tylko chłopakiem do towarzystwa i kobiety płacą mu za zjedzenie razem kolacji czy towarzyszenie na imprezie firmowej.

Powiedziałam, że koleżanka znalazła jego stronę i wtedy przestał kręcić.

Nagle wróciło stare wspomnienie

Bartek stał się w moich oczach małym chłopcem, który stłukł antyczną, porcelanową pasterkę babci. Jej ukochaną pamiątkę po rodzicach, którą trzymała na wysokiej szafce i zakazała wnukom po nią sięgać. Bartek jako jedyny nie mógł się powstrzymać i wlazł na tę szafkę, żeby pobawić się pasterką.

To ja wtedy go kryłam, potwierdziłam, że to był kot. Biedny zwierzak spędził noc na zewnątrz za karę, ale babcia nie przestała uważać Bartka za swojego ulubieńca. Po prostu nie mogłam wtedy go wydać. Tak strasznie płakał, prosił, przekonywał… Zupełnie jak teraz…

Ciociu, rodzice nie mogą się dowiedzieć… Babcia też! A co będzie, jeśli dowie się wujek Piotrek i jego synowie? I tak już mnie nienawidzą, ale mieliby używanie! Wyobrażasz sobie, co czułaby mama? Ciociu, błagam… Nie możesz mnie wydać!

Byłam skołowana. Powiedziałam, że czas wracać do innych. Bartek usiadł drętwo koło swojej pani, ja obok Pati. Naszła mnie myśl, że Pati wyjechała z miasteczka zaraz po maturze, nigdy więc nie widziała Bartka. Nie mogła go rozpoznać.

Moja rodzina z kolei była daleko stąd. Mało prawdopodobne, żeby się dowiedzieli. Chyba że ja bym sypnęła ulubionego siostrzeńca.

Ale co miałabym tym uzyskać?

Jakoś przetrwałam weekend w stolicy. Zmęczyło mnie łażenie z Pati po klubach, rozmowy o niczym z jej znajomymi, hałaśliwa muzyka i świadomość tego, że moje prawdziwe życie jest zupełnie gdzie indziej. Z ulgą wróciłam na swoją prowincję, do stęsknionego męża i dzieci, kościoła w niedzielę i ogródka jordanowskiego z dziewczynkami po pracy.

Ciążyła mi jednak wiedza o tym, co robi mój chrześniak w Warszawie. Nie rozmawiałam z nim poza tamtym razem. Nie prosiłam, żeby z tym skończył. Jest dorosły, ma dwadzieścia cztery lata, to jego życie i niech robi z nim, co chce. Serce kraje mi się tylko, kiedy Kamila coś o nim z dumą opowiada, bo wiem, że syn karmi ją kłamstwami.

Oszukuje wszystkich: matkę, ojca, babcię, kuzynów… Wszyscy wierzą, że jest taki zaradny życiowo i jako jedyny z rodziny odniósł sukces, a on po prostu się prostytuuje. Niedawno, na imieninach mamy, Piotr pochwalił się, że jeden z jego synów dostał pracę w markecie budowlanym. Kamila przewróciła na to oczami i rzuciła kąśliwą uwagę, że nie każdy może być biznesmenem, więc niektórzy muszą przestawiać pudła.

Dobrze, że nie było przy tym naszych dzieci.

– Przestań! – wrzasnęłam na nią, zaskakując siebie i wszystkich przy stole. – Konrad jest świetnym chłopakiem i to super, że znalazł pracę. Daj spokój jemu i Piotrkowi! Żadna praca nie hańbi i nie wiem, o co ci chodzi. A właściwie to hańbi jedna. Prostytucja. Tylko to, zapamiętaj to sobie.

Na szczęście zdążyłam się ugryźć w język i nie powiedziałam nic więcej. Wszyscy byli zszokowani moim wybuchem, ale w końcu sprawa ucichła. Co ciekawe, Kamila przeprosiła brata i kazała przekazać Konradowi serdeczne gratulacje. Stało się jasne, że więcej nie będzie porównywać jego dzieci do swojego „złotego chłopca”.

Przynajmniej tyle dobrego

W końcu przestałam myśleć o Bartku i tym, co robi ze swoim życiem. Tym bardziej że pojawiły się większe problemy: mama jest poważnie chora, nie wstaje już z łóżka. Często ją odwiedzam. Powoli traci pamięć, pyta o moje córki, ale chodzi jej o moje siostry.

Mieszają jej się imiona dzieci i wnuków. Tylko Bartka pamięta bardzo dobrze. Często o niego wypytuje. Zawsze się uśmiecham z przymusem i potwierdzam, że tak, Bartek prowadzi bar i świetnie sobie radzi. Tak, jest mądrym, dobrym chłopcem. Tak, tak…

– Wcale nie! – zaprotestowała ostatnio mama.

Patrzyła wyjątkowo przytomnie, dobitnie wygłaszając każde słowo.

– To on stłukł moją pasterkę, nie kot! Dobrze to wiem!

– Wiesz? – zdziwiłam się.

– Ale nigdy nic nie powiedziałaś…

– Ty też nic nie powiedziałaś – mama uśmiechnęła się, już bardziej sennie i zamknęła oczy. – Wszyscy zawsze kryją naszego Bartka… Ale czy mu to wyjdzie na dobre?

Mama zasnęła i nigdy więcej nie wróciłyśmy do tego tematu. Zostałam z pytaniem, czy dobrze robię, kryjąc siostrzeńca. Nie wiem. A wy, czy postąpilibyście tak samo na moim miejscu?

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA